Jestem sobie z powrotem w mojej ulubionej szarej, burej Polsce (akurat szara zima, więc epitety na miejscu) i spaceruję w wolnych chwilach po różnych miejscach. Spaceruję wirtualnie jak i realnie, więc obraz mam raczej pełny, niewykrzywiony i wiecie co widzę – kłamstwa widzę, a przynajmniej połowiczne pokazywanie prawdy.
Witryny biur podróży mamią palmami, plażą i drinkami w cieniu palmy na tej plaży. Och, żeby to połowiczna prawda była, to milczałbym zapewne, ale to ułamek prawdy jest. Skrawek rzeczywistości, który dla zapracowanych, zabieganych ludzi – moich, Twoich, naszych sąsiadów, czy znajomych, którzy wysupłują swoje oszczędności na dwa tygodnie wakacji – jest spełnieniem marzeń.
Dla wielu jest faktycznie spełnieniem marzeń, dla innych jest tylko odskocznią od rzeczywistości – brudnej i przygnębiającej. Nie ukrywajmy tego – wyjazd w tropiki na dwa tygodnie to po prostu wakacje, to odskocznia, to oderwanie się od problemów, trosk i zmartwień, czy to w szkole, czy to w pracy, czasem i w domu i w pracy. Szczęśliwi ci, którzy umieją odpocząć, naładować akumulatory, ale wielu wraca jeszcze bardziej zmęczonych i jeszcze bardziej zdołowanych – z raju do szarej Polski wracają. Wspominają wakacje, wzdychają ciężko do plaż, do uśmiechniętych dzieci, które jeszcze szerzej się uśmiechały, jak pieniążka dostały.
I wiecie co? Nie wiem, czy mi żal tych ludzi być powinno, że tacy ślepi i łatwowierni? Czy im zazdrościć powinienem, że nie dostrzegają niczego więcej wokół tej bielutkiej plaży? Czy powinienem im powiedzieć, że ten pieniążek to trafił zapewne do jakiegoś taty-opiekuna-zaganiacza-nieroba, a ta ładna dziewczyneczka z szerokim uśmiechem “w bonusie” na noc pójdzie w objęcia jakiegoś białego turysty? Czy może zostawić tych moich, Twoich, naszych sąsiadów w błogiej niewiedzy należy?
Czy misję mam jakąś dziejową w poszerzaniu horyzontów? Czy jednak plaże ładne i palmy im pokazywać dalej powinienem? A może jakiś złoty środek, ale jaki? Nie wiem… nie umiem się w tych witrynach wirtualnych i realnych odnaleźć, ale wszyscy wokół mówią, że tam w tej Indonezji to pięknie, a Bali, a Ko Pak Nun, a nurkowanie, i że zimne z pianką na dwa palce to lepsze Lao niż Leo, jakby to jakaś różnica była?
Wyjechałem, raju na plażach nie znalazłem, wróciłem, a tu ciągle mówią, że tam raj… jechać raz jeszcze powinienem? Szukać dokładniej, czy uświadamiać, że go tam brak… a w ogóle to czym jest dla mnie raj? A dla Ciebie czym jest? Odskocznią od codzienności? Jeśli tak, to rajów różnych pełno, czy to w górach, na pustyniach czy te legendarne białe plaże…
Będąc w Polsce piszecie jeszcze ciekawiej. Piszcie więcej i nie wyjeżdżajacie.
Raj jest tam, gdzie bliscy nasi.
Definicja raju wydaje się być mocno subiektywna… temat rzeka :)
Pisać w tym stylu raczej nie będziemy dużo, chyba że na osobnym blogu…
Raj jednak musiałem z siebie wyrzucić, bo nie mogłem przetrawić tego, co dookoła widzę..
Ja ni ewiem czy ludzie chcą być uświadamiani, ważniejsze jest ładne zdjecie pod palma na białej plaży, zdjęcie na słoniu, czy w objęciu delfina – to jest ich własny prywatny raj, na prawdę o tym raju odracają głowę w drugą strone i już po sprawie, problem znika. Od wielu lat staram się uświadamiać ludziom w jakich warunkach żyją słonie w Azji, jak wyglada tresura i dyscyplina takiego słonia co maluje dla turysty piekne obrazki. Reakcje są rózne….zazwyczaj siła egzotycznej przygody jest silniejsza niż rozum.
Tomek Michniewicz też chciał uświadamiać, pozwolił sobie skrytykować pewne zachowania i po łbie oberwał. Taka trochę walka z wiatrakami, nie sądzisz?
Tomek Michniewicz „ma”głos o kórym ja mogę tylko pomarzyć:) I nie sądze Andrzej , ze to walka z wiatrakami, jakieś ziarenko w ludziach zawsze zasieje. Ja jednao , Ty drugie, Kowalski dziesiąte i już można na chleb uzbierać. Ja tam sobie kiedyś obiecałam, ze o słoniu Maxie będe opowiadać kazdemu kto chce słuchać i czytac:)
może trzeba raz jeszcze (choć może i setny…) napisać o tej tresurze. Na szczęście coraz więcej osób uwrażliwia się na los tych zwierząt przebywających w niewoli i oczy świata skierowane się na takie przybytki dla turystów.
Niby tak, świadomość na pewno się podnosi, bo sam zauważyłem, że ludzie na forach podróżniczych już sami przestrzegają innych przed Tiger Temple w Tajlandii, czy opowiadają o losie słoni… coś tam drgnęło. W sumie my Polacy od stosunkowo niedawna podróżujemy, więc i świadomość nie jest tak duża jak by się chciało.
hm to wlasnie cel podrozy!
Dla mnie raj to stan umysłu i są pewne okoliczności przyrody (tak, palmy się do nich zaliczają), które pomagają mi go osiągnąć. Bieda, przemoc, choroby, kalectwo, wyzysk, niesprawiedliwość- naprawdę nie trzeba jechać na drugi koniec świata by to znaleźć, czasem wystarczy zapukać do sąsiada, czasami nie trzeba nawet z domu wyjść. Dlatego lubię czasem mieć swój raj, by przez chwilę o tej paskudnej świata mordzie nie myśleć. Czy to znaczy, że jestem naiwna, mało świadoma, że nie grzeszę wrażliwością? Moim zdaniem radość ze słońca i palm to żaden grzech.
Andrzej o tym właśnie pisze – raj jest odskocznią, trampoliną od problemow tu i teraz.
Ja po prostu chyba zazdroszczę tym wszystkim, którzy na tej plaży potrafią się zrelaksować i zapomnieć o tym, co dzieje się wokół tej białej plaży lub są tego totalnie nieświadomi.
To drugie podejście jednak jeszcze dodatkowo mnie irytuje, bo przywożą obraz raju do Polski i podają go dalej…
Czarno-biały jestem? Być może…
No tylko, że świat nie jest czarno- biały :-P A ludzie są nieświadomi dużo dotkliwiej dotykającej ich rzeczywistości niż ta (choć nie mniej ważna) na drugim końcu świata- mnie to zawsze drażniło.
Trafiłam ostatniu na Dział Zagraniczy – blog o tematach które nikogo nie interesują. Nikt nie chce ich wydać. Gorąco polecam – http://www.dzialzagraniczny.pl/
Kolega polecił mi tę stronę kilka dni temu i „pochłonąłem” ją w jeden wieczór. Tam jednak poruszane są jeszcze trudniejsze tematy niż ten, ale chyba wiem do czego
zmierzasz wspominając o tym blogu – „polskiego czytelnika to nie
interesuje” :)
O! Faktycznie nieinteresujące. Dzięki, że mnie na to wpadliście ;) Sama mam kilka takich nieinteresujących tematów w zanadrzu i ich nie popełniam, bo myślę „no kto to będzie czytał…?”
Dociera na mego Kindla już od dość długiego czasu. Polecam! Używacie czytników? Zaprenumerucjie ten ich newsletter
Dla mnie raj to moment, w którym uda mi się zatrzymac, trwać i przeżywać. Owszem, podróże go ułatwiają, ale nie gwarantują.
Czy warto zmieniać ludzi? Wg mnie nie, wg mnie warto pokazać – ja robię inaczej i jestem szczęśliwa.
Chyba mamy tak jak Ty – udało nam się ten moment uchwycić w Australii, trochę w Pamirze, ale też i Chinach no i dość często w naszych Beskidach :) dlatego tym bardziej dziwię się, że raj utożsamiany jest zawsze lub głownie z plaża i palmami. Skąd się to wzięło?
Plaża kojarzy się jednoznacznie z rajem – tak jest przedstawiana w telewizji, na filmach, w drukowanych magazynach. Tam jej szukają, zmęczeni codziennością, ludzie i nie chce im się zastanawiać, co dzieje się wokół. Polecam tę książkę: http://allegro.pl/dvdmaxpl-witajcie-w-raju-jennie-dielemans-i3070473328.html
Jednych oburza inni kiwają głową ze zrozumieniem.
Też sobie pomyślałam o tej książce, jak przeczytałam wpis. Jednak zrobiła swoje i jakas tam dyskusja za nią poszła.
Andrzej, ja mam to na Suwalszczyźnie. Ale nie mów głośno, bo przestaną nasze blogi czytać ;P
Dawno temu sie zorientowalem co w trawie piszczy. Turystyka jest towarem, ktory przynosi zysk. Klijeci sa karmieni informacjami, o ktore sami sie prosza. Wakacje typu All Inclusiv przypominaja mi (bez obrazy szanownych wczasowiczow)… hodowle kurczakow, dlatego w tym przypadku dla okreslenia pojecia RAJ jak najbardziej pasuje definicja: punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia
to chyba nie tyle o plażę chodzi ile o słońce – bo jak się ma przez dziewięć miesięcy chmury nad głową, to depresja gwarantowana i każdy kawałek słońca, szczególnie ładnie podany, jawi się jako raj na ziemi. mi tam wystarczy słońce nad naszymi Kaszubskimi Jeziorami, byle tylko cieplej było (a to cieplej to raptem kilka dni w roku). ja się nie dziwię ludziom, którzy nie dostrzegają, co się wokół takich plaż dzieje, bo oni mają swoje problemy, od których chcą na tej plaży uciec. tak samo jak nie widzą problemu dziewczyny żebrzącej w Polsce pod kościołem – jak dadzą pieniążka, to problem załatwiony, a ojciec-przedsiębiorca-nierób aż ręce zaciera, a dziewczynie nerki marzną i ja się czasem zastanawiam, jakie ona jeszcze w tym czasie problemy zdrowotne zdąży załapać stercząc tak w mrozie. a tak będąc w temacie – czy ktoś widział już gdzieś w pobliżu ciepło i ładną pogodę? pilnie poszukiwana! pozdrawiam!