Rozklekotany samolot do Canaimy – Salto del Angel

Po raz czwarty w przeciagu kilku dni wznosimy sie w przestworza, tym razem jednak rozklekotana awionetka…

Lecimy do miejscowosci Canaima. Niestety nie da sie tam droga, wiec hanbimy sie samolotem. Pod nami niesamowite widoki – rzeka Orinoko, jeziora, skaliste jak klify gory w koncu Tepui. Z lotniska jedziemy kilka km na pace starej ciezarowki… Uwielbiam takie klimaty. Chwile pozniej spotykamy pierwszych Indian – faktycznie nie maja wlosow na rekach I nogach. Dziwne to, ale prawdziwe. Wsiadamy do dlubanej lodki, rozbrzmiewa silnik „paka-paka” I ruszamy w gore rzeki Rio Curro.
Wiatr we wlosach, rozbryzgujaca woda na calym ciele, slonce Canaimy smagajace nasza skore. I tak przez ponad cztery godziny. Nagle rzeka ze spkojnej robi sie coraz bardziej wzburzona. Fale sa coraz wieksze. TAK – sa nawet za duze. Dostalem dwa razy pelna para od stop do glow. Eliza ocala, ale nie na dlugo. Kolejna fal ja osiega. Hmm… Jest fajnie, ale ile mozna. Po piatym czy szustym razie juz ze mnie cieknie. Nawet juz mi to obojetne, bo gorzej juz byc nie moze. No dobra spotanie z piraniami mooby byc gorsze. Hehe – przyjdzie na to pora. W konu wysiadamy, mokrzy jak diaibli, ale przy tym sloncu na ladzie wysychamy w mgnieniu oka. Wspinamy siepod wodospad. Po drodze slabsza wersja dzungi. Gniazda termitow, ogromne mrowki, parzace lescie. Ciekawe kiedy Indinin straci cierliwosc do mnie I mojego apratu ;) Jest! Ogromny.
Salto del Angel - najwyższy wodospad świata.
Salto del Angel – najwyższy wodospad świata.
Najwyzszy wodospad na swiece – 979 metrow. Dudni niesamowicie. Wiatr zawiewa woda I zo jestesmy mokrzy. Piekny widok. Chcialoby sie tu zostac dluzej, jednk juz po 5, a gozdine trzeba wracac. Ywanie lodzia po ciemu to ninajlepszy pomysl. Nocleg w hizpanskiego hamakach, toaleta w rzece – jest bosko. W koncu zero cyilizacji. Kolejnego dnia lozie w dol rzeki I znow wodospady. Tym razme Salto Sapo I Salto Sapito. Przelamuje sie I wchodze do rzeki niedaleko wodospadu. Woda lekko czerwona, na dnie drobniusienki piaseczek, brzeg rzeki prawie jak Wybrzeze Karaibskie. Nic mnie nie dziabnelo, uff… Ale z chwile znow adrenalina – przehodzimy pod samym wodosadem. Przemoczeni I z bolacym od uderzen wody karkiem wychodzimy na wodospd. Niebianski widok (Plac Tiena’nmen w Pekinie sie kryje;) ) – fala wodospdu I rozposcierajace sie Tepui. W tej chwii zaczynam zazdoscic Indianom, ze zyja w tak pieknym miejscu.

O autorze: Andrzej Budnik

Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.

Podobny tekst

Przekraczanie granic w Ameryce Południowej

Od kilku miesięcy jesteśmy już w strefie Schengen, wiec paszport staje się prawie w ogóle nie użyteczny, czasem potrzebny …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *