Nocnym autobusem dojechalismy do Puno. Bylo wczesnie rano, kolo 5 i wsciekle zimno, bo to rano i co wazniejsze ponad 3500 m n.p.m. Tego czego bylismy pewni, po przejechaniu przez miasto do dworca, to to, ze chcemy stad uciekac jeszcze tego samego dnia, bo miasto jest okropne, jednak wczesniej zahaczylismy o Wyspy Uros.
OFF-TOPIC: W Peru, ale tez w Ekwadorze i Wenezueli sa tzw. Informacje Turystyczne, ktore szczyca sie tym napisem nad wejsciem i dodatkowo dopiskiem, ze informacje tu udzielane sa za darmo. Jesli tam wejdziecie, to juz po Was. Fakt informacji Wam udziela, ale przy okazji wepchna 3 wycieczki ze swojego lub zaprzyjaznionego biura podrozy, ale tym to ja jeszcze napisze osobny artykul.
No wiec kupilismy dwa bilety na Wyspy Uros i wrocilismy na dworzec, gdzie za 7 soli chcialem kupic bilet do Copacabana, czyli miejscowosci w Boliwii. Pytalem przed wyjsciem do portu – taka byla cena. Przychodzimy 20 minut pozniej. Chce kupic bilety. „20 soli poprosze” – mowi przemila Pani… „Como?” – pytam zdziwiony? „W przeciagu 20 minut mieliscie podwyzke benzyny w Peru?” – pytam. „No dobra, za 15 soli Ci sprzedam”. Bujaj sie kobieto mysle sobie i odwracam sie na piecie. Za chwile Eliza podchodzi do tej kasy i pyta o te same bilety. Pada pytanie, skad jest. Jak z USA to 25 soli. To juz wiemy, ze tym autobusem nie pojedziemy. I dobrze, sposob kombinowane i tak jest najfajniejszy. Oczywiscie Pani mnie zapewnia, ze wcale nie wyjdzie taniej, bo po boliwijskiej stronie wszystko podrozalo, a i ile czasu stracimy na tym itd. itp. Stary bajer… wracamy do portu.
Plyniemy na Wyspy Uros, ktore… no co. Powiem tak. Bedac na Jeziorem Titicaca nie mozna ich nie zobaczyc, bo sa faktycznie jedyne w swoim rodzaju, ale takiej komercji to ja nie widzialem dawno. Nawet Machu Picchu pobili. Podreptalismy po dwoch i po okolo 2 godzinach wrocilismy do Puno. Zdegustowani totalnie wybrykami miejscowych Indian Ajmara. Acha, wazne. Za wstep na Wyspy uros placi sie chyba po 6 soli, bo to niby rezerwat etc. Mowie chyba, bo sam nie wiem, jak to sie stalo, ale nie zaplacilismy tego wstepu. Albo sobie zapomnieli o nas, albo nie wiem co. Narzekac nie bede. Bylo na dobre sniadanie w Puno :)
Idziemy na dworzec glowny (Terminal Terestre), biezemy bagaze z przechowalni i uderzamy na niepodal polozony dworzec Zona Terminal – stamtad odjezdzaja colectivo do miejscowosci Yunguyo, ktora jest ostatnia miejscowoscia w Peru przed granica z Boliwia. Po dwuch godzinach jazdy jestesmy w Yunguyo (5 soli). W busiku poznajemy Amerykanina, z ktorym biezemy wspolnie taxi do granicy (1 sol) i tu szok. Od 1 grudnia Boliwia wprowadzila wizy do Amerykanow!! Buahaha, 100 usd za wize na 5 lat. Ale ciii, wiza wypasiona, bo zezwala im tez na prace w Boliwii – smiechu warte. Koles wkurzony na maxa, a my w duchu sie smiejemy. A dobrze Wam tak. Polska tez Wam powinna wprowadzic wizy;) Ogolnie rzecz biorac nic nie mielismy do Teddy´iego, ale jakis taki wstretny humor mielismy;)
Z granicy peruwiansko-boliwijskiej jedziemy colectivo do Copacabana (2,5 boliviana=1 sol). Lacznie, zgodnie z przypuszczeniami, trasa Puno-Copacabana wynosi nas 7 soli… tak sie wlasnie unika „naglych podwyzek benzyny” w Peru.
Jestesmy w Boliwii. Jestesmy w Copacabana. Od razu znajdujemy hostal i idziemy na rekonesans po miescie. Jedzonko, zwiedzanie, wymiana waluty. Kurde, kobita chciala mi falszywa kase wcisnac. Trzy banknoty po 100 boliwianow byly trefne. Ze spokojem wyciagnalem niepozadane banknoty. Ta z jeszcze wiekszym spokojem i bez pytan, wziela je ode mnie i dala mi inne. A co miala nie zaryzykowac – a noz sie uda… w koncu gringo latwiej naciac. Zrobilismy rekonesans. Dowiedzielismy sie, o ceny biletow na Isla del Sol (Wyspa Slonca), na ktora wybieralismy sie nastepnego dnia i obadalismy tez transport do La Paz…
Podoba nam się, w jaki sposób piszesz o Peru. Bez koloryzowania i wmawiania, że typowo komercyjne miejsca są czymś, co koniecznie warto odwiedzić. Peru to piękny i różnorodny kraj, ale warto wiedzieć, co zwiedzać, a raczej czego NIE zwiedzać. Twój wpis na pewno będzie swego rodzaju wskazówką dla wszystkich, którzy planują podróż w te strony.