Bedac goscimi w domu peruwianskiej rodziny, chcielismy naszego Amigo Peruwiano wyciagnac na dyskoteke. Fajnie by bylo, ale okazalo sie, ze na ten dzien mozemy miec ciekawsza impreze. Tego dnia byly chrzciny jednego z chlopcow mieszkajacych w tym domu. I z tej okazji domownicy szykowali fieste.
Dla uscislenia dodam, ze tego dnia byly chrzciny dwoch chlopcow mieszkajacych w tym domu. Bo mieszka w nim w sumie 4 rodziny, ale fieste byla organizowana na czesc jednego z nich. Na czesc drogiego fiesta byla w domu rodzinnym jego mamy, wiec w tej uczestniczyc nie moglismy. Dodam jeszcze, ze obaj chlopcy mieli po 8 lat. Ale wcale nie byli najstarszymi, ktorzy byli tego dnia chrzczeni. W wiekszosci do sakramentu podchodzili ich rowiesnicy, ale tez osoby starsze od nich.
W kosciele bylo naborzenstwo, w czasie ktorego ksiadz po kolei kazdego blogoslawil, polewal woda i stawial na czole znak krzyza. Towarzyszylo temu wiele emocji i radosci czlonkow rodzin. Blyskaly flesze od aparatow. Ludzie skupiali sie jak najblizej swoich pociech, zeby dokladnie widziec co sie dzieje. Momentami panowal nawet halas i balagan. Po nabozenstwie wszyscy rozeszli sie do swoich domow.
Pokoj zostal bardzo ladnie udekorowany w bialo-niebieskich kolorach. W takich samych kolorach tort stal na stole. Zaczeli sie schodzic pierwsi goscie. Siadali na krzeslach rozstawionych przy scianach i… nie dzialo sie nic. Niby muzyka grala na fula, ale poza tym wydawalo nam sie, ze jest strasznie nudno. Czasem tylko ktos przeszedl z taca z ciastkami. A tak dyskusje toczyly sie w malych grupkach najblizszych sasiadow. Gospodarze gdzies poznikali. Stwierdzilismy, ze jednak slowianska goscinnosc jest zupelnie inna i bardziej nam odpowiada… :)

W pewnym momencie podano jakis alkohol. Potem przeszla jeszcze jedna kolejka z tym czyms. Pozniej nastepna. Zaczelismy sie domyslac, ze fiesta rozkreci sie, gdy goscie poczuja dzialanie tego alkoholu. Po jakis trzech godzinach podano pierwszy posilek. Byla to jakas dziwaczna masa czegos z cebula zamiast salatki. I ta cebula bardzo dodowala wyrazu temu czemus, bez niej byloby zbyt mdle, aby zjesc… Do popicia tego czegos bylo piwo – ulga dla kubkow smakowych :)
Po kolejnej godzinie niedziania sie niczego gospoarze zaczeli tanczyc. Hmmm, byc moze w tym momencie fiesta zaczelaby sie rozkrecac. My jednak musielismy juz isc na autobus. Wydawalo nam sie, ze jesli od 17 do 21 pobedziemy na fiescie, to duzo zobaczymy i pobawimy sie… Tym czasem duzo czasu zajelo im zaczecie sie rozkrecac. Nie ma to jak w Polsce u „cioci na imieninach” – kazdy bawi sie dobrze :)