Dziś zapraszamy na wywiad z Przemkiem Skokowskim – sam o sobie mówi, że jest po prostu autostopowiczem, a przy okazji swoich podróży robi różne projekty. Dla wielu młodych osób wzór do naśladowania. Dla innych młodziak, który bez pardonu wdziera się w środowisko podróżnicze i rozpycha się łokciami coraz bardziej. Jedni go uwielbiają. Inni nie rozumieją. Na pewno jednak jest osobą, obok której nie da się przejść obojętnie. W sobotę na Wachlarzu ujrzeliśmy przedpremierowy pokaz filmu promującego jego nowy projekt i o nim oraz o tym, co dla niego w życiu jest ważne będzie ta rozmowa.
Co Cię skłania do podróżowania?
W sumie nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Po prostu siedzi gdzieś we mnie w środku coś, co pcha mnie do przodu. Fakt, póki co nie były to nigdy takie podróże jak Twoja i Alicji, czyli 4 lata. Z reguły 2-4 miesiące w zupełności mi wystarczały, żeby przeżyć swoje, zobaczyć kawałek świata i wrócić do domu z poczuciem wartościowo spędzonego czasu. Problem z tym “czymś”, co pcha mnie do przodu, przed siebie, polega na tym, że tak naprawdę nie gaśnie tylko jest coraz silniejsze. Chociaż zapewniam wszystkich na około, że w tym roku już ostatni raz jadę na tak długi wyjazd, to tkwi we mnie przekonanie, że być może ostatni, ale nie taki krótki jak poprzednie.
Wartościowo spędzonego czasu? Rozwiniesz? Co masz na myśli?
W którymś z wywiadów Łukasz Supergan powiedział coś, co jest mi bardzo bliskie, że czas w podróży spędzony sam na sam ze sobą jest jedną z najważniejszych rzeczy w naszym życiu. Nie tylko poznajemy siebie, sprawdzamy, w różnych okolicznościach i sytuacjach, ale zadajemy sobie pytania, na które dość często w codziennej monotonii nie potrafimy sobie udzielić odpowiedzi. Druga sprawa, że gdy jesteśmy wystawieni na działanie nowych bodźców np. kulturowych, to się rozwijamy. Poznajemy inne kultury, historie i co najważniejsze ludzi i ich postrzeganie świata. Gdy dodamy te rzeczy, i setki innych drobnych czynników, do siebie, powstaje środowisko, w którym spędzony czas jest czasem wartościowym. Tak trochę zakręcone, ale nie wiem jak to prościej opisać.Po prostu z każdej strony atakuje nas coś nowego, fascynującego.
Do swoich podróży, dwóch ostatnich na pewno, a może i wcześniejszych, dodajesz jeszcze akcent, który spina Twoje podróże pewną klamrą. Zwykle na podróże masz jakiś pomysł. Czy samo poznawanie świata, właśnie wspomnianych innych kultur i ludzi, nie wystarcza?
Właśnie mi nie do końca. Projekty, które tworzę pozwalają przeżywać mi podróż jeszcze pełniej. W przypadku akcji “Miłość, szczęście i marzenia” zwyczajnie musiałem się przełamać i odważyć pytać ludzi o te trzy rzeczy, a czasami nie było to proste. Bo wstyd zadawać pytania o rzeczy głębokie, bo nie wypada itp. itd. Jednak gdy czujesz, że przecież się do tego zobowiązałeś, to jest łatwiej podjąć decyzję. Tak samo w przypadku projektu z pocztówkami. Mogłem spędzić dzień na np. zwiedzaniu, ale stworzenie projektu prowadziło mnie do sierocińców, gdzie spotykałem się z dziećmi i ich opiekunami. Wtedy nie tylko odpisywały na pocztówki, ale też rozmawialiśmy, więc de facto poznawałem tych ludzi. Wyjątkiem jest kolejna podróż, w którą wyruszam za miesiąc. Wiąże się ona ze zwyczajną zbiórką i praktycznie nie ma związku z szeroko pojętym poznawaniem innych kultur.
Byłem na dwóch lub trzech Twoich prezentacjach z ostatniego wyjazdu. Poza tym, że świetnie opowiadasz historie z podróży, zauważyłem też specyficzną reakcję ludzi w pewnych momentach. Gdy z opowieścią jesteś w kirgiskim domu, w którym Cię ugoszczono i gdy jesteś w sierocińcu na granicy birmańsko-tajskiej. W jednym i drugim wypadku temat kręci się wokół dzieci i to maksymalnie rozczula publiczność. Dzieci mają bardzo ważne znaczenie pewnie dla wszystkich ludzi na całym świecie i reakcja może być właśnie taka, ale czy nie spotkałeś się z zarzutem, że uwypuklanie tego w kontekście podróży-projektu jest graniem na emocjach? Dawno wyszedłeś poza małe środowisko znajomych, którym opowiadasz o podróżach i patrzy na Ciebie cała Polska. Jak sobie z tym radzisz i co myślisz, jeśli takie pytania/zarzuty padają?
Generalnie podróże, w których dzieci odgrywają jakąś role są zawsze, na swój sposób rozczulające i na pewno jest to w jakimś stopniu gra na emocjach. Gdy różnego rodzaju kataklizmy nawiedzają jakieś regiony ziemi, to właśnie zdjęcia dzieci lub ich historie, najbardziej poruszają masy i przekładają się na realną pomoc dla wszystkich poszkodowanych. W moim przypadku, gdy tworzyłem projekt “Pocztówki z Europy”, to że padło na dzieci, było kompletnym przypadkiem.
Szukałem tej przysłowiowej klamry, która zepnie podróż przez Rosję, Kazachstan, Kirgistan, Chiny, Laos, Tajlandię, Birmę aż do Indii. Tą klamrą okazały się być dzieci, które w niektórych z tych krajów często mają, delikatnie rzecz ujmując, nie za ciekawą sytuację. To, że później trafiłem do Azmata, którego historie opisałem i do sierocińca, gdzie zaprowadziły mnie pocztówki, które rozdawałem, to nijako konsekwencje stworzenia projektu. Rzeczywiście okazało się, że podczas prezentacji, są to momenty, które ruszają wszystkich, ale nigdy nikt nie zarzucił mi grania na emocjach. U mnie są to po prostu prawdziwe uczucia i historie, które miały wpływ na ukształtowanie tego kim jestem. Druga sprawa, że niestety, ale trzeba też umieć o tym opowiadać lub opisywać, bo bez tego ani rusz.
Jasna sprawa. Emocji Tobie, ani blogowi, który piszesz nie brakuje. Zwykle tego właśnie szukamy w relacjach z podróży, bo nie ukrywajmy, że ciężko znaleźć oryginalne miejsca, w których nikt nie był. Liczy się przekaz – czy to pisany, czy mówiony. Twoje teksty na blogu są często bardzo osobiste, ale jeden z ostatnich “Głupi fejm” miałem wrażenie czytając go, że sprawiał Ci sporo przykrości. Tłumaczysz się tam z mechanizmów, które działają przy wydawaniu książki i promocji jej. Tak mocno Cię to zmęczyło czy chciałeś po prostu wytłumaczyć tym, którzy nie rozumieją, jak to działa?
Sama książka i jej promocja była męcząca. Najpierw samo jej napisanie, które trzeba było ogarnąć w niecałe 4 miesiące, a następnie promocja, która też trwała cały miesiąc. I już pomijam, że było to męczące psychicznie, bo odpowiadanie na te same pytania przez kilka godzin dziennie, przez 30 dni, nie jest pod koniec przyjemnym, to też fizycznie. Jak zacząłem od Warszawy 19 maja, to skończyłem dopiero 9 czerwca w Gdyni, a po drodze miałem 17 prezentacji. Codziennie w innym mieście. To było męczące. Natomiast co do samego hejtu, no to co tu dużo mówić, zdarza się. W moim przypadku było to po dość długim odwyku od bloga i podróży. Przez dwa miesiące, niemalże dzień w dzień, pracowałem po 12h, aż któregoś dnia, przypadkiem trafiłem na masę pomyj w internecie w stylu – sprzedał się, parcie na szkło, zaprzedanie ideałów itp. Wtedy to po ludzku zabolało, a opisanie tego miało na celu wytłumaczenie jak to naprawdę wyglądało.
A czy to nie jest trochę tak, ze dopóki kapela gra w garażu i słucha jej tylko kilkanaście osób, to wszystko jest pod kontrolą i nie ma zarzutów o “sprzedanie się”? Ale gdy wychodzi się poza schemat, jesteśmy dostrzegani i doceniani, to Ci którzy psioczą dostają w twarz i dociera do nich, że nie robią nic, aby swoje położenie zmienić. Teoretycznie rozważając, czy stąd może brać się ta zazdrość? Z bezsilności? Jak sądzisz?
Z bezsilności raczej nie. Raczej z braku jaj do robienia czegoś o czym się marzy lub się tego pragnie a brakuje odwagi. Fakt, mi się udało, ale tylko i wyłącznie dlatego, że gdy coś postanowiłem robić, to zwyczajnie to robiłem próbując do skutku i przede wszystkim nie na “zrywy”, ale długofalowo i systematycznie, a to czasem dla niektórych jest za dużo.
Bardzo mi się podoba, jak o sobie mówisz – udało mi się, odniosłem sukces. Jesteś pewien siebie i to emanuje. W sobotę na Wachlarzu pokazałeś przedpremierowo trailer zapowiadający akcję połączoną z Twoją następną podróżą. Stawiasz bardzo wysoko poprzeczkę, ale czuję, że jesteś pewien sukcesu w zbiórce 100 tys. zł na rzecz Hospicjum ks. Dudkiewicza w Gdańsku. Czujesz presję?
Przede wszystkim pewność siebie, o której wspominasz wynika z tego, że mam wsparcie. Wśród rodziny, bliskich, znajomych i czytelników bloga. Przekonanie o tym, że się uda, poparte jest po prostu głęboką wiarą w to, że nie ma rzeczy niemożliwych. Kolejna rzecz, to nastawienie. Jeśli wychodzisz z założenia, że się uda, to ludzie to czują. Jasne, są wątpliwości, presja i nie jeden kryzys za mną i przede mną, ale do samej akcji podszedłem też racjonalnie. Już kilka raz organizowałem jakieś zbiórki i ich odbiór zawsze mnie powalał na kolana. Wprawdzie teraz poprzeczka jest wysoko jak nigdy, ale mam też dużo czasu. Dodatkowo plusem samej zbiórki przez portal siepomaga.pl jest to, że niezależnie od tego ile uda się zebrać to i tak cała kwota zostanie przekazana hospicjum. Czyli, może się nie udać zebrać 100 tys. do maja, ale całość i tak trafi tam, gdzie każdy wspierający akcję chce, żeby trafiła.
Okey, a co to ma wspólnego tym razem z Twoją podróżą? Jak to się łączy?
No właśnie nijak. Na początku czułem ciśnienie stworzenia czegoś tak oryginalnego jak “Pocztówki z Europy”, ale później sobie uświadomiłem, że przecież to nie musi być nic wymyślnego. Może to być najzwyklejszy pomysł zbiórki połączony z podróżą. Całość polega na tym, że w trakcie podróży będę, tak jak zawsze, opisywał ją na blogu, ale każdy wpis będę kończył prośbą – “Jeśli się podobało, proszę, wspomóż akcję dla hospicjum”. Tyle. W prosty sposób łączę to co robiłem do tej pory z czymś pożytecznym.
Druga sprawa, że pomysł podróży autostopem z Gdańska na Antarktydę może być chwytliwy dla sponsorów, których stara się pozyskać Hospicjum, a mój blog będzie kolejnym ku temu kanałem. A firma, która chce np. przekazać większa sumę pieniędzy umieszcza na Twojej stornie baner? Jak to ma działać dokładnie? Firmy, jeśli przekazują pieniądze, jednak w jakiś sposób chcą zaakcentować swój gest – co im dajecie w zamian? Oferta, którą wraz z Fundacją Hospicyjną wysyłamy do firm ma właśnie opis tego rodzaju współpracy. I o ile baner nie jest do końca najbardziej odpowiadającą mi formą współpracy, to proponujemy, żeby za konkretną kwotę pieniężną pod koniec lub na początku wpisu z podróży, pojawiła się informacja w stylu “Dzisiejszy wpis jest podziękowaniem dla Firmy A, która wpłaciła X na konto fundacji w ramach akcji „Autostopem dla Hospicjum”. To jaki będzie to tekst, czy sposób podkreślenia wsparcia konkretnej firmy ustalamy już indywidualnie. Oprócz tego dochodzi oczywiście strona Fundacji, Hospicjum oraz Funduszu Dzieci Osieroconych, więc to nie jest tak, że nie możemy nic dać w zamian. Firma dostaje wymierne korzyści oraz może się chwalić że wspiera tego typu inicjatywy.
Coś konkretnego ruszyło Cię właśnie do pomocy Hospicjum w Polsce? Bo zwykle, jak jakiś podróżnik chce w jakiś sposób pomagać, to robi to raczej “tam” – buduje szkołę gdzieś w Afryce, kupuje drukarkę dla innej szkoły gdzieś w Azji i tak na prawdę to nie wiadomo, jak ten “projekt pomocowy” się kończy i czy wydane przez pomagających na ten cel pieniądze, faktycznie wydane były dobrze. Skąd taki wybór u Ciebie?
Któregoś dnia zwyczajnie mnie ruszyło właśnie to o czym mówisz. Każdy chce pomagać “gdzieś daleko”, a przecież na naszym polskim podwórku ludzie też codziennie przeżywają dramaty. Problem polega na tym, że “gdzieś daleko” często jest bardziej medialne i lepiej się sprzedaje, niż tutaj u nas. Wybór padł na Hospicjum z prostego powodu. Mój Tata był tam wolontariuszem medycznym przez 6 lat, ja również, chociaż dużo krócej. I tak naprawdę, gdy postanowiłem, że pomogę, to właśnie nim. Poszedłem do Fundacji, która nadzoruje wszystkie akcje dla hospicjum i okazało się, że tam, każda pomoc jest potrzebna. Ludzie, których tam poznałem i rzeczy, które robią dla innych, urzekły mnie. Jednocześnie usłyszałem, jak czasami jest ciężko, dlatego postanowiłem pomóc.
A sama podróż na Antarktydę? Pomysł medialny, to już wspomniałeś, ale czy coś poza drogą przed siebie będzie się dla Ciebie liczyło?
Przede wszystkim będę miał więcej czasu. Nie będę miał na głowie studiów, ani zaliczeń, więc też nie będę miał żadnej presji czasowej, że muszę wrócić, bo coś się zaraz zaczyna lub gdzieś już jestem spóźniony. A priorytety to przede wszystkim opanowanie perfekt hiszpańskiego, stworzenie filmu, przygotowanie kolejnej książki, ale o czym to jeszcze nie wiem. O Ameryce Południowej, póki co wiem tyle co nazwyposzczególnych stolic, czy “must see”, ale z kim nie rozmawiałem, to wspominał, że jest to najpiękniejszy kontynent. Dlatego tak naprawdę tym razem jadę przed siebie z otwartą głową i czasem na to co mnie spotka.
Okey. Wspominasz o drugiej książce. Nie boisz się, że pojawią się zarzuty, że ta cała akcja pomocowa to z jednej strony ruch z czystego serca, a z drugiej strony przekalkulowana na chłodno korzyść medialna promująca Ciebie, Twoje podróże? Jak myślisz?
Pewnie się pojawią, ale czy będzie miało to jakikolwiek wpływ na sprzedaż książki, to wątpię, bo pojawi się najwcześniej za rok, a do tego czasu mało kto będzie pamiętał o akcji. Druga sprawa, że umowę na książkę podpisałem jeszcze zanim wpadłem na pomysł i nie mam żadnych narzutów ze strony wydawnictwa, że koniecznie musi być to książka z pomysłem. Czy korzyść medialna dla mnie To zależy jak na to patrzeć. Na pewno trochę osób się zainteresuje chłopakiem, który na filmie wygląda jak smutny piesek i pewnie go wygoogluje. To czy zostaną na blogu, to już tylko i wyłącznie zależy od tego czy sama koncepcja bloga się im spodoba. Ciężko zrobić coś, co rozejdzie się viralem po sieci, bo tego wymaga ten projekt i uniknąć zarzutów, że się promuję. Zwłaszcza, jeżeli wykorzystuję w głównej mierze do tego bloga. Zarzuty będą się pewnie pojawiać, ale ten kto mnie zna, wie, że jeśli to wymyśliłem, to z ideą pomocy innym, a nie promocji siebie.
Przemo, trzymam za Ciebie kciuki i będziemy śledzić Twoją podróż. Powodzenia!
Dzięki śliczne :)
Poniżej znajduje się film, o którym wspominamy w wywiadzie, a jeśli ktoś ma ochotę wesprzeć akcję Przemka, to można to zrobić na stronie www.siepomaga.pl/autostopemdlahospicjum.
Rozmawiał Andrzej Budnik.
Przemek Skokowski o sobie:
Autostopowicz. Autor bloga www.autostopem-przez-zycie.pl oraz projektów podróżniczych „Milość,szczczęście i marzenia”, „Pocztówki z Europy” oraz „Autostopem dla hospicjum”. Dwukrotnie nominowany do Kolosów za podróż roku (2012, 2013). Laureat głównej nagrody Blog Forum Gdańsk oraz autor książki pt. „Autostopem przez życie”.
Ja go podziwiam. Młody jest, a zrobił już tak dużo. Nic tylko brać przykład.
Widziałam dyskusję na grupie autostopowej o tym projekcie. Żal miejscami było czytać, bo to autostopowicze właśnie dostają tak wiele. Było także wiele osób wspierający to, co robi. Przemek jest mentalnie dużo starszy niż by to wynikało z jego wieku. Gratuluję jego rodzicom – pięknie wychowali syna.
oooo, w sam raz do pociągu – zaraz siadam do lektury
Ha, tak czułam! Wchodzę i czytam.
Świetny wywiad, świetny człowiek, świetny projekt. Winszuję pomysłu na życie!
Hiszpańska nazwa pisana po polsku, świetny pomysł.
No polemizowałbym! Mało kto umie to poprawnie wpisać :D a kombinacje jakie powstają często przeprawiają o ból mięśni brzucha :)
Los viajeros? :)
Zaznaczam, że ten greps Przemka nie przekreśla całego tekstu – ciekawego. Ale wart jest osobnego wypunktowania i zapamiętania: „przygotowanie kolejnej książki, ale o czym to jeszcze nie wiem”. Nic dodać, nic ująć:)
Gość wie o co pytać.. bez skrępowania i owijania! Ekstra!
Przemek – trzymam kciuki i rozwal system!
Powodzenia!
A wdzieraj się i rozpychaj łokciami. Bądź taki jaki jesteś, miej frajdę i pomagaj innym! bądź sobą!
Ej, spoko, Przemek. Miałem to samo, jak wchodziłem z blogosferę piwną. Daj popalić! :)
dobrze gadasz, rób swoje, niech gadają że się sprzedałeś, każdy jest kowalem swojego losu, Ty robisz co kochasz, inni nie mogą tego znieść. Powodzenia!
Fajny wywiad. Podziwiam samodyscyplinę Przemka, że właśnie kiedy coś zaczyna to i kończy, warto brać przyklad-to na pewno :)
Zwróciłaś uwagę na coś, co mi umknęło, ale faktycznie tak jest – mało osób kończy i „rozlicza” się ze swoich „wielkich projektów”.
Gość ma charakter jak mało kto, poświęca się swoim projektom całym sobą i pracuje na nie oraz na pomoc innym jak wół. Oskarżanie go o sprzedanie się jest egoistycznym odzewem zawistnych ludzi, którym nie udało się osiągnąć tak wiele. Wypromowanie swojej osoby, książki, wszelkich projektów, jest jak najbardziej zrozumiałe – przecież w ten sposób dotrze do jeszcze większego grona odbiorców, co przyczyni się do jeszcze większej pomocy z ich strony, o osobistych pobudkach nie ma co polemizować, człowiek musi mieć coś dla siebie, a to jest już sprawa Przemka.
Ja człowieka podziwiam, byłam na Jego prezentacjach i faktycznie, genialnie opowiada i motywuje do działania!
Wywiad konkretny, dobrze się czytało, oby więcej takich :)
To wszystko jest tak bardzo inspirujace! Swietna akcja….gratulacje trzymam kciuki i uwazaj na siebie w podrozy! P.s ksiazka swietna zalowalam ze koniec :p
trzymam kciuki za Przemka. i cieszę się, że wybrał właśnie hospicjum i to w Polsce. Andrzej, świetny wywiad i pytania w samo sedno. uwielbiam!
Super wywiad. Wspieram!
Jak ja się cieszę, że są jeszcze tacy ludzie
Świetna robota Andrzej. Na pewno się uda.
dobry wywiad.