Jak zmniejszyliśmy wydatki w podróży o ponad połowę?

Po około roku od wyjazdu z domu, przyszedł taki moment, że zaczęliśmy główkować co zrobić, żeby wydawać mniej i przez to móc dłużej podróżować. Zastanawialiśmy się, przeszukiwaliśmy Internet, rozmawialiśmy z ludźmi, którzy dużo i/lub długo podróżują… w końcu znaleźliśmy kilka rozwiązań, które pozwoliły nam zmniejszyć nasze wydatki w podróży o ponad połowę.

Friiistajl
Zacząć trzeba od tego, że przede wszystkim zmieniliśmy styl podróżowania. Gdy byliśmy pierwszy raz w Azji Wschodniej po prostu wpadliśmy w sidła turystycznej maszyny i zaczęliśmy jeździć od miejscowości turystycznej do kolejnej miejscowości turystycznej. Laos, Wietnam, Kambodża wydają się być na pierwszy rzut oka tanie, więc szybko traci się czujność, ale potem jak się wszystko policzy, to wcale nie jest już tak różowo. Tu piwko, tam szejk, lepszy i ładniej ulokowany pokoik, tam wynajęty lepszy motorek na kilka dni, nowa (zbędna) koszulka itd. Opamiętaliśmy się dopiero na Bali, gdzie akurat był środek sezonu i ceny noclegów były zaporowe. Przed nami była jeszcze Australia, która miała być droga, ale nie była…

Teraz pewnie oczekujecie, że padnie magiczna nazwa Couchsurfing – otóż, nie! Spanie na kanapie, to nie jedyna opcja uniknięcia płacenia za nocleg.

Cztery koła, czyli własny samochód
Gdy ma się przed sobą wizję podróżowania po jakimś kraju przez kilka miesięcy, to warto zastanowić się nad zakupem samochodu. Szczególnie popularne jest to w Australii lub Nowej Zelandii. Testowaliśmy w tej pierwszej i w samochodzie spaliśmy łącznie przez dziewięć miesięcy z małymi przerwami, gdy dojeżdżaliśmy do większych miast.

mobilny dom z kuchnia i sypialnia
Terenówka w Australii, nasza sypialnia, kuchnia, nasz Przyjaciel.

Jednak nie tylko te dwa kraje cieszą się dobrą reputacją wśród miłośników czterech kółek. Równie dobrze podróżuje się samochodem po USA, Kanadzie i Kazachstanie czy Rosji czy RPA. Generalnie samochód opłaca się kupić, gdy jedziemy do dużego kraju na dłuższy okres oraz gdy chcemy spędzić więcej czasu poza miastami. Samochód daje nam całkowitą niezależność i swobodę. Warto jednak wiedzieć cokolwiek na temat ich serwisowania, szczególnie w Australii, gdzie godzina pracy mechanika w warsztacie to 90-120 AUD.
Są jednak kraje, w których samochód może okazać się kulą u nogi. Do takich zaliczyłbym wyspiarską Indonezję, Indie lub Pakistan – specyfika kraju.

Przesiadywanie w domu (house sitting)
Gdy już najeździmy się do woli i zdziczejemy na niezliczonych pustyniach, stepach lub w innego tego typu miejscach, to przyjdzie czas na wytchnienie i stabilizację. Tak, w drodze stabilizacja też jest potrzebna, bo przecież po roku w podróży warto sobie zrobić wakacje od podróży. W tanich krajach jak Tajlandia, Indie,  Boliwia czy Kirgistan można łatwo wynająć pokoik lub całe mieszkanie za niewielkie pieniądze i na miesiąc lub dwa uwić sobie gniazdko. Rano można wychodzić po bułki lub szejka do tego samego sprzedawcy, po południu udać się do tego samego parku i poczytać książkę, a wieczorem do pubu lub lokalnej knajpki, żeby sprawdzić czy dziś Pad Thai będzie tak samo ostry jak wczoraj, czy może jeszcze bardziej? ;)

A co jeśli akurat chcesz sobie zrobić przerwę w Buenos Aires, Chicago, Sydney lub Paryżu? Jasne, że możesz i to zupełnie za darmo! Warunek jest jeden – musisz wiedzieć, gdzie szukać. Tutaj z pomocą przychodzi Internet i serwis housecarers.com lub happyhousesitters.com.au – rejestrujesz się, wypełniasz swój profil i szukasz domów lub mieszkań, których właściciele właśnie wyjeżdżają na wakacje, ale mają przecież w domu trzy koty i pudla, albo dwa konie i trzy alpaki. Tak, w australijskiej (!!) Victorii  mieliśmy taką właśnie misję!
Nie lubisz zwierząt? OK, bywa też tak, że trzeba tylko podlewać kwiatki i wyciągać listy ze skrzynki  – tak przez trzy tygodnie bawiliśmy się w Adelaide Hills, w Południowej Australii!

Alicja i psy, którymi opiekowaliśmy się przez 3 tygodnie w Australii Południowej.
Alicja i psy, którymi opiekowaliśmy się przez 3 tygodnie w Australii Południowej.

Dużą zaletą „przesiadywani w domu” jest fakt, że właściciele zapoznają Cię z sąsiadami, tak na wszelki wypadek, gdyby była powódź w bloku lub pożar stodoły…  Masz więc pod ręką lokalsów, z którymi jeśli tylko jesteś wystarczająco otwartą jednostką, masz zapewnioną dobrą zabawę przy wieczornych grillach lub podczas naprawy cieknącego kranu.

Konkurencji wśród podróżników prawie w ogóle nie ma, bo temat jest mało znany. My przynajmniej nigdzie w polskiej sieci o tym nie czytaliśmy. Nie znaczy to jednak, że konkurencji w ogóle nie ma. Housesitterzy to głownie starsi ludzie, na emeryturze, którzy jeżdżą z jednego domu do drugiego. Są oni dla właścicieli domostw bardziej wiarygodni, bo starsi i „mniej im głupot w głowie”, ale też są bardziej elastyczni, gdyż potrafią zaplanować swój grafik na 6-10 miesięcy na przód, czego Ty na pewno nie zrobisz, bo przecież cenisz sobie spontaniczność i podejmowanie decyzji z dnia na dzień, czyż nie?

Tanie bilety lotnicze
Nie znam lepszej aplikacji do wyszukiwania tanich biletów jak Azoun.  Jasne można zapisać się na kilkanaście newsletterów i dodać do swojego czytnika RSS kolejne kanały z promocjami, ale ja wolę w pełni konfigurowalne narzędzie, które jako pierwsze (jeszcze przed znanymi serwisami biletowymi) powiadomi mnie o giga ofercie na bilet! Azoun jest dostępny zarówno na Androida jak i w wersji desktopowej na Windowsa, ale jest to aplikacja płatna. Dostęp do niej kosztuje 9 euro na kwartał, ale wierzcie lub nie jest warta grzechu. Aplikacja jest dostępna tutaj.

To, co jest w niej najlepsze to możliwość pełnej kontroli nad regionem, z którego i do którego chcemy lecieć. Ustawiamy np. miasta w Europie Środkowej (Warszawa, Kraków, Praga, Wiedeń, Budapeszt) oraz kraj docelowy – Australia, a w niej Perth, Darwin, Sydney, Canberra, Brisbane etc. Azoun tak sprawdza oferty na zadany okres czasu, że jest w stanie żonglować wspomnianymi portami lotniczymi między sobą szukając ofert na kilkunastu trasach, a nie tylko na jednej czy dwóch, które ustawiliśmy! Bomba, nie? Jadąc na luzie ustawiamy sobie region, który nas interesuje – na przykład loty z Azji do Ameryki Południowej i okres z 3-4 miesięcznym wyprzedzeniem. Jadać przez Azję w końcu Azoun nam sam wyszuka najlepsza ofertę, często będącą hitem za 300-400 USD Takich biletów nie znajduje się na stronach z tanimi biletami, bo dawno są przed osoby, które je znajdą, sprzątnięte! Inwestując 40 zł na trzy miechy macie narzędzie, które Was zaoszczędzi nawet kilka tysięcy złotych na dwóch biletach, jeśli jedziecie parą :)

Darmowa koja – jachtostop
Wakacje od podróży skończone, więc znów trzeba ruszyć tyłek i powędrować przed siebie. Tym razem zachciało Ci się błękitu oceanu, szumu fal i gdakania mew na maszcie „Twojego” jachtu. Jasne! Czemu nie? W zależności od tego, gdzie i o jakiej porze roku jesteś, możesz załapać się na kilkudniowy rejs wzdłuż wybrzeża lub kilkumiesięczny rejs przez jeden z oceanów. Powiesz, ale ja nie mam doświadczenia w żeglowaniu! Nic wielkiego, wielu kapitanów jachtów właśnie woli ludzi, którzy doświadczenia nie mają, bo na ich ukochanym jachcie nie będą się mądrzyć, tylko robić to co im się powiedziało.

Na jachcie spędziliśmy łączne ponad sto nocy i to zupełnie za darmo, bo wyznajemy zasadę, że jeśli oferujemy swój czas i pomagamy w „prowadzeniu jachtu”, to płacić za to nie musimy. Taki barter. Pokrywaliśmy tylko koszty związane z naszym wyżywieniem, a reszta kosztów dotycząca utrzymania jachtu, opłat portowych i benzyny leżała w gestii właściciela dobytku. Niestety takich ofert nie jest dużo, bo zwykle zachodni backpakerzy za przygodę pod żaglami i samo wejście na jacht są w stanie zapłacić te 20-30 euro/dzień/osoba. My nie mogliśmy sobie na to pozwolić.

Tak, nie jest łatwo znaleźć jacht płynący dokładnie tam, gdzie byśmy chcieli, ale jeśli jest się elastycznym i np. potrafi się popłynąć w kierunku, który wcześniej w ogóle nie wchodził w grę, wtedy bardzo zwiększasz swoje szanse.

Podstawa w tym przypadku, to sprawny jacht i kapitan, któremu ufasz, bo o ile we wcześniejszych przypadkach, można było po prostu wyjść i trzasnąć za sobą drzwiami, to w przypadku żeglowania, takiej opcji nie ma. My raz wylądowaliśmy na rafie i wcale nam do śmiechu wtedy nie było, więcej – nasrane mieliśmy w gacie! Tutaj więcej na temat jachtostopa.

Ciepły prysznic
Gdy znudził nam się jacht, przesiedliśmy się na rowery. Stwierdziliśmy, że przejedziemy rowerami z Bangkoku do Krakowa. W praniu wyszło, że zahaczyliśmy o Hong Kong, a potem jeszcze Tokyo i w ogóle Japonię.

Nigdy wcześniej na rowerze nigdzie dalej nie jeździliśmy. O tak, w mieście do sklepu lub na wsi do lasu, to się zdarzało. Długodystansowo nigdy, więc mieliśmy czego się uczyć. Tutaj z pomocą przyszła społeczność serwisu Warmshowers.org, która nie tylko udostępnia dach nad głową i ciepły prysznic, ale też w związku z tym, że zna świetnie okolicę, może doradzić jaką trasę wybrać, aby było ładnie krajobrazowo i bez samochodów na drodze.

Gdy ukradziono nam rowery w Urumqi zapytaliśmy Dave’a (tamtejszy Warmshowersa) czy możemy zostać trochę dłużej niż trzy dni. Bez mrugnięcia okiem powieział: „You stay as long as you want, my home is your home!” (Zostajecie tak długo jak chcecie, mój dom jest waszym domem). Wow!
Tu już nie chodzi o to, że oszczędziliśmy przez 3 tygodnie jakieś gigantyczne sumy pieniędzy (w Urumqi tanie spanie to spory problem), ale przede wszystkim o to, że mieliśmy z kim obgadać wszystko, co działo się z dnia na dzień. Była to dla nas swego rodzaju terapia i bez Dave’a byłoby naprawdę ciężko.

Bardzo miło wspominamy wszystkich bez wyjątku Warmshowers’ów, bo to są ludzie całkowicie zakręceni i pozytywnie nastawieni do świata. Nie dołączają do społeczności, aby „wyrwać dziewczynę” lub mieć towarzystwo na wyjście do baru, co niestety coraz częściej zdarza się na CS. Z Warmshowers’ami też jest zawsze przynajmniej jeden wspólny temat do rozmowy – zgadniecie jaki? ;)

Warmshowers.org - internetowa społeczność rowerzystów z całego świata.
Warmshowers.org – internetowa społeczność rowerzystów z całego świata.

Namiot i życie „w naturze”
Jazda na rowerze (lub motorem) nieodłącznie wiąże się ze spaniem w namiocie, z kurzem i kąpielami w rzekach (no chyba, że akurat jedzie się przez Chiny lub Indie, to rzek nie polecamy). Namiot daje fantastyczną niezależność. Jedziesz przez te swoje stepy i jak się zmęczysz, to rozbijasz go gdzie bądź – zero kosztów. Tak samo w górach, nad jeziorem i wszędzie gdzie można znaleźć trochę płaskiego miejsca. Namiot nie ma wad, ale albo się go lubi, albo nie. Nie zawsze jest miło, a szczególnie zimą, gdy w minusowych temperaturach tworzy się kondensacja i rano spada Ci lód albo śnieg na głowę. Z drugiej jednak strony wychodzisz rano z namiotu, albo tylko wystawiasz z niego nos, i masz takie widoki – jaki hotel to zastąpi?

Afgański Pamir. Czujecie klimat?
Afgański Pamir. Czujecie klimat?

Wynajmij mieszkanie
OK, żeby osoby podróżujące krócej nie poczuły się tutaj wyautowane, teraz przykład, który może ich zaciekawić. Są takie serwisy jak  Airbnb – za jego pośrednictwem można udostępnić swoje mieszkanie i na tym zarabiać. Działa to też w drugą stronę – możemy zarezerwować pokój w czyimś mieszkaniu za nieporównywalnie mniejsze pieniądze niż gdyby nam przyszło zapłacić w hotelu. Dzięki Wimdu możemy sobie zrobić wygodną bazę do podróży po okolicy i jeszcze mamy „do dyspozycji” właściciela mieszkania, który podpowie, gdzie dobrze zjeść i o której jedzie ostanie metro. Powie też, gdzie nie należy nocą chodzić i czy eLPekowe hajlajty faktycznie są warte grzechu.


Dobrzy ludzie
Są miejsca na ziemi, gdzie te wszystkie społeczności internetowe po prostu nie funkcjonują. Przykładem może być kazachski step, australijski outback, mała wysepka indonezyjska, góry Pamiru, Rosja syberyjska, Patagonia czy laotańskie wioski zagubiona gdzieś w dżungli. Możesz też nie mieć ochoty na spanie w namiocie, bo zimno, mokro lub wokół pełno jadowitych węży lub wilków (nie zmyślam!). Wtedy zawsze z pomocą przychodzą ludzie, o ile w okolicy żyją.

W laotańskiej dżungli brakło nam jedzenia, ta kobieta nas uratowała i wzięła do siebie do domu.
W laotańskiej dżungli brakło nam jedzenia, ta kobieta nas uratowała i wzięła do siebie do domu.

Z naszych doświadczeń jasno wynika, że im na większym zadupiu jesteśmy, im trudniejszy i bardziej odizolowany teren, tym jest większa szansa, że na pomoc można liczyć. Zapraszają do domów, goszczą i częstują wg zasady „czym chata bogata”. Zwykle faktycznie są to chaty lub chatynki i aż się głupio robi, że ci ludzie odkładają sobie od ust i dzielą się z nami, bądź co bądź turystami z bogatszego świata. To właśnie takie chwile wspominamy z Alicją najlepiej. Ostatnio doświadczyliśmy bardzo dużo dobrego od Pamirczyków, gdzie dziennie dostawaliśmy po 2-3 zaproszenia na noc i siłą rzeczy komuś trzeba było odmówić.

Kanapowy orgazm

[sociallocker id=13295] O CSie, napisano już chyba wszystko i chyba Ameryki nie odkryję, jeśli powiem, że dzięki niemu można sporo zaoszczędzić w podróży. Wady, bo tylko na nich chcę się przewrotnie skupić, oczywiście są. W popularnych miejscowościach trzeba z dużym wyprzedzeniem rezerwować sobie kanapę, a i też łatwo wpaść w tzw. „kanapowy rozkład jazdy”.

Chodzi o to, że w CSie umawiamy się z hostem na konkretny dzień. Jeśli się nie zjawimy, to po pierwsze jest to nieeleganckie, a po drugie zabraliśmy komuś innemu możliwość skorzystania z kanapy. Wielu backpakerów ustala więc sobie różne kanapy w różnych miejscowościach i dopasowuje swoją trasę i okres pobytu tu i tam, do ludzi, z którymi się umówiło. Nawet jeśli gdzieś im się spodobało i chcieliby zostać dłużej, to mają dylemat – stracić hosta czy dać się porwać podróży? To wg nas trochę zabija smaczek spontanicznej podróży, bo przecież nie po to rezygnujemy z ramówek biur podróży, żebyśmy sami wpadali w te same sidła w CS.

Kim, najbardziej zwariowany Couchsurfer, u jakiego było nam dane zanocować. Dziś nasz bardzo dobry przyjaciel!
Kim, najbardziej zwariowany Couchsurfer, u jakiego było nam dane zanocować. Dziś nasz bardzo dobry przyjaciel!

Druga wada, to fakt że coraz więcej ludzi – mężczyzn i kobiet (tak, tak drogie Panie) rejestruje się na CS dla niezobowiązującego seksu. Co prawda randkowiczów i randkowiczki łatwo wyłapać po zdjęciach i opisach, ale mimo wszystko nie o to chodziło w CSie na początku.

Wymiana kulturowa? Hmm… tak, ale dopiero, jak się złapie bakcyla. My zarejestrowaliśmy się dlatego, że chcieliśmy zaoszczędzić na noclegach w drogich miastach na początku podróży jak np. Istambuł. W Iranie Couchsurfing porwał nas z całą swoją siłą, a w Pakistanie wręcz nie mogliśmy się odpędzić od zaproszeń. Jak już się człowiek wkręci i zrozumie faktyczną ideę tego serwisu (nie tylko bierz, ale i daj) to pieniądze schodzą na drugi plan i dochodzi do wymiany kulturowej. Rodzą się też przyjaźnie, które w naszym przypadku trwają do dziś i wyliczać mógłbym bardzo długo, gdzie chcemy pojechać tylko po to, aby odwiedzić, już przyjaciół z CSa. Zamiast tłumaczyć jak to działa i podawać adres do serwisu, który znają pewnie wszyscy, podamy Wam link do audycji o Couchsurfingu – warto posłuchać. Mają tam ciekawe spostrzeżenia.

Reasumując
Powiedzieliśmy (o ile to tylko możliwe) NIE hostelom, hotelom i tego typu miejscom. Wcale nie czujemy, aby z tego powodu było nam jakoś trudniej lub mniej wygodnie. Robimy to z głową i obecnie z podróży mamy jeszcze więcej przyjemności niż śpiąc w hostelach i guest housach. Z jednej strony mamy większy kontakt z lokalsami, naturą (co nas kręci!), a z drugiej strony, wykręciliśmy się z durnych hostelowych rozmów i pytań:

– Nie byłeś TAM czy SIAM? O maj gad, przecież nie jadąc TAM, wy nic w tej podróży nie zobaczycie! To strata czasu!
– Fakof!

Tak w życiu jak i w podróży można się zmęczyć/znudzić pewnymi schematami i gdy zmienimy coś o 90 albo 180 stopni, zaczynamy mieć jeszcze więcej frajdy z podróży. Polecamy, więc w drodze eksperymentować, nie wpadać w schematy, a przede wszystkim uważać na pułapkę obniżania kosztów za wszelką cenę – przecież nie będę płacił za hostel tyle, co te matoły z Zachodu, wolę spać pod mostem, albo w krzakach!

Szczególnie często schorzenie to występujące u młodych osobników stawiających w podróżach pierwsze kroki. Też przez to przechodziłem – brak kasy, inne priorytety w podróży… do wszystkiego dorasta się z czasem.

Nooo, to chyba tyle od nas, a Wy też macie jakieś swoje sposoby na tańsze podróżowanie? O czymś zapomnieliśmy? Podoba Ci się? Ciekawie napisane? Podaj dalej! Nie piszę tego tylko po to, aby zebrać więcej wyświetleń. Sądzę, że warto zmieniać stereotypowe myślenie ludzi na temat dłuższych podróży – one wcale nie muszą być do jasnej cholery drogie! Trzeba wiedzieć jak i chcieć ruszyć się z domu! Powodzenia!

O autorze: Andrzej Budnik

Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.

Podobny tekst

Chorwacja po sezonie, czyli jachtem przez Dalmację

Lubię przedłużać sobie lato. Wrześniowy wypad w rejony południowe Europy to zawsze dobry pomysł. Słońce jeszcze delikatnie …

63 komentarze

  1. Zdjęcie półnagiego Chińczyka z polską flagą – bezcenne!!

  2. Co do Wimdu to chyba jest kilka podobnych – jak rozumiem to coś takiego jak http://www.airbnb.pl czy ostatnio w Polsce http://www.lokalo.pl/ ? Ogólnie wygląda to jak taki jakby płatny CS :) Aaaa i przy okazji wkradła Wam się literówka w linku – jest widmu zamiast wimdu :)

  3. wkradła Wam się literówka: „mrógnięcia” się chyba jednak pisze przez „u” :)

  4. nie wspominaliscie o wolontariatach. to super okazja do poczucia lokalnego zycia i przy okazji pomocy ludziom. szczegolnie warto rozwazyc Afryke!

    • Faktycznie, o wolontariatach nie napisałem. Rozważałem, ale sęk w tym, że: a) ja nie mam w tym temacie żadnego doświadcznia
      b) nie jestem do końca przekonany, że wolontariat i podróż idą do końca w parze. W tym pierwszym skupiasz się na pracy/pomocy ludziom, przyjemności są gdzieś na boku/przy okazji, o ile w ogóle są. To moje zdanie, może błędne, ale jakoś koncepcja wolontariatu, ajko forma podróżowania, jakoś nie do końca mi tutaj pasowała.

      • Ja to te wolontariaty to tak na dystans bym trzymała, bo strasznie modne się ostatnio zrobiły, to znaczy ładnie u takiego młodego karierowicza wyglada na CV, ze pół roku swojego cennego życia poświęcił na dawaniu lekcji angielskiego głodnym dzieciom w Gambi. Widziałąm gdzieś taką oferte wolontariatu, gdzie za doplatą można spać w pokoju typu superior..:(

      • Au contraire maj frend! Są różne rodzaje wolontariatu – panstwowowy, prywatny i platny-co-to-kur..-ma-byc!? Panstwowy oferuje zwykle zakwaterowajnie, kieszonkowe i opieke medyczna, do tego pelny wymiar godzin i zero spontanicznosci. Probowalem, jeden taki trwal caly rok i naprawde fajna sprawa, dobry sposob na skosztowanie zagranicy zanim wezmie sie za podróże na powaznie.

        Jest prywatny taki jak wwoof.org czy workaway.info – zazwyczaj pracujemy czysto za jedzenie i spanie, czasem 2h dziennie, czasem i caly dzien. Wszystko zalezy od gospodarza. Przewaza praca na farmach ale znalezc mozna prawdziwe perełki. Organizuje sie tk jak CS, tyle ze na dluzszy okres czasu.

        No i platny-co-to-kur.. wolontariat. Ofloszenia widzialem glownie z Afryki i Am. Poł. – nie wypowiem sie bo raz ze nie probowalem, dwa – musialbym pisac same inwektywy typu chciwosc osiagnela szczyt czy wyszukiwanie frajerów. :-)

  5. CS – jako randka w ciemno…..no nieee taka atrakcja mnie ominęła…:) A ja taka przeciwna tej formie byłam i płaciłam za hostele i hotele, a tak miałabym łózko za darmo i nażyczonego na chwilę..:)

  6. Genialna opcja z tym housesittingiem! I rzeczywiście nigdy o tym nie słyszałam :-)

    • Enjoy! :)
      Jak będziesz mieć pytania, to pisz – chętnie pomożemy, bo niestety na początku jest sporo rozkminek i żeby się w te serwisy wkręcić, to się trochę trzeba naprodukować. Druga sprawa, to różna specyfika różnych krajów.

  7. Mam dwa spostrzeżenia. 1. CS w Afryce Pln dla kobiety to bardzo duze wyzwanie. 2. Przeglądnełam polecany serwis rowerowy i niestety w interesujacym mnie regionie nie ma wielu hostów. Ameryka, Europa – tak. Pytanie do Was – jak sobie radzicie w Azji Centralnej?
    Drugie pytanie o Wimdu. Czy rejestracja na tym serwisie jest platna i ile pobieraa prowizji od wynjmu mojego mieszkania?

    • Ania:

      Ad 1) Nie jestem kobietą, nie byłem nigdy w Afryce, ale słyszałem, że faktycznie nie macie tam w CSie łatwo. Może inny dziewczyny, które tu zaglądają i mają coś do powiedzenia, się wypowiedzą – zaprzeczą/potwierdzą.
      Ad 2) To prawda, że w Azji Centralnej Warmshowers raczkuje. Stosunkowo mało żyje tutaj ekspatów, bo życie łatwe nie jest, wygód i rozrywki w rozumieniu zachodnim raczej brak. Rower dla lokalsa to jakaś skrajna opcja transportu – odległosci i klimat nie służą, więć społeczność nie kwitnie. Podobnie na Couchsurfingu – dość trudno o kanapę.

      My spędziliśmy 2 tygodnie w Almaty u Warmshowersa i na tym nasza przygoda się skończyła. Gość przyjmuje wszystkich (!!), którzy do niego napiszą i tylko w 2012 roku ponoć miał ponad 100 rowerzystów. Tylko czwórkę Polaków :/

      W Dushanbe też jest jeden Warmshowers, skontaktowaliśmy się, dostaliśmy pozytywną odpowiedź, ale w efekcie do stolicy Tadżykistanu nie pojechaliśmy.

      Hostele, GH etc. w Azji Centralnej są drogie. Głównie ze względu na zmowę właścicieli, którą odkryliśmy m.in. w Tadżykistanie. Spaliśmy więc głownie namiocie. Mając dobre śpiwory nie jest to więszy problem nawet w tempereturach sporo poniżej zera.

      Wimdu nie pobiera opłaty za rejestrację, ale pobiera prowizję gdy dochodzi do transakcji.

  8. Ja na pierwszym miejscu dałabym DOBRYCH LUDZI:)

    • Dobrzy ludzie – tak. Jak najbardziej korzystamy z pomocy miejscowych, jeśli nam ją oferują. Jednak nasz dług wdzięczności tak wzrósł w czasie tej podróży, że ciężko nam już prosić kogokolwiek o cokolwiek. Ludzkiej życzliwości nie wykorzystujemy też do cięcia kosztów, więc się na tym elemencie w tekście nie skupiliśmy. Nie zmienia to faktu, że masz rację – dobrzy ludzie w podróży są baaaaaardzo potrzebni :)

  9. Wybaczcie bezpośrednie pytanie ale jeżeli uśrednilibyście bardzo zaokrąglając Wasze wydatki (a jeżeli nie Wasze to przeciętnych podróżników podróżujących jak Wy ;) to jaka kwota miesięcznie wyjdzie?

    Jasne, że Australia to nie Laos ale pytam tutaj o średnią. Czy dobrze przypuszczam, że przeznaczając ok 1,5 do 2 tys zł jest się w stanie przeżyć przeciętny miesiąc w podróży? Chodzi mi jedynie o rząd wielkości.

    Pozdrawiam :)

    • Jacek, to wszystko zależy… od Ciebie.
      Znam ludzi, ktrózy wydają ŚREDNIO 1000 zł miesięcznie. Inni wydają w tym samym kraju średnio 2,5 tys zł. Oboje mówią, że podróżują tanio.
      Jeśli pytasz nas wprost, to powiem, że tak za 1000-1500 zł średnio jesteś w stanie podróżować, jeśli temat dobrze rozegrasz.
      Przykład: w Australii wydaliśmy średnio mniej niż w Chinach za pierwszym razem. W Chinach za drugim razem wydaliśmy srenio mniej niż w Chinac za pierwszym razem.
      Wszystko zależy po prostu od tego, jak podróżujesz, co jest dla Ciebie priorytetem w podróży i co chcesz zobaczyć. Powiedzmy sobie szczerze tydzień w Szanghaju lub Pekinie spędzony nawet w tanich hostelach, dzień pełen atrakcji i bieltów wstępu kosztować Cię będzie więcej niż cały miesiąc w tym samym kraju, ale gdzieś na prowincjonalnej wiosce wśród ludzi i z ludźmi.
      Myślę, że za kwotę, którą wymieniasz spokojnie możesz jeździć po całej Azji (poza Japonią, HK, Singapurem – w tych trzech, to Ci na samo jedzenie nie starczy) i mieć z tego radość.

  10. Przydatny wpis , dzięki za kilka adresów o których istnieniu nie miałem pojęcia . A co myślicie o WWOOF.ORG ? Myślę że to ciekawa opcja szczególnie w drogich krajach …

  11. Zostawiłam taki ładny wpis i się skasował :)

    Wiem, że wolontariat to co innego niż podróżowanie. Ale czasem to jest dobra opcja, żeby bliżej poznać kulturę i lokalne zwyczaje, ciekawych ludzi i poduczyć się języka. Nie korzystałam jeszcze z http://www.wwoof.org/, ale myslę, że to dobra opcja zwłaszcza na drogie kraje (tak, jak Japonia), w których czasem trudno jest nawiązać kontakt z „lokalsami” (Japonia). Tym bardziej, że płacimy za zapisanie do bazy a nie za dzień wolontariatu tak, jak np. przy opiekowaniu się orangutanami w Malezji. Planuję skorzystać z WWOOF w 2013, ale jeśli ktoś ma już jakieś doświadczenia to chętnie poczytam.

    • Ani z wolontariatu, ani z woofingu nie korzystaliśmy. Sporo osób woofujących spotkaliśmt właśnie w Australii i Japonii, jak piszesz. Tam jest to bardzo popularne. Płatny wolontariat, to wg nas trochę cios poniżej pasa…

    • Pomyśleliśmy o WOOF-ie w tej samej chwili :) Też się nad tymm mocno zastanawiam , myślę że na Japonię to super opcja . Co do płatnego wolontariatu to gruba przesada , jak sama nazwa wskazuje pracuję dobrowolnie za darmo ale żebym jeszcze miał za to płacić ..?? Chore

  12. Fajny pomysł na podróżowanie – gorzej jak się ma małe dziecko…;/

    • Goya, wszystko jest dla ludzi. Nie będę Cie przekonywał, że z małym dzieckiem też możesz podróżować jako backpakers. Powiem tylko tyle, że jak rodził się mój syn, wszyscy mi przewidywali, że teraz mi się WSZYSTKO ZMIENI !! Przed narodzinami Kacperka sporo jeździliśmy po Polsce. W gruncie rzeczy to mieli rację, Kacperek ma teraz już 8 lat i był z nami w USA, w Meksyku, na Sri Lance, w Jordanii i co najważniejsze, wszędzie Mu się podobało. A pierwszy raz poleciał jak miał 3 latka.Podróżowanie z dzieckiem wymaga innej organizacji, mniej jest żywiołowości, ale jest TEŻ możliwe.
      Więc nie poddawaj się. Wszystko przed Wami !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

      • Zgadzam się! Dziecko nie zamyka drogi na świat. Daje nowe możliwości jego poznawania. Nasza percepcja zmieniła się z wiekiem. Widze jak moja córa odkrywa wszystko dookoła i okazuje się, że dzięki niej zwracam uwage na rzeczy, o których juz zapomniałam. Z dzieckiem świetnie sie podróżuje.
        To możliwe! Pozdrawiam

  13. ja zaczynam
    przygodę z podróżowaniem po świecie. Ostatnio byłem na motku w Montenegro i w
    Albanii z założeniem, że śpię na dziko pod namiotem. Cholernie się
    rozczarowałem sobą jak miało dojść do noclegu. Obejrzane filmy o ludziach
    gwałcących motocykl, czy wyjmujących przybłędom nerki, wygrały. Dlatego spałem
    na kempach po 4 euro. Ale już wiem, że to tylko psycha i w tym roku mam
    nadzieję, że się przełamię. Poza tym wiem co robiłem nie tak. Zbyt późno
    planowałem noclegi jak dla początkującego dzikiego śpiocha.

    Uwielbiam
    spać pod namiotem i życie włóczęgi dlatego, tacy ludzie jak Wy, dają potężną
    siłę do realizacji swoich marzeń.

    dobrze, że
    jesteście, że dzielicie się wiedzą… dzięki i pozdrawiam

    • Może nie tego oczekujesz od nas usłyszeć, ale rozumiemy Cię doskonale. Pamiętam jak dziś, kilka lat temu pierwsze noce, pierwszy raz w muzułmańskim kraju – zastanawiałem się, czy nas zastrzelą czy obrzucą kamieniami, a Ci częstowali herbatą…

      I racja, o dobrym biwaku trzeba myśleć dłuższą chwilę przed zachodem słońca. Pośpiech i parcie na przód, a jeszcze kilka minut, a jeszcze kilka kilometrów, rzadko kiedy się opłaca.

    • Sporo jezdze po Europie i przy tym sypiam na dziki – dlatego z pelna odpowiedzialnoscia mowie, ze kluczem jest odpowiednie miejsce na namiot. Koniecznie poza miastem, osloniete roslinnoscia, z dala od sciezek (ale kolo autostrady jednak moze byc niezle, o ile nie przeszkadza ci halas aut – np. dla mnie to uspokajająca kołysanka ;-) ). No i rzecz jasna – ogladanie horrorow wcale nie pomaga.

  14. Dzieki kochana za info! xxx

  15. Dzięki za tak wiele świetnych uwag. Ten sposób podróżowania bardzo mi się podoba, choć nie wiem, czy kiedykolwiek wystarczy mi na to odwagi. Pozdrawiam serdecznie

  16. szacun!!!! :-)

  17. Bardzo inspirujące. Dziękuję.

  18. Extra! czytam Wasz blog z zapartym tchem. Nam z dzieckiem niezbyt łatwo przychodzą takie spontaniczne wyjazdy, ale staramy się jak możemy aby chociaż troszkę pokazać mu świat (choćby ten najbliższy). Zapraszam na http://www.trzywloczykije.blogspot.com
    I życzę wielu dalekich podróży, abym miała dobra lekturę na długi czas :-)

  19. Dziękuję za inspirujący artykuł, zasiał nowe pomysły w głowie! :)
    Tak sobie myślę o pieniądzach, ja podróżuje w pojedynkę, nie płace za przejazdy, jeżdżę autostopem, nie płace za noclegi, korzystam z CS, z zaproszeń lokalnych, często w samochodach w trasie, jem tzw. uliczne jedzenie – moje ulubione. A mimo tego wydaję około 2,5tyś na miesiąc. Głównie inwestuje w prezenty dla osób mi życzliwych. I wydaje mi się, że tanio podróżuje, a okazuje się, że wcale nie tak tanio! ;)
    Wielki szacunek ode mnie, pozdrawiam ciepło, Dorota Pichowicz

    • Dorota tanio to jest pojęcie względne. Staramy się nie podchodzić do podróży, jako wyścigu – kto taniej, kto dalej. Jeśli tylko takie podróżowanie jak teraz uprawiasz sprawia Ci frajdę, to wcale nie musisz brać przykładu z nas – to tylko opcje, pomysły, inspiracje!
      Pozdrawiam Cię :)

  20. bardzo inspirujące! Szacun za zebraniu tego wszystkiego w jednym miejscu, naprawdę bomba. Pozdrawiam :)

  21. Helpex też jest przydatny jakby ktoś szukał rozwiązań :)

  22. Świetny tekst! Na pewno zapoznam się z wszystkimi opcjami :)

  23. Bardzo fajne rady! Zawsze uważałam, że wszystko da się zrobić taniej, trzeba tylko chcieć i kombinować :), w pozytywnym znaczeniu tego słowa, oczywiście :).

  24. Dlaczego kasujesz mój komentarz zamiast odpowiedzieć na pytanie czemu treść jest zablokowana?

  25. krakow-zwiedzanie

    Fajne porady, na pewno je wykorzystam w przyszłości :)

  26. Bardzo przydatny artykul! Mam pytanie o aplikacje Azuon (swoja droga czeski blad w artykule). Znajdujemy sie w sytuacji kiedy musimy przeskoczyc z Ameryki Poludniowej do Nowej Zelandii lub Australii. Pomyslalem ze moglibysmy przy tej okazji poszukac dogodnych cenowo polaczen korzystajac z tego programu. Popraw mnie jesli sie myle, ale ona korzysta tylko z tanich linii lotniczych, ktore na tej trasie w ogole nie lataja.

  27. Bardzo ciekawy i przydatny artukuł! Znam Waszego bloga od dawna, a ostatnio przeglądam go wyjątkowo często pod kątem cennych wskazówek o podróżowaniu w Australii. Z tekstu wyłapałem, że byliście w Australii 9 miesięcy z przerwami. Jak udało się wam odnowić wizę, która jest wydawana na jednorazowy podbyt do max. 3 miesięcy? Dzięki i pozdrawiam, świetna robota.

  28. Czy ja na zdjęciu z Warmshowers widzę Taza z Almaty?! :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *