Smak raju

Kojarzycie taka starą reklamę batonów Bounty, której akcja dzieje się na rajskiej wyspie? Pierwszy raz zobaczyłem ją przed albo po serialu Dynastia – już dokładnie nie pamiętam. Było to dobre 20 lat temu, ale do dziś pamiętam to uczucie, które owładnęło moim chłopięcym umysłem. Zacząłem od tamtej pory marzyć, żeby kiedyś na takiej wyspie postawić swoją nogę i poczuć smak raju…

Rano obudziły mnie pierwsze promienia słońca ocierające się o namiot. Powietrze w środku zaczęło się szybko nagrzewać. Od morza dzieliło mnie 10 metrów. Już kilka chwil później poczułem orzeźwiające fale rozbijające się o moje stopy, a potem cały zniknąłem pod wodą.

Schłodzony dostatecznie dreptam po miałkim, idealnie białym piasku w stronę namiotu. Wyciągam maszynkę, gaz, gotuję wodę. Kilka minut później zapach kawy rozbija się o okoliczne palmy i wszystkie kraby zaczynają spoglądać w naszym kierunku. Jest też masło orzechowe, słodki chleb tostowy (sic, powinny być francuskie bułeczki!), brakuje tylko batona Bounty. Obejdzie się… już wiem jak smakuje raj.

Jedyna przystań na wyspie.
Jedyna przystań na wyspie.

Wokół słychać tylko naturę. Żadnych klaksonów, żadnych silników. Nikt się nie spieszy, bo i dokąd. Tu nie ma asfaltowych dróg, skrzyżowań, świateł drogowych. Nie ma wieżowców, biur i stacji kolejowych. Jest tylko mała przystań przykryta niebieskim dachem. To tyle w kwestiach transportu. Nic więc naturze nie zakłóca jej rytmicznego wybijania kolejnych sekund. Zegarem jest morze i słońce, które będąc prawie na równika, nie krąży wokół, ale przebiega nam w ciągu dnia nad głową.

Wycieczki kajakowe po błękitnych wodach i nad koralowcami.
Wycieczki kajakowe po błękitnych wodach i nad koralowcami.

Rano kąpiel. W południe podglądanie krabów, które biegają koło naszego namiotu. Pod wieczór kąpiel. Tyle w kwestii obowiązków. Nikt z niczego nie rozlicza, nikt nie pyta, nie dzwoni z ponagleniami. Ale już kilkadziesiąt kilometrów stąd – na lądzie, nie jest tak różowo. Tam gwar, pośpiech, spaliny i nadchodząca burza, którą obserwujemy z zaciekawieniem. Do nas nie dociera. Kładziemy się tuleni do snu cykaniem, stukaniem i tykaniem wszystkie co wokół żyje. I tak do ranka dnia następnego. Do następnej zaparzonej kawy…

 

O autorze: Andrzej Budnik

Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.

Podobny tekst

Czy palec boży to bujda na kółkach?

Do Aktau, miasta na zachodnim krańcu Kazachstanu, przyjeżdża się głównie po to, aby złapać prom do Baku, albo właśnie takim …

4 komentarze

  1. w listopadzie bylem w Malezji na wyspie Pangkor- polecam

  2. gdzie to jest? :)

  3. Plaża na której robili reklamę Bounty to Vai na Krecie ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *