Usiądź wygodnie, rozluźnij się i zamknij oczy. Wypowiedz w myśli słowo „Arktyka”. Co widzisz? Białoniebieskie lodowce, kry leniwie płynące po granatowych wodach fiordu, śnieżny bezkres. Gdzieś na horyzoncie przemyka słomkowa plamka, robi się coraz większa, jest coraz bliżej. Przyspiesza. To niedźwiedź polarny! Biegnie w Twoją stronę! Co zrobisz?
Nie ma co się oszukiwać, możliwość zobaczenia niedźwiedzia polarnego jest marzeniem chyba każdego, kto wybiera się na Svalbard. Najlepiej gdyby był po drugiej stronie fjordu, albo płynął na krze, gdy sami jesteśmy na dużej łodzi. Bliskie spotkanie z królem Arktyki może skończyć się dramatycznie, dla obu stron.
Kiedy wyszliśmy z lotniska w Longryearbyen, od razu rzucił mi się w oczy czerwono-czarny znak ostrzegający, że oto wkraczamy na teren wielkiego, białego drapieżnika. Po ulicach miasteczka można poruszać się swobodnie, ale gdy wyjdziemy poza teren zabudowany trzeba mieć się cały czas na baczności, a przede wszystkim posiadać jakąś broń.
Na całą naszą 9-osobową grupę mieliśmy dwa sztucery, pamiętające jeszcze czasy II Wojny Światowej i rakietnicę, która wysyła w niebo kolorowe race lub tylko robi wielki hałas. Czekał nas tygodniowy trekking w głąb lądu i trzeba było przyswoić sobie kilka zasad poruszania się.
Początki łatwe nie były, bo chodzenie w zwartej grupie, to jednak coś, co jest nam zupełnie obce. Trudno było ulec dyscyplinie, gdy przyzwyczajonym się jest do zupełnej swobody, spontaniczności i łażenia swoimi ścieżkami. Nawet chęć wysikania się trzeba było zgłaszać, a najlepiej wykonywać grupowo i pod eskortą uzbrojonej osoby.
Nowa dla nas sytuacja wymagała wykonania pewnej pracy i wbicia sobie do głowy, że tu panują takie a nie inne zasady i że to dla bezpieczeństwa nas wszystkich, niedźwiedzi też.
Jakie jest prawdopodobieństwo spotkania niedźwiedzia na Spitsbergenie? Trudno powiedzieć, bo to prawdziwa loteria. Jest ich tu więcej niż ludzi, bo mieszkańców całego Svalbardu jest trochę ponad 2,5 tysiąca, a niedźwiedzi ponad 3 tysiące. Ludzie jednak żyją głównie w Longyerbyen, Barentsburgu i kilku stacjach naukowych, a niedźwiedzie mogą być wszędzie. Co prawda w głównym jadłospisie misia polarnego są foki, ale o tej porze roku trudno mu jest na nie zapolować, bo fjordy nie są pokryte lodem. Zgłodniały i sfrustrowany niedźwiedź, zwłaszcza młody samiec, może być agresywny i zdeterminowany, aby za wszelką cenę zdobyć coś do jedzenia.
W czasie trekkingu staraliśmy się więc trzymać grupy, a już na pewno osoby, która niosła broń. Trzeba było mieć oczy dookoła głowy, bo niedźwiedź polarny może się pojawić bardzo niespodziewanie. Na Svalbardzie nie ma co prawda lasu, ale teren jest na tyle pofałdowany, że z pewnością niedźwiedź mógłby zaskoczyć nas zza jakiegoś pagórka i odwrotnie. Niespodziewane natknięcie się na samicę z małym to jeden z najczarniejszych scenariuszy.
Wieczorem, gdy obóz był już rozstawiony i można było iść spać, wyznaczaliśmy warty. Przypadało po 2 godziny na parę. Do dyspozycji mieliśmy wtedy rakietnicę, a Mausery czekały w pogotowiu. Słyszeliśmy jeszcze o takim patencie, że wokół obozu rozciąga się linkę, do której przymocowana jest rakietnica. W momencie gdy niedźwiedź zahaczy o linkę próbując dojść do namiotów, uruchomi rakietnicę, która wystrzelić ma race hukową. Nie wiem czy to na pewno działa i czy to w ogóle dobry pomysł. Myślę, że jednak regularne warty to na razie jedyny skuteczny sposób, żeby w porę zauważyć nadchodzącego zwierza.
Czas na warcie mijał zaskakująco szybko. Okazało się, że dreptanie wokół obozu i wpatrywanie się w dal w oczekiwaniu na niedźwiedzia to dość wciągające zajęcie. Podczas warty działo się wiele, ale niedźwiedzia polarnego nie było, do czasu przedostatniej nocy trekkingu pod lodowcem Grumant.
Lekko mroźny powiew wiatru znad lodowca dawał się we znaki mojej jedynej odkrytej części ciała – nosowi. Rytmiczny spacer wokół namiotów rozgrzewał mięśnie, ale nos uparcie marzł. Odeszłam kawałek dalej od naszego małego obozu. Wpatrywałam się w żółto-zielony horyzont myśląc ze smutkiem o tym, że już jutro dotrzemy do cywilizacji. W tym oto podniosłym momencie za najbliższym pagórkiem mignęło mi coś białego i futrzastego. Stanęłam jak wryta, bo nie wiedziałam, czy mi się to przywidziało. Chwilę potem pojawił się kolejny element zwierzęcia – rogi. Ufff, tym razem to renifer, a to białe to jego tyłek. Poskubał trochę trawę, pogapił się na nas i poszedł dalej spokojnym krokiem.
Nie wiem czy minęło 10 minut od tamtego zdarzenia, kiedy kątem oka zobaczyłam, że dość daleko na horyzoncie rusza się coś białego. Tym razem cała postać. To zadziwiające jak szybko zaczyna bić wtedy serce i myśli przemykają z prędkością światła. A to dosłownie parę sekund. Szybki skok po lornetkę i zobaczyłam go! Polarnego… liska! To znów nie był niedźwiedź.
Do trzech razy sztuka, następne białe to pewnie będzie niedźwiedź – pomyślałam. Towarzyszyło mi przy tym poczucie ekscytacji, bo kto by nie chciał zobaczyć polarnego niedźwiedzia. Z drugiej strony nigdy nie wiadomo, jak takie spotkanie się skończy.
Niedźwiedź mógłby okazać się całkowicie niezainteresowany naszym obozowiskiem i pójść w swoją stronę. Mogłoby się jednak zdarzyć tak, że zdecyduje się podejść do nas, ale uda się go wystraszyć na przykład tylko hałasując. Jeśli mamy zamiar wystraszyć niedźwiedzia racą, trzeba pamiętać żeby celować w miejsce przed niedźwiedzia, a nie za nim. Raca, która poleci za miśka może go przestraszyć i zacznie iść w odwrotnym do niej kierunku, czyli w naszym. Może być też tak, że nie przestraszy się wcale.
Co zrobić jednak jeśli postanowiłby podejść do naszego obozu w celu zdobycia jedzenia i byłby w realizowaniu tego pomysłu bardzo konsekwentny? Na pewno nie uciekać, bo niedźwiedź polarny potrafi biegać z prędkością ponad 30km/h na krótkie dystanse.
Celowanie do niedźwiedzia w obronie własnej jest uzasadnione wtedy, gdy jest on naprawdę blisko, nie da się go odstraszyć racami i strzałami i zdecydowanie ma zamiar zaatakować. Każdą sytuację, w której zastrzelono niedźwiedzia trzeba zgłosić do Gubernatora Svalbardu. W miejscu takiego tragicznego zdarzenia nie wolno niczego zmieniać, ruszać niedźwiedzia lub czegoś zabierać np. łusek z wystrzelonych naboi. Takiej sytuacji chyba nikt nie chciałby przeżyć.
Podczas naszego pobytu na Spitsbergenie nie udało nam się zobaczyć niedźwiedzia polarnego. Biorąc pod uwagę fakt, że mogłoby to się skończyć źle, nie jest mi z tego powodu szczególnie żal. Niech sobie niedźwiedzie łażą spokojnie. To ich teren, a my tam jesteśmy gośćmi/intruzami. Mogę je sobie pooglądać na pocztówkach i dotknąć ich sierści w muzeum.
PS.
Kilka dni temu na norweskim portalu pojawił się artykuł o niedźwiedziu polarnym, który nie zrezygnował z wizyty w obozie studentów, nawet po próbie odstraszenia go 50 wystrzałami. Działo się to stosunkowo niedaleko od miejsca, w którym byliśmy. Kto zna norweski może sobie przeczytać artykuł.
Niedźwiedź wdarł się do jednego z namiotów i ukradł reklamówkę z żarciem, na której jest wizerunek… niedźwiedzia polarnego :)
Kto chciałby nieco pogłębić wiedzę o niedźwiedziach polarnych na Svalbardzie może przejrzeć uniwersytecki folderek. Aaaa! I najważniejsze. Ruszyliśmy z filmami z Arktyki na Youtube. Tutaj już cała playlista z 21 filmami z Arktyki, które można obejrzeć porcjami lub ciurkiem…
Buahaha! Genialne! Dzięki Marta :)
Z jednej strony serce chce miśka zobaczyć. Z drugiej strony zdrowy rozsądek podpowiada, żeby trzymały się jednak z daleka…. samo życie.
A czy Wy przechodziliście szkolenie w używaniu broni?
Dokładnie takie same skrajne emocje nas ogarniały w temacie niedźwiedzi.
Szkolenie mieliśmy, szybkie co prawda, ale każdy z nas na strzelnicy uczył się jak samodzielnie załadować broń i wystrzelić. Nie sprawdzaliśmy już celności ;)
A to bardzo dobrze, co ja czuje się pewniej, gdy chodzę z bronią po północnej Kanadzie.
Pisałaś o dochodzeniu w sprawie zabicia niedźwiedzia. Kto je prowadzi?
Mnie tylko kiedyś pouczono, jak uciekać przed żubrem: w zygzak, bo bestia ma niezłe przyspieszenie na linii prostej, i rzucając od czasu do czasu jakieś przedmioty za siebie, żeby miał na chwilę czym się zająć :)
Wyobraźnie mi zagrała!
Między drzewa trzeba by wlecieć. W puszczy prościej, bo SĄ! Na Szpicu dość goło w tej materii! :)
A ja wiem skąd się biorą miski polarne :P https://www.facebook.com/video.php?v=857528640924713&set=vb.100000027557239&type=2&theater
Run!
Miałby misiek zabawę :D
Scooterløype :-)
Oszukana ta Wasza Arktyka. Nie ma śniegu, błękitnych lodowców, a miśki polarne nie pływają na krze :) A tak na poważnie to po afrykańskim safari chyba nigdy nie pójdę już do zoo. Zdecydowanie wolę podglądać przyrodę w jej naturalnym stanie. Spotkanie, nawet z daleka, niedźwiedzia polarnego, musiałoby być niesamowitym przeżyciem. Może właśnie nawet lepiej z daleka :)
Ej! ej! Lodowce błękitne były! :P Śnieg w ostatnie kilka dni tez się pojawił :)
A co do zoo… no cóż. Problem w tym, ze dla wielu dzieciaków to jedyna opcja. Dla Ciebie, nas i innych osób podróżujących pewnie nie. Jak zwykle, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia…
Pozdrówki!
Spotkać raz na jakis czas takiego miska to dobre dla zdrowia, pobudza układ sercowo-naczyniowy :P
Nie chcę tu robić reklamy, ale przypadkiem zobaczyłem Alicje na jednym z filmów :D
https://www.youtube.com/watch?v=Z-txfFyv2bw&list=UUzuvRWjh7k1SZm1RvqvIx4w
1:31 – 1:32
Znacie się czy to przypadek :) ? Mimo wszystko to i tak dziwne zobaczyć „znajomą twarz” na filmiku u zupełnie innej osoby.
No z tym sercem to pojechałeś :)
Tak, znamy się z Krzychem… był z nami na Szpicu :) Robi dobrą robotę, a jego filmiki są super PRO. My dopiero zaczynamy, więc tak trochę przepaść jest w realizacji :)
Pamiętam raz w schronisku pod Rysami od słowackiej strony wdarł się miś do kuchni. Wszyscy jak jeden mąż porwali garnki, pokrywki, menażki i in. i zaczęli robić hałas. No cóż, z braku podręcznych petardek tudzież w Parku radzić sobie trzeba!:)
Jako wielki przeciwnik selfie muszę powiedzieć, że takie ze znakiem Uwaga niedźwiedź polarny jest jak najbardziej na miejscu. Sam chciałbym takie mieć ;-) I dlatego warto podróżować.
Zaintrygowały mnie buty pani przewodnik. Wiecie co to za firma ?
Liliana mówi, że to są Maindle, kat twardości 2. Na metce buta jest numer, który ponoć je jakoś kategoryzuje to: 3135-22.
Dzięki.
Lisek cudny. Dla mnie to fenomenalne, że populacja niedźwiedzi jest większa od populacji ludzi. :)
No nie udało się zrobić zdjęcia niedźwiedzia ale być w krainie niedźwiedzia polarnego to wspaniała wyprawa. Wracając do zdjęcia znaku też bym takie chciał :)
Już wiem, że moja noga nigdy tam nie postanie. Niedźwiedzie mnie przerażają – nie mógłbym tam zmrużyć oka
Super! Podziwiam za odwagę.. Już sobie wyobrażam siebie na podobnej warcie, o spaniu mowy by nie było. Ale szczerze trudno mi dziś wyobrazić siebie w sytuacji face to face z niedźwiadkiem. Mega doświadczenia. Pozdrawiam!
Pamiętaj jednak, ze nie byliśmy tam zupełnie sami. Wartami można się wymieniać. Najważniejsze to po prostu zaufanie do współtowarzyszy, bo to właśnie im na kilka godzin powierzasz swoje bezpieczeństwo w 100%.
Zazdroszczę wam tych wszystkich podróży, bo trafiacie w miejsca, o których marzę. Niestety arktyczna wyprawa z rodzinką u boku raczej nie wchodzi w grę;)
Z jednej strony bym bardzo chciał tam pojechać i zobaczyć na żywo a z drugiej jak widzę ten pistolet i inne przybory odechciewa mi się tam jechać. Ja nie jestem chyba na tyle odważnym facetem jak ty i twoja dziewczyna.
A kiedy dokładnie tam byliście? Czy macie gdzieś skan mapy z trasą, którą zrobiliście?
Pozdrawiam,
Michał
Jak to w życiu serce i emocje z utęsknieniem wypatrują a rozum podpowiada „po co Ci to ;) ” Sama nie wiem czy wolałabym takiego niedźwiedzia zobaczyć – jeszcze na warcie czy też nie mieć tej przyjemności ;) Ciekawski lisek polarny za to przecudny.