Sklep ze strojami w stylu anime. Tokyo.

Kraina baśnią podszyta

Japonia oprócz pięknej przyrody, bogatej kultury, oszałamiających wynalazków techniki i pysznej kuchni, kryje w sobie niespodziankę… Historie, legendy, bajki i opowieści. Poznaliśmy tylko kilka z nich, a są ich setki, a może tysiące? Drzemią w przydrożnych klonach, ukrywają się w małych świątyniach shinto, patrzą wybałuszonymi oczyma śmiesznych figurek, wyją wiatrem na samym szczycie Fuji lub dopadają nas na zatłoczonych ulicach Tokyo.

Gwiezdni kochankowie

Bambusowe drzewko z okazji święta Tanabata.
Bambusowe drzewko z okazji święta Tanabata.

– Dobrze, że jesteście. Dziś stroimy drzewko bambusowe! – radośnie wykrzyknęła Eri, która przygarnęła nas w swoim domu w Kyoto.
– Eri, do Świąt Bożego Narodzenia jeszcze daleko, a poza tym my przystrajamy choinkę, to znaczy świerk… – ze zdziwieniem patrzymy na łysawego bambusa, który ledwo się mieści w pokoju.
– To wasze Święto, a dziś w Japonii jest Tanabata i z tej okazji  na bambusie zawisną dekoracje, które już wcześniej przygotowałam. Do roboty!

Gdy zawieszamy kolejne papierowe ozdoby, Eri opowiada nam tragiczną historię pary Orihime i Hikoboshi, którzy byli w sobie tak zakochani, że zaniedbywali swoje obowiązki. Orihime, córka króla Nieba zupełnie zapomniała o tkaniu, a stado bydła które hodował Hikoboshi  rozbiegło się. W złości ojciec Orihime rozdzielił kochanków wielką rzeką. Od tej pory nieszczęśliwa para może spotykać się tylko raz w roku. Orihme to gwiazda Vega, Hikoboshi  to Altair, a dzieląca ich rzeka to Droga Mleczna. Każdego roku, siódmego dnia siódmego miesiąca, Japończycy bacznie obserwują niebo w nadziei, że nie będzie zachmurzone. Jeśli chmury zasnują drogę mleczną i pada deszcz kochankowie nie mogą się spotkać. Jeśli pogoda dopisze, szczęśliwa para przez ten jeden dzień spełnia życzenia ludzi. W ten właśnie dzień przystraja się bambusowe drzewka i wiesza na nich swoje życzenia, marzenia i prośby. Drzewko potem należy spalić.

Nasze życzenia też zawisły na bambusowym drzewku, a romantyczna legenda o Orihime i Hikoboshi była wstępem do japońskiego świata tajemniczych historii.

Piesek z jajami

– Myślisz, że to odpowiednik naszego krasnala ogrodowego? – Andrzej wskazuje na ceramiczną figurkę o wysokości ok metra.

Przydrożny tanuki
Przydrożny tanuki

Przypomina to trochę niedźwiedzia, trochę przekarmionego psa. Zwierz ma wystający pyszczek, wybałuszone oczy, sympatyczny uśmiech i ogromniasty brzuch, w łapie trzyma butelkę sake,na głowie ma wielki kapelusz, a między nogami… dwa worki – ogromne jądra. Myli się ten, kto myśli, że taka figurka to tylko kiczowata ozdoba. To coś więcej. To Tanuki!

Nie wiadomo ostatecznie co to za zwierz. Jakiś niesklasyfikowany psowaty szopo-jenot. Po angielsku mówią o nim racoon dog i tyle wiadomo. Tanuki w Japonii to postać magiczna, tajemnicza, ale na pewno pozytywna, a wszystkie jego cechy wyglądu zewnętrznego mają znaczenie, bo przynoszą szczęście i dobrą passę w różnych aspektach życia. Dlaczego akurat wielkie jądra mają zapewnić powodzenie finansowe, jest dla nas dużą zagadką…

Figurki Tanuki małe, średnie i duże, ceramiczne, drewniane, czy plastikowe widzieliśmy przy wejściach do lokalnych restauracji i w witrynach sklepowych właściwie w każdym mijanym przez nas mieście. Zwierzak jest też bohaterem japońskich legend i bajek dla dzieci, śpiewa się o nim piosenki  a jego wizerunek wykorzystują do promocji duże i poważne firmy. W Nagano spotkaliśmy figurkę Tanuki nawet obok słynnej buddyjskiej świątyni Zenko-ji. Wiąże się z nią ciekawa legenda.

Otóż Tanuki zwany Mujina, sfrustrowany faktem, że aby przeżyć musi zjadać inne żywe istoty, postanowił przybrać postać człowieka i odbyć pielgrzymkę do buddyjskiej świątyni w Nagano. Chciał tam postawić kamienną latarnię prosząc, aby jego następne życie było mniej frustrujące. Kiedy pielgrzym – Mujina doszedł na miejsce, postanowił zażyć kąpieli pod swoją zwierzęcą postacią. Został przyłapany na gorącym uczynku i spłoszony uciekł. Główny kapłan świątyni na wieść o tej historii postanowił sam, w intencji Mujiny, postawić latarnię, którą możemy oglądać do dziś po zachodniej stronie świątyni.

Życie i śmierć na Fuji

Uwaga na psowate-szopo-jenoty!
Uwaga na psowate-szopo-jenoty!

Od setek lat góra Fuji owiana jest legendami  i mitami. Na jej szczycie mieszka podobno Konohana-saku-yahime, bogini Kwitnących Drzew. Wg dawnych opowieści bogini siedzi na chmurze i obserwuje wspinających się na szczyt pielgrzymów. Ci, których serca nie są czyste zostają strąceni przez duchy na dno krateru. Innym mieszkańcem Fuji jest bóg ognia – no, w końcu to wulkan! Tyle o mieszkańcach tej góry.

Jest jeszcze jedna historia,  jak najbardziej prawdziwa, choć tajemnicza. Las Aokigahara leżący u stóp wulkanu, jest drugim na świecie popularnym miejscem samobójstw, zaraz po moście w San Francico. Dlaczego to miejsce wybierają samobójcy? Dokładnie nie wiadomo. Las, zwany też Morzem Drzew, jest tak gęsty i mroczny, że łatwo w nim przepaść na dobre. Istnieje też wiele legend o błąkających się po lesie duszach. Każdego roku dziesiątki osób kończy tu życie. W kilku miejscach postawiono nawet tablice, które miałyby odwieść  potencjalnych samobójców od czynu ostatecznego. Dziwne miejsce. Ciarki przechodzą po plecach.

Czarodziejki na ulicach Tokyo

Kojarzycie japońskie komiksy manga, albo filmy animowane? To nie są akurat żadne bajki i fikcja… Czarodziejki z Księżyca… istnieją naprawdę. Tokijska dzielnica Harajuku, pełna jest postaci z bajek, z komiksów i filmów animowanych. Wystarczy przysiąść przy jednej z budek ze słodkimi naleśnikami, aby spotkać czarodziejkę.

Nastolatki opętane miłością do anime, w sobotnie lub niedzielne popołudnia chętnie przebierają się, a właściwie upodabniają do ulubionych postaci z komiksów japońskich. Długie, różowe włosy, bufiasta, krótka sukienka, koronki, pończoszki a nawet sztuczne źrenice, to zestaw obowiązkowy. A wszystko musi być kawaii, czyli słodziutkie i śliczniusie. I takie jest, bez sciemy i na maxa. Żadnych kompromisów.

Sklep ze strojami w stylu anime. Tokyo.
Sklep ze strojami w stylu anime. Tokyo.

Czarodziejki w pełnym anturażu przechadzają się dumnie po ulicach Harajuku, gdzie przebierają w nowych animowych  gadżetach: tu torebeczki, tam opaski na włosy i nowe sukienki. Niektóre zalotnie mrugają i trzepoczą długaśnymi rzęsami, inne lekko zawstydzone odwracają wzrok. Lolitki. Są cukierkowe i słodkie jak te naleśniki z budki obok.

Czarodziejki… na pewno są z Księżyca. Dobrze, że jednak nie ma Pokemonów… brrrrr!

Japonia pełna legend i bajek, tych starych, trochę nowszych i całkiem współczesnych jest fascynującą krainą. Pięć tygodni to za mało, żeby je dobrze poznać. Za każdym rogiem czai się jakaś opowieść, która wciąga, zadziwia, rozśmiesza, wywołuje dreszcze lub wzrusza i nie daje spokoju. Muszę tu jeszcze wrócić!

O autorze: Andrzej Budnik

Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.

Podobny tekst

Czy palec boży to bujda na kółkach?

Do Aktau, miasta na zachodnim krańcu Kazachstanu, przyjeżdża się głównie po to, aby złapać prom do Baku, albo właśnie takim …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *