Dawno, dawno temu, gdy na polskich ulicach zaczynały pojawiać się kolorowe reklamy, jedna, która utkwiła mi w pamięci szczególnie, należała do firmy Fuji. Zielono-biało-czerwone kolory Fujicolor wręcz krzyczały na szarych ulicach. Ktoś powie – Kodak „krzyczał bardziej”, ale to nie o Kodaku odcinek, a o Fuji właśnie.Skupcie się! ;)
Dziś, po ponad 20 latach Fuji Filmy nie robią już takiej furory. Zmieniła się nie tylko Polska, ale i kolejna epoka w fotografii nastała. Wulkan Fuji jednak jak kolorowy był i jak lśnił lata temu, tak lśni i do dziś…Trywialnie to zabrzmi, ale jest po prostu piękny.
Po spędzeniu około godziny na szczycie Góry Fuji, zaczęło się to, czego nasze buty obawiały się najbardziej – droga w dół. Sandały bez palców (Alicja) i sandały z palcami zaciągane gumką (Andrzej), to zdecydowanie nie jest odpowiednie obuwie na tego typu wypady, mimo, że mają dość grube podeszwy. O ile super jeździ się w tym na rowerze i całkiem nieźle wchodzi pod górę, o tyle przy zejściu, które było usłane osuwającymi się kamykami i wulkanicznym żwirem, dostaliśmy w tyłek (a raczej w stopy) dość mocno.

15 minut zejścia przekonało nas, że ciągłe wysypywanie uwierających kamyków z sandałów jest bezsensowne i z permanentnym masażem stóp trzeba się zaprzyjaźnić na dłużej. Co więcej należy znaleźć dobre tego strony. W tym miejscu prosimy sobie darować wszelką złośliwą krytykę – wiedzieliśmy od początku, że pomysł jest słaby. Nasze górskie buty, które przydały nam się w tej podróży razy kilka (północny Pakistan, zima w Chinach i dżungla w Laosie), były już od dawna Polsce.
Dokładnie po 11 godzinach od wyjścia na szlak, zeszliśmy do Stacji nr. 5, tuż koło parkingu, gdzie zastaliśmy taki oto widok:

Podobno w sobotę, czyli w przeddzień naszego wyjścia na Górę Fuji, na trasę ruszyło ponad 10 000 osób! Tak, DZIESIĘĆ TYSIĘCY! Wiec jeśli teraz ktoś mi powie, że Tatry są zatłoczone, to się głośno zaśmieję…
Największa nagroda tego dnia, była ciągle przed nami. Ileż to razy jadąc rowerem pod jakąś górę marzyłem o długim i szybkim zjeździe. Tym razem czekał nas zjazd o długości 28 km i wysokości prawie 1500 metrów. To było bardzo miłe kilkadziesiąt minut wieńczące prawie 18 godzin zmagań z górą Fuji.
Nieprzespana noc, wysiłek fizyczny i przebywanie na wysokości ponad 3700 m n.p.m. dawały nam się we znaki. Ostatkiem sił dowlekliśmy się do przechowalni bagażu, z opadającymi powiekami przepakowaliśmy sakwy i ruszyliśmy nad jezioro, gdzie spaliśmy dwa dni wcześniej. Gdy dojechaliśmy nad Fujikawaguchiko byliśmy tak zmęczeni, że nie mieliśmy nawet siły zrobić sobie jedzenia. Wypiliśmy po pół litra mleka i odpadliśmy na bite trzy godziny, mimo, iż wokół bawiły się dzieci, a dorośli pływali motorówkami lub na nartach wodnych. Nic nas nie ruszało.
Podnieśliśmy się pod wieczór tylko po to, aby coś ugotować i rozbić namiot. Przetransportowaliśmy materace do środka, zakryliśmy rowery folią i zasnęliśmy na kolejne 12 godzin.
Następnego dnia, wcześnie rano, Alicja szturcha mnie dość energicznie. Łypnąłem jednym okiem na nią, potem powiodłem wzrokiem za jej wskazującym palcem i zobaczyłem błękitne niebo i zero chmur. Wyrwaliśmy jak sprinterzy z bloków startowych, pakując się szybko i pędząc na drugą stronę jeziora. Tam czekał na nas taki oto widok:

Momentalnie dostaliśmy głupawki i zmęczenie odeszło w niepamięć. Alicja zaczęła uczyć się latać, a ja starałem się te poczynania dokumentować ;-)
Wreszcie mogliśmy zjeść przepyszne śniadanie w postaci jajecznicy z cebulką, bekonem i zieloną papryką i delektować się monstrualną Górą Fuji, która ukazała nam się w całej swojej krasie. Nie mogliśmy uwierzyć, że 24 godziny wcześniej byliśmy jeszcze tam wysoko, na jej szczycie… Słońce idealnie oświetlało brunatny stożek wulkanu, który kontrastował z czystym, niebieskim niebem i zielenią łąk i lasów.

Takie śniadanie w parku nad jeziorem z widokiem na Fuji to już absolutna wisienka na tym smakowitym torcie.
Info praktyczne
Koszty
Przechowalnia bagażu przy dworcu: 300 + 500 jenów (mała i duża skrytka)
Opłata drogowa za przejazd rowerami po Fuji Subaru Line: 2×200 jenów
Jedzenie i napoje izotoniczne na dwa dni: 2000 jenów
Pozwolenia i bilety: Mimo, iż wulkan Fuji leży na terenie parku narodowego nie trzeba płacić za bilety wstępu, ani starać się o pozwolenie na wejście na szczyt.
Droga na Fuji
Na górę Fuji można wjechać od czterech stron. Wjazd Fuji Subaru Line od północy jest najbardziej łagodny i liczy prawie 30 kilometrów. Startuje się z poziomu około 850m n.p.m. Stacja nr 5 jest na wysokości około 2250m n.p.m., gdzie znajduje się parking. Tę trasę pokonaliśmy rowerami w 4 godziny bez większych odpoczynków.
Ze stacji nr 5 zaczyna się podejście na szczyt wulkanu i zajęło nam to równo 6 godzin. Znak na początku szlaku żółtego (Yoshida) wskazywał, że należy przeznaczyć 385 minut, aby wyjść na górę.
Po drodze jest sporo małych schronisk, gdzie można kupić jedzenie, napoje, batoniki, tlen etc. Ceny jednak są drakońskie i radzimy zabrać ze sobą wszystko z dołu. O tym, że nawet za 15 minut odpoczynku w tych przybytkach trzeba sporo zapłacić wspominaliśmy we wcześniejszym wpisie rowerem na Wulkan Fuji. Po drodze są wyłącznie płatne toalety – 200 jenów od osoby.
Do stacji nr 5 można też dojechać autobusem, który kosztuje 1800 jenów w dwie strony. Wydaje nam się, że możliwy jest także autostop, gdy stanie się przy bramkach wjazdowych, gdzie pobierana jest opłata drogowa i każdy musi się zatrzymać.
Ubranie
O ile idzie się cały czas bez dłuższych przystanków, to polar i długie spodnie spokojnie wystarczają. Jednak powyżej 3000 m każdy nawet 10 minutowy postój momentalnie nas wychładzał i dobra kurtka, czapka, rękawiczki i bielizna termiczna były niezbędne. Świetnie sprawdzał się też buff. Po wschodzie słońca momentalnie zrobiło się ciepło i można było iść w samym podkoszulku i długich spodniach. Na szczycie ubraliśmy się we wszystko co mieliśmy, bo wiatr oraz wysokość sprawiły, że zrobiło nam się zimno. Idąc na szczyt nocą , niezbędna jest latarka.
Dziękuję! Bardzo przydatne informacje!
Siemka,
trafiłem na was zupełnie przypadkiem, tak chciałem sprawdzić ile czasu zajmie dla nowicjusza wejście na taką górę no i tutaj pytanie. Ile tak na oko by zeszło wejść z buta na taką górę? chciałem sobie machnąć taki prezent urodzinowy na przyszły rok w maju po roku ćwiczeń za które się wziąłem, dodatkowo będzie to pierwszy wypad do Japonii, więc chciałem też taką pamiątkę epicką sobie strzelić jak wejście na tą górę. Nie latam po górach i jakimś sportowcem nie jestem :D. Codziennie ćwiczę sobie kondycję od paru miesięcy i ogólnie ćwiczenia od początku roku i mam zamiar trzymać tak przez rok czasu żeby być gotowym na w miarę normalne podejście :D.
Jeszcze nie wiem czy będę podjeżdżał do tej stacji nr 5 autobanem czy raczej będę leciał z buta od zera i potem zjadę sobie autobanem:).
Patrząc na ubiór to polar i dresy stykną, zwłaszcza, że jestem ciepłokrwisty i wiecznie mi gorąco no ale jakieś wdzianko termiczne sobie wezmę żeby jednak nie przewiało, wody dużo brać ze sobą? tzn. często bywają (co ile km) sklepiki żeby sobie zakupić wodę lub jakieś izoCośtamy do picia? żeby nie przeciążyć się. No i jakiś namiot składany, śpiwór itd. czy raczej są tam co X km jakieś chatki które można sobie zaklepać nocleg? pewnie o tym jeszcze doczytam w necie no ale tak o zapytam z ciekawości :).
Dodatkowo aż 30km jest żeby wbić się tam na szczyt od zera? O.o, jest w ogóle taka droga żeby pieszo wejść bo domyślam się, że ta wspomniana 30km droga to raczej jakaś ulica normalnie z autami itd. a nie ścieżka górska.
Z góry dzięki za odpowiedź:)