Są miejsca na świecie, które wydawałoby się nie mają nic do zaoferowania. Takim na pierwszy rzut oka może być Quy Nhon w Wietnamie. Kto o niem słyszał? Hanoi, Sajgon, Sapa, Hoi An, Mui Ne, Dalat – TAK! 99% napotkanych turystów z dumą może powiedzieć – „Oczywiście, że tam byłem. Śliczne” Ale Quy Nhon? Jak się to w ogóle pisze? I my nie wiedzieliśmy. Nie planowaliśmy też się tam zatrzymać. Wyszło przez przypadek. Teraz jednak patrząc na Wietnam z perspektywy czasu, zgodnie stwierdzamy, że taki Wietnam, jak w Quy Nhon podoba nam się najbardziej. Dlaczego?
Plan był taki, żeby w Quy Nhon się tylko wykąpać w morzu. Plan, a życie to jednak dwie różne sprawy. Nasz los wpadł więc w ręce matki natury, która wykręcała pranie nad naszymi głowami, co objawiło się ulewnym deszczem przez kilka dni, który nawiedził wybrzeże Wietnamu. Mnie zaś nawiedziła zemsta faraona, która przykula mnie kajdanami do toalety. W Quy Nhon więc zostaliśmy dłużej… Na szczęście!
Gdy trochę się rozpogodziło i byłem na tyle pewien swego, że przez najbliższą godzinę nie będę musiał siadać w trybie awaryjnym na tronie, postanowiliśmy wypożyczyć rowery i zgubić się w mieście. Nie ma w nim bowiem nic oszałamiającego. Jakaś świątynia, jakiś pomnik…błądziliśmy więc bez planu po wąskich uliczkach miasta aż w końcu poczułem dziwny smród. Smród ten był na tyle intrygujący, iż zacząłem lokalizować źródło. Okazało się, iż jest nim port rybny, ale nie tylko…
Zapowiadało się ciekawie, jednak ciemne chmury i dziwne ruchy moich jelit kazały kierować się w stronę naszej kwatery. Dnia następnego cel jednak był jeden – port rybny w Quy Nhon.
Przyjeżdża specjalna mini-ciężarówka – lód do maszyny i już pocięty :)
…pewnie krewetki z naszego portu rybnego. Koło więc się ładnie zamyka.
Takie miejsca właśnie lubimy najbardziej. Za co? Za brak turystów, za przepyszną noodle soup za 60gr, za śmiesznie tani hotel z widokiem na morze, za puste plaże i uśmiechniętych Wietnamczyków. Nie ma tu oszałamiających zabytków i niezwykłych atrakcji turystycznych. Jednak jeżeli wsiądzie się na rower i zagłębi w ciasne uliczki miasta, można znaleźć miejsca pokazujące prawdziwy Wietnam – taki rzeczywisty, bez pamiątek, pocztówek i agentów turystycznych na każdym kroku… takie Wietnam zostanie w naszej pamięci.Z Quy Nhon udajemy się do Hoi An – pierwsza dla nas miejscowość na mapie turystycznej Wietnamu.
Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.