"Świadomie o atomie"

Atomowa fuzja, czyli nasze wspólne przemyślenia po podróży

Włóczęga bez celu taka wiesz, zupełnie spontaniczna, kiedy zdajesz się tylko na los – potrafi być bardzo pouczająca, a przede wszystkim daje szansę spojrzeć na własne życie z innej perspektywy. Niechcący odkryliśmy, że podróż trochę bardziej zaplanowana, z jakimś konkretnym tematem i ograniczeniem czasowym może być równie odkrywcza i dawać mnóstwo satysfakcji.

Rozdzieliliśmy się, aby móc bardziej skupić się na temacie, poznać go lepiej i głębiej, żeby łatwiej dotrzeć do ludzi. A teraz razem stukamy w klawiaturę i staramy się te nasze osobne przemyślenia połączyć w całość…

Propozycja wyjazdu, żeby przekonać się na własne oczy, jak funkcjonuje turystyka w miejscach, gdzie znajdują się elektrownie jądrowe wydała nam się ciekawa, a przede wszystkim intrygująca. Wiedzieliśmy, że dzięki temu będziemy mogli dotrzeć do najlepszego źródła informacji jakim jest sama elektrownia, mieszkający w pobliżu ludzie i odwiedzający ten region turyści. Nie ma dla nas bardziej wartościowego źródła informacji niż ludzie spotkani po drodze. Wpisom na Wikipedii nie do końca wierzymy, zdarza się, że artykuły popularnonaukowe są pisane z jednego punktu widzenia, a raporty organizacji ekologicznych mają udowodnić, założoną z góry tezę. Dlatego stwierdziliśmy, że jeśli chcemy się dowiedzieć jak się mieszka, pracuje i żyje obok elektrowni jądrowej, trzeba tam pojechać, zobaczyć na własne oczy, poczuć na własnej skórze i po prostu to przeżyć. Zdecydowaliśmy się też pojechać osobno i rowerami, Alicja do Francji, Andrzej do Szwecji o czym pisaliśmy więcej na początku tego projektu.

swiadomieoatomie-francja-paryz-kolaz

Z pełną świadomością przystaliśmy na tę propozycję, bo wiedzieliśmy a raczej mieliśmy nadzieję, że wywołamy dzięki temu dyskusję. Liczyliśmy się z tym, że część osób zobaczy w tym jakąś chęć agitacji na rzecz energii jądrowej, czy nawet tzw. „sprzedanie się” cokolwiek miałoby to znaczyć. A my tak naprawdę chcieliśmy tę dyskusję sprowokować, bo uważamy, że w Polsce bardzo mało się mówi o energii jądrowej. Temat kojarzy się jednoznacznie z dwiema największymi awariami, ale mało wiemy jak taka elektrownia działa, jakie są realne zagrożenia i co się robi aby ich uniknąć. Mało kto ma pojęcie czym są tak naprawdę odpady radioaktywne i jaki wpływ na środowisko naturalne ma elektrownia jądrowa. Oczywiście naszym celem nie jest edukacja i wyjaśnianie wszystkich tych zagadnień. Przede wszystkim chcieliśmy się dowiedzieć, czy elektrownie jądrowe mają jakiś wpływ na turystykę, czy są jej zdecydowanym wrogiem, czy może wręcz przeciwnie – przyciągają jeszcze więcej turystów. Ostatnio turystyka industrialna jest w modzie, więc kto wie…

Pojawił się jeden zarzut, że przyjmując zaproszenie PGE EJ1 staliśmy się tubą propagandową… Czy poszukiwanie informacji, pytanie u źródła, rozmowy z mieszkańcami to jest jakakolwiek propaganda, czy raczej chęć zdobycia wiarygodnych informacji? Bo dla nas zdecydowanie to drugie. Równie dobrze mogłaby nas zaprosić na podobny wyjazd elektrownia wiatrowa albo hybrydowa, ale do tej pory nikt na to nie wpadł. Natrętnie nasuwa się tu taka myśl, że może PGE EJ1 chce pokazać elektrownie z innej perspektywy, dać ludziom więcej informacji, a zarządzający elektrowniami wiatrowymi i fotowoltaicznymi dbają o to, żeby nie burzyć ich ekologicznego wizerunku, choć i w tym temacie znalazłoby się kilka ciekawych faktów? To oczywiście grube uproszczenie, ale nie zmienia to faktu, że chętnie sprawdzilibyśmy słynne pogłoski o tym, że w sąsiedztwie wiatraków kury znoszą kwadratowe jajka ;)

A tak już na poważnie, w Polsce elektrownie jądrowe są tematem, który budzi duże kontrowersje i zdecydowanie kojarzy się źle. Nie mamy zamiaru nikogo przekonywać, że taka elektrownia powinna powstać w naszym kraju lub nie. Chcieliśmy pokazać jedynie kolejny aspekt, inną perspektywę, spojrzeć na problem z poziomu turysty, który jedzie w region, gdzie „co chwilę” widzi elektrownie jądrowe. Takim innym ujęciem tego trudnego tematu chcieliśmy Was sprowokować do wyszukiwania informacji, zadawania pytań, pogłębiania wiedzy o energii jądrowej. Dlaczego? Uważamy, że dyskusja na ten temat powinna się toczyć, ALE żeby zabrać w niej głos warto jednak trochę wiedzieć więcej. Chcielibyśmy, żeby ludzie mówili o tym świadomie, a nie wiecznie tkwili w tych samych argumentach typu Czarnobyl i Fukushima, nie znając nawet szczegółów tych awarii. Jasne, że można być zwolennikiem energii jądrowej lub można być przeciwko niej, nie zgadzać się i tak dalej, ale warto wiedzieć w 100% dlaczego, a nie tylko opierać swój osąd na ogólnych opiniach, które sobie luźno krążą w społeczeństwie.

Zanim pojechaliśmy do Iranu, irackiego Kurdystanu czy korytarza Wachańskiego w Afganistanie, obawialiśmy się tych miejsc. Dlaczego? Niedostatecznie dużo o nich wiedzieliśmy i opieraliśmy swoje wyobrażenie o nich na stereotypach, na tym co podaje nam telewizja, prasa, a nawet Internet – najbardziej wolne medium, z którego jednak też trzeba umieć korzystać.

Tak samo było z elektrowniami jądrowymi. Gdy dostaliśmy pierwszego maila od PGE EJ 1 trochę się zjeżyliśmy, musieliśmy się nad tym zastanowić i temat dobrze przedyskutować wspólnie. Później daliśmy im szansę, ale na naszych warunkach.

Do tej pory znaliśmy jedynie ciemne strony elektrowni jądrowych i nawet nie zastanawialiśmy się nad tym czy są w ogóle jakieś zalety. Dzięki tym dwóm podróżom sporo się dowiedzieliśmy i tu właśnie przychodzi czas na…

…nasze podsumowanie tego co widzieliśmy, poczuliśmy i przeżyliśmy.

swiadomieoatomie-szwecja-rowerem

ALICJA 

We Francji podobało mi się przede wszystkim to, że dostęp do informacji jest łatwy. Nie ma się co dziwić w sumie, bo przecież z elektrowniami jądrowymi Francuzi żyją od końca lat 60-tych. System monitoringu środowiska i przyrody w pobliżu elektrowni jądrowych jest bardzo rozwinięty. Próbki (pył atmosferyczny, deszczówka, woda w Loarze, rośliny, mleko) są pobierane nie tylko przez same elektrownie, ale przede wszystkim przez ASN (L’Autorité de Sûreté Nucléaire) czyli Urząd Bezpieczeństwa Jądrowego.

Pisałam już o tym wielokrotnie, ale powtórzę jeszcze raz (już ostatni, przyrzekam, że więcej nie będę), Centra Informacji Publicznej, które znajdują się przy każdej elektrowni we Francji, naprawdę wykonują kawał świetnej roboty. Pracujący tam ludzie są świetnie przygotowani i mam wrażenie, że nie ma pytania, na które nie znaliby odpowiedzi.

Odpowiadając na postawione przez nas samych pytanie: „Jaki wpływ na turystykę mają elektrownie jądrowe”, powiem, że we Francji w dolinie Loary, mają wpływ znikomy. W wielu przypadkach, na przykład w słynnym zamku Chambord, turyści nawet nie mają pojęcia, że 15 km dalej znajduje się całkiem spora elektrownia jądrowa. Beztrosko pływający statkiem po kanale zawieszonym nad Loarą, turyści też nie interesują się pobliską elektrownią w Dampierre. Zaraz  po rejsie idą do firmowego sklepu w znanej fabryce fajansu w Gien.

Mam wrażenie, że te fantastyczne zamki, ciekawe miejsca historyczne, wzgórza pokryte winoroślami i winnice oferujące znane na całym świecie wino, trudno jest przyćmić nawet elektrowniami jądrowymi, które znajdują się w sąsiedztwie. Trzeba też przyznać, że w wielu wypadkach fakt bliskości ciekawego obiektu turystycznego miał wpływ na kształt i wygląd elektrowni. Dokładnie tak, jak to było w Chinon, gdzie lokalna społeczność nie zgodziła się na wysokie wieże chłodnicze.

Dolina Loary i jej zamki są jedną z najsłynniejszych atrakcji turystycznych w Europie, a można powiedzieć, że na świecie, bo przyjeżdża tu mnóstwo turystów z rozmaitych krajów, szczególnie z Chin i Stanów Zjednoczonych. Zakamuflowane elektrownie nie odstraszają ich od zwiedzania tego regionu, a w niektórych przypadkach nawet same stanowią atrakcję turystyczną. Elektrownia w Dampierre w sezonie letnim jest regularnie odwiedzana przez grupy holenderskich turystów…

swiadomieoatomie-zamki-nad-loara-elektownie-jadrowe

Oczywiście, nie wszystko wygląda kolorowo i nie każdy we Francji jest zwolennikiem energii jądrowej. Spotkałam też osoby, które są przeciwne elektrowniom jądrowym, ale gdy się z nimi rozmawia potrafią precyzyjnie określić swoje obawy i wątpliwości. W większości przypadków chodzi o odpady radioaktywne, ale nie spotkałam osoby, która przywoływałaby stary, ale nie wiem czy dobry argument „czarnobylski”. Świadomość zagrożeń, ale też korzyści jest naprawdę imponująca. Byłoby super, gdyby u nas informacja i edukacja w tym temacie była jednak bardziej rzetelna i wiarygodna, a przede wszystkim żeby toczyła się dyskusja, ale taka bez zbędnych emocji, banerów, dziwnych happeningów i grania na emocjach.

ANDRZEJ

W Szwecji z ludźmi rozmawia się dużo trudniej niż we Francji, to już ustaliliśmy we wcześniejszych wpisach. Jednak gdy schodzi się na temat elektrowni jądrowej, przede wszystkim nie ma w tym nic nadzwyczajnego – one po prostu tam są i stanowią element rzeczywistości, do której ludzie przywykli. Jeśli zapytasz Szweda na wschodnim wybrzeżu, czego się obawia najbardziej, to odpowie, że Rosji i Putina, a nie elektrowni, która jest kilkanaście kilometrów od ich wioski. Serio, nie ściemniam :)

A tak na poważnie… Wybrałem Szwecję, bo chciałem przyjrzeć się przede wszystkim „zeszpeceniu” pięknej skandynawskiej przyrody przez jądrowe molochy. Przyznam bez bicia, że jechałem trochę z gotową tezą i fotografowałem, każdą większa linię energetyczną, która biegła od elektrowni w Forsmark. Jestem takim trochę purystą naturalnym i z założenia nie znoszę ingerencji człowieka w naturę, a przecież cały przemysł jest najgorszym wrogiem, prawda? Tylko jest jedno ALE. Uwielbiam latać dronem, robić fotografie, korzystać z laptopa, smartfona, no i napić się zimnego piwa z lodówki, a to wszystko pożera energię, która jakoś do mnie musi płynąć czy to z elektrowni konwencjonalnej jak w Bełchatowie, czy jądrowej, czy z wiatraków. Linie wysokiego napięcia są dziś już tylko elementem krajobrazu i nie zapowiada się żeby miały zniknąć. Bezprzewodowe przesyłanie prądu raczej nie wchodzi w grę… przynajmniej na razie.

Elektrownia w Forsmark jest tak schowana w lesie, że ledwo ją znalazłem. W tym przypadku trudno stwierdzić, że elektrownia psuje krajobraz, więc mój pierwszy argument upadł dość szybko. Gdy dojechałem na zachodnie wybrzeże Szwecji, zobaczyłem wreszcie te ogromne budynki elektrowni jądrowych, linie energetyczne i całą infrastrukturę, która potrzebna jest do rozsyłania energii. Pamiętam też ten obłędny zachód słońca w Barseback, gdzie po raz pierwszy te wszystkie linie energetyczne pięknie zgrały się z końcem dnia… Nie. Nie będę jednak ich tu bronił – to nie jest piękne, ale nigdzie na świecie nie wymyślono czegoś lepszego, więc możemy sobie marudzić po równo wszyscy na tej Planecie, albo zrezygnujemy z prądu…

Druga kwestia, która nie dawała mi spokoju, to te informacje płynące z różnych krajów o zamykaniu jądrowych elektrowni. W Szwecji też jedną zamknięto pod wpływem nacisków politycznych z sąsiedniej Dani. Gdy byłem w Goteborgu, akurat zapadła decyzja o zamknięciu kolejnych reaktorów w Ringhals. Zacząłem drążyć temat i okazało się, że są one ponoć mało wydajne. Tylko czy to jest powód, który powinniśmy przywoływać w polskich dyskusjach o atomie? Często słyszę, że technologia atomowa jest przestarzała… Czy można porównywać technologię jądrową z lat 60- lub 70-tych z tą, która ma się pojawić w Polsce za kilka lat? Czy nie wydaje się to być lekkim nadużyciem?

swiadomieoatomie-szwecja-elektrownie-jadrowe

Zaś co się tyczy samej turystyki. Ona tam jest, ma się świetnie nawet w okolicy jądrowych obiektów. Tylko trzeba pamiętać, że turystyka turystyce nie jest równa. Inne oczekiwania będą mieć ludzie podróżujący kamperami po Skandynawii, a inne turyści 3xS, którzy szukają plaży, słońca i morza nad polskim Bałtykiem, a jeszcze inne ci, którzy chcą przemierzyć szlak Zamków nad Loarą.

Pewnie oczekujecie od nas też jakiegoś drogowskazu? Czy elektrownia powinna powstać, czy Polska powinna być od atomu wolna? Ciekawe jest to, że nawet między sobą nie jesteśmy w stanie w tej kwestii dojść do porozumienia. Oboje mamy różne zdania i różne obawy, ale zgadzamy się w jednym – powinno pojawić się jakieś dodatkowe rozwiązanie oprócz naszych tradycyjnych elektrowni węglowych. Już pomijam poziom emisji CO2, ale jednak dobrze by było dywersyfikować źródła energii.

Całą akcję, której podsumowanie teraz czytacie uważamy za szalenie interesującą, bo dziś każde z nas zapytane o temat atomu w Polsce ma wyrobione zdanie nie w oparciu o emocje, ale o fakty i to, co zobaczyliśmy na miejscu. Mieliśmy szansę dowiedzieć się jak naprawdę funkcjonują elektrownie jądrowe, a nawet mogliśmy je zwiedzić w środku. Największą jednak wartością całego wyjazdu były rozmowy z mieszkańcami. To one pozwoliły nam spojrzeć na temat z perspektywy ludzi, którzy pracują i żyją w pobliżu elektrowni. Zrozumieliśmy jak złożony jest to temat i nie da się go ująć „ogólnie”, a już na pewno największym błędem jest porównywanie czarnobylskiej katastrofy do dzisiejszej nowoczesnej technologii i szeregu dodatkowych zabezpieczeń, o których wtedy nawet nie myślano.

O autorze: Alicja Rapsiewicz

Z zamiłowania i wykształcenia aktor-lalkarz. Pracowała przez 8 lat na różnych scenach w kraju i za granicą grając rozmaite role (od Krowy przez Anioła na Świętej skończywszy). Kilka zwrotów akcji w jej życiu i ciężki, ale ciekawy żywot wędrownego artysty, zaowocowały pomysłem aby objechać świat dookoła. Podróżowanie to jej największa pasja. Spędziła 4 lata w drodze przemieszczając się pieszo, autostopem, rowerem i jachtem. Odwiedzając rozmaite zakątki świata lubi przyglądać się codziennemu życiu mieszkańców i ich zwyczajom. Nie lubi się spieszyć. Nie wierzy w zdanie "nie da się", zdecydowanie jest zwolennikiem myśli "lepiej żałować, że coś się zrobiło, niż żałować, że się w ogóle nie spróbowało."

Podobny tekst

Atomowe rozszczepienie – dwie podróże, jeden cel.

Przed nami kolejna podróż. Zupełnie inna niż wszystkie poprzednie. Rozdzielamy się.  Jedziemy w przeciwnych kierunkach, ale dokładnie w tym …

13 komentarzy

  1. Świetne podsumowanie. Jest taką klamrą spinającą Wasze przygody z atomem.

  2. Elektrowni w Polsce nie ma… za to zarząd już zarabia.. Bardzo dobry artykuł!

  3. Swietny material na artykul do gazety!!!rasowe dziennikarstwo!

  4. Szukałem w necie informacji jak żyją ludzie blisko elektrowni i proszę, znalazłem ciekawie i na temat. Dziękuję, wiele mi ten artykuł powiedział jak powinienem patrzeć na to zagadnienie. Sądzę, że ciekawym uzupełnieniem tego artykułu było by porównanie energetyki jądrowej z węglową. Polecam zaplanować dość krótką jak na Wasze dokonania wycieczki rowerowej z Bełchatowa do Konina. Po drodze spotkacie 3 elektrownie Bełchatów Turek Konin. Blisko elektrowni obok Bełchatowa jest olbrzymia dziura w ziem skąd wydobywa się węgiel brunatny obok jest góra Kamieńsk zrobiona ręką ludzką czyli z ziemi zabranej z dziury wysypali olbrzymią górę. Widać olbrzymie kominy które kopcą. Pytanie co lepsze czy elektrownia atomowa z zagrożeniem wybuchu i problemem ze składowaniem odpadów radioaktywnych czy elektrownia węglowa która może nie wybuchnie ale swoje wady też ma. Ja po waszym artykule skłaniam się raczej za energetyką atomową. W każdym razie za moim domem wolałbym atom.

    • Cześć Darku!

      Byliśmy w kopalni PGE Bełchatów, ale nie w związku z akcją Świadomi o atomie, a na zlecenie dot. fotografii lotniczej. Mieliśmy dostęp do wielu jej części oraz przewodnika, który sporo nam opowiedział. Tak samo jak przy elektrowniach jądrowych, tak i przy tej węglowej w Bełchatowie te „wielkie dymiące kominy” nie są niczym innym, jak „wieżę chłodzące” – z nich nie wydobywa się dym, lecz para wodna. Oczywiście ma to wpływ an środowisko, bo tworzy się więcej chmur, ale nie jest to zanieczyszczenie :)

  5. ZUO. po 100kroć ZUO. Niestety i smutno że tak krótko po tym jak na Was wpadłem korpo świat ustawił was sobie ale cóż.
    Elektrownie Atomowe to nie tylko ZUO ze wzgledu na koszmarne skutki ewentualnych awarii.
    To Sk..syństwo totalne w dobie tanich jak barszcz ekologicznych źrodeł prosumenckich.
    To krok do tyłu w demokratyzacji i poprawie dobrostanu społeczeństw- zamiast kasa zostać u Twojej Mamy i Taty za kWh wyprodukowane na dachu to znowu pchać to korporacyjnym świniom w pyski. Wybuduje się za Twoje podatki a kasę z tego będzie trzepał kolejny kulczyk- dokładnie jak polskie autostrady. Wiem wiem że musicie bo coś trzeba robić i praca w zawodzie itd. To co ma powiedzieć kieszonkowiec? On też musi i ma taki zawód.
    Smutno mi że jednak pól świata zobaczyliście bo młodość i wyszalenie a teraz na swoim cienkim jeszcze powroziku ciągniecie ten świat w szambo.
    kłopot że pewnie jakośtam to sobie wyjaśniliście i śpicie z tym dobrze, i tekst jak do gazety ale możecie jeszcze zawrócić- sprzedawać się na tym etapie nie warto z wielu powodów min dlatego że cena niska ;-) Nie idźcie tą drogą.

    • Alicja Rapsiewicz

      arku, (tak się podpisałeś, więc tak Ci odpisuję), mam wrażenie, że nie przeczytałeś nawet pół zdania z pięciu tekstów, które napisaliśmy z podróży po Francji i Szwecji. Szkoda.
      Pozdrawiam

    • Witam
      Do Autorów
      Z przyjemnością przeczytałem poprawny językowo tekst wnoszący sporo do polskiej niemrawej i niemerytorycznej dyskusji o rozwoju energetyki jądrowej. Dziękuję.
      Do arka
      Czytając komentarz pisany językiem, delikatnie mówiąc, potocznym, miałem wrażenie jakbym był na kolejnej konferencji organizowanej przez wrogów energetyki innej niż jedyna poprawna (nie podaje tutaj, które to rodzaje, ponieważ stale jest to zawężane, węgiel zły bo brudzi, hydroenergetyka zła bo zalewa…), a na kilku takich byłem. Szkoła ideologiczna Greenpeace, Partii Zielonych podaje gotowe sformułowania, „rzetelne dane”, który następnie są niestety bezrefleksyjnie wciskane wszystkim, którzy chcą słuchać, czytać, czy nie chcą – „poprawa dobrostanu społeczeństw”. Mam do Autora komentarza jedną prośbę:
      Proszę podać jedno, podkreślam jedno „ekologiczne (polecam sprawdzenie definicji) źródło prosumenckie”, które jest „tanie jak barszcz”? Będę niesłychanie wdzięczny i z kopyta pobiegnę je sobie zainstalować! Chyba że to tylko takie „gdakanie”….
      I wreszcie na zakończenie porównanie pracy Autorów z „pracą” kieszonkowców uważam za dalece obraźliwie.

      • nie będę komentował komentarza o języku. Każdy ma swój gust i niektórzy ciągle się cieszą trzysylabowymi słowami ;-).
        Chcesz tanie jak barszcz źródlo? PV w Polsce kosztuje już poniżej 1pln/1kWp. Czyli 3kWp to ok 3000pln. 5kW porządny niemiecki inwerter ongrid ze wszystkimi certyfikatami kupisz do tego za 2k pln. Kobyłka u płotu. Kiedy „lecisz” instalować?
        Wiem wiem zaraz się okaże jak nieekologiczne są panele. Bo cośtamcośtam kurwin czy inny debil napisał.Tu nie chodzi o absolut czyli zero wpływu negatywnego na środowisko- wystarczy że jest mniejszy niż dotychczasowe źródła energii i już mamy postęp.
        A no cóż jeżeli Tobie Macku węgiel nie przeszkadza to mieszkac pewnie wolałbyć przy elektrowni węglowej/jądrowej niż słonecznej? Połóż pieniądze tam gdzie kładziesz słowa przeprowadź się i zamieszkaj.
        Twoja wypowiedź ma niewielką wartość informacyjną- że imputujesz mi greenpeace? że nie wierzysz w badania? to może w system kopernikański też nie? to nie jest sprawa wiary. To prosta fizyka. Paliwa kopalne to też zmagazynowana energia słoneczna. Po co brac derywaty jak można ciągnąć bezposrednio ze źródła?

        • Poproszę źródło konkretne (link, nazwa firmy) czegokolwiek o czym napisałeś, szczególnie taniego jak barszcz źródła (nie spotkałem się z taka ofertą w mojej okolicy, podany inwerter ongrid 4kW kosztuje 6 tysięcy, ale to przecież tylko drobna różnica). To wtedy polecę.
          Pomijasz kwestie elastyczności pracy takiego urządzenia i wydajności w naszych warunkach klimatycznych. No i wreszcie pozostaje kwestia kosztów serwisu.

          I proszę odpisując na moje posty nie używaj wulgaryzmów.

          Wytłumacz o co Ci chodziło w zdaniu:
          „Połóż pieniądze tam gdzie kładziesz słowa przeprowadź się i zamieszkaj.” W tym to chyba by się nawet Pytia pogubiła. Przy elektrowni słonecznej nie byłoby już miejsca na to, żeby zamieszkać.

          Gdzie , w którym miejscu napisałem, że mi nie przeszkadza węgiel? Kto tutaj coś imputuje?

          Czytając Twój fachowy tekst, doszedłem do wniosku, że ja nic nie wiem i dlatego mam kilka pytań:
          Jak długo Twoje cudowne ogniwa fotowoltaiczne będą działały?
          Jak wiele zużyto „brudnej energii” do ich wytworzenia ?
          Czy znane są doświadczenia związane z utylizacja ogniw zawierających związki kadmu?

          Arku, może Twoją kolejną wypowiedź da się komentować pod względem wartości informacyjnej. I może będzie zawierać przeprosiny wobec Autorów tekstu za skandaliczne porównanie o którym wspomniałem.

          Mój post nie był informacyjny, wyrażałem w nim poglądy, doceniałem tekst i zapytywałem Ciebie o informacje, których nie dostałem. Wyniki badań mają wartość dopóki nie zostają zmanipulowane… poza tym nie odwołujesz się do żadnych źródeł… Ot po prostu tak się składa, że wszystko wiesz…

  6. Really? Prawdy objawione z Francji o tym że jak się schowa elektrownię wiatrową i ludziom o niej nie mówi to ona im nie przeszkadza? Przeczytałem choć z trudem(nie lubię pr) tekst który komentuję- i jego wydźwięk mnie smuci. Nie to żebym miał złudzenia co do dziennikarzy ;-) ale mam złudzenia co do podróży. Tj wydaje mi sie że rozwijają. Pewnie że nie tylko one i warto też często ebook readera rozładowywać . No i dlatego mi smutno że znowu widzę jak niewiele potrzebuje establishment żeby wymusić gdakanie zgodne z wytyczonym kierunkiem. Ocieplanie wizerunku to wg Ciebie wyważone dziennikarstwo a nie PR-owa ściema? Przeczytaj komentarze i pomyśl że tym ludziom już ułożyliście w głowie. Ja wolę za moim domem…. itd. Nie czujesz się odpowiedzialna? Zawracasz na swoim małym poletku świat w stronę korporacyjnego kapitalizmu z państwowymi kosztami (chociażby koszty kampanii „świadomie o atomie”) i prywatnymi zyskami. Czy warto? Na to sobie każdy sam odpowiada. Udaje mi się żyć bez układów z establishmentem więc mówię Wam że można.

  7. Alicja Rapsiewicz

    No widzisz… ja również z trudem czytam Twoje komentarze bo są dla mnie zlepkiem ogólnie brzmiących, pustych haseł i emocji. Ale czytam i to po kilka razy, bo skoro już przyszedłeś do nas w gości to chcę posłuchać co masz do powiedzenia.
    Mnie też pewna sprawa niepokoi. Chcesz brać udział w dyskusji o energii atomowej, a piszesz po prostu, że to „ZUO”. Gdy przeczytałam to pierwszy raz, sprawdziłam co oznacza skrót „ZUO” i nie dlatego, że jestem mało bystra i nie domyśliłam się od razu, że to jakaś udziwniona forma wyrazu „zło”, ale dlatego, że liczyłam na sensowny argument i że chcesz mi coś ważnego powiedzieć. (Tak na marginesie, w wynikach wyszukiwarki wyskoczyło mi, że to Zakład Utylizacji Odpadów :)) Ktoś mi ostatnio powiedział, że dużo od siebie wymagam i przez to mam takie same oczekiwania wobec innych. Chyba coś w tym jest…
    Nadal twierdzę, że tekstów nie przeczytałeś. Gdybyś to zrobił, zrozumiałbyś na czym polegało nasze zadanie i nie, wcale nie miało ono na celu ocieplania czyjegokolwiek wizerunku.

  8. Całkiem wyczerpująco. Problem elektrowni węglowych to nie tylko CO2 (który nie jest de facto żadnym zanieczyszczeniem), a przede wszystkim tlenki azotu NO2 i NO, dwutlenek siarki SO2 oraz pył. Filtracja na wysokonapięciowych elektrofiltrach nie jest stu procentowa oraz generuje całkiem pokaźne promieniowanie co jest odpowiednio na elektrofiltrze oznakowane – znaczek radioaktywności. Ilość wyrzucanych zanieczyszczeń z elektrowni węglowych (pyły, NOx) to miliony ton w przeciągu kilku dni albo nawet jednego dnia, zależy od mocy. W porównaniu do atomówki, to zaledwie kilka kilogramów odpadu po roku, dwóch latach. Jednak zanim się rozsądzi rezygnację z „węglówki” warto poznać specyfikę Górnego Śląska. Pozbawiając ten region zbytu na wydobywany tam węgiel spowoduje katastrofę ekonomiczną Śląska z dużymi reperkusjami na resztę kraju.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *