Zapadałam się w miękkim fotelu, który otulał mnie jak pierzynka. Twarz odwróciłam do słońca, żeby złapać jak najwięcej porannych promieni, które o tej porze jeszcze nie parzą, ale przyjemnie ogrzewają po rześkiej nocy. Delikatna bryza niosła świeży zapach morza. Patrzyłam na zacumowane w marinie jachty, które lekko kołysały się na boki i pomyślałam „to będzie dobry tydzień”.
Grecja tym, którzy śledzą politykę kojarzy się przede wszystkim z kryzysem, amatorom podróży z antycznymi zabytkami, a smakoszom ze świeżą oliwą, najlepszym na świecie jogurtem i słynnymi tzatzikami. Moja Grecja to wyspy, morze i jacht. Lubię ją odkrywać dla siebie właśnie w ten sposób. Jest coś szalonego w żeglowaniu. Uczucie gdy patrzy się na białe napięte jak balon żagle, a jacht przecina atramentowe fale jest… no i brakuje mi tu słów, bo to trzeba przeżyć samemu. Nie bez powodu powstało powiedzenie „nabrać wiatru w żagle”. Gdy stoję na rufie przytulam wiatr i czuję ten pęd to chce mi się wrzeszczeć z radości „Aaaaaaaaaaaaa!”.
To uczucie i zachwyt oczywiście mija po spędzeniu kilku dni na jachcie, jeśli płynie się po otwartym oceanie bez zawijania do portu. Wtedy pojawia się monotonia i zmęczenie. Coś o tym wiemy po czterech miesiącach jachtosopowania, gdy dopadło nas już spore znudzenie. W Grecji to nie jest możliwe. Na błękitnym morzu co chwilę widać zielono-piaskowe plamy wysp. Po całym dniu pełnym żeglarskich wrażeń można zawinąć do małego, rzadko odwiedzanego portu, żeby się zrelaksować albo wybrać miejsce bardziej popularne i spędzić wesoły wieczór ze znajomymi w jednej z portowych knajp. Możliwości są nieograniczone i to zależy tylko od nas, co dziś będziemy robić.
Jechać czy nie jechać?
Jak tylko pojawiła się okazja, żeby wskoczyć na jacht i pożeglować po greckich wodach, nie zastanawiałam się nawet sekundy.
– Ale do Grecji? Na jacht? – Andrzej spojrzał na mnie sceptycznie i lekko się skrzywił. Przypomniały mu się czasy, gdy był pilotem wycieczek i woził turystów w te wszystkie standardowe miejsca i na zatłoczone plaże.
– Tak. Właśnie do Grecji. Na jacht. Bo wyspy to zupełnie coś innego niż ta turystyczna Grecja, którą znasz. Pamiętasz jak zupełnie inaczej odebraliśmy Indonezję z perspektywy jachtu niż jak podróżowaliśmy niskobudżetowo z plecakami? – uśmiechnęłam się triumfalnie, bo wiedziałam, że ten argument Andrzej przyjmie bez dalszej dyskusji.
Kilka dni później dreptaliśmy po schodkach do samolotu lecącego do Aten. Zimny deszcz zacinał w Modlinie bez litości a wiatr przeszywał tak, że przechodziły mnie dreszcze. Podróż była szybka i przyjemna, więc już kilka godzin później kołysał nas jacht, przyjemnie przypiekało słońce i lekko chłodziła świeża morska bryza. W marinie w Pireusie przywitał nas Arek doświadczony skipper i Mia, czyli jego jacht. Ta para spodobała nam się od razu, bo okazało się, że Arek chętnie dzieli się swoją żeglarską wiedzą, co przydało nam się po długiej przerwie od żeglowania. Mia z kolei jest dość sporym jachtem typu Bavaria, który mierzy 44 stopy, komfortowy (4 kajuty, 2 łazienki, mesa, która jest kuchnią i salonem, a nocą może być też sypialnią) i całkiem zgrabnie sunie po greckich falach.
Coś dla duszy
Patrzyłam więc na kołyszące się w marinie jachty, popijałam gęstą jak syrop czarną kawę i nie mogłam się doczekać kiedy zacznie się na dobre nasza przygoda. Z drugiej strony udzieliła mi się dość wyluzowana i trochę leniwa atmosfera starego miasteczka Epidauros. Mogłabym w tym wygodnym fotelu na tarasie małej kafejki siedzieć jeszcze długo i sączyć grecką kawę lub sok ze świeżo wyciśniętych pomarańczy i patrzeć na ten sielankowy krajobraz.
W Epidauros jest co robić. Można pospacerować po urokliwym miasteczku, można pochodzić po klifach, z których jest do bólu pocztówkowy widok na zatokę, a można też złapać stopa i podjechać kilkanaście kilometrów, żeby zobaczyć antyczny teatr, który słynie ze świetnej akustyki. Rzeczywiście nawet siedząc w ostatnim rzędzie na samej górze, dobrze słychać nawet szepty na scenie. Miejsce dość popularne i często odwiedzane przez turystów, ale nie utraciło swojego wyjątkowego charakteru. Wyobrażałam sobie jak to mogło wyglądać w IV wieku p.n.e. kiedy aktorzy odgrywali greckie sztuki, a widzowie przeżywali katharsis. Ciarki przechodziły mi po plecach. Miejsce na pewno warto odwiedzić.
Coś na ząb
Epidauros pomarańczami stoi i konia z rzędem temu, kto przejdzie obok aromatycznego sadu i nie podniesie z ziemi choć jednej pomarańczy, która niedawno spadła z drzewka. Smak owocu, który dojrzewał na słońcu, a nie w sztucznych warunkach jest nie do opisania. Gdy je się taką pomarańczę, słodki i lekko kwaśny sok aż spływa po brodzie, a kubki smakowe szaleją z zachwytu i wołają o jeszcze. Oblepione gęstym sokiem ręce są aromatyczną pamiątką po zjedzonej pomarańczy i nie dają o niej zapomnieć jeszcze przez długi czas.
Skoro mowa o jedzeniu. To właśnie w Epidauros jedliśmy najpyszniejsze i najbardziej wypasione souvlaki w knajpce prowadzonej przez Gosię – Polkę i jej męża Greka. Dodatków i dobrze doprawionego sosu tzatziki nakładają tu naprawdę od serca, nie wiem czy polskiego, czy greckiego… Pewnie jedno i drugie, bo widać, że właściciele prowadzą tę knajpkę z pasją. Jeszcze nie widzieliśmy, żeby Gosia po prostu siedziała lub liczyła muchy na ścianie. Cały czas była w ruchu, krzątała się między stolikami, a za chwilę już pędziła skuterkiem, żeby dowieźć świeże souvlaki pod wskazany adres.
Nie codziennie stołowaliśmy się w greckich knajpkach, bo wystarczyło kupić świeże warzywa i owoce, prawdziwy ser feta i jogurt, aromatyczną oliwę i oliwki, chrupiący chleb prosto z pieca, rybkę lub jakieś mięso i na jachcie przygotować sobie samemu wielką ucztę na kolację, albo zjeść rano na pokładzie świeże i pachnące śniadanko. Na jachcie są wszelkie sprzęty kuchenne i nie ma problemu, żeby przygotować co się tylko chce. Wychodzi taniej niż jedzenie w restauracji, a jest tak samo pysznie i dodatkowo w pięknych okolicznościach przyrody.
Nie zawsze też chciało nam się gotować, więc jednego wieczora poszliśmy na plażę i o zachodzie słońca zrobiliśmy sobie grilla. Nawet banalny kurczak przy takim spektaklu jaki rozgrywał się na niebie smakował zupełnie inaczej.
Piszę ten tekst już jakiś czas po powrocie z Grecji, jest maj, ale za oknem szaro-buro, pada deszcz, jest po prostu ziiiiimnoooo i mówiąc szczerze szlag mnie trafia, że jestem tu, a nie w cieplutkiej Grecji na jachcie…
Trochę sportu
Grecja, jej uroki i przysmaki to jedno, ale my tu w końcu przyjechaliśmy trochę pożeglować. Taki tydzień na jachcie to super lekcja dla każdego kto chce się nauczyć podstaw lub przygoda dla tych, którzy żeglowanie mają już w małym palcu. Arek, nasz kapitan rzeczowo i cierpliwie odpowiadał na wszystkie nasze pytania, tłumaczył nam do czego służy lina ta i tamta, przepytywał z zasad ruchu na morzu i uczył wiązania węzłów. Cieszyliśmy się jak dzieciaki przy każdym zwrocie przez sztag i gapiliśmy się na wydęte wiatrem żagle. Mia pięknie sunęła po wodzie, a nam przypominały się najlepsze dni kiedy żeglowaliśmy między indonezyjskimi wyspami.
Znów poczuliśmy zapach bycia w drodze. Nawet pojawiła się myśl, żeby może zainwestować w jakiś mały jacht, ale wiemy, że jest to jednak dość spory koszt utrzymania. W dodatku nie ma to sensu, skoro już mamy Arka i jego jacht Mia, to wystarczy, że się do niego odezwiemy i umówimy znów na kolejny rejs. Tyle.
W co się bawić?
Przez tydzień można opłynąć kilka ciekawych wysp w nie tak dalekiej odległości od Aten. Po drodze jest sporo przyjemnych zatoczek, w których można zarzucić kotwicę i ochłodzić się pływając w morzu albo po prostu korzystać z ciszy i słońca opalając się na pokładzie.
Jednym z sympatyczniejszych portów do którego zawinęliśmy było Vathi. Zmieści się tu dosłownie kilka jachtów. Cisza, spokój i ta wyluzowana grecka atmosfera, która bardzo szybko się udziela, zatrzymała nas na kilka godzin i ciężko było się zebrać, żeby płynąć dalej.
Jeśli chce się zobaczyć typowe greckie obrazki można wybrać się na Poros lub Hydrę. Jest coś kojącego w tych ciepłych widokach: wzgórza, na których rzędami stoją białe domy z pomarańczowymi glinianymi dachówkami, okna ozdobione kwiatami i małe ogrody, a wszystko takie zadbane. Nikt się tu nie spieszy i nie nagabuje do kupowania pamiątek, choć sklepików z bibelotami w bardziej popularnych miejscowościach nie brakuje. Tutaj wszystko jakoś ze sobą współgra, harmonizuje. Tu się odpoczywa.
Z innej perspektywy
Na rejs do Grecji Andrzej zabrał swojego ukochanego podręcznego drona. Latanie wokół pędzącego jachtu nie należało do najłatwiejszych, zwłaszcza start i lądowanie podnosiło nam trochę ciśnienie. Na szczęście, a może dzięki umiejętnościom pilota, loty odbyły się bez żadnych problemów, a zdjęcia i nagrania po raz kolejny wywołały w nas zazdrość, że ptaki mogą oglądać te widoki na co dzień…
Zobaczcie sami jak Grecja i jacht Mia wygląda z góry!
Jak to jest, wiatr wiał w żagle, a drona nie sponiewierał? :)
Widzisz jak zwracają aby go dogonić :) ala steruje żaglami a Andrzej na dziobie łapie drona :) true story bro
Marzena, no było tak na granicy. Na tyle silny, żeby pływać łódką, a jeszcze nie tak duży, żebym nie utrzymał drona na „smyczy”. Trochę czekaliśmy na odpowiedni warunki – to prawda :)
Marek <3 Nie zawracamy, tylko robimy zwrot przez sztag :*
Czyli Arek alias Kapitan Szkatuła się sprawdził :)
:D Czyżby świat był tak mały? „Kapitan Szkatuła”… hmmm tego nie wiedzieliśmy. Zdradzisz coś więcej? ;)
Tajemnica ;) Arka poznaliśmy jeszcze jako kamperowca i z radością śledziliśmy jego przemianę w Kapitana Szkatułe właśnie :)
Super sprawa i fajnie, że zamieściliście kontakt na kapitana Arka, może kiedyś skorzystamy. Najpierw chcemy spróbować jachtostopu, mam nadzieję, że złapiemy morskiego bakcyla. No i smaka narobiliście… Ostatnio wszystkich ciągnie do Grecji i opowiadają ciągle o pysznościach – znajomi szaleją na Krecie, zbierając karczochy, inny kumpel przedreptuje Ateny i okolice i ciągle opowiada o oliwkach i fecie, a nam ślinka cieknie… Ehhhhhh…. Pozdrowienia z Indii!
Ach Indie… :) Też macie tam ciekawie chyba co???
Jachtostop polecam i mam nadzieję, że Wam się spodoba. Choć na początek polecam raczej krótszą trasę.
A jeśli chodzi o Grecję, to ostatnio tez spotykamy coraz więcej ludzi, którzy tam jeżdżą w swoje ulubione miejsca zagubione gdzieś w gajch oliwkowych i pomarańczowych… Szczerze, wcale im się nie dziwię.
A co polecacie na początek w temacie jachtostopu? Indonezja, Filipiny? Powoli (bardzo powoli… ;) zmierzamy w tym kierunku. W Indiach jest ciekawie – to doskonale dobrane słowo, hehehe. Choć aktualnie Ladakh – mocno nieindyjski, ale PIĘKNY!!
Filipin nie znam zupełnie, ale Indonezja jest całkiem niezłym miejscem, bo odległości między wyspami nie są duże więc na morzu jesteście 2-3 dni. Może być tylko problem ze złapaniem jachtu. Polecam próbować też w Tajlandii, np na Phuket, tam jest kilka marin i ludzie robią sobie takie tygodniowe wypady na okoliczne wyspy.
Pod koniec roku powinniśmy dotrzeć do Tajlandii i spróbujemy w takim razie – dzięki za cenną radę! Indonezja jachtostopem brzmi jeszcze lepiej, szczególnie, że podobno w Singapurze można wyrobić 60-dniową wizę :)
Alicjo! Świetny tekst i już marzę o tygodniu na jachcie…taką samą Bawarią pływałam po Withsundays :)
Dziękuję i cieszę się, że tekst Ci podobał. Bavaria 44 jest olbrzyyyymem :) Sporo tam miejsca, ale naprawdę pięknie sunęła i żeglowanie było bardzo przyjemne, tym bardziej, że warunki tez mieliśmy całkiem w porządku.
W dodatku nigdy nie pomyślałabym, że będę się tak zachwycać greckimi wysepkami. Ten kraj kojarzył mi się z masową turystyką i tłumami, a tymczasem można znaleźć kilka fajnych zakątków żeby się schować przed światem :)
Fajna relacja. Jak zwiedzać kameralną wyspiarską Grecję jak nie jachtem! Świetna relacja, zdjecia i film.
Pozdrawiam i zazdroszczę ;)
Jej! Od samego patrzenia już się uśmiecham! To musiała być świetna zabawa! Tak bardzo zazdroszczę! :-) Dług zastanawiałaś się nad znalezieniem odpowiedniego miejsca?
Świetna relacja! Sama zwiedzałam Grecję samolotem i nie jest to nawet w procencie tak ekscytujące jak żagle. Pozdrawiam serdecznie i czekam na więcej.
Cudowne miejsce. Marzę o zobaczeniu na własne oczy.
my w planach mieliśmy trip rowerowy po Mazurach, z namiotem :) patrząc na dzisiejszą pogodę, to nie wiem czy to wyjdzie…. choć liczę, że do majówki pogoda wróci do „normy” :)
My też mamy rowerowe plany na tę majówkę, ale bardziej na wschód :) choć kto wie, może trafimy na siebie jakimś zrządzeniem losu! ;-)
o wschodzie też myśleliśmy, ale jakoś te Mazury nas kuszą. Tym bardziej, że objeżdżając Polskę dookoła, ominęliśmy ten rejon (objeżdżaliśmy Polskę wg historycznych granic :) ). A wschód to Polesie Lubelskie? czy bardziej Podlasie?
Jeszcze kawałek dalej, Białoruś :)
Świetny pomysł i pogoda gwarantowana :)! My zabieramy na majówkę naszego majtka ;)
Na razie u nas jest mizernie…
Nasze plany na majówkę to odpoczynek w Polsce :D Choć widząc, co się dzieje z pogodą, jestem przerażona! :o
Maciek Bernadziuk pytałeś, może tam znajdziesz coś dla siebie ;)
polecam wyspe Paros i Antiparos,mozna tez poplynac stamtad na bezludna Despotiko i popływac na golasa:D
Aga, a w maju to woda nie za zimna na takie harce? :P
Andrzej Budnik e, tam to juz chyba ciepła;)
Cypr!
ten śnieg to dlatego, że od zimy uciekaliście, to zima ścignęła Was :D
Nie wyściubiam nosa, palę w kominku i segreguję zdjęcia. Jaka zima? :D
ja też teraz jak burrito kocowe :D
Wizualizuję wiosnę, ale słabo mi idzie :)
W ogóle, żeby to jeszcze była zima taka -10 i metr śniegu, to okey. Ale to, co teraz nam serwuje pogoda, to jest zło do potęgi trzeciej :(
wiem, jechałam dziś rowerem i poczułam dotkliwie, a ja lubię zimno i nie wierzę że dziś brrr… nie omieszkał mnie obryzgać każdy pojazd mechaniczny który mnie mijał takim roztopem w kolorze benzynowej tęczy :/ meh
Są też inne miejsca :)
Np Malezja, gdzie za grosze można jacht kupić :D
Tez ;) ale jest tez taki fajny kraj z duuuza fajna pustynia ;)
Aaaa! To jest wyczyn na miarę Kolosów. Jachtem po pustynie jeszcze nikt nie robił. Pamiętam tylko żaglowozy w Mongolii :)
Piękna wyprawa i bardzo dobry tekst! Aż miło poczytać :)
Ach! Zatęskniłem za wakacjami :)
Oczywiście Grecja jest przepiękna ale w moim sercu na 1 miejscu są Włochy ❤️
Co nie zmienia fakty, że zdjęcia przepiękne !
Rewelacyjna relacja z Waszych wakacji na jachcie w Grecji. Przepiękne zdjęcia! Grecja sama w sobie jest rewelacyjna na odpoczynek, bo ludzie tam maja w sobie pełen luz, a dodatkowo sam fakt, że zdecydowaliście się na zwiedzanie gracji z poziomu jachtu to już w ogóle szacunek.
Rewelacja, rzeczywiście! Osobiście skorzystałam z usług polskiej firmy jeśli chodzi o charter jachtu. Serdecznie polecam, bo w zasadzie nic więcej nie musiałam robić tylko opłacić sprawę wynajmu :)