Oficjalne wyniki od wtorku od godziny 15:00 już wszyscy znają. Teraz już po opadnięciu wszystkich emocji chcielibyśmy Wam jeszcze raz podziękować już oficjalnie i podzielić się naszymi refleksami, tymi z gali też.
Tak jak wspominaliśmy już na gali przede wszystkim dziękujemy tym, którzy na nas głosowali, którzy w nas wierzyli, trzymali kciuki, pomagali i do końca wspierali. Wymienić wszystkich nie jesteśmy w stanie, po pierwsze, ponieważ było Was ponad 1000, a po drugie, że po prostu nie znamy Was wszystkich. Dziękujemy też autorom bloga The World is Mine, który zajął drugie miejsce, bo to właśnie rywalizacja z Wami dodawała takiego kolorytu w walce o to jakże zaszczytne wyróżnienie.
Dziękujemy też naszym pozostałym konkurentom zarówno tym, którzy umieli przyjąć wyniki konkursu z twarzą, jak i tym, którym puszczały i dalej puszczają nerwy. Tutaj od razu dodamy – odcinamy się od jakichkolwiek negatywnych komentarzy oraz od dzielenia środowiska podróżniczego. Nie będziemy się wdawać w prowokujące dyskusję, bo podróże nie mają dzielić, ale łączyć i tego będziemy sie trzymać do końca. Nie będziemy też na siłę nikogo do nas przekonywać. Nie wszystkim musi się podobać to, co i jak piszemy, jakie mamy zdjęcia. Nasze opisy jak i cała wyprawa wyraża nas, nasze emocje oraz to co przeżywamy. Każdy odbiera to subiektywnie, do czego ma prawo, ale zanim podda nas ocenie, może niech nas trochę lepiej pozna… Nie mniej, serdecznie zapraszamy do komentowania i wyrażania swoich spostrzeżeń oraz przemyśleń.
Tyle patetycznych przemówień, a teraz relacja z gal.
Przyjechaliśmy do Warszawy, trochę wcześnie, bo akurat tak mieliśmy pociąg. Po dobrej pizzy wyszliśmy z dworca i… wsiedliśmy do taksówki, co by dojechać do Fabryki Trzciny, która jest gdzieś na Pradze. Tak, wsiedliśmy do taksówki i zgadnijcie o czym sobie pomyśleliśmy… Niestety traumatyczne przeżycia wracają, jednak kierowca zatrzasną drzwi, więc stwierdziliśmy, że będzie ok. I było :)
Dojechaliśmy do Fabryki Trzciny jako jedni z pierwszych – recepcja, szatnia, „waiting room”. Z czasem zaczęli zbierać się goście, zaczęto serwować jakieś dziwne przystawki… świat nie widział takich rzeczy ;) a chwilę potem siadła przy nas Pani Prof. Senyszyn. Popatrzyliśmy z Eliza na siebie i zrobiliśmy dziwne miny. No Warszafka… tylko co my tu robimy??
Cała gala zaczęła się z kilkunastominutowym opóźnieniem, nie powiemy przez kogo ;) , zgasły światła i wyszedł konferansjer. Miło, przyjemnie… najpierw przybliżenie reguł konkursu, prezentacja kapituły konkursu i do dzieła. Po kolei, jak i w konkursie zaczęto od kategorii „Ja i moje życie”. „Profesjonalne”, „Polityka” i w końcu nasza kategoria. Dreszczyk emocji. Nasza jurorka Joanna Lamparska już na scenie ze statuetką w ręce i w końcu pada „LosWiaheros”. Wychodzimy na scenę (dżizys jak się dziwnie czuliśmy), odbieramy statuetkę i Eliza wkopuje mnie w kilka słów do publiczności. Taa… karteczki nie miałem, jak wyszło wszyscy słyszeli, a kto nie słyszał to zapraszamy tutaj (ponoć lepiej wyszło w wywiadzie indywidualnym , ale to dlatego, że już uraczyliśmy się wcześniej winem) ;) . Po nas jeszcze kategoria „Kultura” i przerwa dla Maćka Maleńczuka. Po chwili muzyki kolejne 5 kategorii oraz przyznanie wyróżnień jury i ogłoszenie zwycięzcy konkursu Blog Roku 2007. Nasze przewidywania się sprawdziły, bo obstawialiśmy „D-D-P” z kategorii „Teen” lub „W stronę Precla” z kategorii „Ja i moje życie”. Wygrał ten drugi i tym samym gratulujemy! :)
Na koniec wyróżnienia specjalne, nazwijmy to poza konkursowe od Onet.pl oraz… coś co nas zaskoczyło najbardziej i wprawiło w jeszcze większe osłupienie! Wierzcie lub nie, ale Pani Prof. Senyszyn, znana posłanka i osoba walcząca „w sprawie kobiet” wychodzi na scenę ze swoją „nagroda specjalną”. Były nimi 3 pióra firmy Parker dla wyżej wspomnianych dziewczyn (D-D-P). W sumie nie byłoby w tym nic dziwnego, ale Pani Profesor strzeliła straszną gafę, najpierw myląc się w nazwie bloga, co wybaczyć jeszcze można. Jednak zadanie pytania Darii i Dominice, gdzie jest ich trzecia koleżanka wprowadziło dziewczyny w kolosalne zakłopotanie i świadczyło tylko i wyłącznie o tym, że chciała wystąpić na scenie (bo był Janusz Korwin Mikke, Ludwig Dorn), nawet nie zadają sobie trudu, aby wczytać się w ich historię. Przykro nam było bardzo, że ktoś kosztem cierpienia innych chce promować swoją osobę! Jest to po prostu kary godne, ale co począć polityka to było gówno, jest i pewnie zawsze nim będzie…
Po części oficjalnej, którą zakończył Maciek Maleńczuk, zaczęła się część nieoficjalna, czyli plotki i ploteczki ze znanymi i nieznanymi ;) Rozmawialiśmy z nominowanymi, ze zwycięzcami w innych kategoriach i wszyscy zgodnie podpisują się pod jednym – aby mieć bloga, który przyciąga innych musi mieć on emocje. To nie może być suchy opis faktów, tego co nas otacza, czym się zajmujemy. Ludzie bez emocji są tylko namiastką ludzi, a blogi bez emocji są namiastką blogów. Z gali zmyliśmy się dość szybko, bo to jednak nie nasz klimat…
Jeszcze jedna, a w sumie to dwie ważne kwestie. Pierwsza poruszona przez Małgosię Opczowską, prezenterkę Onet.tv – zapytała nas, jakie są nasze dalsze plany podróżnicze. Na chwilę obecną nic do końca pewne nie jest, ale to co chcielibyśmy zrobić, to powrót do Ameryki Południowej. Chcemy „zmierzyć się” z nią jeszcze raz i skończyć trasę, być może lekko ją modyfikując, a być może nie… czas pokaże. Pewne jest jedno – jeszcze tam wrócimy.
Druga kwestia to nasza strona internetową LosWiaheros.pl – co z nią zrobić? Na pewno po tym konkursie nie damy jej umrzeć. Mamy jeszcze kilka wspomnień i refleksji z ostatniej podróży, które nie zostały tu opisane. Jest też trochę zdjęć, które nie ujrzały światła dziennego, a które powstały dzięki uprzejmości Padre Eduardo (oraz jego aparatu) i chyba warto je opublikować. Mamy też jeszcze jeden pomysł, ale na razie zdradzać go nie będziemy…
Pozdrawiamy jeszcze raz wszystkich,
LosWiaheros :)