Wczoraj, tj. w sądną niedzielę 21.10 byliśmy potwierdzić nasze bilety na lot z Barcelony do Caracas. Jak się okazało, lot został przełożony na wcześniejszą porę – o prawie 3 godziny, ale dziś dzwoniłem aby potwierdzić lot z Krakowa do Barcelony i co się okazało… lot został przesunięty na późniejszą godzinę. Też o 3 godziny. Reasumując…. nie dużo by brakło, a… spóźnilibyśmy się na lot do Caracas.
Ale od początku. Początkowe plany były takie, aby po przylocie do Barcelony tego samego dnia lecieć do Caracas – lotnisko to samo, różnica pomiędzy przylotem a wylotem prawie 4 godziny, więc styknęło by ładnie. Stwierdziliśmy jednak, że to trochę ryzykowne, bo co będzie jeśli Sky Europe odwoła lot z powodu złych warunków atmosferycznych i ugrzęźniemy w Krakowie? Poza tym, loty mogą być opóźnione, jak to nie raz bywa. Ponieważ lecimy do Barcelony tanimi liniami, a do Caracas włoską Alitalią, to w takim przypadku SkyEurope nie bierze odpowiedzialności formalnie za zmarnowany bilet. Przełożyliśmy więc nasz wylot z Barcelony do Caracas na sobotę. Do Barcelony przylatujemy w czwartek – i chwała za to, bo po dzisiejszych potwierdzeniach lotów w ogóle nie zdążylibyśmy na samolot do Caracas, gdybyśmy go ustawili na czwartek. Sooo, jest szansa, że dolecimy planowo do Caracas.
Morał na dziś: loty łączone tanich linii i tradycyjnych obfitują w różnego rodzaju dziwne perturbacje. SkyEurope nie zagwarantuje nam miejsca w późniejszym samolocie Alitalii, gdyż nie ma z tą linią podpisanej umowy o współpracę. Lecąc np. LOTem i dalej Lufthansą takiego problemu by nie było.
A tak w ogóle, to dziś zrobiliśmy ostatnie zakupy. Jutro jadę się szczepić i powoli zaczynamy odliczać już nie dni, a godziny :)