Hola America Latina! Jestemy w Caracas

Po 11 godzinach lotu docieramy w koncu do Wenezueli. Najpier odprawa paszportow a wczesniej wypelnienie formularza wjazdowego, potem wbita pieczatka, odnaleziony bagaz, wypelniony kolejny kwitek tym razem dotyczacy odprawy celnej – nic do oclenia I w koncu jestesmy w Wenezueli.

Pierwsza kwestia – wymieniamy pieniadze (na czarnym rynku). UWAGA, nalezy bardzo uwazac. Kurs jaki powinno sie wynegocjowac to 5000 boliwaro za 1 dolara amerykanskiego. Proponowane sa rozne ceny, wiec trzeba byc czujnym. Do tego ciagla zaglerka pieniedzmi. Dolary wyciagamy dopiero jak przeliczymy SAMI boliwaru 2 razy. Pieniadze wymienione.Wychodzimy na zewnatrz I tu duzo opcji dotarcia duzo opcji – taxi czarne I biale – cena ok 10usd za przejazd do centrum. Autobusy spod terminalu, ew. Busy – cena ok 13-15 tys. Boliwarow. Juz lepiej, ale ciagle duzo. My decydujemy sie na sposob kombinowany – po wyjsciu z terminala skrecamy w lewo, idziemy wzdluz parkingu i jak konczy sie ogrodzenie skrecamy w prawo.Podazamy w kierunku autostrady, a dokladniej niebieskiej kladki nad nia. Schodami przechodzimy na druga strone autostrady I tam lapiemy najzwyklejszy buss do centrum miasto.

Dojezdzamy nim do stacji metra El Silencio skad przeszlismy zlaczka do stacji Capitolio. Linia nr 1 i jedziemy 4 przystanki w kierunku wschodnim do stacji Colegio de Ingenieros. Wysiadamy na stacji i idziemy na prywatny dworzec Revisio de Venezuela (tuz obok stacji metra) i tu psikus. Nie ma biletow na autobus do Ciudad Boliwar. Godzina 19, juz ciemno, nie mamy noclegu – jestesmy w kropce. Dla niewtajemniczonych powiem, ze Caracas po zmroku jest bardzo niebezpieczne, niektorzy nawet odradzaja jezdzenia metrem, np. Holendrzy ktorych spotkalismy w Ciudad (typowi gringos ;) ). Wracajac do glownego watku… kombinujemy z kolejnym dworcem, ale nie ma gwarancji, ze tam beda bilety. Nocleg – tracimy kase i cala noc a potem caly dzien na dojazd. Hmm… Niebiosa czuwaja. Kasjerka proponuje, abysmy poczekali 2-3 godziny. Byc moze ktos nie przyjdzie na czas i znajda sie miejsca.

Czekamy.Czekamy, czekamy (pisze smsa do Goscia). Nagle dzwoni telefon w kasie. Sa dwa miejsca ale nie do Ciudad Bolivar tylko do Puerto Ordaz (godzina jazdy od Ciudad Bolivar) – biezemy bez wahania. Te 20 km dojedziemy sobie juz transportem lokalnym. Szczescie – nie tracimy calego dnia.Jedziemy autobusem nocnym z rozkladanymi siedzeniami. Jest dobrze. Wenezuela przywitala nas deszczem, ale takze spora wilgotnoscia, wiec jest ok. Ruch drogowy jest rewelacyjny – czerwone swiatlo nie obowiazuje, jazda pod prad to normlka. Achh, prawie jak w Chinach :D Juz mi sie tu podoba. Acha, jesli kto nie zna hiszpańskiego to masakra – my na razie Kali jeść, Kali pic i jakoś idzie. Tzn głównie ja, bo Eliza ciągle mnie poprawia w końcówkach. Słowa przyswajamy w błyskawicznym tempie. Po tygodniu już pewnie będzie całkiem nieźle.

 

O autorze: Andrzej Budnik

Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.

Podobny tekst

Przekraczanie granic w Ameryce Południowej

Od kilku miesięcy jesteśmy już w strefie Schengen, wiec paszport staje się prawie w ogóle nie użyteczny, czasem potrzebny …

Jeden komentarz

  1. Dla nas najciekawsze są porównania Wenezueli do Kuby. Na Kubie byliśmy, w Wenezueli nie. W obu krajach jest biednie, system ekonomiczny zbliża się do siebie, ale Hawana wydaje się drastycznie różna od Caracas, a mimo wszystko dość podobna patrząc na obrazki z życia mieszkańców. Widzę, że na Kubie akurat nie byliście, ale takie porównanie mogłoby być ciekawe, szczególnie, że wiele osób od czasu bliskiej przyjaźni panów Fidela i Chaveza (ciekawe że obaj zmarli) mówi o dużej zbieżności….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *