Pracująca niedziela, czyli niecodzienne spojrzenie na Warszawę

Minął właśnie ostatni weekend, który spędzamy w Warszawie. Misję „warszawskie słoiki” powoli uznajemy za zakończoną. Kończy się sezon, robimy ostatnie zlecenia i czas ruszać w dalszą drogę. Jak nam się mieszkało w stolicy? Czy odkryliśmy jakieś atrakcje w Warszawie?

Przeprowadzka do Warszawy była spontaniczną decyzją. Wracając w kwietniu z Wysp Kanaryjskich myśleliśmy, że tak samo jak i w poprzednim roku, większość czasu spędzimy jeżdżąc po Polsce od zlecenia do zlecenia. Tak samo zaczął się i ten sezon, ale już w połowie maja doszliśmy do wniosku, że większość zleceń mamy z Warszawy. Dalsze oszukiwanie się, że takie dojeżdżanie jest wygodne i ma sens, po prostu przestało nam się kalkulować.

Szybkie podsumowanie kosztów po kwietniu i maju sprawiło, że na paliwo wydawaliśmy miesięcznie tyle co kosztuje wynajęcie kawalerki w Warszawie. Długo się nie zastanawiając Alicja wrzuciła info na fejsie: „szukamy mieszkania w Wawie blisko obwodnicy”. Fejs jak to fejs, łączy ludzi z innych bajek i dzięki udostępnieniu posta niezawodnej Natalii, które zobaczyła jej koleżanka Kasia, mieszkanie znalazło się samo!

 

Zielony Żoliborz…

Gdy wprowadzaliśmy się na Sady Żoliborskie mieliśmy tysiące planów i miejsc do odwiedzenia w Warszawie. Sami zresztą w tym „słoikowym poście” wiele ciekawych miejsc nam poleciliście. Część z nich udało nam się odwiedzić – na przykład pojechaliśmy na wycieczkę rowerową po Kampinoskim Parku Narodowym.

Widok z okna i letnie burze
Widok z naszego okna na wiosenny wybuch zieleni

Zapisaliśmy się też na wycieczkę kajakową organizowaną przez Fundację Promocji Rekreacji KiM, którą „oprowadzała po Warszawie” czaderska przewodniczka stołeczna, czyli Hanka Warszawianka! Warszawa z poziomu kajaka to przede wszystkim zupełnie inna perspektywa. Trochę egzotyczna nawet. Gdy dopłynęliśmy  na łachę piachu na środku Wisły na wysokości Stadionu Narodowego mieliśmy ją tylko dla siebie. Patrzyliśmy z niej na ludzi spacerujących po bulwarach, a sami odpoczywaliśmy łapiąc trochę słońca i słuchając opowieści naszej przewodniczki o Warszawie :) Nie chciało się płynąć dalej…

Hanka Warszawianka opowiada na środku piaskowej wyspy o historii Warszawy!
Opowieści o historii miasta Hanki Warszawianki są wciągające w każdej sytuacji!

 

Wypływając na Wisłę z Portu Czerniakowskiego - spływ kajakowy Wisłą
Wypływając na Wisłę z Portu Czerniakowskiego

Małym odkryciem był też stół do tenisa stołowego, który znajduje się 5 minut pieszo od naszego mieszkania. Od Roberta K., który odkrywa teraz Islandię, pożyczyliśmy paletki do ping-ponga i w ramach rozrywki szlifowaliśmy serwisy i ścinki, aby przed kolejną podróżą do Chin zmierzyć się z tamtejszymi podwórkowymi mistrzami tenisa stołowego :)

O to jak przygotowywaliśmy się do starć z chińskimi rywalami
O to jak przygotowywaliśmy się do starć z chińskimi mistrzami tenisa stołowego

Alicja wybrała się też na „Spacer po Woli”, gdzie poznawała uroki wolskiej architektury, które przenikają się z historią tej dzielnicy. Ja zaś na przykład odwiedziłem Powązki podczas obchodów wybuchu Powstania Warszawskiego, skąd zresztą z mieszanymi uczuciami wyszedłem dość szybko. Przypominało mi to bardziej szopkę polityczną niż upamiętnianie czci poległych w godzinę W.

Warszawskie spacery

Przeprowadzając się na lato do Warszawy liczyliśmy na wyciszone wakacyjną przerwą miasto, pełne zieleni i bez korków.  Drugie i trzecie się sprawdziło, ale zapomnieliśmy tylko o tym, że to właśnie w Warszawie dzieje się ta cała wielka POLITYKA! Początkowo trochę z ciekawości, a potem z zaangażowania w problem, zaczęliśmy chodzić na manifestacje i wiece!

Spacerująca rewolucja lipcowa, czyli wraz z ubeckimi wdowami i agentami SB wyrażamy sprzeciw przeciwko reformie sądownictwa "przepychanej kolanem pod ławką"
Spacerująca rewolucja lipcowa, czyli wraz z ubeckimi wdowami i agentami różnej maści wyrażamy sprzeciw wobec reformy sądownictwa „przepychanej kolanem pod ławką”.

Nigdy w takich wielkich manifach nie braliśmy udziału i mimo, że jest to blog podróżniczy, ciężko mi ten temat tutaj pominąć lub o nim nie wspomnieć. Zbyt dużo naszych emocji zostało na warszawskich ulicach, które zwiedzaliśmy spacerując po Centrum czy po Żoliborzu.

Spotkania ze znajomymi

No i tutaj całkowicie poległem. O ile jeszcze udało nam się spotkać z kimś w luźniejszym czerwcu, o tyle lipiec, sierpień i wrzesień prawie w ogóle nie dały nam przestrzeni na spotkania. To jest największa porażka tego pobytu w Wawie, choć nie wszystkie spotkania nie odbyły się tylko z „mojej winy”. Często i drugiej stronie coś nagle wypadało. Tutaj więc oficjalnie przepraszam wszystkich, z którymi spotkać mi się nie udało. Pytanie, czy następnym razem będzie okazja? I czy to tylko ja tak odwlekam i przekładam spotkania?

Warszawskie knajpki i restauracje

Jakąś rekompensatą zawalenia robotą i braku czasu na gotowanie był fakt, że sprawdzaliśmy nowe miejscówki jedzeniowe w Warszawie. Do nieoszlifowanych pereł należy bar mleczny przy Broniewskiego, w którym często się stołowałem i wspominałem czasy studenckie. Genialny jest też „Nepalczyk” na Woli, którego pokazała mi kiedyś Natalia M. – lokalna, wolska patriotka i miłośniczka tamtejszych zakamarków i sklepów rowerowych! Nie da się też pominąć kebaba przy Wilsonie (na przeciwko Kina Wisła) oraz lodziarni (koło Kina Wisła). A czy wspominałem o domowych pierogach, które można kupić na targu koło Hali Marymonckiej? No właśnie! To też się wlicza do odkrywania stolicy, prawda? ;-)

Joanna B., przyjaciółka mojej siostry, namawiała nas od początku przyjazdu do Warszawy na wizytę na prawdziwej Pradze. Zastanawiałem się, co znaczy „prawdziwej”? Czy to, że wrócę bez komórki czy może bez samochodu? Okazało się, że zupełnie nic z tych rzeczy, choć akcja dzieje się przy słynnej ulicy Brzeskiej. „Pyzy i Flaki Gorące” to klimatyczny lokal niedaleko Dworca Wileńskiego. Tytułowe pyzy podawane są w słoikach (!), a rezerwację na stolik trzeba robić z kilkudniowym wyprzedzeniem, no chyba że wpadacie tylko na „setkę”, to zawsze można załatwić „z marszu”. Bardzo, bardzo polecam, szczególnie gdy chcecie komuś z zagranicy pokazać, klimatyczną, praską miejscówkę.

Wschody słońca

Szczególnie latem, gdy dzień był długi, często oglądałem spektakle, które działy się nad żoliborskimi dachami.  Wracając ze zleceń wieczorem lub w nocy, musiałem często przeglądnąć i wywołać zdjęcia już na rano następnego dnia. Nocy zarwanych nie jestem w stanie policzyć – było ich zdecydowanie za dużo. Plusem tej pracy po nocy były piękne wschody słońca, które podziwiałem wielokrotnie kończąc pracę przy komputerze, gdy robiło się widno. Nigdy w życiu nie widziałem tylu wschodów słońca, co tego lata! Nie poznaję sam siebie, bo długo spać, kocham ponad wszystko :D

Prawdopodobnie nikogo niezachwycający (poza mną!) wschód słońca nad Żoliborzem
Prawdopodobnie nikogo niezachwycający (poza mną!) wschód słońca nad Żoliborzem


Zachody słońca

Tych też nie brakowało i często polowałem na nie z dronem, nad którymś z mostów na Wiśle. Mieszkając w Wawie wreszcie mogłem wziąć sobie walizkę z dronem, wpakować do samochodu i wyjechać gdzieś na „latanie dla przyjemności” w poszukiwaniu ciekawych kadrów. Do tej pory brakowało mi na nie czasu, bo zwykle co lot to zlecenie komercyjne i na te prywatne, dla siebie, brakowało już… baterii!

Skyline of Warsaw

Zieleń

Wielkim zaskoczeniem dla mnie, jako osoby bardziej związanej z Krakowem (sic!) jest fakt, że Warszawa jest zielona! Powiedziałbym nawet, że jest zajebiście zielona i dopiero jeżdżąc po niej od zlecenia do zlecenia, a w sumie to bardziej latając nad tym miastem, w końcu to dostrzegłem! Poza Centrum, które jest szare i zabetonowane, a do którego zwykle wpadają przyjezdni jak po ogień, to każda dzielnica ma jakiś swój park lub wręcz kompleks parków i lasów. Tego po tym mieście spodziewałem się najmniej. Pełne zaskoczenie.

Złota, polska jesień

Wszystko było dobrze dopóki było zielono i można było łatwo zaparkować. Od początku października jeżdżąc po Warszawie biorę pół godziny poprawki na znalezienie miejsca parkingowego, nie tylko w Centrum czy na Mokotowie, gdzie zleceń mamy najwięcej. Zdobyć miejsce parkingowe jest naprawdę trudno. Stanąć nie da się też pod naszym blokiem. Jeśli nie zrobimy tego przed 18, to już w ogóle zapomnij o miejscu.

Dziś, patrząc za okno, już czuję że chcę ruszać dalej. Złota polska jesień właśnie się kończy, choć dała nam dużo radości i sprezentowała sporo pięknych kadrów. Przed nami tydzień deszczy i wiatrów, który pewnie spędzę na domykaniu projektów przed wyjazdem z Warszawy. Nie wiem, kiedy przeleciało nam te pięć miesięcy w stolicy, ale był to czas szalenie intensywny!

Dronowo był to bardzo dobry sezon. Wyliczyłem właśnie, że zrobiliśmy od początku kwietnia 83 projekty, co daje nowe zlecenie średnio co 2 dni kalendarzowe. Dużo! Wręcz bardzo dużo, ale też nie robimy tego za darmo. Niestety (albo stety) specyfika naszej pracy sprawia, że w pół roku musimy zarobić na cały rok. Stąd też tyle pracy wiosną i latem, a gdy przychodzi szaruga, to za bardzo w Polsce nas nic nie trzyma. Gdy jest brzydko, rzadko kto zamawia zdjęcia z drona, nie mówiąc już o filmowaniu. Czekanie na te dwa, czy trzy projekty w miesiącu jesienią i zimą zwyczajnie nie mają sensu. Myślimy już o jakimś ciepłym kierunku, żeby czmychnąć znów na kilka miesięcy :) Dokąd tym razem?

Nasze warszawskie miejsce zarządzania wszechświatem – oczywiście czynne także w niedzielę :)

Ostatnią niedzielę w Warszawie spędziliśmy przy naszym biurku, które było istnym centrum zarządzania wszechświatem. Trochę ciasno, ale wiecie – kawalerki duże nie są :) Tutaj więc pracując laptop w laptop ogarnialiśmy rzeczywistość biurową, czasem tylko odrywając wzrok i spoglądając na korony drzew Sadów Żoliborskich.

To było bardzo pracowite kilka miesięcy, ale też dające masę frajdy, bo w końcu pracujemy na swoich warunkach. Klienci wracają i polecają nas dalej. Nie reklamujemy się i nie tracimy już czasu na marketing. Jakoś ta freelancer’ska maszyna sama z siebie działa, choć czasem mam myśli, że na etacie byłoby jednak łatwiej. Wyszedłbym z biura o 18 i miałbym spokój do następnego rana. Prowadząc swój biznes „w pracy” jestem 24 godziny na dobę. No i przynajmniej niedziele mielibyśmy wolne! ;-)

To co? Do zobaczenia w maju Warszawo!

O autorze: Andrzej Budnik

Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.

Podobny tekst

#Wachlarz 7 – subiektywne podsumowanie

Podróżniczych wystąpień kilka już za sobą mam, ale nie ukrywam, że tutaj miałem pewne obawy. Przede wszystkim były one …

54 komentarze

  1. To w maju 2018 jedno popołudnie na leśny spacer rezerwujcie dla nas! :) #ktopierwszyzłapiewiaherosówtenlepszy :))) Szerokiej!

  2. Fajnie, że odczarowaliście sobie moje miasto, które zresztą w wakacje jest najfajniejsze! A tak swoją drogą to w Waw mamy w sumie aż 82 parki = 20% miasta :)

    • Szczerze? Podszedłem tak samo do przeprowadzki do Warszawy, jak do wyjazdu na zimę na Wyspy Kanaryjskie. Co mnie zaskoczy? Co znudzi? Za czym będę tęsknił?
      Zajebiste to jest to, ży żyjemy w czasach, w których świat nie ma granic i w sumie tylko wyobraźnia nas ogranicza :)

  3. No, ostatnie zdanie Was uratowało ;) do zobaczenia! (oby jednak szybciej niż w maju ;) )

  4. I byliście w Fotoplastikon Warszawski :)

  5. Andrzejku, zapraszam na korepetycje z definicji słowa „przygoda”

  6. Andrzej Budnik i nie wpadliście z wizytą :-(

  7. Nie taka Warszawa straszna, jak ją malują ;)

  8. Czy będziecie wracać jak bociany do najcudowniejszego, moim skromnym zdaniem, miasta w Polsce?:)

  9. Konsorcjum Finansowe

    Świetne zdjęcia :) Wasze posty czyta i ogląda się świetnie nawet ze środka Polski :) Pozdrawiam!

  10. Co za świetne zdjęcie zachodu słońca, oczu nie mogę oderwać!

  11. Lubie śledzić waszego bloga. Można sie wyluzować, a czasem nawet pośmiać. :P Jesteście sporą inspiracją.

  12. Yeah, docenione Pyzy i Flaki! Moja harosza miejscówka jak i zresztą cały rewir.

  13. Zgadzam się z Sabiną :) ! W ogóle, jakoś tak odkąd zacząłem was czytać to równolegle zacząłem odkrywać wiele pięknych i urokliwych miejsc w mojej małej ojczyźnie :)
    A wiem, że to są początki mojego podróżowania, zdaje sobie sprawę, że na pewno ta pasja się na tym nie skończy :)

  14. Super pomysl na zycie :-) Sama sie nad tym coraz bardziej zastanawiam… zeby sie urwac gdzies jak najdalej od korpo-stylu… :-D

  15. Rzeczywiści pracująca niedziela. Działo się!

  16. A słyszeliście o tej nowej galerii w Warszawie „Implant”? Ma powstać jakoś niedługo i ma być ekologiczna i samowystarczalna w jakimś nowoczesnym budownictwie barakowym. Chętnie bym się tam przeszedł, bo już Warszawę to znam całą :P

  17. W przyszłym roku , dokładnie na wiosnę 2019- tak podaje developer- ma powstać nowy punkt spotkań- coś na wzór Koszyków- ale znacznie nowocześniejsze pod kontem ekologi. Miejsce ma powstać z połączonych ze sobą kontenerów- na wzór Londyńskich hipsterskich lokali. Implant- ma powstać na Chmielnej/ Żelaznej. Czy tez już słyszeliście o tym miejscu?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *