Akcja dzieje się w sklepie z napojami. Wyciągam z lodówki sześć puszek kawy mrożonej, pod którą widnieje cena 12 batów. Idę do kasy, starszy Pan włącza kalkulator i uruchamia działanie 6×13=78. Zapala mi się…
Zapala mi się czerwone światełko. Podnoszę wzrok na sprzedawcę i mówię do Taja: „Tam w lodówce jest napisane 12, a nie 13”. Pan kręci głową, wcale nie po bułgarsku. Podchodzę więc do lodówki, aby się upewnić, czy się nie pomyliłem. Cena spod mrożonej kawy (nie było żadnych produktów pod nią) to 12 batów, więc spoglądam na Taja i pokazuję mu palcem cenę.
Taj upiera się przy 13 batach. Stwierdzam, że cena mi nie odpowiada, mówię do widzenia i wychodzę.
Taj podnosi głos, coś wykrzykuje po swojemu i pada słowo klucz po angielsku: ok, ok, dwanaście.
Nie odwracam się i idę dalej. Nagle, tuż obok mojego prawego ucha przelatują dwie kostki lodu z jedynego właściwego kierunku i…
…no właśnie. Co powinno się zrobić w takiej chwili? Ja zachowałem się po swojemu (o tym za tydzień), ale co Ty o tym myślisz?
Przewiń tę stronę trochę na dół i pod komentarzami zobaczysz zestaw opcji, które mi przeszły wtedy przez głowę. Zagłosuj i typy pozostałych czytelników. Wasza ankieta kończy się za tydzień (8.12.2011) i wtedy też dowiecie się, co ja zrobiłem…
Aniketa zakończona. Dziękuję prawie 200 osobom za udział – wyniki tutaj. Ja zaś zabieram się za słowo komentarza, które pojawi się jeszcze dzisiaj.