Cokolwiek teraz robisz, odłóż to i przygotuj się do podróży w inny wymiar. Ruszamy w drogę do czasów dawnych, a potem zrobimy krok w przyszłość. Poznamy też ludzi, którzy zmienili świat. W tej wędrówce będzie nam towarzyszył specjalny gość…
Podróżowanie, zwiedzanie miejsc, poznawanie historii nie zawsze ułatwia zrozumienie zawiłości naszego świata. Jeśli jednak choć na chwilę porzucisz swoje wygodne buty i przymierzysz cudze szaty, masz szansę poczuć i zobaczyć wszystko z innej perspektywy. Nawet jeśli niewiele z tego zrozumiesz, możesz chociaż poszerzyć horyzonty. Właśnie dlatego postanowiłam odwiedzić miejsca najbardziej znane w moim województwie, ale w towarzystwie zaproszonego przeze mnie gościa…
Poznaj mojego kolegę. Panashe przyjechał do nas z Zimbabwe. Studiuje i pracuje w Warszawie. Jest tu od marca, ale nie miał okazji, żeby poza stolicą odwiedzić inne ciekawe zakątki Polski. Zaprosiłam go na wycieczkę, bo chciałam pokazać mu trochę naszej historii, trochę folkloru i kultury z domieszką współczesnej nauki. Nasze województwo świetnie się nadaje do pokazania takiego przekroju tematów. Mamy tu wszystko… no, może oprócz wysokich gór i dostępu do morza.
Sięgamy do źródeł
Z warszawskiego zgiełku XXI wieku wrzuciłam mojego gościa w prymitywne obozowisko łowców i zbieraczy z epoki kamienia. Naszym wehikułem czasu była kolejka wąskotorowa ze Żnina do Muzeum Archeologicznego w Biskupinie. W drodze Panashe zobaczył pola, zobaczył lasy, zobaczył jezioro i zachwycił się, że mamy tu tak piękne okoliczności przyrody. Kulturowe różnice w postrzeganiu świata pojawiły się już na samym początku naszej wspólnej wycieczki. Gdy wjeżdżaliśmy w bór sosnowy Panashe z entuzjazmem wykrzyknął „Antylopy!” na widok żółtej tablicy ostrzegającej przed dzikimi zwierzętami. Pomyślałam wtedy, że faktycznie dzięki niemu odkryję mój region na nowo…
Ostatni raz w Biskupinie byłam podczas wycieczki szkolnej, jeszcze w ubiegłym stuleciu. Wtedy można było zobaczyć tylko łużycką osadę obronną i ekspozycję muzealną. Dziś Biskupin to już całkiem spory „rezerwat archeologiczny”, który składa się z kilku części. W innej osadzie obserwowaliśmy jak radzili sobie pierwsi rolnicy, a w wiosce wczesnopiastowkiej spotkaliśmy rzemieślników, którzy sprzedawali swoje rękodzieło. To dzięki ich pracy i pasji przenieśliśmy się w czasie i poczuliśmy się jak na targu w czasach pierwszych Piastów. Ciekawe, że są to często ludzie, którzy porzucili szybkie życie w mieście, żeby oddać się całkowicie swojej pasji. Odtwarzają dawne rzemiosła, przedmioty, instrumenty i zwyczaje.
Wielu pasjonatów przybywa do Biskupina raz w roku, w trzeci weekend września na Festyn Archeologiczny. Co roku temat festynu jest inny. Był już wątek kulinarny, „fashionweek” i wojowie. W tym roku to już XXIV edycja, a temat to „Archeomarket. Od wymiany po stragany”. Jeśli się pospieszysz, to jeszcze zdążysz zajrzeć do Biskupina, bo Festyn zaczyna się 15 września i będzie trwał tydzień. O szczegółach możesz poczytać na stronie Muzeum.
W dniu, w którym zwiedzaliśmy Muzeum Archeologiczne w Biskupinie, Google Doodle wyświetlał wizerunek charakterystycznej bramy Biskupina, z okazji 85 rocznicy odkrycia tego ważnego stanowiska archeologicznego.
Perła Kujaw i świetna zabawa
Nie do końca lubię słowo „skansen”, bo kojarzy mi się z czymś zatrzymanym w czasie, sztywną atmosferą i okurzonymi eksponatami. Nie pasuje to pojęcie zupełnie do skansenu w Kłóbce i może właśnie dlatego częściej mówi się o tym miejscu jako o Parku Etnograficznym. Dla mnie to przede wszystkim miejsce, gdzie można zupełnie zapomnieć o troskach dnia codziennego i przenieść się w przeszłość na wieś. Trochę tak, jak bym odwiedzała praprababcię. Drewniane chałupy ze stodołami, stajniami i spichlerzami z różnych części regionu ułożone są w całe gospodarstwa a między nimi, jak to na prawdziwej wsi, biegają kury, gąski, kaczki. W małych zagrodach pasą się kozy i stara rasa owiec – wrzosówki. Wszystko to otoczone drzewami, kwiatowymi ogródkami i półdziko rosnącymi ziołami. Sielanka na 101%!
Prawdziwym wyzwaniem dla mnie było wytłumaczenie Panashe czym jest wiatrak typu „Koźlak”. Zadanie na szczęście było nieco ułatwione dzięki temu, że wnętrze wiatraka i i jego masywne drewniane tryby mogliśmy sobie dokładnie obejrzeć z bliska. To samo było w warsztatach rzemieślniczych: garncarni, kuźni i olejarni, gdzie narzędzia nie są tylko łapiącymi kurz eksponatami. Tutaj wszystko wykorzystuje się do nauki. Grupy dzieci i młodzieży mogą wziąć udział w warsztatach wytłaczania oleju, ubijania masła, pieczenia chleba, wykonywania tradycyjnych dekoracji domu.
Jak możesz sobie wyobrazić, dla mojego gościa polskie klimaty sielskie były podróżą w krainę dotąd zupełnie nieznaną i egzotyczną… Próbowaliśmy znaleźć jakieś punkty wspólne, coś co znamy oboje i udało się! Ze wszystkich miejsc, które w skansenie obiegliśmy jak dzieci wypuszczone na plac zabaw, Panashe najbardziej upodobał sobie szkołę sprzed stu lat… Tak, tak… stare ławki, kajety, kałamarze i stalówki, no i rozsypany w kącie groch, na którym za karę trzeba poklęczeć. Wszystko tworzy tak realistyczny obraz dawnej szkoły, że trudno uwierzyć, że nadal jesteśmy w XXI wieku. Mój gość delikatnie i uważnie przyglądał się wszystkim przedmiotom zgromadzonym w starej szkole. Podszedł wreszcie do ławki, na której stały „ośle uszy” i zapytał co to jest… Wiesz co oznaczało w szkole włożenie na głowę oślich uszu? A jak to wytłumaczyć komuś z zagranicy?
Czas w Kłóbce mimo, że zatrzymał się w XIX wieku, jednak upływa i łatwo spędzić tu wesołe dwie godziny ucząc się i bawiąc, a to tylko jedna część skansenu! Tuż obok, na niewielkim wzgórzu, stoi dwór, który należał kiedyś do rodu Orpiszewskich. Członkowie tej rodziny zapisali się na kartach polskiej historii jako uczestnicy powstań narodowych.
Wnętrza dworu zostały odtworzone wg opisów z czasów jego świetności. Mnie zainteresowało szczególnie jedno pomieszczenie – pokoik dla ciotki. Jak to kiedyś bywało niezamężne albo owdowiałe ciotki mieszkały przy rodzinie i pomagały w prowadzeniu interesów i gospodarstwa. Pomyślałam sobie, że to opcja dla mnie. Po latach włóczęgi po świecie i wydawania wszelkich oszczędności na podróże, skończę pewnie bez własnego kąta. Będę jak ta ciotka, co to życie na ekskursjach spędziła i teraz zabawia towarzystwo historyjkami z krain dalekich…
Ciekawostką jest to, że mieszkała tu kiedyś Maria z Wodzińskich Orpiszewska, która była oficjalnie zaręczona z Fryderykiem Chopinem. Do ślubu nie doszło, ale listy od młodego Fryderyka, cenzurowane zresztą przez matkę Marii, pozostały jako świadek krótkiego i kruchego związku.
Frycek w Szafarni
Chopinowski trop przeniósł nas nieco bliżej Torunia do dworku w Szafarni. To tutaj w 1824 i 25 roku nastoletni Fryderyk spędzał wakacje zaproszony przez rodziców swojego przyjaciela Dominika Dziewanowskiego. Oryginalnego dworu już nie ma, zastapił go klasycystyczny budynek otoczony parkiem. Dziś funkcjonuje jako Ośrodek Chopinowski, w którym można dowiedzieć się kilku zaskakujących faktów z życia kompozytora. Odbywają się tutaj cykliczne koncerty, imprezy kulturalne i spotkania edukacyjne dla dzieci i młodzieży.
Z czasów gdy Chopin przyjeżdżał do Szafarni na wakacje, zachowało się kilka jego listów do rodziny i redagowany przez niego „Kurier Szafarski”. Odnosząc się do dzisiejszych czasów pokusiłabym się o stwierdzenie, że był to taki analogowy blog z wakacji, z podziałem na dwie kategorie: wiadomości krajowe i zagraniczne.
Nie miałam pojęcia, że Frycek, jak nazywali go koledzy i rodzina, miał takie poczucie humoru ze złośliwą nutką, lekkie pióro i potrafił też żartować z samego siebie. Poczytałam kilka listów i daję słowo, że się nieźle uśmiałam, zwłaszcza z tych, gdzie opisuje swoje lekcje jazdy konnej.
Wygląda na to, że Frycek oprócz bacznej obserwacji codziennych wydarzeń jeździł też na wycieczki. Zajechał więc do Torunia i co go najbardziej tam zauroczyło?
Do Jana Matuszyńskiego w Warszawie
Widziałem ja, prawda, i całą fortyfikację ze wszystkich stron miasta, ze wszelkimi szczegółami, (…) prócz tego kościoły gotyckiej budowy, od Krzyżaków fundowane, z których jeden 1231 roku zbudowany. Widziałem wieżę pochyłą, ratusz sławny, tak zewnątrz, jako i wewnątrz, którego największą osobliwością jest to, iż ma tyle okien, ile dni w roku, tyle sal, ile miesięcy, tyle pokoi, ile tygodni, i że cała budowa onego jest jak najwspanialszą, w guście gotyckim. To wszystko jednak nie przechodzi pierników, oj, pierników, z których jeden posłałem do Warszawy.Szafarnia, początek sierpnia 1825
Kto lubi pierniki?
Tak jak Fryderyk Chopin podczas wizyty w Toruniu najbardziej był pod wrażeniem naszych aromatycznych pierników, mój gość miał identyczne zdanie!
Spacer po starym mieście Torunia, ruiny zamku krzyżackiego, Katedra Świętych Janów, Krzywa Wieża i rzut oka na miasto z samego szczytu wieży Ratusza Staromiejskiego to punkty obowiązkowe, które oczywiście robią wrażenie. Jednak to historia mojego rodzinnego miasta poznawana przez piernikowy pryzmat podbiła serce Panashe. Interaktywne zabawy w Muzeum Toruńskiego Piernika nie pozwalają się nudzić ani dzieciom ani dorosłym. Wszechobecny aromat przypraw: cynamonu, goździków, kardamonu, imbiru i anyżu towarzyszył nam przez cały czas i trudno było zastopować pracę ślinianek.
Fakt, że Panashe sam mógł zrobić swój piernik pod okiem naszej energicznej przewodniczki, też miał tu znaczenie dla jego ostatecznej oceny… Wypieczony piernik zakończył swój żywot tuż przed końcem zwiedzania i został natychmiast spałaszowany (i jest to bardzo adekwatne słowo w tej sytuacji).
Zamiast opisywać zabytki Torunia wolę zabrać Cię na trochę nietypową przechadzkę po moim mieście…
Wstrzymał Ziemię
W Toruniu jeśli się z kimś umawiasz, zwykle wystarczy ustalić godzinę, bo wiadomo, że miejscem spotkania będzie Rynek Staromiejski w punkcie, gdzie stoi pomnik Mikołaja Kopernika. Postać, której od Torunia oddzielić nie można, a dla mnie ikona i odnośnik, do którego zwykle odwołuję się, gdy będąc gdzieś na drugim końcu świata tłumaczę skąd pochodzę.
Dom, w którym urodził się Mikołaj Kopernik jest zwykle na szlaku przyjeżdżających do Torunia turystów. Fotkę na tle gotyckiej kamienicy mieszczańskiej chce mieć każdy, a można też zwiedzić niedawno odremontowane i unowocześnione Muzeum. To, że Kopernik był astronomem światowej sławy wie każdy, ale w Muzeum dowiesz się jak wszechstronnym był człowiekiem, a jego horyzonty myślowe były szerokie jak przestrzeń kosmiczna.
Bliżej gwiazd
Mamy w Toruniu Piernikową Aleję Gwiazd. Mosiężne tabliczki o kształcie katarzynek – toruńskich pierników z autografami słynnych osób związanych z naszym miastem, zdobią chodnik u wejścia do Dworu Artusa. Oprócz muzyków i aktorów uhonorowani zostali też naukowcy, m.in. prof. Aleksander Wolszczan, nasz toruński astronom, który odkrył pierwszy pozasłoneczny układ planetarny.
Aby być bliżej gwiazd, zabrałam mojego gościa do Planetarium. W budynku dawnego zbiornika na gaz z półokrągłym dachem, można obejrzeć filmy – wielkoformatowe animacje gwiazd – przygotowane przez toruńskich astronomów. Siedzielismy sobie w miękkich fotelach i patrzyliśmy na rozgwieżdżone niebo, na obraz Ziemi z kosmosu, a potem na całą naszą galaktykę i zastanawialiśmy się czy z tej perspektywy ma jeszcze znaczenie z jakich pochodzimy krajów, jakimi językami mówimy, jaki mamy kolor skóry…
Mieliśmy szczęście chwilę porozmawiać z astronomem Jerzym Rafalskim, który prowadził seans. Rozmowy o kosmosie, gwiazdach, nieskończoności i innych wymiarach powodują zawsze to uczucie, że jesteśmy jednak małą drobinką, zaledwie pyłkiem we wszechświecie.
W takim nastroju pojechaliśmy na nocne zwiedzanie, do tej pory nieco schowanej, perełki Torunia – Obserwatorium Astronomicznego w Piwnicach. Wszystko tu robi wrażenie. Teleskopy w okrągłych budynkach z rozsuwanymi kopułami, największy w Polsce radioteleskop i mieszczący się w obserwatoryjnym parku model Układu Słonecznego, który uświadamia nam skalę odległości w kosmosie. Po terenie i budynkach Obserwatorium oprowadzają zwykle pracownicy naukowi, którzy aplikują dawkę solidnej wiedzy.
Tu nie ma tajemnic i żadne pytanie nie pozostanie bez odpowiedzi, a to, co dzieje się tu każdego dnia możesz obserwować na FB Radioteleskop Live .
Mój gość, Panahse lubi nauki ścisłe i mimo, że nie do końca potrafiłam przetłumaczyć mu na angielski omawiane tego wieczora zawiłości astronomiczne, z prawdziwą fascynacją patrzył w monitory komputerów zapisujących dane zebrane przez radioteleskop Kopernik RT-4. Mapy nieba, wykresy i słupki liczb przemykały po monitorach jak trudne do odszyfrowania zaklęcia.
Jeśli postanowisz tu zajrzeć, a szczerze zachęcam, to przygotuj się nie tylko na zwykłe zwiedzanie, ale też na podróż i ucztę filozoficzną. Po ponad dwóch godzinach rozmów o wszechświecie, gwiazdach, wymiarach, zagięciach czasoprzestrzeni i poszukiwaniu innych cywilizacji, miałam wrażenie, że unoszę się 10 cm nad ziemią, a stary Opel pożyczony od siostry zdawał mi się pojazdem iście kosmicznym. O tym, że jestem jednak cały czas na Ziemi przypomniał mi tuptający nocą jeż, który nagle pojawił się na jezdni…
Eksplozja emocji
Układając trasę wycieczki po moim regionie, byłam pewna, że zabiorę mojego gościa do bydgoskiego Exploseum. Chciałam żeby mógł lepiej poznać, dotknąć i poczuć czasy II wojny światowej. Pomyślałam, że taki kontekst pozwoli mu spojrzeć na nas, Polaków z trochę innej perspektywy i być może zrozumieć kim jesteśmy.
W budynkach schowanych w sosnowych lasach mieściła się w czasie wojny fabryka zbrojeniowa. Na potrzeby militarne III Rzeszy produkowało się tutaj proch i amunicję. Warunki pracy przymusowej były ciężkie, a codzienny kontakt z niebezpiecznymi materiałami i chemikaliami szybko niszczył zdrowie. Mimo, że oficjalnie żaden z pracowników nie został tutaj zamordowany, to w wyniku przebywania w warunkach szkodliwych dla zdrowia, wielu z nich zmarło.
Jest to miejsce, które przez swoją historię wprowadza w nastrój zadumy i zarazem fascynuje dzięki temu, w jaki sposób budynki fabryki zostały przekształcone w muzeum. System korytarzy tworzy labirynt i można się pogubić. Mapy i schematy budynku szybko jednak sprowadzają na dobrą drogę. Wiele ciekawostek historycznych i technologicznych, wspomnienia dawnych pracowników i opis pracy, którą wykonywali sprawiają, że zupełnie zapomnieliśmy o upływającym czasie. Warto poświęcić na zwiedzanie conajmniej dwie godziny. To ciężka i smutna historia, więc trudno przez sale Exploseum przejść bez emocji.
Pomysł zwiedzania Exploseum okazał się trafiony. Panashe, miał już podstawową wiedzę o II wojnie światowej, ale z uwagą słuchał przewodnika, który opowiadał o relacjach między ludźmi. Pracowali tu przecież nie tylko Polacy, ale też Rosjanie, Czesi, Włosi, Jugosłowianie, Francuzi i Anglicy. Sam sposób urządzenia muzeum w takim miejscu zadecydował o tym, że mój gość uznał Exploseum za jedno z najciekawszych miejsc, które odwiedziliśmy podczas tej wycieczki.
Na zakończenie, żeby trochę zrzucić z siebie ciężar wydarzeń historycznych odwiedziliśmy wystawę czasową. Do końca marca 2019 roku można zobaczyć w Exploseum kolekcję starych rowerów z dawnego bydgoskiego Rometu. Dla mnie to była nieoczekiwana wycieczka w czasy dzieciństwa, bo wśród eksponatów znalazłam popularnego kiedyś składaka Wigry!
Bydgoszcz jak Wenecja
Chciałam, żeby ostatni punkt naszej wycieczki był już tylko samą przyjemnością, dlatego wybrałam rejs Bydgoskim Tramwajem Wodnym, linią Staromiejską. Powolutku, bez pośpiechu oglądaliśmy sobie Bydgoszcz z poziomu Brdy. Po drodze mijaliśmy jedno z najprzyjemniejszych miejsc w mieście – Wyspę Młyńską, która też należy do Szlaku Wody Przemysłu i Rzemiosła TeH2O. Rzemieślniczo-przemysłowa historia Bydgoszczy to temat już częściowo odkryty i opracowany, ale wiele tu jeszcze zagadek i opowieści okrytych tajemnicą.
W Bydgoszczy bywam rzadko, ale za każdym razem odkrywam tu coś zupełnie innego i nieoczekiwanego. To miasto ciągle mnie zaskakuje!
Może zastanawiasz się dlaczego zaprosiłam na wycieczkę po moim regionie, młodego studenta z Zimbabwe? Ubiegłej zimy miałam przyjemność podróżować po krajach południowej części Afryki. W Zimbabwe byłam dwa razy. Ten kraj zauroczył mnie piękną przyrodą, ale moje serce skradli przyjaźni ludzie, których życzliwość mogłam odczuć zwłaszcza, gdy podróżowałam sama. Nie bardzo mam możliwość bezpośrednio im się za to odwdzięczyć, ale wierzę, że przekazaną dobrą energię powinno podawać się dalej. Właśnie dlatego w podzięce za tak przyjacielskie, czasem nawet rodzinne przyjęcie mnie w Zimbabwe, chciałam odwdzięczyć się tym samym w moim kraju komuś, kto jest u nas gościem.
Wspólna podróż po dobrze znanych kujawsko-pomorskich atrakcjach pozwoliła mi też spojrzeć na mój region trochę inaczej. Entuzjazm Panashe i radość z poznawania nowych dla niego miejsc udzielała się i mnie. Obserwowanie uśmiechu na jego twarzy było czystą przyjemnością! Polecam więc, jeśli wybierasz się w miejsca już dobrze Ci znane weź ze sobą gościa, dla którego oczywisty dla Ciebie świat jest czymś zupełnie nowym i innym od tego, co zna. To zmienia zupełnie perspektywę i odświeża głowę! Poza tym po raz kolejny przekonałam się, jak różnorodne i kolorowe jest nasze województwo kujawsko-pomorskie. Wiele tu miejsc, które pozornie do siebie nie pasują, ale gdy spojrzysz na to szerzej zobaczysz, że coś co je łączy… Bo to są Konstelacje Dobrych Miejsc!!!
Wpis powstał w ramach konkursu Turystyczne Mistrzostwa Blogerów organizowanego przez Polską Organizację Turystyczną. Jeśli uważasz, że tekst jest w porządku, podaj go proszę dalej klikając tutaj w post na FB i udostępniając go. Dzięki!
Ze szczerą radością dodam, że przy tworzeniu koncepcji tego wpisu pomogły mi konstelacje dobrych ludzi i Kujawsko – Pomorska Organizacja Turystyczna.
Bydgoszcz jest świetna pod każdym względem :) Świetny artykuł, mega inspirujący!
Cieszę się, że wpis Ci się podoba :) A Bydgoszcz jest naprawdę ciekawa i cały czas pojawiają się tam nowe ciekawostki :)
Fajnie opowiadasz, ale… właściwie to nie dowiedziałem się co myśli o naszym kraju i o nas Panashe.
Hmmm w krótkim wideo Panashe mówi o swoich wrażeniach. Wycieczka nasza to jeden weekend, choć mocno naładowany wrażeniami, może jeszcze nie daje pola do szerszej wypowiedzi o Polsce i o nas. Najważniejsze jest dla mnie, że dał się wyrwać z zatłoczonej i pędzącej Warszawy, bo tak jak mówi, zobaczył inne oblicze naszego kraju, bardziej „swojskie”, gdzie ludzie mają czas żeby odpowiedzieć na pytanie zadane na ulicy. Sam jakoś nie miał pomysłu dokąd pojechać i co zobaczy, więc chodziło mi o to aby jego przygodę z „codzienną” Polską ułatwić :)
Świetnie zobaczyć te miejsca Twoimi oczami, a pomysł na towarzystwo Panashe – rewelacyjny! Bardzo dawno nie byłam w Twoich okolicach – widzę, że warto nadrobić braki! :)
Dziękuję za miłe słowa.
Tak w województwie kujawsko-pomorskim jest sporo ciekawych miejsc i przede wszystkim różnorodnych. Myślę, że naprawdę kady jest w stanie znaleźć tu coś dla siebie.
Świetnie wygląda ten skansen! Może uda mi się jeszcze go odwiedzić w tym miesiącu. Dziękuję za inspirację :) Pozdrawiam!
Tak! Skansen w Kłóbce ma to „coś”. Tam się można poczuć jak na wsi a nie w muzeum. No i świetne panie przewodniczki :)
Witam! Bardzo ciekawy tekst o naszym regionie. Świetny filmo Toruniu, pokazany w sposob2 prosty, zrozumiały dla każdego. Podoba mi się . Polecam ?
Dziękuję za miłe słowo! Zapraszam w nasze strony! :)
Jak zwykle, Alicja już inaczej nie potrafi. Super!!!
Dzięki!
Dzięki temu wpisowi będę miała chyba jeszcze większą ochotę i motywację do podróżowania po Polsce. Jest pięknie! Dzięki!
To świetnie!!! :)
Muszę wybrać się w te okolice, koniecznie.
Wiadomo, torunianki najładniejsze. :)))
Super tekst. Co prawda mieszkam teraz na emigracji, ale lubię zgłębiać wiedzę na temat Polski. W Bydgoszczy jeszcze nigdy nie byłem, bo przejazdem się nie liczy :) Mam w planach odwiedzać nasze piękne polskie miasta i opisywać je także u siebie na blogu. Teraz, kiedy nie ma mnie na miejscu odczuwam chyba większą dumę, a już tym bardziej potrzebę przebywania tam… czas pokaże jak to wyjdzie w praktyce, ale Kujawsko-Pomorskie odwiedzę na 100%!
Wiadomo, torunianki najładniejsze. :)))
Świetny artykuł. Piękne miejsce, w które warto a nawet należy się wybrać. Polska jest pięknym i urokliwym krajem.
Jejku! Jaki cudowny wpis i dodatkowo zupełnie inny od tych, które można dostrzec w internecie. Polska jest jednak zachwycająca :)
Pani Alicjo, jestem pod ogromnym wrażeniem. Nigdy dotąd nie czytałam tak doskonałego, mądrego i zarazem zabawnego wpisu na żadnym blogu. Trafiłam tutaj w poszukiwaniu ciekawostek o naszym województwie (trochę jak dla mnie „owianego kurzem”). Pani, pozwoliła mi spojrzeć na dobrze mi znane miejsca innym, świeżym okiem. Domyślam się, że obecność przyjaciela w tym pomogła. Za co Pani i jemu przy okazji dziękuję :)
chyba wstrzymał Słońce – ruszył Ziemię :)