Afryka, ciągle odkładany na później kontynent, w końcu stał się realnym celem podróży. Od dawna wiedzieliśmy, że jeśli lubimy przestrzeń, przygodę i przyrodę, to będziemy mogli znaleźć je właśnie w Afryce! Jako miejsce startu wybraliśmy Johannesburg w RPA, skąd zaczęliśmy poznawać ten nowy dla nas kontynent.
Sobotniej nocy przed wylotem nie zmrużyłem nawet oka, bo za wiele spraw było do zamknięcia przed wylotem na zimę z Polski. Kilka minut po 6 rano w niedzielę wylot z Krakowa liniami KLM do Amsterdamu i szybka przesiadka bez dłuższego czekania na lotnisku Schipol sprawiły, że już po 16 godzinach od wylotu z Polski byliśmy w stolicy Republiki Południowej Afryki. Na pokładzie niezawodny Heineken, który wprawiał w senny nastrój i pozwolił odbyć tę podróż bez poczucia znudzenia i zmęczenia. Tak, jestem zdecydowanie osobą, która jest w stanie spać w każdych warunkach, jeśli tylko jestem zmęczony :D
TEN WPIS ZAWIERA MEGA KONKURS, w którym możesz wygrać bilety marzeń i polecieć w dowolne miejsce na świecie z siatki połączeń KLM – szczegóły na dole wpisu.Johannesburg nocą
RPA przywitało nas niemałym zamieszaniem na lotnisku, bo miejscowi taksówkarze z dbałością godną strażnika teksasu odpędzili mojego zamówionego Ubera (tak, tutaj też się nie lubią między sobą :D ). Skazani więc na lotniskową taksówkę, daliśmy się porwać afrykańskiemu chaosowi drogowemu, który nawet późnym wieczorem od razu dał się we znaki. Od razu też przekonałem się, że Joburg, jak go w skrócie nazywają mieszkańcy, cieszy się faktycznie złą reputacją, szczególnie po zmroku. Po 15 minutowym kursie dojechaliśmy do zarezerwowanego AirBNB (swoją drogą bardzo polecam na pierwszą noc po przylocie, bo blisko lotniska i świetne warunki!). Gdy walczyliśmy z kodem do bramy, który miał nam umożliwić wejście na posesję, taksówkarz nie odjechał do momentu aż bezpiecznie schowaliśmy się za bramą. To są małe rzeczy, ale wprawne oko od razu wyłapie takie niuanse – Johannesburg by night – nie polecam :)
Samochód marzeń
Pierwszy dzień po przylocie to dzień, na który czekałem od ładnych kilku lat – odebranie prawie nowiutkiej Toyoty Hilux 2.4D z namiotem kempingowym na dachu. Samochód, o którym marzyłem od pierwszego pobytu w Australii w 2010 roku. Wtedy kupiliśmy na własność starego 4Runnera, którym zrobiliśmy ponad 40 tys. km po australisjkim Outbacku, ale tak naprawdę zawsze chciałem mieć Hiluxa! Zapłaciliśmy za wynajem tego samochodu jak za zboże i nie pytajcie nawet ile, bo nie zdradzę tej kwoty. Ciągle nie przechodzi mi to przez gardło w mowie, a co dopiero w formie pisanej. ALE, ALE, od czego są marzenia?
Postanowiliśmy z Alicją w Afryce zrobić wszystko na odwrót niż do tej pory – nie oszczędzać, nie liczyć grosza tylko cieszyć się przestrzenią i przyrodą, która czeka na nas na tym kontynencie. Tyraliśmy na ten wyjazd przez cały rok, miejscami było bardzo ciężko, bo zleceń dronowych mieliśmy w tym roku aż za dużo, ale udało się odłożyć na tyle dużo pieniędzy, aby do Afryki pojechać na bogato. Afryka zaś, jako najbiedniejszy kontynent, uznawana jest za najdroższy do podróżowania i dziś, po tygodniu w RPA trudno mi się z tą tezą nie zgodzić.
Pierwsze błoto
Męczyłem się w mieście tym Hiluxem, bo nie wiedzieć czemu co skrzyżowanie, to znak STOP, w dodatku miejscowi przejeżdzają te skrzyżowania w specyficzny sposób – na zakładkę. Niby masz pierwszeństwo na skrzyżowaniu, a czekasz aż przyjdzie twoja kolej na wjechanie na nie. Można by przyjąć, że to jest bardzo praktyczne podejście, bo wszyscy czekają tyle samo na skrzyżowaniu, ale trudno to obczaić przez pierwsze kilkanaście kilometrów i muszę przyznać, że byłem mocno skonfudowany, gdy na mnie trąbili, żebym jechał, a ja czekałem, bo przecież po mojej lewej ciągle inne samochody czekają. Dziś już nawet wiem, że te znaki STOP to są takie umowne, wjeżdża się na nie na dwójce i tylko markuje zatrzymanie… podoba mi się! :D
Najbardziej jednak czekałem na zjechanie z asfaltu! Nie po to przecież wynajmuje się takiego smoka w wersji 4×4, żeby jeździć tym po asfalcie. Gdy tylko wyjechaliśmy z miasta rozpętała się burza, zaczął padać mocny deszcz, a rdzawo-czerwone drogi bite, szybko wypełniły się wodą. Pierwszy plusk błota na maskę i przednią szybę – nie muszę mówić ile to frajdy dla dużego chłopca!!! Cieszyłem się jak dziecko, choć najlepsze i tak było przed nami.
Droga na wschód
Kilka godzin jazdy, które dzieliło nas od najsłynniejszego Parku Narodowego Afryki Południowej, zaprojektowaliśmy tak, aby było zarówno dziko jak i widokowo. Pojawiły się na horyzoncie piękne góry z Przełęczą Long Tom oraz pięknym wodospadem Mac Mac w Górach Smoczych. Pojawiło się też jeszcze więcej błota, bo postanowiliśmy skrócić sobie drogę i przejechać przez tereny farmerskie, a nie głowną drogą asfaltową! Mimo, że starałem się znaleźć teren w którym nasz nowiutki Hilux sobie z przejazdem nie poradzi, to nie udało mi się to do tej pory. Ta fura ma tyle pary pod maską, że najchętniej zabrałbym ją od razu do Australii na słynną trasę off-roadową Old Telegraf Truck, gdzie bez wyciągarki ciężko sobie poradzić :D
Afryka dzika
Zastanawiałem się długo, czy uda nam się taką Afrykę jeszcze zobaczyć. Wszyscy mówili, że asfaltu jest coraz więcej, że dzikości w RPA raczej szukać nie powinniśmy, bo to kraj bardzo cywilizowany. A jednak, definicja dzikości jest inna dla każdego. Dla nas dzikość to też afrykańskie zwierzęta, które w nieskrępowany sposób poruszają się po ogromnym terenie Parku Narodowego Krugera znajdującego się w płn-zachodniej części kraju, tuż pod granicą z Mozambikiem. Krugera pamiętam z filmów przyrodniczych, które jako mały brzdąc oglądałem w TV, z bezwzględnie niezastąpionym komentarzem Krystyny Czubówny. Ten Park Narodowy to było moje pierwsze miejsce do odwiedzenia, gdy w sierpniu na skrzynce mailowej były już potwierdzone przez KLM bilety lotnicze do RPA.
Oczywiście PN Krugera ze względu na swoją historię i mnogość dzikich zwierząt jest bardzo popularnym miejscem nie tylko dla turystów przyjeżdżających na afrykańskie safari, ale też dla samych mieszkańców RPA. Można spotkać tutaj sporo wycieczek zorganizowanych krążących po parku ciężarówkami lub Hiluxami w wersji pickup, gdzie na pace siedzą pod daszkiem turyści. Można jednak też na bramie wjazdowej do parku zadeklarować tzw. selfdrive, czyli jeżdżenie po parku swoim samochodem z pełną niezależnością, gdzie i kiedy chcemy się zatrzymać i na jak długo – tę opcję wybraliśmy i my.
Już po przejechaniu kilku kilometrów od bramy, zobaczyliśmy pierwsze antylopy, słonie i zebry. Zatrzymywaliśmy się co rusz i robiliśmy na każdym postoju dziesiątki zdjęć, bo czuliśmy z jednej strony ogromne podniecenie, z drugiej radość, że spełniamy swoje ogromne marzenie – widzimy te słynne afrykańskie zwierzęta nie w zoo, a w naturze. Biegają sobie na wolności, są chronione przed kłusownikami i wręcz traktowane jak żywe złoto.
Na kempingu Shingwedzi, na którym jedliśmy lunch, jest taras widokowy z widokiem na rzekę. Można stanąć sobie przy barierce i z odległości kilkudziesięciu metrów podziwiać taplające się w wodzie słonie, ale też hipopotamy, które co rusz charakterystycznie pufają przez nosy! Tak sobie pomyślałem stojąc oparty o tę barierkę, że mało jest takich miejsc na ziemi, gdzie w ten sposób można podziwiać zwierzęta na wolności. To są żywe skarby, które przyciągają do Parku Narodowego Krugera setki tysięcy osób każdego roku. Nie wiem czy nawet nie cenniejsze niż wszystkie kruszce i diamenty, które w RPA wydobywają, bo zasoby kiedyś się skończą, a zwierzęta będą coraz bardziej drogocenne – z każdym rokiem przez kłusowników jest ich mniej, szczególnie w Zimbabwe czy Botswanie.
Więcej o Parku Narodowym Krugera napiszemy w kolejnym poście, bo on zasługuje na specjalne potraktowanie na blogu. Spędzone kilka dni pozwoliło nam poznać miejscówki, gdzie jakie zwierzęta często przychodzą, ale i tak największe marzenie przyszło na koniec – zobaczenie króla zwierząt. Lwa, a nawet trzy lwów, które polowały akurat na antylopy.
KONKURS – do wygrania bilet lotniczy linii KLM
My właśnie spełniamy swoje afrykańskie marzenie. Od ponad tygodnia buszujemy samochodem terenowym po RPA. Wyjazd ten jest zorganizowany we współpracy z linią lotniczą KLM, która zechciała nas włączyć do swojej akcji Podróże Marzeń KLM. Finałem tej akcji jest konkurs, w którym to TY możesz wygrać bilet lotniczy w dowolne miejsce na Ziemi, do którego lata linia lotnicza KLM.
Powodzenia, a Wy powiedzcie, jaką granicę chcielibyście przekroczyć, jeśli nie byłoby żadnych ograniczeń w marzeniach? Dokąd chcielibyście polecieć na tym bilecie?
Argentyńsko-brazylijską przy wiadomych wodospadach :)
do Boliwii :)
Niezmiennie Australia :)
Nowa Zelandia marzenie
Zambia/Zimbabwe/Namibia/Botswana :D (prawie na raz ;) )
To nasze rewiry!!
Rwanda – Tanzania :)
Panamsko-kolumbijską
Granicę Korei Południowej i Północnej.
Australia:)
KRLD-RK
a ja właśnie że granicę RPA :) i Namibii️️ ️️️
Kanadę z powodu pieknych krajobrazów i… spotkać się z bliskimi, za którymi bardzo tęsknię!
indonezja/timor wschodni. albo argentyna/brazylia
4000 metrów nad poziomem morza :)
Nowa Zelandia, moje marzenie na chwilę obecną pozostające w sferze marzeń
No to udział w konkursie może akurat pomoże w spełnieniu tego marzenia ?
Meksyk-Belize
Ania Przekraczalem autobusem bez okien, fajna przygoda. Polecam wycieczke na wlasna rękę Meksyk-Guatemala-Belize.
Bora-Bora :) generalnie Polinezja, a jeśli chodzi o granicę to linię zmiany daty ;)
Jeszcze raz granice między Zambia a Zimbwabwe i jeszcze raz, na moście granicznym, skoczyć w tęcze wodospadów Wiktorii na bunge
Popieram ten wybór ! :) To samo miałam napisać! :D
To już brzmi jak plan! ?
a ja właśnie że granicę RPA :) i Namibii️️ ️️️
I pomyśleć że nie tak dawno nie chciałaś ze mną do RPA.. .:P Namibia oj TAK!
Granicę własnych ograniczeń, tych mentalnych. Jeżeli chodzi o fizyczne to niebawem Kenia /Etiopia
Australia / Nowa Zelandia <3 (morzem lub powietrzem) Marzą mi się oba kraje od zawsze.
Tybet – Bhutan
Armenia-Górski Karabach-Azerbejdżan
Między Polską a Chinami.
Prawie taka granica nie istnieje ale co tam Kazachstan – Mongolia, no może delikatnie niechcący zahaczając Chiny.
Wyspa Księcia Edwarda!
Ooooo! Dlaczego akurat tam?
Wild Atlantic Way w Irlandii, pokonany na motocyklu. Ewentualnie na jachcie żaglowym❤️
Wietnam!
Izrael/strefa Gazy, a najchętniej gdyby istniała Iran/Izrael.
Ewentualnie przejść jedną z wysokogórskich przełęczy między Nepalem a Tybetem (Chinami) dawnym szlakiem karawan kupieckich
Indyjsko-tybetańską w okolicach Nanda Devi.
Tak jest :-)
Wiem, że niełatwo ale Los Wiaheros napisali, że nie trzeba się ograniczać w swoim wyborze ;-)
Jamajka
Granice absurdu ;-)
Chcesz bilet na tę granicę? Załatwię Ci ?
Biorę w ciemno :-D
Zdecydowanie Nauru ;)
Bhutan :)
Przewieźć auto przez Cieśninę Berlinga – z Rosji do Stanów Zjednoczonych.
Boliwia.
Indie – Pakistan i zobaczyć całą szopkę z tym związaną :)
Robiłem, z samym przekraczaniem nie ma żadnej szopki, już większe cyrki są na granicy Polski z Ukrainą. Uroczystości tam się odbywają tylko podczas zamykania, a wtedy turystów tam zasadniczo nie ma.
Wyspa Wielkanocna. Można? :)
Można!
Granicę, z której widać baobaby
Tą granicę, którą przekraczacie :)
Ormiańsko-turecką i pójść z Erywania na Ararat
Pakistan a potem to już tylko trekking w Hindukusz
Trudno wybrac tylko jedno miejsce ;(
Wybierz jedno, ale z przesiadkami ?
Granice raju jeśli takowy istnieje.
JAWA ♥ Marzenie z dzieciństwa!
Nocy i dnia, tam i z powrotem :)
USA
korea północna i południowa
Jak wyglądają formalności i opłaty przy przekraczaniu granicy? Długo trwa cała procedura przekraczania?
5 godzin przekraczaliśmy tę granice. Opłaty tylko o stronie Zimbabwe. W sumie wizy 2×30’usd a za samochód 129 USD – ubezpieczenie, certyfikat zdatności do jazdy i jakieś śmieszne papierki.
Dziękuje! Rozumiem że cześć dokumentów zapewniała wypożyczalnia?
Tak, ale tylko te dotyczące pozwolenia na wywiezienie samochodu z kraju.
Ty się Kaziu tak do tego raju nie spiesz
Granicę strefy komfortu i ograniczeń własnej głowy. A z granic bardziej realnych z Australii do Nowej Zelandii!
Wszystko da się załatwić! Wypełniaj formularz, może wygrasz bilecik… ?
RPA/Namibia lub Australia/NZ
https://www.loswiaheros.pl/afryka/rpa-na-dziko <= Obiecany konkurs z biletem lotniczym w dowolne miejsce na ziemi, do którego lata KLM Polska! Życzymy powodzenia!
No trudne do znalezienia to słowo nie było ;)
Jeszcze 5 na pozostałych blogach ?
Się szuka… :)
Kuba !!!
granicę ego. tak by doświadczać życie prawdziwie – w dziewiczej, nieskalanej formie.
Park Krugera to jedyne miejsce, w którym byłam przed wami i mnie niestety trochę zawiódł. Czekałam na sawannę, pojedyncze akacje, wielkie stada i w sumie mało tego było. Dużo krzaczorów, sporo impali i słoni, a reszty zwierzaków dość mało (spędziłam tam 3 dni, ale w czasie ichniej zimy).
Nam brakło do szczęścia tylko geparda i lamparta. Cała reszta była. Plus uważam, że jako tak znany i często odwiedzany PN Kruger musi być stosunkowo dobrze zorganizowany. Fakt, to nie było moje wyobrażenie Afryki, ale przystawka. Danie główne będzie w Zimbabwe i Botswanie! Deser w Namibii ?
No właśnie po RPA marzy mi się Botswana przede wszystkim, choć i „oklepana” masai mara. Gepardów miałam gdzieindziej pod dostatkiem, ale zawód Krugerem był spowodowany przede wszystkim krzaczorami i brakiem tej sawanny z samotną akację z króla lwa :P bo zwierzaki to wiadomo kwestia szczęścia.
Rozumiem, nawet wiem o który obrazek Ci chodzi!
Co do krzaczorów to też jest różnie… południe parku jest zupełnie inne od górzystego wschodu i północy. Botswany nie mogę się doczeka, na razie jednak Zim ?
Marzena Ale to chyba trochę problem naszych wyobrażeń, bo ja miałam podobne odczucia w innym parku w Namibii. Tzn nie było tam innych aut,a sam park niekoniecznie wymuskany, ale sam fakt, że jednak wiesz, że te zwierzęta żyją w parku i już nigdy nie przetrwają na wolności jest mega smutny i od razu boleśnie wypada się ze świata Króla Lwa ;)
Wiem, wiem wyobrażenia i nastawianie się zawsze są problemem, a to był studencki wyjazd WIELKIE MARZENIE, na które pracowałam rok wcześniej i przez rok o niczym innymi nie myślałam :D
Ula, w którym!? W Etoshy?
Andrzej Nie pamiętam i nawet nie wiem czy mam jak sprawdzić, ale prawdopobnie był to inny
To byłby sztos!
Próbuj, inaczej na pewno biletu nie wygrasz!
Poszło poszło :)
granicę dźwięku. Jak szaleć, to szaleć, a naddźwiękowe odrzutowce nie oferują jeszcze tras turystycznych…
Czujecie się tam bezpiecznie?
Nastraszyli nas wszyscy, więc środki ostrożności zastosowaliśmy wszystkie, jakie znamy. Natomiast w ogóle nie odczuwamy jakiejś niechęci czy wrogości na ulicy czy gdziekolwiek za strony ludzi, wręcz przeciwnie. Natomiast też nie kusimy losu, nie jeździliśmy nocą po Johanesburgu, śpimy na strzeżonych kempingach etc. Wild camping nie wchodzi w RPA w grę, bo nie ma gdzie. W Zimbabwe natomiast pierwszą noc wczoraj spędziliśmy w buszu i było spoko. Zestresował nas tylko stado krów, a potem kozy, które podeszły niewiadoma skąd pod samochód ?
Zycie w RPA jest bezpieczne. Mieszkam tu 7 lat, najpierw w malej wsi na polnocnym-zachodzie, teraz w Cape Town. Podrozuje sama z corka i nigdy nie maialm zadnych problemow. Serdecznie polecam wpisanie RPA na liste „must see” :) Pozdrawiam.
Ależ zazdroszczę Wam tej Afryki. Ciekawe jak ten samochód to przeżyje ;)
Nie zazdrość tylko planuj, ale od razu ostrzegę, że to nie jest kurde tani kierunek :D
Granice swoich możliwości …..
Granice, które sami sobie ustawiamy??
…i na to nie trzeba biletu…
Do jakich krajów wolno Wam wjechać wypożyczonym autem? Czy do Mozambiku też możecie, czy tylko tam, gdzie ruch lewostronny?
To zależy od glejtu, jaki dostajesz z wypożyczalni. Ja chciałem, żeby wpisali Zimbabwe, Mozambik, Zambię, Botswanę i Namibię. Wszędzie więc możemy wjechać, pytanie jak z czasem ?
A Ty gdzie wypożyczałeś? W RPA też?
Nie, w Windhuku.
Lukasz, a jaki?
Taki jak Wasz tylko poprzedni model
Dobrze, że samochód prowadzi pasażer, to kierowca możne spokojnie pofilmować :)
Kierownica jest z prawej ?
San Escobar z Trynidadem
Dominikana – polecam każdemu ☺
Gdybym wygrała bilet marzeń POLECIAŁABYM DO ESKIMOSÓW !!! ⛄
A my właśnie robimy Garden Route, wystartowalismy w Port Elizabeth i kończymy w Kapsztadzie w Nowy Rok. Widoki wspaniałe, oceany zimne, foki, delfiny, rekiny, pingwiny i wieloryby. Mieliśmy szczęście zobaczyć stado fok i delfiny. Dziś śpimy w najniżej położonym miejscu, gdzie według tradycji spotykają się oceany. Ten region bardzo bezpieczny. W Kapsztadzie susza i racjonowanie wody. Knysna, która w zeszłym roku spłonęła powoli odradza się, ale większość parków, lasów i wybrzeża nadal wygląda smutnie. Powodzenia w wyprawie.
Africa – Toto. Jak to słyszę to czuję się jakbym tam był :D
Haha! Często to puszczam w samochodzie! :) Też ją uwielbiam!
Ach, mam już chyba następny cel podróży. Pozdrowionka :)
Chciałbym pośmigać na snowboardzie w Nowej Zelandii (i wrócić w jednym kawałku do domu bez większych urazów), ale znając życie bardziej realna jest tu Gruzja bądź Austria :D
Biegun Południowy!
„Jako miejsce startu wybraliśmy Johannesburg w RPA, skąd zaczęliśmy poznawać ten nowy dla nas kontynent.
(…) już po 16 godzinach od wylotu z Polski byliśmy w stolicy Republiki Południowej Afryki”
Joburg jest stolicą prowincji Gauteng, nie RPA.
W Waszym wpisie jest błąd.
Dziękujemy za zwrócenie uwagi na błąd. Ma Pani rację.
<3