Wyjeżdżamy z miejscowości Clare w kierunku północnym. Wokół wielka pustka, zakrętów prawie brak, więc każdy wymijany lub wyprzedzający nas samochód jest sporą atrakcją. Gdy wyprzedza nas trzeci samochód ciągnący za sobą przyczepkę z koniem, zaczynamy się zastanawiać o co chodzi…
Wyjeżdżamy z miejscowości Clare w kierunku północnym. Wokół wielka pustka, zakrętów prawie brak, więc każdy wymijany lub wyprzedzający nas samochód jest sporą atrakcją. Gdy wyprzedza nas trzeci samochód ciągnący za sobą przyczepkę z koniem, zaczynamy się zastanawiać o co chodzi…
Dojeżdżamy do Wilmington i „czujemy w powietrzu”, iż w „miasteczku” panuje atmosfera ogólnego poruszenia. Wyczuć to łatwo, bo w takich miejscowościach, w sobotę po południu raczej na ulicach nie widzi się żywej duszy. Do tego te dziwne dźwięki dobiegające gdzieś z drugiego końca miasta. Jest nam po drodze, więc udajemy się w tamtym kierunku. Troszkę zwalniamy i dostrzegliśmy duży napis: Wilmington Rodeo. „Aha, to stąd te konie w przyczepach” – rzucam leniwie i… nie zważając na nic jedziemy dalej. Proces myślowy, widocznie dość spowolniony, trwa dłuuugo (na wytłumaczenie mam tylko gorąc australijskiego lata, który nas otępił). Po około 2 kilometrach zatrzymuję nagle samochód i spoglądam na Alicję pytająco. Chyba wie co mam na myśli i pytaa: „Czy to nie jest dziwne, że tutaj jest rodeo? Wydawało mi się, że to tylko na Dzikim Zachodzie… w USA.” Oooo! No właśnie, skąd w Australii rodeo?! Zawracamy!
Zaraz, jak przeszliśmy kontrolę sprawdzającą, czy nie wnosimy alkoholu, oczom naszym ukazuje się ogromny parking pełen koni, przyczep dla koni i pojazdów je ciągnących. Po prawej na zdjęciu jeden z pojazdów, który nas wyprzedzał. Takie samochody nalezą głównie do ludzi mieszkających w outbacku i zdecydowanie rzucają się w oczy.
Zanim zaczęła się część oficjalna gapimy się na wszytko wokół, jak małe dzieci. Zdecydowanie nie pasujemy do otoczenia, gdyż zamiast butów kowbojskich na nogach mamy przetarte japonki, zamiast spodni z frędzlami lub dżinsów mamy bojówki. Poza tym brak koszul w kratę, apaszki i skórzanego kapelusza, który tutaj ma prawie każdy!
W pewnym momencie cichnie muzyka, nastaje zupełna cisza, ludzie wstają z miejsc i ściągają swoje skórzane kapelusze – na wybieg wjeżdża kobieta na koniu trzymająca dumnie powiewającą australijską flagę. Wszystko to w akompaniamencie australijskiego hymnu narodowego.
Następuje prezentacja uczestników dzisiejszych zawodów oraz przedstawienie programu. Co ciekawe, wśród flag, które możemy rozpoznać jest też flaga USA.
Przyszedł w końcu czas na poszczególne konkurencje. Nie chciałbym się tutaj na ich temat mądrzyć, bo ekspertem bynajmniej nie jestem, więc wkleję Wam poniżej tylko kilka zdjęć z krótkim opisem.
Ujeżdżanie konia bez siodła – z angielskiego bareback bronc riding. Bardzo widowiskowa konkurencja, która wymaga od zawodników sporo doświadczenia i jeszcze więcej siły.
Ujeżdżanie konia w siodle (saddle bronc riding), niby łatwiej, ale bywa, że lądowanie jest dość twarde…
Jeśli komuś uda się dotrwać do końcowej syreny…
…jest zdejmowany z rozbrykanego konia przez tzw. pick up men, którzy…
…też muszą się mieć poważnie na baczności, bo oberwać w szczękę to wątpliwa przyjemność.
Pierwsza konkurencja drużynowa, czyli łapanie byka (a raczej cielaka) na lasso. Pierwszy kowboj powinien celować w rogi, a drugi w tylne nogi. W konkurencji tej brały udział też kobiety.
Druga odmiana team roping – jak widać nie zawsze człowiek górą.
Barrel racing polega na jak najszybszym objechaniu wokół trzech beczek rozstawionych na wybiegu. Dyscyplina na czas, w której głównie udział brały kobiety oraz młodzież.
Zapytacie, a gdzie ujeżdżanie byków? Było, było, ale było tak fascynująco, że nie zrobiłem wielu zdjęć, a te które powstały są po prostu zupełnie do luftu…
Na koniec dla wytrwałych jeszcze jeden filmik, który pokazuje bronc riding i panów pick up man w akcji.
Część oficjalna imprezy zakończyła się wręczeniem nagród, ale nie pytajcie kto i co wygrał, bo nie zrozumieliśmy prawie nic…zaś część nieoficjalna trwała do około 4 nad ranem i była to taka typowa potańcówka,do akompaniamentu kapeli z dzikiego zachodu. Żywcem jakby ktoś skopiował potańcówkę z serialu „Dr.Qeen” i przeniósł ją w nasze czasu. Ge-nial-ne!
Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.
To jest fajne?!
Ty nawet nie wiesz jak te zwierzęta są traktowane!!!
To je tak boli, a ty mówisz, że to fajne!
Puknij się w głowę człowieku!!!
Gdybyś ty była tym zwierzęciem, jak byś się czuł/a?
Te konie łapią i zabieraja im rodzine stado, wolniość, a tu je biją!
Konie nie będą służyć ludziom jak tak się je traktuję!
Koń tak nie chce i będze zły dla ludzi za coś takiego!
A ton jest najgorsze:
Ludzie się z tego cieszą!
Tak jak bym ja ci łamała kości i się z tego cieszyła.
A te małe byczki?
Co one im zrobiły?!
To jest fajne?!
Ty nawet nie wiesz jak te zwierzęta są traktowane!!!
To je tak boli, a ty mówisz, że to fajne!
Puknij się w głowę człowieku!!!
Gdybyś ty była tym zwierzęciem, jak byś się czuł/a?
Te konie łapią i zabieraja im rodzine stado, wolniość, a tu je biją!
Konie nie będą służyć ludziom jak tak się je traktuję!
Koń tak nie chce i będze zły dla ludzi za coś takiego!
A ton jest najgorsze:
Ludzie się z tego cieszą!
Tak jak bym ja ci łamała kości i się z tego cieszyła.
A te małe byczki?
Co one im zrobiły?!
Chyba pomyliłeś wpisy – zapraszam tutaj: https://www.loswiaheros.pl/kacik-kulinarny/44-kuchnia-potrawy-azja/563-kuchnia-chinska-zupa-z-psa do wylewania łez!