Arktyczne lodowce

Media ciągle trąbią o globalnym ociepleniu klimatu, topniejących lodowcach, ograniczeniu CO2 i innych takich. I generalnie pewnie większości osób ten temat kompletnie nie interesuje, bo co my możemy w pojedynkę zrobić? Co przysłowiowego Kowalskiego interesują topniejące lodowce i w ogóle czy one faktycznie się kurczą?

Gdy słyszę słowo „lodowiec” to wstrzymuję oddech. Nasłuchuję, czy się nie przesłyszałem, potem mimowolnie zbliżam się do dyskusji, która o lodowcu się toczy. Dlaczego tak jest? Nie wiem. Być może dlatego, że lodowiec kojarzy mi się z przygodą, z czymś odległym, trudnym do pokonania? Tak samo uwielbiam rzeki, szczególnie jeśli trzeba je przekroczyć, rozebrać się do pasa lub wręcz asekurować się liną, żeby nas nurt nie ściągnął. To bardzo kręciło mnie w pierwszej części trekkingu przez tundrę mimo, że umówmy się – nie były to rzeki trudne, choć cholernie zimne.

Lodowiec jednak to już wyższa szkoła jazdy. Jest śliski, ma szczeliny, które bywają przysypane śniegiem. W większości przypadków potrzebne są raki, aby po nim chodzić. Wyczekiwałem momentu aż zbliżymy się do lodowców, bo wtedy miała zacząć się cała zabawa i ekscytacja nową umiejętnością – chodzeniem po lodowcu.

Pierwszy zobaczyliśmy lodowiec Nordenskioldbreen (ten z powyższego filmu) płynąc statkiem z Piramidy. Był śnieżno-biały z błękitnymi wstawkami. Taki wręcz pocztówkowy, a do tego ogromny. Im statek był bliżej, tym większy czuło się respekt przed nim. Im bliżej podpływaliśmy tym większy bił od niego chłód. Odpychał. Ostrzegał. Wydawałoby się, że pływające fragmenty lodowca, stukające o burtę statku tak jakby mówiły – nie podpływajcie bliżej. Nie warto ze mną zadzierać. Odpłynęliśmy, choć chciałoby się go chociaż dotknąć.

Prawie dwa tygodnie później mieliśmy już możliwość wejść na lodowiec. Ale ten był szary, brudny i brzydki, choć bił od niego ten sam chłód. Liliana i Michał chcieli nam trochę o nim poopowiadać, ale bali się, że nie będzie można po nim chodzić. Okazało się, że po chropowatej warstwie lodu dało się swobodnie chodzić i co więcej, to była bardzo cenna lekcja geografii. Kilka ciekawostek znajduje się w wideo poniżej.

Można by zapytać, czy tak każdy może sobie chodzić po lodowcu? I tutaj jest problem, bo to zależy. Przede wszystko od pogody i lodowca. Liliana pokazała nam na co zwrócić uwagę, gdzie nie kłaść nogi, ale umówmy się – to był łatwy lodowiec. Szczeliny były widoczne, a jeśli coś było przysypane śniegiem, to po prostu mieliśmy dużo czasu, aby obejść i znaleźć pewną drogę. Gdy byliśmy kilka dni później na lodowcu Larsbreen tuż nad Longyerbyen to warunki były zupełnie inne. Przede wszystkim był silny wiatr i padał śnieg, co sprawiało, że była dużo gorsza widoczność i łatwiej było popełnić błąd. Po drugie lity lód był bardzo śliski, więc konieczne było, aby każdy miał założone raki na buty. Do ominięcia były tylko dwie szczeliny, ale śniegu było mało na samym lodowcu, więc nie była potrzebna asekuracja linami. Z resztą ten lodowiec akurat nie jest duży.

Zrzut okolicy Longyerbyen z serwisu: www.toposvalbard.npolar.no
Okolice Longyerbyen – zrzut z map topograficznych z serwisu: www.toposvalbard.npolar.no

Wtedy dopiero poczułem, co to znaczy lodowiec. Zrozumiałem co to znaczy chodzić po mega śliskim lodzie. Bardzo szybko nabiera się do niego szacunku. Dla mnie to było takie małe marzenie. Zawsze gdzieś te lodowce oglądało się z daleka, ewentualnie podchodziło pod jęzor lub na morenę. Nigdy nie miałem możliwości, ani sprzętu, aby poczuć go dosłownie. Fajnie też było to zrobić w Arktyce. Brzmi dobrze, co? ;-)

W sumie to były już nasze ostatnie dni w Arktyce i trochę rzutem na taśmę poczuliśmy zimę na Spitsbergenie. Część naszej grupy, z którą przylecieliśmy była już w Polsce. Reszta lizała rany i odpoczywała w miasteczku, a my poznaliśmy Ewę, która studiuje biologię na tamtejszym uniwersytecie. Ona i jej znajomi zaproponowali nam, żebyśmy poszli z nimi na pobliską górę Trollsteinen (850m npm). To co mnie uderzyło podczas tego trekingu to nie same widoki, ale możliwości, jakie te dzieciaki tam mają. Studiując na UNISie mają do dyspozycji masę sprzętu, który wykorzystują też do swoich prywatnych aktywności. Dla nich takie wyjście na lodowiec, wypożyczenie broni to nic wielkiego. I powiem szczerze, że z pewną dozą zazdrości patrzyłem na ich akademik, na styl życia i możliwości, jakie mają studiując w jednym z najbardziej na północ wysuniętych uniwersytetów świata, o ile nie najbardziej?

Radość na lodowcu Larsbreen.
Radość na lodowcu Larsbreen.

To tutaj odkrywana jest Arktyka. To tutaj naukowcy spierają się, czy globalne ocieplenie to tylko malutkie wahnięcie w skali setek tysięcy lat, które wróci do normy, jak o nas słuch dawno przeminie. To, że lodowce się cofają, kurczą – nie ma dyskusji. Właśnie tam w Arktyce nikt w ogóle nie zastanawia się nad tym, czy klimat nam się ocieplił czy nie. To jest dla nikt fakt. Bardziej chodzi o to, co z tym można zrobić?

Wracając jednak do studentów i do Ewy, u której w akademiku gościliśmy przez dwa dni, muszę przyznać, że takie studia są jak marzenie. Jasne, nie każdy może się tam dostać, bo liczba miejsc jest ograniczona, ale jeśli tylko ktoś bardzo chce, to są na to sposoby. W jednym z kolejnych wpisów, trochę ten temat bardziej nakreślimy, bo dlaczego nie mówić o tym szerzej? Kto nie chciałby studiować w Arktyce? Ja chciałbym bardzo, a dziś już wiem, że da się to zrobić!

Podczas lodowcowego treku ze studentami z UNISu.
Podczas lodowcowego treku ze studentami z UNISu.

Czasem z Alicją tak sobie rozmawialiśmy, że te wszystkie Erasmusy i inne wymiany zaczęły się tuż po tym, jak pokończyliśmy studia. Że tyle fajnych akcji nas ominęło. Czasem ludzie nam zazdroszczą podróży, ale to wszystko okupione jest masą wyrzeczeń, których gołym okiem nie widać. Zamknięte granice za młodu nadrabiamy chęciami i samozaparciem. To samo, wielu obecnych studentów ma prawie bez wysiłku. Czasy się zmieniają i nie będziemy zazdrościć, bo i tak mamy o sto razy lepiej niż nasi rodzice. Zostawmy już może ten temat, bo coś widzę, że mocno popłynąłem… Jedno jest pewne – ten jakże inny od wszystkich wyjazd dał nam chyba więcej znaków zapytania niż odpowiedzi i na pewno jeszcze bardziej przykuł uwagę do dalekiej północy…

PS: A tutaj już cała playlista z 21 filmami z Arktyki, które można obejrzeć porcjami lub ciurkiem…

O autorze: Andrzej Budnik

Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.

Podobny tekst

Trekking przez Spitsbergen – fotogaleria

Spitsbergen zdecydowanie zapada w pamięć. Można tam poczuć niesamowitą potęgę natury i to, jacy jesteśmy maleńcy. Niby …

8 komentarzy

  1. Filmy przed Wachlarzem ostatnim obejrzane ciurkiem, teraz przyjemność sobie dawkuję. Bardzo daleka północ to jedno moich dwóch największych marzeń podróżniczych, oglądanie Waszych filmów i słuchanie Was (na Wachlarzu na żywo i tutaj) to czysta przyjemność. Jeszcze bardziej teraz chciałabym tam kiedyś pojechać :)

  2. Fajnie, że spełniasz swoje marzenia i udało Ci się chodzić po lodowcu :) może mnie też się kiedyś uda, kto wie ;)

  3. Jestem tu już kolejny dzień na waszym blogu. Bardzo mnie zainteresowały wasze podróże na arktyczne lodowce. Poczytam sobie jeszcze. Pozdrawiam.

  4. Pochwalcie się czym robicie zdjęcia, bo są naprawdę rewelacyjne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *