5 Milion Stars Hotel!

Zastanawiałem się długo, czy dobrym pomysłem jest podróż do Nowej Zelandii tuż po tym, jak się spędziło prawie trzy fantastyczne miesiące w Australii. W kraju, który ma w sobie wszystko, co jest mi do szczęścia potrzebne. Czy poprzeczka nie będzie za wysoko zawieszona?

Odbieramy samochód z wypożyczalni i pospiesznie opuszczamy przygnębiające Christchurch. Miasto, które do dziś nie podniosło się po demolującym trzęsieniu ziemi sprzed kilku lat. Jest nieruchome i zastygłe jak lawa. Wystarczy jednak wyjechać 20 kilometrów wgłąb wyspy, abyśmy wjechali do ogrodu pełnego kolorowych kwitów. Ogrodu zwanego inaczej Nową Zelandią.

Drogi w Nowej Zelandii jak podjazdy do ogrodów!

Trochę stęsknieni za soczystą zielenią i ośnieżonymi szczytami, nasze pierwsze kroki w kraju Kiwi skierowaliśmy w stronę Mt. Cook oraz jezior Tekapo i Pukaki. Trasa z Christchurch wiodła jednak przez malownicze łąki i wzgórza. Droga wiła się jak wstęga. Lasy, pastwiska z pomekującymi owcami i turkusowe rzeki. Po pięknej, ale jednak surowej Australii, krajobrazy tutaj wręcz oszałamiają. Takie natężenie wrażeń przysparza nas o szybsze bicie serca. Ciężko to wszystko ogarnąć. Tyle wrażeń na raz, z każdej strony – krajobrazy, zapachy, kolory!

Australia była inna. Tam delektowaliśmy się jednym cudem i przez kolejne 1000 kilometrów czekaliśmy na następne. Zdążyliśmy wygłodnieć i znów wchodziliśmy w stan podniecenia pięknem, ale nigdy nie było tak, że napadało nas zewsząd. Ciężko do tego się przyzwyczaić.

Późnym popołudniem dojeżdżamy nad jezioro Tekapo. Naszym oczom ukazuje się morze turkusu. Nabieramy powietrza powoli, żeby się nie zachłysnąć kolejnym fantastycznym widokiem, ale za chwilę dostajemy drugą falą w tył głowy. To fala Chińczyków, którzy wysypują się z dwóch autobusów, które zjechały na ten sam parking co my. Nigdy ich tak wielu nie widziałem w jednym miejscu poza Chinami. Robimy kilka zdjęć i uciekamy w stronę kempingu nad Jeziorem Pukaki.

Jezioro Pukaki i Góra Cooka, Nowa Zelandia.
Jezioro Pukaki i Góra Cooka, Nowa Zelandia.

Tuż przed zjazdem z trasy wyłania się Góra Cooka. Majestatyczny, śnieżnobiały szczyt góruje nad okolicznymi szczytami. Tęskniłem za takimi górami. Australijskie góry są suche, wypalone słońcem, czasem skały mienią się czerwienią, pomarańczem, a krzewy lub trawa wyblakłą zielenią. Tutaj czuć, że góry żyją – jest śnieg, lód, a u podnóży lodowce! Co rusz pada też deszcz, którego w Australii jest jak na lekarstwo.

Jak tu jechać dalej? Wokół wszędzie lawenda, w powietrzu też!
Jak tu jechać dalej? Wokół wszędzie lawenda, w powietrzu też!

Wieczorem knujemy plan na dzień następny, tylko że co to za plan, jeśli realizując go nie założyliśmy, że na 50-kilometrowej trasie zatrzymamy się ze 20 razy, żeby zrobić zdjęcie! Taka jest Nowa Zelandia, tutaj nie da się jechać normalnie. Ciągle coś kusi i ściąga na pobocze lub punkt widokowy. A to widok z klifu, a to malownicza droga, a to lawendowe pola, które farmerzy udostępniają do obfotografowania zupełnie za darmo. W efekcie końcowym 50 kilometrów jedziemy pół dnia i jest już za późno, aby zrobić długi trekking do Mueller Hut, skąd prawie można dotknąć lodowiec.

Trekking przez Hooker Valley pod Górę Cooka.
Trekking przez Hooker Valley pod Górę Cooka.

Po zasięgnięciu języka w informacji turystycznej w sztucznie utworzonej wiosce Alpine Village (patronuje jej swoją twarzą nie kto inny niż Sir Edmund Hillary), wybieramy Hooker Valley i idziemy w stronę jęzora lodowcowego, które znajduje się u stóp Mt.Cook. Co rusz nad głowami przelatują nam helikoptery. Czasem dwa na raz, czasem trzy lub cztery. Przemiał jest niesamowity, ale zakładam, że widoki też powalają. Helikoptery lecą tuż obok szczytu, a w pewnym momencie przelatuje się w okolicy wierzchołka Góry Cooka na drugą stronę masywu. Niestety, taka przyjemność kosztuje od 500 dolarów nowozelandzkich za osobę. Są i droższe, kilka minut dłuższe loty. W ogóle nie pytajcie o ceny w Nowej Zelandii. Tutaj jest drożej niż w mega drogiej Australii.

Jezioro lodowcowe Hooker Lake i oderwane fragmenty lodowca...
Jezioro lodowcowe Hooker Lake i oderwane fragmenty lodowca…

Nasze aktywności muszą zamknąć się w trekkingach, które na szczęście kochamy. Hooker Track jest szalenie malowniczy, ale następnego dnia idziemy na Mueller Hut, czyli wspinamy się po 2200 schodach do góry, a potem jeszcze kolejne 1,5 godziny po osuwającym się zboczu pełnym żużlu i nie do końca stabilnych kamieni. Bardzo luźny grunt i trudny miejscami trekking na płaskowyż odpłaca nam wysiłek fantastycznymi widokami.

Widok na Hooker Lake i Alpine Village
Widok na Hooker Lake i Alpine Village
Lodowiec na przeciwko Mueller Hut
Lodowiec na przeciwko Mueller Hut

Nieprzyzwyczajeni do takich tras, bo Australia aż tak bardzo wymagająca nie jest, dostajemy mocno w kość i ledwo żywi siedzimy na górze przez ponad dwie godziny gapiąc się na lodowiec, na ścianę Góry Cooka i znów na lodowiec, który jest prawie na wyciągnięcie ręki. I to jest jedno z tych miejsc, których piękna nie odda żadne zdjęcia – tam się po prostu tego majestatu nie da uchwycić. Dziś to już rozumiem. Trzeba do Mueller Hut wspiąć się samemu, aby chłonąć nie tylko oczyma, ale też dźwięki łamiącego się lodowca, gwiżdżącego wiatru, który mrozi policzki lodowym wyziewem.

Wymarzony koniec dnia i taki widok z namiotu!
Wymarzony koniec dnia i taki widok z namiotu!

Wieczorem wracamy na kemping nad jeziorem i podziwiamy gwizdy. Całą Australię Alicja uczyła się robić nocne zdjęcia gwiazd i żadnego Wam nie pokazaliśmy. Dziś przyszedł ten dzień, aby powiedzieć dlaczego wolimy nasz namiot od nawet najlepszego 5-gwiazdkowego hotelu. My tych gwiazdek na biwaku tutaj na Antypodach po prostu mamy o wiele więcej – nie 5, a raczej 5 milionów!

Niesamowita droga mleczna w Nowej Zelandii!!
Niesamowita droga mleczna w Nowej Zelandii!!

Hell yeah! Pięknie tu! Pięknie ta Nowa Zelandia nas wita!

O autorze: Andrzej Budnik

Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.

76 komentarzy

  1. tego się właśnie boję, że NZ powali mnie na kolana i że nie będę miała ochoty z niej wyjeżdżać, a będę tam tylko 16 dni. Taki urok 3 miesięcznej podróży dookoła świata.

  2. btw. zdjęcia powalające!

  3. no by Was coś trafiło!
    już mam ochotę się przeprowadzić ;)

  4. Ale MSRy wyglądają inaczej!

  5. uwielbiam już za sam tytuł :)

  6. Nowy namiot? Jaki to model?

  7. Znacie Loesje (www.loesje.pl)? Ten wpis skojarzył mi się z tym plakatem: http://www.loesje.pl/images/stories/plakatypdf/po%20co%20trzygwiazdkowy%20hotel.pdf. :D Kusicie tą Nową Zelandią, kusicie!

  8. Wspaniale patrzeć na Wasze zdjęcia, a że pogoda dopisała i kapryśny Mount Cook w całej okazałości… :-) ostatni rok spędziłam w NZ i za każdym razem, gdy patrzę na miejsca, do których wracałam czasem kilkakrotnie to tęsknię okrutnie…
    Polecam http://www.nzfrenzy.com/ – to przewodnik będący zaprzeczeniem naszego wyobrażenia o przewodniku ;-) Zabierze Was w miejsca, o których nigdzie ani słowa.
    Pozdrawiam serdecznie i piszcie/ pstrykajcie – choć myślami na chwilę tam wrócę :-)

  9. 5 mln ★! Bajka! Piękne zdjęcia!

  10. Chociaż Nowa Zelandia od wielu lat jest jednym z moich marzeń to jeszcze je spotęgowaliście. Chce więcej! :D

  11. wszystko co piszecie to święta prawda , byliśmy tam w grudniu 2013 i troszkę tęskniłam za NZ ale dopiero teraz (po śledzeniu Waszych wspisów )wspomnienia odżyły i teraz to już tęsknię na maksa :)

  12. Fakt, zdjęcia robią kolosalne wrażenie. :)
    Słyszałem że do NZ nie warto wybierać się bez auta, swojego lub wypożyczonego. Będąc na miejscu możecie to potwierdzić?
    PS. zmieniliście niedawno logo czy to ja jestem taki gapa, że dopiero teraz zwróciłem na to uwagę?
    Pzdr
    Krzysiek

    • NZ to przede wszystkim kampery – są wszędzie. Od „backpackersowych” dwa dwójki w bardzo przystępnej cenie po pałace na kółkach. W maju 2015 roku wynajęliśmy rodzinnego kampera wszystkomającego za uwaga – 650 dolarów na 15 dni! Oczywiście poprzedzone to było długim polowaniem na okazję, ale spędziliśmy w NZ łącznie 10 miesięcy i się udało. Dzisiaj nie wyobrażam sobie powrotu do tego drugiego domu inaczej jak kamperem. Polecam Jucy Campers i Britz.
      Dzięki za rozbudzenie wspomnień, LosWiaheros
      Pozdrawiam,
      Jacek

    • Na pewno jest łatwiej z samochodem! Dużo łatwiej i możesz docierać w krótkim czasie do dokładnie tych miejsc, które Cię interesują.
      Transport publiczny w NZ to jakiś żart… kilka połączeń autobusowych między dużymi miastami. Jak coś to ludzie latają samolotami, ale… wynajęcie samochodu można ogarnąć dość tanio. Firm jest mnóstwo i nie polecałbym tych najbardziej znanych, szczególnie w sezonie, bo wg mojego rozeznania bez specjalnych ofert jak pisze obok w komentarzu Jacek, ceny kamperów są z kosmosu – mówię o ścisłym sezonie. No ja nie wydam 100 dolarów i więcej za samochód.
      Nam się udało w Drive NZ znaleźć małego Nissana sprowadzonego z Japonii, więc ma już kilka lat, ale dalej świetnie działa. Śpimy w namiocie, bo to lubimy a nawet jak kilka razy nie było miejsca pod namiot, to po prostu rozłożyliśmy fotele i się przespaliśmy w aucie, ale to my… nie każdy musi to lubić i jak Cię stać, to weź sobie wygodniejszy samochó∂ z łóżkiem.
      Można tez kupić od backpakersów samochód za 2500-3500 dolarów i jeśli zostajesz dłużej w NZ to się to opłaca. Nie wiem, jak jest ze sprzedażą. Czy tak samo łatwo jak w Australii czy trudniej. Nie sprawdzałem.
      Widzieliśmy też w NZ sporo autostopowiczów, czasem ich zabieraliśmy jak było im po drodze i można, ale ja już z tego wyrosłem. Mamy za dużo sprzętu w góry i dron do tego. Od razy wiedzieliśmy że zarówno w Australii jak i NZ chcemy poruszać się samochodem. W Australii opłacało się kupić na prawie 3 miesiące, a tutaj w NZ zapłaciliśmy za miesiąc wynajęcia 1000 dolarów i to była najtańsza oferta na jaką trafiliśmy.
      Dodam tylko, że paliwo w NZ jest na poziomie 1,65-1,80 NZD za benzynę 91 i 70-90 centów za diesla, więc jak coś to bierz auto na ropę, bo jeździ się dwa razy taniej! Jak masz jeszcze jakieś pytania, to pisz…

    • Potwierdzam,ze lepiej wynajac/ kupic samochod. Ja przemieszczam sie autobusami albo na stopa, tez jest ciekawie ale jednak niezaleznosc w podrozy jest wazniejsza. Zdjecia przepiekne jak zawsze :)

  13. Fantastycznie, o takich podróżach śnię nocami, uporczywie przebierając nogami. Mam nadzieję, że się ziszczą. Powoli, powoli, a może i Nową Zelandię uda mi się odwiedzić :) A zdjęcia, cóż… powalające, aż brak słów!!!

  14. Po prostu powalacie na kolana… Od dawna jestem fanką waszego bloga, zawsze z przyjemnością tu zaglądam, ale te co piszecie o NZ zapiera dech w piersiach…
    Wiem, że nigdy tam nie będę, więc tym bardziej chłonę te wasze opisy, jak bym miała się ich nauczyć na pamięć tak, aby zdawało mi się, że widziałam to na własne oczy …
    Trzymajcie się dalej dzielnie !

  15. NZ jest fantastyczna. Bylismy tam cale 10 tygodni i sin nam sie teraz po nocach…. :)

  16. Wy naprawdę chcecie stracić wszystkich przyjaciół…

  17. Andrzej, rozbudzasz marzenia! Jestem Waszą fanką!

  18. No pięknie jest. Miło było was spotkać na antypodejskiej trasie :) No to gdzie się spotkamy następnym razem? Ja jeszcze zostaje w NZ i też będę spał w milion star hotels przez najbliższe 3 tyg. :)

  19. My byliśmy w NZ dawno dawno temu…To jeden z pierwszych krajów, do jakiego wybraliśmy się we dwoje, ale wspomnienia mamy cudowne:) Czasem sobie myślę, czy teraz, po ponad roku w podróży, mielibyśmy takie same, ale przypuszczam, że tak:) To po prostu zależy od tego, co w podróży lubisz robić najbardziej, a NZ, dla nas osobiście, oferuje najlepsze z aktywności:):):) Pozdrawiam z Australii! PS Tak z innej beczki- ale ten świat mały, że będziecie na Bonawenturze:) To rzut beretem od mojego miasta rodzinnego, a to, że teraz włóczę się po świecie, zawdzięczam w dużej mierze właśnie temu festiwalowi. Pozdrówcie ode mnie ukochane me Beskidy!

    • Tak, będziemy w Starym Sączu. Mamy do Bonawentury też spory sentyment, ale nie na to miejsce, aby o tym pisać.
      Wojciech, widzisz jak inspirujesz ludzi? ;-) Po Australii się dziewczyna włóczy „przez Twoje wymysły” ;-)

  20. Natalia Tokarczyk

    Cudowna! To prawda! Ja mam jeszcze jedno niespełnione z niej marzenie- trekking wokół Milford Sound. Wybieracie się?:)

    • Byliśmy już w Milford i robiliśmy tam niedaleko jeden piękny trekking. Natomiast sam fjord to ja bym chciał zobaczyć z helikoptera najbardziej. Z poziomu wody jakoś nie do końca mnie urzekł…

      • Natalia Tokarczyk

        My lecieliśmy niewielkim samolotem nad nim:) Też pięknie! Ale trekking (ten, który trzeba bukować dużo wcześniej- Milford Trek bodajże), ciągle jest w mojej głowie- no nic na to nie poradzę:)

  21. pierwsze co rzuca mi się w oczy to namiot, pewnie dlatego, że od miesiąca próbujemy znaleźć coś dla siebie, po tym jak ostatni zakup okazał się być trochę za mały na nasze potrzeby. Można wiedzieć jaki namiot mieliście ze sobą i czy się dobrze sprawdził? :)

  22. WILD NZ Experience Witam sluze porada mieszkam od 3 lat w NZ w Queenstown jestem tu rezydentem juz, jakby co pytac, info z pierwszej reki, ostatnio goscilem u mnie pare z BikeTheWorld.pl przez kilka dni (oferuje rowniez swoje uslugi turystyczno – przewozowe jako przewodnik w luksusowym vanie) Pozdrawiam ! NZ WAAAAARTOOOO !!!

  23. strach klikać…. nas na NZ nie trzeba namawiać :) polecamy za to Kanadę :) miast jak na lekarstwo, a widokami nie ustępuje NZ!

  24. mi się marzy Nowa Zelandia i Australia. na razie nie na mój budżet ale może niebawem :)

  25. Skad pochodzi to zdjecie z namiotem nad jeziorem z widokiem na Alpy?
    Piszecie ze to jest po zejsciu z Mueller hut, a kemping w Hooker valley nie jest nad jeziorem.

    Zeby sie rozbic nad Pukaki musielibyscie zjechac ze 60 kilometrow w dol i jeszcze zdazyc na zachod slonca – po trekkingu do Muellera bez szans raczej

    Jak bedziecie w Auckland, to na keji cumuje Lady Twin, bardzo fajni ludzie od trzech lat w podrozy dookola swiata

    • Nikt nie pisze, że to zdjęcie pochodzi z kempingu koło Hooker Valley.
      No i czy bez szans, żeby wejść do Mueller Hut, zejść na dół i przejechać jeszcze te 60 km to raczej bym polemizował.. Zależy jaką masz formę :)

  26. Ojej, rano widok musiał być niesamowity! :o namiot z takim widokiem jest 1000 razy lepszy od 5 gwiazdkowego hotelu. Do tego lawenda… wspaniale :)

  27. Na Routeburn track spotkalem ludzi, ktorzy robili ten szlak w jeden dzien :) zamiast trzech – ci to mieli forme – biegowa…
    Mozna sie poscigac, jesli komus zalezy

  28. Te rozgwieżdżone niebo <3 Po prostu można się zakochać. W tym roku planuje miesięczną podróż w okresie wakacji, tuż przed rozpoczęcie roku akademickiego. Zastanawiałam się nad tym, czy spać w schroniskach, hostelach, czy brać ze sobą namiot. Widząc te zdjęcie nie mam żadnych wątpliwości, którą opcje wybrać.

  29. w zimie pod namiotem – ostro :) no chyba ze tylko polnocna …
    my w polowie kwietnia dogrzewalismy sie noca przy pomocy elektrycznego grzejniczka w samochodzie, a na poczatku maja w Hooker VAlley padal juz snieg.

  30. Takie widoki z samego rana wynagradzają wszelkie niedogodności. Gdybym miała wybrać między pięciogwiazdkowym hotelem a biwakiem w takim pięknym miejscu bez wahania wybrałabym namiot ;)

  31. Wracajac do tematu namiotu to spotkalem sie z kilkoma podroznikami bardzo zadowolonymi z Fly creek Big Agnes. Wyglada bardzo delikatnie ale podobno jest solidny. Jeden z podroznikow posiadal go 3 lata (mial co prawda przygode z zamkiem ktory byl zapiety do polowy i silny wiatr go uszkodzil , coz bylo okolo 90km na godzine wiec nie wiem czy moge winic producenta) poza tym byl bardzo zadowolony. Zapytalem o wodoodpornosc – tydzien w deszczu i wszystko ok.
    Cena zblizona do MSR.
    Ja po 7 latach wlasnie wymienilem suwaki w swoim Terra Nova laser , wysiadly wszystkie… Ale producent przyslal mi je bez zadnych problemow mimo ze nie moglem okazac zadnego dowodu zakupu.
    Pozdrawiam

  32. Zdjęcie w lawendzie oraz ostatnie magia!
    Przy okazji ponowię stare pytanie – czy ktoś z czytających bloga miał bądź ma styczność z namiotami Jacka Wolfskina Exolight II lub Gossamer?
    Pozdrawiam z Torunia.

  33. Przepiękne zdjęcia. Chętnie bym się wybrała w te rejony, ale muszę jeszcze poskładać pieniądze na ten cel, może za dwa lata;)

  34. Niesamowite zdjęcia! To co prawda zupełnie inna skala, ale fajnie by było zobaczyć brzegi Pilicy w waszym obiektywie. Też są piękne!

  35. Hej :)
    Podalibyście namiar na te pole namiotowe nad jeziorem Pukaki?
    Z góry dziękuję :)

  36. Mieszkam w Auckland. Właśnie wróciłam z trasy, którą Wy zrobiliście. Niesamowite zdjęcie Drogi Mlecznej!!!

  37. planowałem zwiedzić NZ tej jesieni, trasa już przygotowana. Niestety będę musiał jeszcze trochę poczekać

  38. n.z. 95% kraju nie ma zasiegu. zasieg tylko w miastach i na glównych drogach. czasem trzeba przejechac 100 km zeby miec zasieg. leje. nie mozna WOGÓLE wysiadac z auta bo meszki. zawsze i wszedzie. leje. nazi department of tourism zabrania wszystkiego, wszedzie. spanie na dziko to bullshit – albo masa niemców, albo o 6tej rano przychodzi nazi i daje mandat. leje. depresja. kilo baraniny w sklepie 40 dolarów. surowej. gotowej do jedzenia nie ma. kilo czeresni 40 dolarów. leje. benzyna w cenie europy, dwa razy wiecej niz w australii. 4 razy wiecej niz US. leje. meszki. cale fjordy nie maja dróg, sa niedostepne. meszki. leje. komary i baki w arktyce to zero w porównaniu do meszek. leje. zeby znalezc miejsce na noc, trzeba pojezdzic ze 2-3 godziny, wszedzie ploty i zakazy. wszedzie!!!!! aplikacje z miejscami do spania wysylyja wzystkich niemców na malutkie parkingi na 5 aut, stoi sie drzwi w drzwi, jak przed supermarketem. jak sie stanie z boku, to mandat. leje. meszki. nie mozna zagotowac wody bo meszki. i leje. trzeba przeskakiwac wyspe z poludnia na pólnoc, albo wschód zachód zeby nie lalo. n.z. jablka po 5 dolarów za kilo. te same jablka wszedzie indziej na swiecie po 1.50 dolara. aftershave za 50 dolarów w normalnym swiecie tam kosztuje 180.
    wszystkie mosty sa na jedno auto, poza Auckland. miasteczka wygladaja tak: bank, china takeout, empty store, second hand ze starymi smieciami, empty store, china takeout, second hand, bank and so on – kompletny upadek i depresja. pierwszy raz w zyciu kupowalem w second handzie. wejscie na gorace kapiele 100 dolarów. dwa razy psychopaci zagrazali mojemu zyciu (wyspa pólnocna, srodek-wschód), jeden z shotgunem. policja to ignoruje.
    co by tu jeszcze? jest pare dobrych rzeczy, wymieniam zle, bo NIKT tego nie mówi. bardzo latwo zarejestrowac auto, ubezpieczenia nieobowiazkowe i tanie. przeglad co 6 miesiecy. w morzu sie nikt nie kapie, poza surferami, zimno, prady. meszki doprowadzaja do obledu.nie ma na nie sposobu. wszedzie mlodociane adolfki. tysiacami. supermarkety, maja ich 3, sa tak zle,ze nie ma co jesc. marzy sie o powrocie do swiata i normalnym jedzeniu. ogólnie marzy sie o normalnym swiecie, caly czas odlicza dni do wyjazdu . w goracych wodach maja amebe co wchodzi do mózgu. no chyba ze sie zaplaci 100 dolarów za wstep, to mówia ze nie ma ameby

    • Cześć Janusz,

      Co do zasady to zgadzam się z Tobą. My byliśmy w NZ kilka lat temu, ale już wtedy trzeba było się stosować do różnych trików, aby omijać to o czym wspominasz. Udało się ze wszystkim poza meszkami, ale na szczęście to nie był nasz priorytet, żeby się kąpać. Dziś zdaje sobię sprawę, że podróżowanie po NZ może być bardziej uciążliwe, choć koronawirus też musiał przerzedzić im turystykę, więc pewnie warto tam będzie szybko pojechać. Dzięki za Twój komentarz!

  39. sprzedaz auta w n. zeelandii – moze nie byc slodko:
    konczylem wakacje w n.z w marcu, czyli ichniej jesieni, w christchurch. oczywiscie chcialem sprzedac auto, kupione tanio i raczej parchate. kupione z zalozeniem, ze oddam je na zlom. za zlomy placa roznie, ale max. okolo 300 nzd, w duzych miastach. na dlugo przed momentem pozbycia sie auta szukalem wszelkich mozliwych sposobow sprzedazy. i klientow. miejscowi sa kompletnie dolujacy, na ogloszenie – auto na sprzedaz – zawsze odpowiadaja pytaniem czy auto jest wciaz na sprzedaz, a po odpowiedzi potwierdzajacej milkna. wszyscy. takie zboczenie narodowe. jedna niemka w swoim ogloszeniu napisala: tak, auto jest na sprzedaz, tak, auto jest na sprzedaz. na pewno wciaz dostawala pytanie, czy auto jest na sprzedaz. w miedzyczasie sprzedalem kola, na ktorych byly dobre opony, zamieniajac sie na lyse. probowalem sprzedac akumulator, jako ze mialem drugi, slaby, ktory juz nie chcial krecic po nocy z przymrozkami. ten slaby wystarczyl, zeby dojechac na zlom. zapomnialem, ze mam dobry bagaznik dachowy, i ze moge go sprzedac – do dzis sie pukam po glowie. tak wiec sprzedawalem co sie dalo po kawalku. oczywiscie przy okazji sprzedazy wszelkiego sprzetu kampingowego i wszystkiego, co bylo sprzedajne. a w n.z., krolestwie shit,u, wszystko jest. w christchurch pojechalem na auto gielde dla backpackersow. po lecie, czyli na koniec sezonu, bylo tam kilkanascie vanow, wartych miedzy 6 a 15 tys. nzd. i nic innego. I ZERO KUPUJACYCH!!! zero. mniemniaszki, co to wylozyli taka kase na swoje autka, plakali, ze latwiej sprzedac auto na antarktydzie. a czego sie spodziewali kupujac auto? naiwne dzieci? nawet nie bylo tam sępow i naciagaczy, placacych po 500 dolarow za auto. jest ich w tym kraju mnostwo, mnie tez podchodzili z tak kosmicznymi propozycjami, ze ja bym nigdy takiego oszustwa nie wymyslil. np. : zostaw mi auto i upowaznij do sprzedazy, a jak go sprzedam, to ci wysle kase gdziekolwiek w swiecie. i kilka innych, co juz nawet wole nie pamietac.
    konczac wakacje, chcialoby sie pozbyc auta w przeddzien wylotu. a to jest nieosiagalne, jesli chce sie sprzedac. jak sie sprzeda wczesniej, to trzeba , przez nie wiadomo ile dni, spac w hostelu. ( w ch.ch. noc w hostelu dochodzila do 100 nzd., w izbie zbiorczej troche taniej) wiec sie trzeba kisic w miescie, nie wiadomo po co, w syfie, tracic czas i pieniadze. bez sensu. a jak sie nie sprzeda? porzucic na parkingu przed lotniskiem? niektorzy to proponowali. ale 15 tys. nzd szlag trafia. tez bez sensu.
    dalem za swojego parszka 850 dollar, troche w nim musialem dlubac, przywiozlem sobie podstawowe narzedzia. musialem zmienic opony, bo zdarlem na szutrach do drutow. oczywiscie ze zlomu. tak ze dolozylem pare stow na rozne czesci. na zlom oddalem go za 300, za kola wzialem 150. spalem w nim do ostatniej chwili, ze zlomu pojechalem prosto na lotnisko. ogolnie, nie wydalem na spanie ani jednego centa przez kilka miesiecy. oczywiscie wydalem na benzyne, bo zeby znalezc miejsce na noc, czasem trzeba bylo duuuuzo sie najezdzic.
    a adolfki z gieldy dla backpackers? nie mam pojecia, ale ich zalamane miny i wyparowana buta byly slodkie. tudziez ich glupota, bezdenny brak wyobrazni. das ist keine deutschland, madchen. angielski swiat nie dziala po niemiecku, a autka do oszustow po 5 stów! albo zostawione przed lotniskiem….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *