Błękitne niebo, żar leje się z nieba. Na przemian busz, półpustynia, las tropikalny, mokradła – dziesiątki kilometrów samotności poprzecinane małymi osadami w postaci road house’u, gdzie przy odrobinie szczęścia można zatankować samochód. Nadjeżdżające pojazdy rozpoznaje się po zbliżających się tumanach kurzu, a ceglany pył wdziera się wszędzie. Taki jest najmniej oswojony region Australii, przez tubylców nazywany „last frontier area”. Czytaj dalej »