Wywiad bez cenury: Katarzyna Mazurkiewicz

Po kilku latach przerwy wracamy do naszego cyklu „Wywiadów bez cenzury”. Temat, który wziąłem na tapetę to prezentacje podróżnicze – jak stworzyć pokaz, aby był atrakcyjny? Jak opowiedzieć historię, aby porwać nią widzów? Jak zbudować prezentację podróżniczą, aby po jej zakończeniu widz miał niedosyt i chciał jeszcze…!?

Do wywiadu zaprosiłem Katarzynę Mazurkiewicz – podróżniczkę zakochaną w Himalajach i Indiach, do których prowadziła niezliczoną ilość wypraw i wycieczek. Wieloletnią autorkę profesjonalnych prezentacji podróżniczych, ale przede wszystkim współorganizatorkę Festiwalu TERRA. W mojej opinii to najbardziej dopracowane wydarzenie organizowane w Polsce, gdzie można posłuchać ciekawych historii przywiezionych z podróży, okraszonych pięknymi zdjęciami.

Spotkaliśmy się, aby pogadać o prezentacjach podróżniczych – jak je tworzyć, aby opowiedzieć ciekawą historię.  Jak wybierać zdjęcia z ogromu materiału, który przywozimy z podróży, aby nie zanudzić widza naszym pokazem i opowieścią. Czy jako (jak sama siebie żartobliwie określasz) Dinozaur w branży, możesz zdradzić jakie są Twoje początki? Skąd wzięło się u Ciebie tworzenie prezentacji, a później Festiwal Terra, który współtworzysz aż do dziś z mężem Andrzejem?

Katarzyna Mazurkiewicz: Pierwsze profesjonalne prezentacje – wtedy nazywane pokazami slajdów (analogowych – takich w ramkach) obejrzałam w Monachium w 1986 roku, gdy pierwszy raz pojechałam tam sprzątać czyste niemieckie domy. Chciałam zarobić na pierwszy wyjazd w Himalaje.

Był to dla mnie fenomen, że na spotkanie ilustrowane zdjęciami z opowieścią na żywo, przychodzą tłumy ludzi. Zachwyciła mnie też jakość prezentacji: świetne zdjęcia, kompozycja opowieści, muzyka i to, że jest to opowieść na żywo, a z autorem można potem porozmawiać.

Pierwszy pokaz slajdów – nie chciałbyś go teraz oglądać – ja chyba też nie :-) mieliśmy w Towarzystwie Eksploracyjnym w Warszawie, gdy koleżanka, która była w Ladakhu i umówiła się na pokaz slajdów, dzień przed stwierdziła, że chyba nie ma stamtąd zbyt dużo zdjęć i zapytała nas czy byśmy jej nie uratowali. Uratowaliśmy. Pokaz się bardzo podobał, sam Ryszard Czajkowski pochwalił Andrzeja za zdjęcia, a mnie za komentarz.

Kolejne wyjazdy do Niemiec na sprzątanie, aby zarobić na wyjazdy tym razem na Syberię i kolejne oglądane tam Diavortrage – pokazy slajdów zachęciły nas, aby spróbować podróżując już świadomie zbierać materiał do takiej prezentacji. Również z Niemiec wziął się pomysł zorganizowania festiwalu, którego celem będzie zebranie jak najlepszych pokazów slajdów – bo do 2006 r Terra najpierw była całkiem analogowa, a dopiero od 2009 r. wszystkie prezentacje były cyfrowe.

Nie jest tajemnicą, że zapraszacie autorów na Terrę, po tym jak zobaczycie ich pokaz gdzieś wcześniej. Co ma dla Was największe znaczenie, gdy wybieracie autora z danym pokazem?

Taki klucz wyboru pokazów nam się najlepiej sprawdza i jest tak faktycznie w 80-90% przypadków. Zdarzało się, że zapraszaliśmy autora na podstawie opinii innych lub krótkich prezentacji w internecie samego autora – tego, że występował na wielu festiwalach lub spędził w danym rejonie dużo czasu, czyli będzie miał dobry materiał. Często to działało, ale kilka prezentacji wybranych w ten sposób było na granicy katastrofy… Wolimy sami obejrzeć i gdy prezentacja będzie miała w sobie to nieuchwytne “coś”, następnego dnia będziemy ją jeszcze pamiętali i będziemy chcieli ją jeszcze obejrzeć, to już jest dobry trop.

Podczas Terry publiczność zawsze w komplecie
Podczas Terry publiczność zawsze w komplecie

No dobrze, ale konkretnie. Zadam to pytanie wprost, bo pewnie wielu chciałoby poznać odpowiedź. Jak stworzyć atrakcyjną / ciekawą / mającą to “coś” prezentację wg Katarzyny Mazurkiewicz?

Punktem wyjścia jest autor i jego osobowość. Nie każdy nadaje się do tego, aby publicznie występować. Kolejne rzeczy to podróż, dobre zdjęcia oraz historie przywiezione z tej podróży, pomysł na prezentację, jej struktura, wybór zdjęć i wyważona obróbka. Odkąd mamy prezentacje cyfrowe bardzo ważny jest montaż i świadome używanie “efektów specjalnych”. Nie każdy potrafi dobrze opowiadać, a komentarz jest bardzo ważny – dobór słów, sposób opowiadania, temperament. Zanim się wystąpi publicznie trzeba się również do tego przygotować: przećwiczyć prezentację, zgrać komentarz, skrócić prezentację :-)

Wiem, że to takie oczywiste sprawy, ale to wszystko składa się na całość. Wydaje mi się też, że dzisiaj jest tak dużo wszędzie prezentacji podróżniczych, że warto, aby oprócz opowieści o podróży, miejscach, ludziach, było też jakieś przesłanie, zwrócenie uwagi na jakiś problem.

Rozumiem. To zapytam przewrotnie – pamiętasz jakąś prezentację, która składała się z 5-10 zdjęć średniej jakości i fenomenalnych historii, które za nimi stały? Czy takie osoby posiadające umiejętności “snucia opowieści” jeszcze się dziś zdarzają?

Są autorzy, u których nawet dobre zdjęcia są drugorzędne, bo zajmują widza swoją ciekawą opowieścią: np. Zbyszek Pawlak. Występował u nas też Krzysiek Wiecha, którego historia i sposób narracji była przejmująca. Kiedy Andrzej wrócił z jego pokazu w ramach “tropienia” na Terrę i zapytałam go – jak tam pokaz – to zaczął od tego, że zdjęcia takie sobie, że Krzysiek strasznie długo opowiadał przy jednym slajdzie. Skrzywiłam się i pomyślałam – no trudno znowu stracony czas na kiepski pokaz, nie pierwszy raz i nie ostatni – ale wtedy Andrzej powiedział, że to był niesamowity pokaz i musimy go mieć na festiwalu :-)

To była historia o tym jak Krzysiek spędził kilka dni i nocy pod szczytem McKinley w kiepskiej pogodzie, jak go uratowali strażnicy, jak go później wspierali ludzie, gdy miał amputowane nogi.  kilka dni i nocy pod szczytem McKinley w kiepskiej pogodzie, jak go uratowali strażnicy, jak go później wspierali ludzie, gdy miał amputowane nogi. Opowiadał to pięknie, z klasą, w wyważony, pełen pokory sposób.

Mam czasem wrażenie, gdy chodzę do klubów na prezentacje podróżnicze, że niektóre pokazy są tworzone na siłę. Niby ładne, a czasem bardzo ładne zdjęcia, ale trudno wytrzymać na prezentacji dłużej niż 10 minut. Zdarza Ci się czasem w ramach “tropienia na Terrę” trafić na takie pokazy? Co Cię zniechęca najbardziej w prezentacjach?

Zdarzyło się wiele razy, że skuszeni kilkoma dobrymi zdjęciami i śmiałym marketingiem autora wybraliśmy się z dużymi nadziejami na prezentację i byliśmy mocno rozczarowani. Jeżeli ktoś robi dobre zdjęcia, a nie potrafi opowiadać to może robić diaporamy – prezentacje zdjęć z muzyką lub galerie w internecie. Trudno mi powiedzieć co mnie najbardziej zniechęca, ale kiepski komentarz przeszkadza mi bardziej niż kiepskie zdjęcia.

Przeszkadza mi też ignorancja – jeśli nie wiesz czegoś na pewno, to lepiej nie mów. Irytujący może być nie tylko brak wiedzy, ale też sposób mówienia zbyt powolny lub zbyt szybki, manieryczny, niedbały, monotonny. Bardzo ważne jest aby opowiadając o innych kulturach i ludziach, nie wyśmiewać ich i nie wartościować.  Przeszkadza mi lanserstwo – czasem aż do przesady.

Męczące są też podobne do siebie zdjęcia użyte na potrzeby prezentacji. Kiedyś (to ja Dinozaur) robiło się na slajdzie jedno zdjęcie z piękną tęczą i się je pokazywało. Dzisiaj robi się dokumentację tęczy i po wielu godzinach wybierania, prezentuje się 6 zdjęć z tęczą wybranych z 30. I to jest o 5 zdjęć tęczy za dużo.  Zbyt dużo zdjęć i zbyt dużo szczegółów w opowieści też może zamęczyć widza.

Kiedyś moja mama po kolejnej edycji Terry powiedziała, że jest prosta definicja dobrej prezentacji: jeżeli się kończy i Ty żałujesz, że to już, to znaczy że była dobra. A jeżeli oglądasz coś, co bardzo chciałeś obejrzeć bo tam byłeś, bo Cię ten rejon/temat interesuje i wiercisz się na krześle, patrzysz na zegarek i odczuwasz ulgę kiedy autor kończy, to coś poszło nie tak. Oczywiście różnym ludziom podobają się różne prezentacje :-)

Wiadomo – wszystko jest subiektywne. Natomiast zastanawiam się, czy bogactwo wyboru jakie dały nam aparaty cyfrowe nie sprawiło, że wpadliśmy z deszczu pod rynnę. Dziś już nie ma ograniczeń w postaci ilości rolek (i pieniędzy, jakie trzeba było na nie kiedyś przeznaczyć), jakie zabierzemy ze sobą w podróż , ale pojawił się brak umiejętności wyboru zdjęć, które chcemy pokazać o czym wspominasz wyżej w kontekście tęczy. Czy masz jakiś sposób, albo radę – jak sobie radzić z tysiącami zdjęć przywiezionymi z podróży przy układaniu prezentacji?

Warto przede wszystkim robić zdjęcia bardziej świadomie. Myśleć po co robimy dane zdjęcie, a po powrocie zrobić selekcję. Uff… sami mamy z tym ogromny problem. Układając prezentację warto zrobić sobie konspekt i potem dobierać zdjęcia do wypisanych wcześniej części prezentacji. Wydaje mi się, że prościej wtedy wybrać mniej zdjęć. Sam widzisz jak ten nadmiar przeszkadza. My, odkąd zaczęliśmy robić prezentacje cyfrowe – zawsze wersję wyjściową robimy za długą, ze zbyt dużą ilością zdjęć i potem ją skracamy.

Rzutniki cyfrowe pozwoliły osiągnąć jeszcze lepszą jakość obrazu
Rzutniki cyfrowe pozwoliły osiągnąć jeszcze lepszą jakość obrazu

Okey, ale jak wytłumaczyć takie metodyczne podejście osobie, którą w podróży fascynuje wszystko i chce to uchwycić na zdjęciach, bo wyjechała do Azji czy Afryki po raz pierwszy. Dziwi ją ruch uliczny, lokalne garkuchnie, tłok w autobusie i mnóstwo śmieci na ulicy. Osób, które to fotografują i potem o tym opowiadają dziś nie brakuje i zwykle są to pokazy, z których od razu wychodzę. Czy takie pokazy nie powinny się odbywać? Albo inaczej, czy wg Ciebie takie “podejście do opowiadania o świecie” sprawia, że zrażasz się do takiego autora i raczej nie ma on szans na wystąpienie w przyszłości na Waszym festiwalu?

Rozumiem, że ktoś kto wyjeżdża w egzotyczne miejsce pierwszy raz jest zafascynowany innością i fotografuje “wszystko”. Jeżeli nie chodził na prezentacje podróżnicze – być może widzi to po raz pierwszy nie tylko na własne oczy.

Miejsc gdzie odbywają się prezentacje jest teraz setki, a prezentacji tysiące. Dla prawie każdego najważniejsza jest jego podróż i jego własne wrażenia. Jeżeli chce się tym podzielić z innymi to oczywiście nie ma przeszkód. Być może z kolejnej podróży taki autor przywiezie bardziej pogłębione obserwacje i przygotuje ciekawą prezentację.

Zwykle potencjał lub jego brak widać u autora już podczas wczesnych wystąpień, ale nie ma też reguł. Niektórzy się wspaniale rozwijają jeśli chodzi o prezentacje, a inni sobie to mozolnie, ale z całkiem dobrym efektem wypracowują. Jeżeli idę na prezentację bez oczekiwań – wybaczę wszystko. Jeżeli autor/organizator przesadzi z napompowanym opisem, a pokaz będzie kiepski – czuję się oszukana.

Wniosek mamy więc taki, że warto po prostu być uczciwym wobec potencjalnych odbiorców i jeszcze mocniej pracować nad swoim warsztatem. A z drugiej strony patrząc na temat… Współpracowałaś z wieloma autorami tworząc kilkanaście edycji Festiwalu Terra – co wg Ciebie cechuje profesjonalnego twórcę / autora pokazu?

Oprócz dobrej prezentacji, jako organizator imprezy bardzo cenię sobie sprawną komunikację z autorem, czyli szybki kontakt (o ile nie jest gdzieś podróży – wtedy “wybaczam” opóźnienia), dostarczenie odpowiednich materiałów promocyjnych i prezentacji na czas, punktualność, mile widziany jest wkład w promocję własnego pokazu.

Autorzy powinni też uważać, aby nie zachłysnąć się sławą na scenie i unikać gwiazdorskich zachowań. Krótko mówiąc: autorzy, organizatorzy i widzowie są niezbędni do zorganizowania udanego festiwalu i wszyscy nawzajem powinni się szanować.

Idealny układ festiwalowy - szczęśliwa publiczność, autor i organizator festiwalu
Idealny układ festiwalowy – szczęśliwa publiczność, autor i organizator festiwalu

Czy znasz jakieś metody albo miejsca, gdzie można nauczyć się występować publicznie? Gdzie można wyćwiczyć układanie i opowiadanie ciekawej historii? Gdzie radziłabyś szukać inspiracji dla osób chcących podciągnąć swój warsztat?

Moją metodą na naukę jest oglądanie, kiedyś pokazów slajdów, a dzisiaj prezentacji multimedialnych. Chodzę na prezentacje dobrych autorów, jeżdżę na różne festiwale, przez wiele lat jeździłam jako wolontariusz na jeden z niemieckich festiwali.

Dyskutujemy czasem zażarcie z mężem o tym, co nam się podobało w prezentacji, ale również o tym co nas drażniło i dlaczego. Warto przed wystąpieniem na dużym festiwalu wcześniej przeprowadzić prezentację w mniej formalnym miejscu i dla mniejszej ilości widzów: klub, kawiarnia podróżnicza.

Dotknęłaś tematu multimediów, więc zapytam i o to. Zaczynaliście z Andrzejem od slajdów, którym towarzyszył jeszcze charakterystyczny dźwięk zmienianej ramki. Pewnie nie raz się zdarzyło, że zdjęcie wyświetliło się do góry nogami. Może później puszczaliście z kaset też w tle muzykę przywiezioną z podróży, aby lepiej oddać klimat miejsca / regionu / państwa, o którym opowiadaliście. Dziś mamy do dyspozycji nie tylko zdjęcia i muzykę, ale też wideo, fotocasty i całe mnóstwo narzędzi, które możemy użyć, tworząc nowoczesną opowieść z podróży. Jak się na to zapatrujesz mając tak szeroką perspektywę czasu? Widzisz więcej wad z tego postępu czy jednak zalet?

Aż zaczęłam wzdychać kiedy wspomniałeś o tym dźwięku ramek :-) Zdarzały się zdjęcia do góry nogami, zanim nie zaczęliśmy używać rzutników karuzelowych, gdzie magazynki na slajdy były z pokrywkami – zdarzały się slajdy rozsypane po mniej lub bardziej zakurzonej podłodze. Była muzyka – najpierw odtwarzana z kaset, a potem z płyt CD. Były naświetlane slajdy z mapkami i napisami. Było też przenikanie slajdów – używaliśmy od początku dwóch projektorów, które umożliwiały płynne zmiany zdjęć. Dość bo się rozpłaczę ;-)

Kiedyś było tak...
Kiedyś było tak…

Teraz jest na pewno dużo więcej możliwości, które wymagają od nas więcej czasu i umiejętności. Te możliwości są niemal nieograniczone. Podstawowa przewaga projekcji cyfrowej nad analogową to jasność obrazu, mobilność: każdy z naszych dwóch projektorów analogowych waży (bo jeszcze je mamy) 10 kg, pewnie też koszty zdjęć ale tu można dyskutować, bo z kolei sprzęt cyfrowy zmieniamy częściej.

Te wszystkie możliwości o których piszesz: wideo, fotokasty, przenikania, obróbka zdjęć, jeżeli są dobrze zrobione i świadomie używane na pewno podnoszą jakość prezentacji. Widzę więcej zalet w fotografii i projekcji cyfrowej chociaż przez to mam dużo mniej czasu.

A propos czasu – ile trwa, jeśli da się to tak łatwo określić, skompletowanie autorów występujących na Waszym Festiwalu Terra? Czy łatwo wybrać każdego roku ósemkę autorów?

Czasem łatwiej, czasem trudniej. Pierwsze cztery prezentacje zwykle w miarę łatwo wybrać, potem jest już trochę trudniej, bo chcemy żeby była różnorodność tematyczna. Niekiedy “upatrzony” autor wyjeżdża akurat podczas Terry w kolejną podróż. Chcemy też, aby pojawiały się nowe twarze.

Najwięcej czasu zajmuje oglądanie prezentacji przed Terrą – chodzimy na pokazy slajdów w naszych okolicach. Ja często jeżdżę jako widz na różne festiwale zakładając, że organizator już wykonał wcześniejszą selekcję. Wiem, że nie jest to idealna metoda, bo nie jesteśmy w stanie osobiście zobaczyć “wszystkich” ciekawych prezentacji tym bardziej, że sporo wyjeżdżamy.

Czasem umawiamy się u nas w domu, żeby zobaczyć materiał i porozmawiać z autorem lub jedziemy do kogoś. Bywa, że mamy już ustalony program i nagle pojawia się prezentacja “petarda” – wpisuję ją wtedy na kartkę, która wisi na tablicy korkowej i zbieramy sobie taką listę na kolejną Terrę.

Workflow widzę macie dobrze wypracowany, bo w tym roku już 19 edycja Terry. Pamiętam parę lat temu, jak zaklinałaś się, że tamta Terra to już ostatnia, a tu za nami już kilka kolejnych edycji festiwalu. Co Was nakręca do robienia tego festiwalu? Co Wam sprawia najwięcej radości?

Od kilku lat co roku przed festiwalem marudzę, że to już ostatnia Terra, bo to tyle mrówczej pracy, bo tyle jest festiwali i miejsc, gdzie odbywają się prezentacje, a do tego darmowe, że to nie ma już sensu i że na pewno widzowie w tym roku nie przyjdą.

A potem jest kolejna Terra, widzowie przychodzą i co więcej przyjeżdżają z całej Polski. Autorzy oczarowują widzów i organizatorów – są rozmowy, emocje, energia. Co roku jest ekipa naszych znajomych i ich znajomych, którzy bardzo nam pomagają przy organizacji i z niektórymi z nich spotykamy się tylko w grudniu podczas Terry.

Coraz bardziej fascynuje mnie to, że w dobie Internetu, mediów społecznościowych, gdzie jest dużo wszystkiego i podróży też nie brakuje, ludzie ciągle chcą się po prostu spotkać i posłuchać opowieści na żywo. Znasz zresztą tę atmosferę festiwali podróżniczych, gdzie rozmowy w kuluarach są ważnym dopełnieniem programu. W tym roku nie odgrażam się, że to ostatnia Terra, bo głupio byłoby zakończyć na 19. edycji :-)

Wiesz, poza tym, że mamy Internet i wszystko jest dostępne, dla mnie Festiwal Terra to po prostu JAKOŚĆ. To taka marka, która budowana przez lata pozwala przyjechać w ciemno i rozsiąść się w wygodnym fotelu kinowym i zanurzyć w świetnych prezentacjach i opowieściach. Naprawdę nie wiem, czemu Cię to dziwi, że ludzie na nią “jeszcze” chcą przyjeżdżać! Zawsze z podziwem patrzę na pełną salę widzów, którzy chłoną opowieści, a jako twórca mogę tylko dodać, że wraz z Mazurem tworzycie fantastyczną atmosferę wokół tych spotkań! Tego też Wam życzę w tym roku, za rok i dalej! 

Takie słowa od Ciebie to naprawdę duży komplement. Staramy się, aby było jak najlepiej, co nie znaczy, że nie zdarzają się wpadki. Oby były w tym roku jak najmniejsze. Dziękuję za rozmowę na temat prezentacji – dobrze sobie uzmysłowić to, co często jest tylko intuicyjne!

Katarzyna Mazurkiewicz
Przewodniczka wypraw poznawczych i trekkingowych. Lubi opowiadać o świecie i ludziach podczas wypraw i pokazów slajdów. Wspólnie z mężem Andrzejem prowadzi Agencję Podróżniczą Terra Incognita, pilotuje wyprawy do Indii i w Himalaje, prezentuje pokazy slajdów oraz organizuje festiwal TERRA. Zbierając materiały do pokazów slajdów i przygotowując nowe trasy trekkingowe odbyła wiele wyjazdów w różne rejony Himalajów. Lubi wracać w te same miejsca, a szczególnie chętnie wraca w indyjskie Himalaje, które zafascynowały ją swoją różnorodnością krajobrazową i kulturową.
Więcej na: www.festiwalterra.pl

 

O autorze: Andrzej Budnik

Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.

Podobny tekst

Od Żywiołów do Żywiołów, czyli historia kołem się toczy

Bardzo lubimy momenty w życiu, gdy coś się dopełnia, a jeszcze bardziej jeśli to COŚ jest pozytywne. W ostatnią niedzielę …

Jeden komentarz

  1. Rewelacyjny wywiad . Bardzo mi się podoba wasza pasja i jej dzielenie się z nami wszystkimi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *