Gdy zatrzesla sie ziemia…

Mieszkajac w Polsce tak na prawde nie zdajemy sobie sprawy z tego, czym jest trzesienie ziemi. Znamy to pojecie, slyszelismy, ze niesie za soba wiele szkod i wlasciwie tyle. My uswiadomilismy sobie bardzo wyraznie czym ten kataklizm jest. Mimo ze po trzesieniu ziemi w Pisco minelo juz kilkanascie tygodni, to jednak jego slady w miescie sa wciaz wyrazne, a skutki wciaz widoczne. Zburzone domy, ludzie mieszkajacy w namiotach, gruz na ulicach – to wszystko wywarlo na nas ogromne wrazenie.

Z Pisco w mojej pamieci na dlugo pozostanie kilka obrazkow. Jednym w nich jest katedra, a wlasciwie to, co z niej pozostalo, czyli dwie dzwonnice. Caly kosciol sie zawalil pod wplywem wstrzasow. Teraz masze odbywaja sie pod prowizorycznie zamontowanym zielonym namiotem. Ale taka sytuacja jest nie tylko w tej swiatyni. Wiekszosc kosciolow w Pisco zostala zburzona, czasem pozostaly jakies ich rzezby, wszystko inne przepadlo.

Rownie dramatyczny los spotkal pozostale budynki. Po szpitalu pozostal juz jedynie uprzatniety plac. Stopja teraz na nim namioty, ktore czasowo pelnia szpitalne funkcje. Sa one potrzebne, bo przeciez wiele osob ucierpialo fizycznie podczas trzesienia ziemi. Widzielismy noworodka przewozonego z jednego namiotu do drugiego. Wokol namiotow stoja zolnieze i pilnuja porzadku. Zastanawiam sie dlaczego? Czy doszlo do tego, ze byly proby napadow i wlaman do namiotow szpitalnych? To jest mozliwe… bo tu przynajmniej pacjenci maja co jesc. A ci, ktorych domy w calosci zostaly zburzone, ktory stracili cale majatki, ci nie zawsze maja za co kupic sobie cos do jedzenia…

Katedra, po której zostały tylko dwie wieże.
Katedra, po której zostały tylko dwie wieże.

Wielkie szczescie mieli ci, ktorych domy nie zostaly cale zburzone, ktorzy nie musza teraz spac w namiotach i pilnowac tego, co im pozostalo. Bo podobno od czasow trzesienia ziemi gromnie w Pisco wzrosla przestepczosc. Nic zreszta dziwnego. Ci, ktory stracili wszystko, we wszselki sposob, czesto nawet nieuczciwy, staraja sie cokolwiek odzyskac. A zwlaszcza staraja sie odzyskac nadzieje…

Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, ze do tej pory nigdzie nie spotkalismy sie z wieksza uprzejmoscia niz tutaj. Ludzie z usmiechem na twarzy wskazywali nam kierunek, doradzali. Pani w sklepie poczestowala nas cukierkami, inna podprowadzila pod busa jadacego do Paracas, zatrzymywali sie i pytali czy nas podwiezc – zupelnie niezobowiazujaco, po prostu z zyczliwosci. W oczach wiekszosci mieszkancow Pisco widac bylo nadzieje, chec walki o to, aby odzyskac to, co stracili. Wyjatkowe tu bylo to, ze nikt tu nie chodzil bezczynnie. Kazdy pracowal nad przywroceniem miastu normalnego wygladu, nad uprzatnieciem gruzow. Szlismy uliczkami miasta i probowalismy wyobrazic sobie ten moment. Niewiarygodne i niewyobrazalne. Mimo ze poczulismy na wlasnej skorze wstrzasy ziemi, gdy bylismy w Cuence, to jednak byly one jedynie drobnymi drganiami ziemi w porownaniu z tym, co wydarzylo sie w Pisco. W Cuence nastepnego dnia nie bylo ani sladu tych strzasow, w Pisco zodtalo zburzone cale miasto. W Cuence w jednym momencie wlaczyly sie alarmy w samochodach, w Pisco byc moze nie zdarzyly sie wlaczyc…

Plaza de Armas w Pisco - centrum miasta.
Plaza de Armas w Pisco – centrum miasta.

Olbrzymie szczescie mieli ci, ktorzy przezyli, ktorych domy sie zachowaly. Czestym obrazkiem z ulic miasta byla sciana frontowa budynku, ktora sie zachowala, bo byla pokryta plytkami – one wytrzymaly wstrzasy. Tylko one, bo pozostala czesc domy lezala w gruzach, a na srodku tego placu byl rozbity namiot…

Nie pokusze sie o wyciaganie zadnych wnioskow z naszej wizyty w Pisco. Powiem tylko, ze mamy ogromne szczescie, ze w Polsce nie ma trzesien ziemi, czy wybuchow wulkanow, huraganow. Mamy szczescie, z ktorego sobie nie zdajemy sprawy.

O autorze: Andrzej Budnik

Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.

Podobny tekst

Czarny rynek dolarowy w Wenezueli

Łażę sobie po różnych miejscach w sieci i sporo osób dziwi, o co chodzi z pieniędzmi w Wenezueli. Dlaczego nie opłaca się ich …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *