Staramy się jak najmniej spoglądać w przeszłość, mimo że byłoby co wspominać. Z końcem roku, domykamy też pewien etap w naszym życiu. W Nowy Rok wchodzimy z kolejnymi postanowieniami, a ostatni dzień starego roku to idealny czas, aby publicznie ogłosić listę osobistych marzeń na najbliższe lata – przecież, aby gdzieś dotrzeć, trzeba wiedzieć dokąd zmierzamy, prawda? Te marzenia pisaliśmy sobie osobno i tylko kilka okazało się być podobnymi. Zapowiada się interesująco…
Alicja:
- Rozwinąć umiejętności copywriterskie i wykonywać tę pracę całkiem zdalnie.
- Kupić Toyotę Hiace 4×4 i przerobić ją na mój mały mobilny domek.
- Spędzać od 6 do 8 miesięcy w południowej części Afryki.
- Podszkolić się w foto i wideo.
- Spędzać godziny w krzakach obserwując dzikie zwierzęta, fotografować i filmować je. Ale bym chciała!
- Nauczyć się pływać delfinem i robić nawrotkę przy krytej żabce.
- Popracować w radio, żeby zobaczyć jak to wygląda od kuchni.
- Odnaleźć mój rower, który został skradziony w Chinach.
- Dowiedzieć się gdzie jest mój kolega Jakub, który w 2002 roku gdzieś wyjechał i przyśnił mi się po obejrzeniu filmu “Hotel Rwanda”.
- Zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi.
- Zgubić się gdzieś zupełnie i odnaleźć, ale raczej nie w mieście.
- Spotkać jeszcze raz ludzi, którzy bardzo nam pomogli w podróży.
- Nauczyć się robić ser z koziego mleka.
- Pojeździć rowerem tu i ówdzie.
- Polecieć.
Andrzej:
- Przepłynąć jachtem z Panamy przez Pacyfik do Australii.
- Pokierować australijskim Road Train’em.
- Dotrzeć do bazy Arctowskiego na Antarktydzie.
- Zobaczyć niedźwiedzia polarnego na wolności.
- Wejść na ośmiotysięcznik.
- Przejechać rowerem Canning Stock Route.
- Wrócić do trenowania karate.
- Zobaczyć zorzę polarną.
- Włożyć głowę do gejzera na Islandii.
- Pomieszkać na Alasce.
- Przejechać stopem caluśką Panamericanę.
- Pokopać piłkę na ulicy w Brazylii.
- Spotkać oko (a raczej obiektyw) w oko tygrysa bengalskiego żyjącego na wolności.
- Dojść na biegun (nie ważne który) z saniami.
- Pojechać w podróż całkowicie bez pieniędzy i przekonać się na 100%, czy jest to możliwe, bo na razie w to nie wierzę.
- Napisać książkę (niekoniecznie podróżniczą), która stałaby się bestsellerem.
- Nauczyć się porządnie montować video.
- Opłynąć jachtem Przylądek Horn.
- Zobaczyć żubra. ZROBIONE!
- Przejechać pustynię Simpsona (najlepiej 4Runnerem).
- Skoczyć solo ze spadochronem z samolotu.
- Nauczyć się chińskiego.
- Uświadomić, jak największej ilości osób, że marzenia można spełniać, jeśli tylko tego sami chcemy.
- Stworzyć pasywny dochód, o który nie trzeba będzie się martwić.
- Pomieszkać na dłużej z nomadami – bez wygód i elektroniki wokół.
Oj tak, są one kompletnie różne, ale też dość dobrze oddają nas samych. Zaś jak znam życie, to pewnie oboje zaczniemy wypełniać i drugą listę… no może poza robieniem sera z mleka z kozy, do tego mnie raczej Alicja nie namówi. Tak samo zresztą jak ja jej nie namówię do przejechanie CSR rowerem. Pewne jest jedno – wystarczy nam tej listy na ładnych kilka lat… Mam nadzieję, że i Wasze postanowienia już są przygotowane i knujecie, jak je zrealizować?
Piękne. A ja dodałbym: zobaczyć Kiribati, zanim zatonie. Pozdrawiam Was serdecznie.
Oglądałem ostatnio reportaż o Mauritiusie… podobno jest jeszcze trochę czasu, ale podnoszący się poziom morza jest bezlitosny.
Mauritiusowi akurat nic nie grozi, bo mają tam dosyć wysokie góry jak na ten rejon świata. Bardziej Malediwy chyba znikną wraz z Kiribati.
No to zycze spelnienia tych marzen. Ja mam kilka zbierzynch z waszymi. Alicja mnie troche zawstydzila bo ja moje marzenie o robieniu sera z oziego mleka wlozylam w marzenia nie do ujawniania. Ale co tam tez chce sie nauczyc robic sery bo tu gdzie mieszkam jest sporo koz.
No i mamy podobne marzenia jachtowe. Tyle ze ja bym chciala do tej Australii najpierw przez Atlantyk z Kanarow gdzie mieszkam przez Paname i dalej. Wiec moze kiedys zrealizujemy to marzenie razem?
Ooo! Z Kanarów przez Panamę do Australii to już byłoby mega szczęście! Ja chętnie, chętnie… jakoś za rok o ile tutaj wszystko się poukłada tak jakbym sobie tego życzył. A na której wyspie mieszkasz, gdyby nam się czasem tam wylądowało „przez przypadek”? ;-) Spotkania warto prowokować..
Skanując w myślach sezony żeglarskie, wydaje mi się, że to właśnie teraz jest idealny sezon na łapanie czegoś z Kanarów…
Andrzej mieszkam na Teneryfie. Dla mnie taki rejs to raczej w perspektywie 5 letniej bo narazie warunki rodzinne nie pozwalaja.
No i trzeba jeszcze troche doswiadczenia nabrac i jakas lajbe skolowac.
Ale zapraszam jakbys chcial od nas na Gomere gdzie wiekszosc zalog rusza przez Atlantyk niedaleko, tylko dwie godziny promem. Tak zima to szczyt sezonu zeglarskiego tutaj.
Gosiu, co do serów why not? Każda umiejętność w pewnym momencie okazuje się wielce przydatna, więc nie ma czego ukrywać. A robienie dobrego serka z koziego mleka może się okazać kluczową sprawą w różnych sytuacjach.
Z drugiej strony masz rację, ja też mam takie marzenia nie do ujawnienia. Z trzeciej strony większość tych marzeń na liście jest taka, że trochę głupio mi się do nich przyznawać :) A kiedy zobaczyłam je opublikowane w poście, to zastanawiam się co niby jest w nich takiego „wstydliwego”?
Alu jak zobaczylam Twoja liste to sie usmiechnelam bo my kobiety czasem skrywamy nasze niby glupie marzenia a jak sama mowisz czasem kluczowe. No bo pierozki z serkiem by sie zjadlo ale masarpone nie zastapi twarogu za to kozi czemu nie.
24. najtrudniejsze ;)
Zgadza się! Marzenie pewnie wielu osób!
Pasywny dochód nie istnieje… To tylko ściema ;-) Ale miło jest o nim pomarzyć…
Mimo wszystko będę do niego dążył. ;-)
Istnieje. Wiem o tym. Sam z niego żyje. Zaczynam spełniać swoje marzenia, do których niestety potrzeba troche pieniążków i czasu. Chetnię pomoge, wyjasnie jak to działa itd.
moj mail dom_i_nik@wp.pl
Ale „solo”? dlaczego? :) ps. gdybyś znalazł Andrzej sposób na 24, to o tym napisz książkę – naprawdę będzie bestsellerem! Trzymam kciuki za spełnienie marzeń i Szczęśliwego Nowego Roku! :)
Ooo! Kasia, tak nie patrzyłem na problem! Cenna wskazówka. Dziękuję :)
Wam z też życzymy najlepszego Nowego Roku :)
„7. Zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi.” Alicja, odpowedź masz na tacy: http://pl.wikipedia.org/wiki/Wielkie_Pytanie_o_%C5%BBycie,_Wszech%C5%9Bwiat_i_ca%C5%82%C4%85_reszt%C4%99
Dzięki Łukaszu za wskazówkę. Można skorzystać pewnie, ale do Wiki podchodzę jednak z pewną taką nieśmiałością, bo tam podobno masa błędów jest :)
Poza tym zauważyłam, że przyglądanie się czyimś teoriom sprawia, że jeszcze bardziej nie wiem o co chodzi.
Ale dobrze, że się odezwałeś, bo dzięki temu jeszcze mi się przypomniało, że chciałam zawsze wybrać się na dłuższą przechadzkę, z takim wózkiem na dwóch kółkach. Dopisuję!
Hm… Widziałem dwóch piechurów idących tak do Santiago de Compostela i boję się, że to żaden 'fun’, chyba, że naprawdę chcesz oszczędzać kręgosłup. Ale może nie jest to takie złe, jak mi się wydaje. A jeśli chodzi o inne punkty… Andrzej jest gdzieś w okolicy? Zapytaj go czy ma na myśli jakiś konkretny ośmiotysięcznik? Bo może, jak już odrobimy straty finansowe…
Właśnie chodzi o to, że jak się przesiadłam na rower, to jakoś już nie lubię plecaków, a taki wózek wydaje mi się całkiem fajnym rozwiązaniem. Spotkaliśmy takiego gościa z wózkiem w Australii – nie narzekał.
Andrzej teraz je zupę, ale jak skończy to pewnie się wypowie na temat ośmiotysięcznika, bo ja zupełnie nie mam na to ciśnienia. Po górach lubię rekreacyjnie chodzić. Zdobywanie konkretnych wysokości jakoś mnie nie pociąga, tym bardziej, że już na 4000 m n.p.m mam taką zadyszkę, że szkoda gadać.
Widze, ze z chodzeniem po gorach mamy dokladnie tak samo: powiedzmy, ze jeszcze do 4500 m npm, to mam z tego przyjemnosc, ale jak Albin probuje mnie wciagac na cokolwiek powyzej to mecze sie niemilosiernie i juz zadnej przyjemnosci z tego nie mam!
Właśnie, jak już odrobimy straty finansowe… ładnie to ująłeś :)
Nie mam na myśli żadnego konkretnego. Jest jakiś budżetowy, taki co to pozwolenia kosztują 100 razy mniej niż na Everest? Nie chodzi mi bynajmniej o zdobywanie Korony Ziemi. Chciałbym po prostu przesunąć granicę swoich limitów powyżej ośmiu tysięcy. Przede mną jednak jeszcze jest 7000- może od tego zaczniemy? Jakiś Pik Łukaszu? :> Wstępny rekonesans mamy wprawdzie oboje już zrobiony…
I to jest bardzo dobry pomysł :) Pamir czeka!
Mając 1672463909 pomysłów i marzeń na minutę, chyba też wypadałoby, żebym je w końcu spisała ;) Trzymam kciuki za Wasze marzenia! Wszystkiego dobrego w Nowym Roku :) Karolina
Hej Karolina! Nadajesz marzeniom priorytety? ;-)
My trzymamy za Ciebie i może w końcu uda się spotkać, bo tak mijamy się ciągle, a czytając Twojego bloga mam wrażenie, że się znamy dość długo…
Pozdro!
Chyba trochę tak, ale jest to związane ze świadomością niewystarczającej ilości czasu i braku zdolności do bilokacji (no bo nie mogę naraz wyjechać na wolontariat europejski, badania terenowe i w odwiedziny do przyjaciółki z Paragwaju). Może to po prostu takie dawkowanie przyjemności i wrażeń?;)
Też mam nadzieję, że w końcu uda się nam spotkać!
Życzę spełnienia prawie wszystkich marzeń, bo byłoby smutno gdybyśmy kilku w zapasie nie mieli ;) Dziękuję za ten blog. Życzenie 23 Andrzeja już się spełniło – ja trochę zostałam uświadomiona i od pół roku jestem w drodze :)
Co? Tak szybko się spełniło? Jeszcze Nowy Rok się nie zaczął! :P
Serio, to bardzo się cieszę, że piszesz nam takie słowa. Poza tym, ze uprawiamy na blogu ekshibicjonizm podróżniczy i się lansujemy, to przynajmniej docierają też informacje, że komuś się to wszystko przydaje! :)
Szerokiej drogi Ewa, ale jeszcze z ciekawości zapytam,na jakim kontynencie jesteś, w jakim kierunku się udajesz?
Przydaje sie bardzo. I bardzo dobrze sie czyta. Zwlaszcza jak sie siedzi(alo) w biurze na przerwie przed ekranem komputera. Wtedy pomyslalam, ze wlsciwie to tez moge… Dziekuje raz jeszcze. Tym bardziej, ze jak sie sama przekonalam, podrozowanie bywa meczace i czasochlonne ;) Ciesze sie, ze Wam sie chce pisac! Lansujcie sie jak najdluzej :)
A ja dotarlam do Japonii, mialo byc bez latania o ile sie da ale teraz w koncu musze wejsc pod jakies opiekuncze skrzydla tanich linii azjatyckich. Filipiny beda nastepne a potem Sri Lanka. A po SL nie mam pojecia gdzie pojade. Na pewno zostane w Azji pld – wch.
Ja tez mam swoja liste marzen, ktora ciagle uaktualniam (a to cos skreslam – bo spelnione!, a to dodaje…: http://poriomaniacy.blogspot.com/p/lista-marzen-list-of-dreams.html). Jesli chodzi o marzenie Alicji o zgubieniu sie, to nam sie w tym roku to udalo w Andach. Z planowanego 2,5-3 dniowego treku zrobil sie 5-dniowy i prawie nam jedzenia zabraklo, plus sie niezle pochorowalismy, ale teraz mamy co wspominac :)
Pozdrawiamy z mega goracego Paragwaju! :)
nr 7 z listy Alicji – to chyba ta jedna jedyna rzecz na mojej liście tak na prawdę…
Sporo Australii :)
zycze spelnienia marzen i pozdrawiam wlasnie z tego pieknego zakatka swiata
Ten wpis zrobił nam Sylwestra! :-D Siedzieliśmy z Tomkiem na dzikiej plaży gdzieś w Jervis Bay w Australii i popijając whisky nad ogniskiem układaliśmy swoje listy. Ja taką stworzyłam jakoś pod koniec podstawówki czy na początku liceum. Nie mam pojęcia gdzie przepadła, ale część w głowie została i miło było uświadomić sobie, że wiele punktów udało mi się już zrealizować, a inne są w planach. Teraz oczywiście doszła caaaaaała masa nowych pomysłów, nowych (a może starych, ale dopiero nazwanych i wyartykułowanych) pragnień. Tomek jak się okazało nigdy takiej listy nie przygotowywał i było to dla niego bardzo fajne i motywujące doświadczenie. Dużo rozmawialiśmy o naszych marzeniach, o różnicach, punktach wspólnych i o tym, co możemy zrobić by ich realizację przybliżyć. To był cudowny Sylwester! Dzięki Wiaherosi :-*
Na Politechnice Łódzkiej będą tworzyć pasywny samochód :)
W sensie, że zasilany jakimś naturalnym źródłem energii? Możesz rozwinąć myśl…? :>
Kolejnna literówka: „24. Stowrzyć pasywny dochód, o który nie trzeba będzie się martwić.” :P
Przy żabce jest zwykły nawrót odbijamy się oburącz i dalej płyniemy w drugą stronę z kraulem już jest gorzej bo trzeba zrobić fikołka w wodzie więc jeśli chciałaś się nauczyć nawrotu w żabce krytej to juz masz zrealizowane jedno z marzeń :) Delfin tez nie jest taki trudny choć ucząc moją żonę delfinka czasem miałem ochotę ją utopić ;) może dlatego że dorośli nie słuchają tak jak dzieci i stąd probemy z nauczaniem powodzenia w realizacji listy my już swoją realizujemy za 3 miesiące Patagońskie lato :)
Taka lista to swietny pomysl! Jeszcze warto ustalic kamienie milowe i marzenia się spełniają!
Chciałabym zobaczyć żołnę i wilgę… a gdzie zobaczyłeś żubra? na wolności?
Udało mi się zobaczyć wilgę w ostatnią niedzielę! :)
Brawo! I o to właśnie chodzi! Trzymam kciuki za następne! :)
Ad.do p. 15 Andrzeja https://fr-fr.facebook.com/NusetCulottes :)
Kurcze, niestety nie mówię po francusku. Poproszę Alicję o przetłumaczenie. Dzięki za link :)
Za krótkie jest Wasze życie, niestety nie uda Wam się zrealizować nawet połowy tej listy, smutne, ale życzę powodzenia
Hahaha! :)
Oj… Alska. Widzę, że nie tylko mnie się marzy pomieszkać tam i przejchać/obejść/opłynać ją wzdłóż i wszerz. Trzymam mocno kciuki za Was i za siebie!
Alicja, jak wrócicie z Teneryfy i będziesz się kręcić w okolicach Krakowa to Unicar chętnie pomoże Ci zrealizować marzenie nr 4. http://www.capoeira-krakow.pl/ . Z resztą sekwencje robione na plaży z widokiem na Teide albo w sosnowym lesie też niczego sobie. A gdybyś z kolei przez przypadek pojawiła się w okolicach Niepołomic. Daj znać możemy pograć miło. (Jest w naszym małym mieście zdominowanym przez karateków mała grupka zapaleńców capo także można by ad hoc zorganizować jakąś kameralna roda)
Alicja.
Punkt 14.
Nie wiem jak zdobyć jakiś lot za złotówkę, ale wiem jak można polecieć zupełnie za darmo.
I jak z realizacją? :) Udało się spełnić niektóre marzenia? :)
Super blog, znalazłam tu mnóstwo porad i inspiracji – bardzo dziękuję! Już się nie mogę doczekać aż wyruszę w pierwszą rowerową podróż – zaplanowana na wrzesień/październik! :) Trzymajcie się!
Własnie znalazłam Waszą stronę i zaczęłam od Waszej listy marzeń. Popłakałam się….to cudowne, mieć marzenia i dążyć do realizacji :) Nie mam takiej listy, trochę się boję, mam dużo więcej lat niż Wy, ale wymyślam marzenia trochę na bieżąco i wtedy razem z mężem realizujemy. Lubimy rowery, Jeżdziliśmy w Hiszpanii, w Portugalii, a w ostatni urlop okrążyliśmy Cypr:) Szukamy jakiegoś planu na urlop w Europie po w miarę płaskim terenie (może chociaż raz nie po gorach). ok 10 dni, spanie w namiotach, jesienią. Możecie coś polecić?
Bardzo pozdrawiam i życzę spełnienia marzeń :)
Ela
Ela, a może Velo Małopolska? Świetna trasa rowerowa od Krakowa do Starego Sącza, a dalej do Zakopanego. Znasz?