Bajkowa zatoka w południowo-wschodniej części Lomboku.

Kinder niespodzianka po indonezyjsku!

Nie miałem więcej niż 8 lat, gdy na półki sklepowe w Polsce zaczęły przybywać stopniowo towary z Zachodu W telewizji pojawiały się kolorowe reklamy, a jedna z nich przedstawiała serię krokodyli w najróżniejszych pozycjach, które przy odrobinie szczęścia można było znaleźć w „Kinder Suprise” – jajku z czekoladą, które było wtedy marzeniem większości dzieci. Dziś, ponad 20 lat później (jak to brzmi?!) od czasu gdy z podekscytowaniem otwierałem czekoladowe jajka, Indonezja zdecydowała się też zrobić mi niespodziankę, ale zdecydowanie mniej przyjemną – dosłownie i w przenośni stanęła mi ona w gardle.

Jest późne popołudnie, popijam sobie kawę siedząc na tarasie, delektuje się ciszą i spokojem. Wokół zieleń, lekki deszczyk zrasza delikatnie pola ryżowe, a w powietrzu unosi się zapach tlących się kadzidełek (no i kawy oczywiście), echem zaś niosą się odgłosy wydawane przez wszędobylskie gekony.

Gekony to taki bonus do pokojów, toalet, lokalnych knajpek, który nadaje kolorytu i ożywia czasem dość senną atmosferę panującą w wielu miejscach Azji Południowo-Wschodniej. Powiem szczerze, że nawet je polubiłem, bo nie są szkodliwe, nie gryzą, za to wyłapują gryzące nas komary. Niech sobie są i to w jak największych ilościach.
Inną zaletą gekonów jest np. to, że można łatwo poznać, czy Twoi nowi sąsiedzi z pokoju obok dopiero co przylecieli z Europy, czy już są w tym regionie świata od dłuższego czasu. Jeśli z podnieceniem fotografują gekona na ścianie, to nawet nie trzeba pytać, kiedy przylecieli ;)

Wracam jednak do mojej kawy po krótkiej wizycie w toalecie… Zostało jej już może 1/5 szklanki, więc biorę ją na raz. Nagle przeszywa mnie jakieś nieznane uczucie – po języku prześlizguje się niezidentyfikowany obiekt pływający, a kątem oka widzę jakby koniec ogona wystającego z moich ust. Momentalnie  uruchamia mi się odruch wymiotny i tu bardzo przydaje się szklanka, którą miałem w ręce. Gdy chwilę ochłonąłem i spojrzałem na dno szklanki ujrzałem gekona, który oparty jedną łapą o dno szklanki sprawiał wrażenie jakby się świetnie bawił na swoich wakacjach, a moje myśli natychmiast uciekły mi do kolekcji kolorowych i uśmiechniętych krokodyli z „jajek niespodzianek”, które dawno temu zbierałem…

Gekon w kawie.
Gekon w kawie.

Nie wiem jak zginął, czy przez utonięcie czy może poprzez nienaturalnie szybkie bicie serca spowodowane kofeiną z mojej kawy. Wniosek jednak wyciągnąłem z tej lekcji taki, że zawsze, ale to zawsze przykrywam już już swoją szklankę plastikową przykrywką, która podawana jest w zestawie z napojami w wielu restauracjach. Patrzyłem na tubylców, którzy robią to odruchowo i dziwiłem się po co oni przykrywają już chłodną kawę? Odpowiedź była dość prosta: po to, aby ich kawa nie zamieniła się na kawę z niespodzianką.

Człowiek uczy się całe życie… a ja chyba dostałem nauczkę za to, że kiedyś w Kambodży (patrz drugi od końca filmik) nabijałem się z gekonów, iż świetnie nadają się na kolację. Hmm… chyba jednak nie :/

O autorze: Andrzej Budnik

Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.

Podobny tekst

Czy palec boży to bujda na kółkach?

Do Aktau, miasta na zachodnim krańcu Kazachstanu, przyjeżdża się głównie po to, aby złapać prom do Baku, albo właśnie takim …

Jeden komentarz

  1. żyłka Ci pęknie. Wyluzuj PODRÓŻNIKU ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *