Amazonka - tutaj spotykają się granice Peru, Kolumbii i Brazylii.

Wyspa Slonca na Jeziorze Titicaca

Drugi dzien nad Jeziorem Titicaca zaczelismy od pobudki okolo 7 rano i szybciutko, jeszcze bez sniadania, poszlismy do portu po bilety na Wyspe Slonca. Tak jak sie spodziewalismy, byly sporo tansze niz w centrum i u naganiaczy. Chwile potem jedlismy juz sniadanie na lodzi.
Na Isla del Sol plynelismy okolo 2 godzin, tzn do jej czesci polnocnej, bo do poludniowej doplywa sie juz po okolo 1h30. My jednak chcielismy przejsc cala z polnocy na poludnie grzbietem wyspy, z ktorego rozposcieraly sie przepiekne widoki na obie strony wyspy – wschodnia i zachodnia. Oczywiscie znow okazalo sie, ze trzeba placic jakas „wejsciowke” do polnocnej czesci, co ominelismy fortelem schodzac ze szlaku i wdrapujac sie na niego kilkaset metrow dalej. Nie przewidzielismy jednak, ze na granicy polnocy z poludniem, bedzie kolejna brameczka dla gringos. Nie wzielismy nawet tego pod uwage finansowo, bo mielismy ze soba 10 boliwiano i reszte w 100-dolarowkach, wiec gosc skasowal nas tylko na jeden bilet, bo jak zobaczyl zielona setke to jojknal – podobnie jak kobieta w kawiarni w Quito ;)

W sumie przejscie Wyspy Slonca zajelo nam okolo 2,5 godziny. Po drodze nas trochespieklo, bo slonce wsciekle, wysokosc ponad 3,5 tys m n.p.m., wiec opala duzo szybciej i duzo szkodkliwiej i po trzecie szlismy grzbietem, gdzie wialo dosc mocno i ciepla nie bylo czuc.

Schodzac do portu w poludniowej czesci wyspy trafilismy jeszcze na Schody Inkow i ich Swiete Zrodelko. Nie warte uwagi i po okolo godzinnym odpoczynku nad brzegiem Jeziora Titicaca o godzinie 14:45 odplynelismy do Copacabana.

Po przyplenieciu do miasteczka poszlismy od razu na Plaza Sucre (Rynek), skad odjezdzaly colectivo oraz autobusy do La Paz. Obczailismy godzine objazdy, wrocilismy po duze plecaki i wpakowalismy sie do autobusu, ktory wydawal sie bezpieczniejszy i bardziej wygodny. Wyruszylismy o 18:00, aby kolo 19 zatrzymac sie na przeprawe promowa. Wszyscy pasazerowie do malej lodki, a autobus na platforme. Kilkanascie minut pozniej bylismy juz z powrotem w autobusie jadacym wprost do La Paz.

 

O autorze: Andrzej Budnik

Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.

Podobny tekst

Żubry, dziki i tarpany, czyli w poszukiwaniu zimy!

Szczerze? Straciłem wiarę w to, że prawdziwa zima zawita do Polski. Po zeszłorocznej ściemie w postaci jednego tygodnia ze śniegiem, postanowiliśmy …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *