Jako fan Internetu nigdy nie wątpiłem w jego siłę i zasięg. Po powrocie do kraju jednak mocno się zdziwiłem, gdy okazało się, że sprawy, których nie można załatwić polubownie i zgodnie z przyjętymi zasadami oraz panującym w Polsce prawem, można rozwiązywać poprzez Facebooka! Zderzyłem się z rzeczywistością i nadgryzłem trochę spleśniałej pomarańczy… o nazwie Orange Polska.
Ostatnie dwa miesiące w Polsce zdecydowanie utwierdziły mnie w przekonaniu, że ja to jednak w Polsce czuję się dobrze. Jest rodzina, cisza i spokój na wsi, no i mam przede wszystkim wokół siebie niezawodnych znajomych. Gdy zdarzy się coś, co mnie przerasta, to wykonuję telefon do przyjaciela, który wg mnie akurat najlepiej w danym temacie może się orientować. Pewnie i Ty robisz podobnie, więc tutaj odkrywczy nie będę. Problem jednak pojawia się wtedy, gdy nagle ktoś odcina Ci telefon stacjonarny – np. Twój operator. Zwykle wtedy sięgasz po komórkę i dzwonisz na infolinię. Ja jednak mieszkając na moim ukochanym zadupiu, gdzie zasięgu komórkowego nie ma, miałem sprawę trochę bardziej skomplikowaną.
Awarie telefonu w domu moich rodziców zaczęły się zanim jeszcze wróciłem do kraju w połowie grudnia. Początkowo telefon byle kiedy się wyłączał i trzeba było resetować orendżowego livebox’a. W końcu jednak całkowicie przestał działać. Po miesiącu olewactwa stosowanego, które uprawiali konsultanci Orane Polska na Infolinii, zwanej kiedyś Błękitną Linią, moja niecierpliwość wezbrała i za namową moich znajomych użyłem Faceebooka. Początkowo myślałem, że temat zupełnie nie chwyci, ale z minuty na minutę coraz więcej osób zaczęło tego posta komentować i lajkować. Działanie Facebooka jest proste, im więcej osób w coś się zaangażuje, tym większy krąg dany temat zatacza i więcej osób o sprawie się dowiaduje.
Wątpię, abym wywołał jakiś kryzys w firmie Orange Polska, ale na pewno brak reakcji ze strony firmy byłby najgorszym możliwym zagraniem. Odpowiedzieli grzecznie i co ważne w takich sytuacjach, nie mądrzyli się, a co jeszcze ważniejsze, nie wchodzili w polemikę z tłumem, który mógł się jeszcze bardziej nakręcić, gdyby dostał ku temu okazję. Prawdę powiedziawszy też na to czekałem…
Mój fejsbukowy krzyk rozpaczy jednak zadziałał, sprawą zajął się dział do gaszenia pożarów w social media firmy Orange Polska (nie miałem pojęcia, że coś takiego nawet istnieje!), który ma ponoć uprawnienia do priorytetowania działań techników (czyt. pracowników terenowych Ś.P. Tepsy), czyli działają lepiej niż konsultanci Infolinii, którzy obiecywali i nic z tego nie wynikało. Facebook’owa Pomoc Orange moją sprawą w trybie pilnym skierowała do wyjaśnienia i w poniedziałek po południu telefon zaczął działać. Okazało się niestety, że linia telefoniczna jest fizycznie uszkodzona i stąd problemy z początku grudnia. Nie zamierzałem jednak całej sprawy zostawić bez echa i tylko podziękować za sprawne działanie. Napisałem reklamację z prośbą o umorzenie opłaty za niedostarczoną usługę. Kilka dni temu przyszło potwierdzenie z pozytywnym rozpatrzeniem reklamacji przez Orange i dostaliśmy bonifikatę w wysokości coś około 160 zł na poczet przyszłych rachunków… Kurde, da się normalnie? No da się! I po co im była ta cała szopka?
Powiem Wam, że jestem pod wrażeniem, jak dużo można za pomocą Facebooka zdziałać. W 2009 roku, gdy wyjeżdżaliśmy z kraju taka akcja nie mieściła się nawet w głowie. Co więcej, będąc np. w Tajlandii, Malezji czy Hong Kongu, dziwiłem się, dlaczego ludzie w środkach komunikacji miejskiej ciągle siedzą z telefonami w rękach. W restauracjach zamiast ze sobą rozmawiać, też z telefonami na stole i tylko paluchami ciągle coś maziali po dotykowych wyświetlaczach. Nie mogłem tego pojąć, jak bardzo oni różnią się od nas. Okazało się jednak, że to my przez tę podróż oderwaliśmy się od postępu cywilizacyjnego i nie znaliśmy fenomenu Facebooka.
W zeszły weekend, gdy jeździłem po Krakowie tramwajami i chodziłem ulicami, obserwowałem ludzi – większość też z tymi smartfonami w rękach ciągle. No i tak się zastanawiam, czy niedługo stanie się normalne to, że sprawy olewane przez konsultantów i infolinie, załatwiać będziemy przez fejsa na oficjalnych profilach firm? Czy z gazownią lub energetyką też będzie można tak zadziałać? Strach się bać, co może z tego się wykluć. Może lepiej nie mieć firmowego Fanpage’a?
Ja mimo wszystko, całą sprawę z Orange opisałem też bardzo dokładnie i wysłałem skargę do Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Wysłałem oczywiście przez formularz na stronie UKE. Dziś jak ktoś mnie zapyta, czy w Polsce coś zmieniło się na plus przez te kilka lat od wyjazdu, to odpowiedź będzie dla mnie prosta – wzrosła ilość spraw, które można załatwić przez Internet. Zaś taki (jedna skarga i ponad 12 tys. osób, które dowiedziały się o niekompetencji mBanku) lub taki (klasyka tekturowej komunikacji w social media) przykład wkurzonych Internautów powinien dać do myślenia wszystkim korporacjom – już nie jesteśmy małymi cyferkami w waszych księgach rachunkowych. Dziś mamy razem siłę i możemy użyć Facebooka ;-) Żeby Polskę jeszcze bardziej usprawnić, możecie zapoznać się z tą akcją. Politycy strzeżcie się – obywatele nadchodzą! Bardzo jestem ciekaw, co z tej akcji wyjdzie…
W końcu i was przywitala polska rzeczywistość! To była niestety kwestia czasu.
Mówisz, że znów czas wyjechać? ;-)
Orange są dwa – operator komórkowy oraz pozostałości po TPSA. Ten pierwszy bardzo stracił po połaczeniu obu firm. Dawny operator komórkowy nie dopuściłby do takiego zaniedbania, a jak widać gdy tylko problem dotarł do ludzi z dawnego Orange komórkowego, cała sprawa szybko została załatwiona.
Ponoć tak to działa. Co więcej, niektóre salony Orange nie obsługują spraw Telekomunikacji i jak kiedyś odstałem godzinę w kolejce i powiedziano mi, że tu nic nie załatwię, to mi witki opadły…
Smartfon to dzieło szatana
Hehe, czy ja coś źle kojarzę, czy własnie od kilku dni jeździsz z Galaxy SII w kieszni? ;-)
No tak, dowiedziałam się, jak wygląda dziecko diabła..
„Wątpię, abym wywołał jakiś kryzys w firmie Orange Polska”.
A, to Ty jesteś odpowiedzialny za ostatnie spadki ich akcji :-) Wyjaśniło się.
Tak? Spadły? Jakoś mnie to nie dziwi…
To jest prawdziwa demokracja a nie to że możesz sobie raz na cztery lata wybrać spośród czterech partii nie różniących się programem. Internet jest siłą bo jest spontaniczny i jeszcze nie ograniczany. Brawo Andrzeju, masz swój kamyczek w budowie społeczeństwa obywatelskiego! A strach to się bać tej chwili kiedy rządzący powiedzą dość i zaczną przykręcać śrubę.
Andrzej, nawet chciałam się przyłączyć, ale po kilku usilnych reklamacjach właśnie wpadło mi na konto odzyskane 35 zł zżarte z karty :) heh – czasy się zmieniają, kiedyś przedsiębiorców straszyło się skarbówką (a wiadomo że na każdego coś się znajdzie), a teraz Facebookiem. tzw. windykacja miękka :)
Podobnie miałem z internetem z PLAY. Oczywiście konsultantki z firmy były bardzo uprzejme, dostawałem nawet upusty za usługę. Tylko co z tego, skoro praktycznie to jakbym nie miał internetu: umowę miałem na prędkośc transmisji 2 Mb/s a w praktyce była to prędkośc rzędu 50 do 100 kb/s. Dlatego po wygaśnięciu umowy zrezygnowałem z ich usług. Wystawili nawet fakturę korygującą z tytułu nadpłaty, tylko nigdy tej nadpłaty nie otrzymałem! Teraz mam umowę z inną firmą, na 4 Mb/s i faktycznie taką prędkośc transmisji danych mam.