Siedzę właśnie z atlasem Australii na kolanach i wspominam: żar lejący się z nieba, chłodną i bezkompromisową bryzę wiejącą znad Oceanu, zapach drzew eukaliptusowykoch rozchodzący się równomiernie po każdym centymetrze buszu i przebijające się przez ostre trawy pustyni czerwone promienie słońca, które towarzyszyły nam przy wieczornej kolacji. Co łączy te wszystkie miejsca na przestrzeni kilku tysięcy kilometrów?
W podróżach kochamy kilka rzeczy – piękną przyrodę, nieprzewidziane historie, spotkania z ludźmi i zwierzęta. To właśnie te ostatnie sprawiają, że najbardziej suchy kontynent na świecie, który w większości jest niezamieszkały i niedostępny, ciągle nas tak pociąga. To zwierzęta i ptaki potrafiły się najlepiej przystosować do surowych warunków australijskich i to one w głównej mierze sprawiają, że chcemy ciągle wracać do Australii.
Mówisz Australia, słyszysz w odpowiedzi KANGUR. Tak, to jest najbardziej stereotypowe, ale też najbardziej prawdziwe stwierdzenie. Australia kangurami stoi! Ale czy na pewno?
Lekcja 1: Nie prowadź samochodu w Australii po zmroku!
Pierwszy kangur, którego w życiu zobaczyłem pojawił się bardzo znienacka! Pierwszy dzień drogi za kółkiem samochodu wypożyczonego za grosze, robi się ciemnawo, zapalam światła, aby lepiej widzieć drogę. Chwilę później Alicja krzyczy – Uważaj! – potrzebuję chwili, bo nie rozumiem co się dzieje, ale instynktownie wciskam hamulec i nagle widzę jak nad maską samochodu przelatuje… ogromny kawał cielska!
Ogromny kangur przeleciał idealnie przed szybą, a swoim mięsistym ogonem zmiótł, jak się później okazało, kurz z maski samochodu. Trzy sekundy później zniknął w krzakach. Zatrzymałem samochód, a serce waliło mi tak, jakbym przebiegł setkę na czas! Gdybym palił fajki, to do ust włożyłbym trzy na raz!
Lekcja 2: Czy każdy kangur to kangur?
Następnego dnia zatrzymaliśmy się na parkingu, żeby rozprostować nogi. Wyszedłem z samochodu, rozciągnąłem się i bam!
– Kangur, kangur! – krzyczę do Alicji, żeby przyszła z aparatem. Pierwszy raz możemy je w końcu zobaczyć w ciągu dnia.
Ludzie obok nas stojący patrzą jak na wariatów:
– A wy to chyba dopiero co do Australii przyjechaliście, prawda? – zabrzmiał z nutą ironii starszy facet z brodą i kowbojskim kapeluszem na głowie.
– No tak, tydzień temu! A co?
– A no tak, to od razu widać – dodał.
– Hmm? – wysyłam pytające spojrzenie.
– To nie był kangur – uśmiechnął się lekko.
– Nie był? – podchodzę bliżej, bo wydaje mi się, że się przesłyszałem.
– To był „łolobi”! – z troską zmieszaną z politowaniem w głosie i uśmiechem stwierdziła kobieta stojąca w cieniu przyczepy kempingowej.
– Aha… ale… – próbuję zapaść się pod ziemię.
Kangaroo vs wallaroo vs wallaby!
To nie jest proste! Jest kangur – ten duży, wielkości nieraz równej dorosłemu człowiekowi, a mierzony od głowy do końca ogona bywa, że ma nawet 280 cm. Jest i wallaby, czyli mały i bardziej zgrabny. Ale jest i wallaroo, czyli coś pomiędzy wallaby i kangaroo. Dla przyjezdnego, na pierwszy rzut oka, wszystko to kangury (bo tak też brzmi to po polsku), ale w Australii różnic trzeba się nauczyć. Nie ma lekko!
Kangaroo | Wallaby | |
Rozmiar | Duży | Mały |
Pożywienie | Trawa | Listki |
Nogi | Długie, przerośnięte | Krótkie, zgrabne |
Futro | Matowe, stonowane kolor | Pręgowane, błyszczące |
Co według Ciebie jest na poniższym zdjęciu? Kangur to czy wallaby?

Lekcja 3: Australia jest jak zoo.
Nie lubię i nigdy nie lubiłem zoo. Tzn. teraz trochę naciągam, bo gdy mieszkałem w Wiedniu to miałem świra na punkcie małych tygrysków, które tam się akurat urodziły i byłem pierwszy, żeby je zobaczyć w Schönbrunn Zoo, ale to przemilczmy.
W Australii nie trzeba chodzić do zoo, żeby spotykać dzikie zwierzęta. Australia to jedno wielkie zoo na otwartej przestrzeni. Jeśli tylko damy im czas, to one same do nas przyjdą, bo są zwykle ciekawskie i dopiero przy bardzo bliskim kontakcie zaczynają uciekać. Na szczęście w tym z Alicją się zgadzamy – oboje lubimy zwierzęta i ptaki. Oboje też lubimy fotografować je w naturalnym środowisku i nie poganiamy się nawzajem… Tych zdjęć zeszłym razem trochę zrobiliśmy, ale jak patrzę w foldery z tego wyjazdu, to nie wiem od czego zacząć.
Historii ze zwierzętami mamy całe mnóstwo. Pierwsze spotkanie koali, kilkumetrowej jaszczurki, krokodyli, które ważą po kilkaset kilogramów etc. etc. Długo by o tym pisać. Dziś chciałbym się z Wami podzielić po prostu zdjęciami, a jeśli kiedyś uda Wam się trafić na naszą prezentację z Australii, to tam jest zawsze gwarantowana spora ilość opowieści i ostatnio nagranych filmów o zwierzętach. Serio, ma się wrażenie, jakby Animal Planet leciało ;-)
Ptaki
Jest ich zdecydowanie najwięcej i tak różne, że aż trudno to ogarnąć i nazwać. Nie ma znaczenia, czy jesteśmy w buszu, lesie tropikalnym czy w Sydney albo Brisbane – niektóre papugi są tak popularne, jak nasze wróble. Tutaj kilka, które polubiłem najbardziej.






Z angielskiego Kingfisher (jak to słynne piwo w Nepalu), a po polsku po prostu zimorodek. To obok żółtych kakadu, najgłośniejsze ptaki w australijskim buszu – drą się wieczorem, ale też rano. Nie wiem, jak one mogą coś złowić skoro są takie głośne ;-)
Co ciekawe żywią się głównie małymi wężami i małymi myszami, ale też pisklakami innych ptaków. Ze zdumiewającą sprawnością ukradły nam kiedyś smażone na grillu kiełbaski.
Kangaroos & wallabies



Koala – słodki zwierzak, prawda? Czy ktoś myśli inaczej? No więc teraz drogie Panie, wyobraźcie sobie, że po dobrym seksie ze swoich chłopakiem/mężem tenże wyrzuca Was z łóżka? Jakbyście się czuły? Hmm? Samce koale właśnie tak robią ze swoimi partnerkami – zrzucają je po kopulacji z drzewa i nie mają przy tym żadnych skrupułów…
Hah, cóż to było za spotkanie! A ile zachodu, żeby zrobić to zdjęcie poniżej. Dla tych, co nie czytali historia spotkania z kolczatką.

Monitory, goanny i jaszczurki
Gdy zobaczyłem pierwszego monitora dwa metry od ścieżki, którą szedłem to zamarłem! Po prostu nie wiedziałem, czy spierdzielać czy wyciągać aparat. Tak wielkiej jaszczury nigdy nie wiedziałem (poza Smokami z Komodo), no ale właśnie… czym jest to coś na zdjęciu poniżej? Nie wszystko jest kangurem, co wydaje się być kangurem i tak samo tutaj. Goanna to nazwa, którą przywieźli kolonizatorzy z Ameryki Łacińskiej. Australijczycy po prostu nazywają je „monitors” albo monitor lizzard. Natomiast potocznie na te największe, mające nawet po dwa metry mówi się właśnie goanna.


Krokodyle słonowodne, które zamieszkują tropikalną część Australii, a raczej to jej wybrzeża północe wraz z ujściami rzek do morza. Zasada jest prosta – stracisz czujność, zginiesz – te zęby poniżej nie wybaczają!




No i to by było tyle… na pierwszy raz :)
Jak teraz patrzę na te wszystkie zdjęcia, to wydaje mi się, że z Australii wylecieliśmy do Nowej Zelandii, jakby w połowie interesującej rozmowy. Niestety przerwanej, ale do której na pewno wrócę…
_______________
PS: Spotkania i slajdy – wszystko w temacie Australii. Weźcie znajomych i jak macie blisko to wpadnijcie na któreś ze spotkań!
Już najbliższy wtorek (5.04) widzimy się w Rzeszowie w klubie Vinyl, a w niedzielę (10.04) widzimy w Bielsku-Białej w Grawitacja Caffe – to w ramach Dni Australii.
W maju:
4.05 w łódzkim Keja Pub,
5.05 w Radiowym Klubie Obieżyświata, w Koszalinie.
16.05 w Domu Kultury w Andrychowie.
Cwane z tych Kakadu złodziejki! Antkowi też ostatnio zniknęła pita z talerza!
Nooo! Kradną na potęgę, ale taka pita to też nie jest lekka…
A gdzie zdjęcie borobi?
Nie znałem „Borobi”, przyznaję.
A Ty Marek kojarzysz „drop bear”?
Jasne :)
to kiedy Galapagos I/ albo Madagaskar? czy nie są na Waszej liście?
Nie potwierdzam, nie zaprzeczam ;-)
A będziecie w okolicach Poznania ?
Tak, będzie. Na początku września w Kinie Muza. Bliżej terminu wciągniemy to w ten kalendarz => https://www.loswiaheros.pl/kalendarz
Super
super zdjecia, czym robione?
Dziękuję :) Sony a6000 głównie poza kroksami, które były robione Nikonem D90.
Andrzej Budnik ale jakies fajne szkła tez jak sądze:)
No tak. Bardzo dużo dało 70-200 f4 do Sony. Uwielbiam je i do fotografii zwierząt jest bezbłędne! Niestety jest dość drogie :/
Andrzej Budnik o,to nie wpadłabym na to, że takim zoomem, wyglądaja niektore jak portretówki;) ale ja sie nie znam :) moze dlatego, ze nigdy takiego zooma nie mialam w ręku:)
Aga, ja też się ciągle uczę :)
kangur jak tresowany
Taki moment akurat trafiłem :)
Alicja zazdroszczę sam na sam z kangurem !!!
Wracajcie. W Tasmanii szukają ludzi na stanowisko „Chief Wombat Cuddler” :)
http://www.buzzfeed.com/bradesposito/derek-the-wombat
Dzięki za info. Okazuje się, że z kangurami jest jak z lamami, nie jedno mają imię.
Niebawem wybieram się do Adelaide na dwa tygodnie, czy poza wyspą kangurów polecacie jakieś miejsce aby poobserwować te cuda w naturalnym środowisku?
Pozdrowienia!
Nigdy nie słyszałam o różnicach między kangurami, wallaroo i wallaby. Chciałabym spotkać tyle fantastycznych zwierzaków… niestety, na razie mogę je oglądać tylko w zoo (ciiiii)
Z siedmiodniowego wyjazdu przywożę 2 tysiące zdjęć. Nie wyobrażam sobie wyjechać na miesiąc i wybierać z tego najlepsze fotki. Robota na pół roku :D
Piekny wyszczerz!
Kiedyś wrzucę jeszcze z rozwartą paszczą! Tam jest dopiero co oglądać :D
Piękniś
Lubisz takich? ;) Bo ja kocham!!!
Bardzo <3
super fota!
Podziękował! :)
z jakiej bliskości strzelaliście zdjęcie? I czy był między wami jakiś płot czy coś? A no i czy macie ciągle wszystkie kończyny ;)
Gdzieś 2-3 metry ode mnie był. Nie było nic między nami. On był w wodzie, a my na dużej łodzi. :)
Czy śmierdziało mu z buzi? Nie wiem :D
Gdzie najbliżej Śląska będziecie jeszcze opowiadać o Australii? Bardzo mi zależy na tym aby Was posłuchać.
Najpierw zapytałam, potem przeczytałam.Już widzę,że będziecie w Andrychowie „z Australią” i to niedługo więc postaram się dotrzeć.Pozdrawiam.
Tak, w Andrychowie! Zapraszamy :)
Dingo-budzik na kempingu koło Kanionu Królów, puchate wombaty w przy Cradle Mountain, cała masa skrzeczących kakadu czy chichotliwych kukabur… Cały ten zwierzyniec świetnie wspominamy. Najbardziej jednak śmialiśmy się zawsze z pademelonów ;-)
Tych najmniejszych z kangurowatych (tak, to zupełnie inny gatunek, jeszcze mniejszy od walabii) w Australii, a szczególnie na Tasmanii widzieliśmy najwięcej. Są przezabawne!
Haha! Dingo-budzik! :) No my prawie co dziennie tez oglądaliśmy TV-SKY przed pójściem spać;-)
Pademelonów nie znam, ale pogrzebię. Tasmanie ciągle przed nami, więc fajnie, że ciągle coś w tej Australii zaskakuje! :)
TV-SKY to zdecydowanie najlepsza wieczorna rozrywka!
A Tasmanię polecamy bardzo gorąco! Tam znaleźliśmy to, czego zabrakło nam w Nowej Zelandii. Chętnie zapoznamy się z Waszą relacją z tej niedokończonej australijskiej rozmowy… ;-)
Z ciekawością zaglądam tu po kolejne wiadomości. Tym razem trafiłem na temat poświęcony Australii i jestem pod wrażeniem. Pozdrawiam!
Dokładnie tak jest, z ciekawością przeczytałam wpis. Serdeczności ślę.
Piękne widoki :) Wydają się bardzo egzotyczne i bije od nich jakaś wolność, ale i szczęście. Zazdroszczę bardzo!