Marzenia są po to, żeby je spełniać, czyż nie? Dziś spełniło się kolejne z naszych marzeń! Od kilku godzin jesteśmy w Australii, a całą drogę z Polski pokonaliśmy bez użycia samolotu. Złapanie jachtostopa okazało się dużo bardziej skomplikowane niż nam się to początkowo wydawało, ale w końcu się udało mimo, iż o żeglowaniu nie mieliśmy zielonego pojęcia.
Czekaliśmy na łódkę 10 tygodni i jest to zdecydowanie nasz osobisty rekord w czekaniu na jakiegokolwiek stopa, którym byliśmy podwiezieni ;) Z Dili w Timorze Wschodnim wypłynęliśmy 21 października i po siedmiu dniach żeglowania (nie bez przygód, ale o tym innym razem) dziś w końcu wbito nam w paszporty upragnioną pieczątkę pt. ARRIVAL in PORT OF DARWIN :)
Niedługo napiszemy trochę więcej w dziale Australia, gdyż chyba z nadmiaru wrażeń nie możemy zupełnie zebrać myśli. Na razie pozdrawiamy Was bardzo gorąco z Darwin! :)
Alicja i Andrzej :)
PS: Czy już Wam mówiliśmy, że marzenia naprawdę można spełniać!!!??? :)))
A jak się szuka stopa na morze?