Jest wiele opcji na pracę w podróży. Podstawa to laptop i łączność z Internetem.

Jak zamienić mieszkanie w Polsce na życie w tropikach?

Często słyszę: „Ale Wam dobrze, tak sobie podróżujecie, a ja tutaj w zimnej Polsce za biurkiem siedzę i w monitor się gapię” albo widzę akcje na Facebooku pt. „Zimo wypierd…j” I co ja na to? Przeprowadźcie się w tropiki i przestańcie marudzić? Łatwo mi się mówi? Być może, ale przynajmniej część z Was może to spokojnie zrobić.

Najlepiej zacząć od wybrania sobie miejsca, gdzie chce się na zimę wyjechać. Popatrzycie na mapę świata, to dość łatwo ustalicie, gdzie w grudniu pięknie świeci słońce. Do tego zaopatrujecie się w taką tabelkę – tam znajdziecie odpowiedź, gdzie jest taniej niż w Polsce. Kolejne kroki to uporządkowanie spraw w Polsce, zakup biletu lotniczego i zrobienie dobrego rozeznania na temat miejsca, w które się udajecie. Potem już tylko pozostaje się przyzwyczaić do myśli, że przeprowadzamy się w tropiki. Już nigdy zima nie będzie się Wam kojarzyć z wszechobecnym mrozem i przemoczonymi butami. Choć powinienem sobie darować ten epitet akurat teraz.

 

Ale o co chodzi?

Chodzi o to, aby zmniejszyć swoje stałe koszty utrzymania, zarabiać w kraju o wyższym standardzie życia, a wydawać w kraju o standardzie niższym. Tylko wtedy zarabiając tyle samo, można żyć lepiej i do tego cieszyć się ciepłym klimatem, gdy reszta przeklina polskie zimno.

Geoarbitraż, bo o tym mówimy, to zjawisko bardzo dobrze znane na Zachodzie Europy, jak i w Australii czy Ameryce Północnej. Ludzie mający tzw. wolne zawody wykonują je on-line, wynajmują swoje mieszkania i przeprowadzają się na kilka miesięcy do Tajlandii, Malezji, Kambodży czy na Filipiny. Popularne też są kraje Ameryki Łacińskiej, takie jak Meksyk, Panama, Boliwia lub Ekwador.

Oczywiście Amerykanie, Australijczycy, Szwajcarzy, Norwegowie, Niemcy, Francuzi czy Brytyjczycy są o tyle w uprzywilejowanej sytuacji, że pochodzą z kraju, który jest na szczycie piramidy. Wykonana przez nich praca warta jest najwięcej pieniędzy. Robiąc to samo co my Polacy i mieszkając np. w Tajlandii czy na Bali, stać ich na dużo więcej, bo zarabiają w lepszej walucie i w silniejszym ekonomicznie kraju.

 

Wymarzony biznes

Idealne rozwiązanie to posiadanie firmy np. w Australii i na tamten rynek sprzedawanie usług, ale nie swoich. Usługi wykonuje za nas Chińczyk, Indus lub Filipińczyk, któremu płacimy w jego stawkach lokalnych. My tylko kontrolujemy to co nasi pracownicy robią i zajmujemy się pozyskiwaniem nowych zleceń. Przy dobrych wiatrach pracujemy między 6 a 8 godzin w tygodniu. Ideał osiągnął Tim Ferris, który w swojej książce 4-godzinny tydzień pracy pokazuje krok po kroku, jak sprawić, aby życie było przyjemnością. Książkę tę przeczytałem kilka lat temu, tuż potem zdecydowałem, jak będę kiedyś żyć. Dziś robię, to co robię i cieszę się życiem :)

 

Kto może?

Jest kilkanaście zawodów, które w sprzyjających okolicznościach wykonywać można zdalnie tzn. bez potrzeby wychodzenia z domu, kontaktowania się z klientami twarzą w twarz. Prowadząc swoją firmę projektującą serwisy internetowe i zajmującą się marketingiem internetowym tak dobierałem sobie klientów, aby spotykać się z nimi jak najrzadziej. W sumie znam osobiście, być może 10-15% swoich byłych klientów.

Komunikacja głównie odbywała się poprzez e-maile i czasem przez telefon. To jednak zwykle tylko wtedy, gdy klient mnie musiał pogonić, bo nie wyrabiałem z terminem. Dziś telefon można łatwo zastąpić Skypem z polskim lokalnym numerem i nawet nikt się nie zorientuje, że jesteście na drugim końcu świata. No dobra, czasem strefa czasowa może się nie zgadzać.

Jeśli Twój zawód to grafik, tłumacz, pozycjoner, webmaster, księgowy, analityk giełdowy to wcale nie musisz spędzać zimy w Polsce. Tych profesji  można by wymienić jeszcze kilka.

Jeśli upierasz się, że Twój zawód nie nadaje się do geoarbitrażu, to może masz np. mieszkanie w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu lub innym dużym mieście w Polsce? Wynajmij je i żyj z odstępnego – tutaj ograniczeniem może być kredyt mieszkaniowy.

Tak zrobiła para naszych znajomych, którzy podróżowali przez cztery lata po świecie. Wynajęli dwa swoje mieszkania w Warszawie i mimo, iż oba są obciążone kredytem to trochę z nich kasy mają na czysto. Resztę dorabiają pracując jako graficy. Być może znacie Samsarę Tomka Michniewicza lub Australię Marka Tomalika? Obie okładki książek to ich praca wykonana zdalnie, właśnie gdzieś w tropikach.

Pieniądze (legalnie!) w podróży można też pozyskiwać na wiele innych sposobów – my stosowaliśmy trzy, ale o tym następnym razem, gdyż nie jest główny temat tego wpisu. Poza tym wiedzę trzeba dawkować :)

 

Ograniczenia i bariera psychiczna

Są, to przykra prawda. Ten tekst usatysfakcjonuje osoby, które nie boją się zmian i wyzwań. Nie ukrywajmy tego – wyprowadzka z Polski, nawet na pół roku, to spore wyzwanie i nie każdego na to stać. Po pierwsze więc, otwarta głowa i pozytywne myślenie.

Kolejne ograniczenia, to żona, dzieci w szkole, starsi rodzice, którymi się trzeba opiekować – pewnych rzeczy się nie przeskoczy i cóż, zostają w tym przypadku tyko oszczędności i kilkutygodniowe wakacje. Mówię „cóż”, bo jak bym tak nie potrafił, ale wielu ludzi nie wyobraża sobie życia bez rodziny – każdy ma swoje priorytety. Młodym ludziom, tuż po studiach dużo łatwiej sobie ułożyć życie, jednak też trzeba wiedzieć, jak się za to zabrać. O tym jednak, jak wyżej wspominałem, innym razem.

Przeczytaj następny tekst z cyklu prywatnie o pieniądzach w podróży.

O autorze: Andrzej Budnik

Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.

Podobny tekst

Banki, karty i gotówka w podróży – zarządzanie pieniędzmi w podróży

Czy wyjeżdżając w podróż poza strefę euro powinniśmy zabrać dolary czy euro? A może jednak lepiej korzystać z karty bankomatowej? …

9 komentarzy

  1. z jednym się zgodzę – wszystko jest w naszych głowach.

  2. A ja nie tylko z jednym swoja droga przez ten tekst i to ze zobaczylam komentarz ktorego nie moze przeczytac osoba niezalogowana wreszcie sie zarejstrowalam:) Po ponad 2 latach;p swoja droga duzo macie takich tekstow? musze teraz nadrobic. a i jeszcze jedno znowu dalo mi to wiele do myslenia. i teraz juz postanowione jak chlopak tylko skonczy studia musimy gdzies wyjechac chociaz na troche:)

  3. szukam bratniej duszy coby miała odwagę ruszyć w świat – by życie było podróżą, pracować by przeżyć a nawet łowić rybki w tropikach;) a nie pracować by móc na 14 dni wyjechać, jeśli masz dość systemu;) pogoni za gotówką, niepewnej sytuacji politycznej czy też gospodarczej – ciągłej gonitwy za kasą zapominając o tym co ważne, chcesz odkryć na nowo coś w sobie – a może po prostu takie twoje przeznaczenie?;) proszę o kontakt szewczykluk@gmail.com

  4. Ależ dokładnie to jest to! Wystarczy wyjść ze swojej strefy komfortu, żeby móc zamieszkać w ciepłym kraju i zwiedzać inne. W taki sposób, jak wylądowałam w Barcelonie i stąd zarabiając euro, zwiedzam Indie, Nepal, Brazylię :)
    Wystarczy się przełamać i poczuć co jest dla nas ważne… i później już tylko podążać do przodu :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *