Jesteśmy w Yazd. Miasto położone praktycznie na pustyni, słynie ze świątyni Zoroastrian i wież wiatrowych. To tu doświadczyliśmy po raz pierwszy co tak naprawdę oznacza tajemniczy Ramadan, a kilkadziesiąt kilometrów od Yazd dowiedzieliśmy się, jak skutecznie zafundować sobie porządne rozwolnienie…
Yazd i jego okolice mają wiele do zaoferowania. Stare miasto to domy w kolorze pustynnego piasku, poprzecinane licznymi wąskimi uliczkami, które tworzą istny labirynt. Chętnie się w ten labirynt zapuszczamy i gubimy w nim odnajdując co jakiś czas meczety i inne godne uwagi atrakcje, których tu nie brakuje. Yazd to miasto wież wiatrowych. Jeśli popatrzymy na miasto z góry zobaczymy cały las wież wiatrowych wystających ponad dachami. Wieże wiatrowe spełniały kiedyś bardzo ważną funkcję – latem ochładzały powietrze w domu. A lato potrafi być w tym regionie naprawdę upalne czego doświadczyliśmy dosłownie na własnej skórze. Spacer po mieście w godzinach południowych jest zupełnie niemożliwy, słońce po prostu pali i nawet przebywanie w cieniu nic nie pomaga, bo powietrze jest tak nagrzane, że parzy skórę na całym ciele. Trzeba schronić się w jakimś budynku i przeczekać do wieczora gdy zrobi się mniej gorąco. A najlepiej zafundować sobie drzemkę w przyjemnym klimatyzowanym hostelowym pokoju :)
Miasto można oglądać z góry wspinając się na Amir Chakhmaq Complex, świetnie stąd widać rozmaitej {joomplu:1033}wielkości wieże wiatrowe. Z tego samego miejsca można przejść na dach kompleksu, a przy odrobinie szczęścia lub dobrego węchu można trafić na dach małej piekarenki i z góry poobserwować jak wprawne ręce przystojnych irańskich piekarzy formują okrągłe placki, które trafiają wprost do pieca, a potem do rąk klienta. Z resztą kupowanie takich chlebków to cały rytuał, bo ludzie kupują po kilkanaście sztuk, trzeba więc poczekać aż chlebki zostaną upieczone, a potem klient rozkłada je żeby ostygły na specjalnie zamontowanej w tym celu kratce. Potem zbiera wszystkie placki, robiąc miejsce następnej osobie.
Kiedy tak obserwowaliśmy pracę piekarzy z góry, docierał do nas intensywny zapach świeżego pieczywa. Nie sposób było mu się oprzeć. Czym prędzej zeszliśmy z dachu, odnaleźliśmy piekarenkę i kupiliśmy jeden placek na spróbowanie. Jeden taki placek kosztuje tak mało, że nie da się za niego zapłacić, więc dostaliśmy go za darmo, ale następnym razem w tej samej piekarence zakupiliśmy zapas placków na cały dzień. Zobaczcie sami jak irańskie placki śmigają do pieca!
Tak powstaje pyszny irański chlebek
Yazd słynie również ze świątyni zoroastriańskiej, która jednak nie zawsze jest dostępna dla turystów i nam nie udało się zobaczyć jej w środku, mogliśmy tylko zrobić zdjęcie przez płot. Udało nam się jednak zobaczyć zoroastriańskie wieże milczenia, które są dostępne dla każdego i o każdej porze. Co to takiego te wieże milczenia? {joomplu:1019}To nic innego jak dwa pagórki na szczycie których znajdują się mury w kształcie okręgu i to wszystko. Nie są one może super atrakcyjne jako zabytek, ale kiedy uruchomi się wyobraźnię, sprawy mają się inaczej.
Wieże te służyły zoroastrianom jako cmentarz. Na szczycie pagórka na samym środku okręgu składano zwłoki i pozostawiano je na pożarcie padlinożernym ptakom.
Stojąc na szczycie takiej wieży milczenia o zachodzie słońca warto zatrzymać się na chwilę wyobrazić sobie jak mógł wyglądać taki „pogrzeb”. Niestety chwilę zadumy zakłócają młodzi chłopcy, którzy urządzili tu sobie teren do jazdy motorami crossowymi…
Kilkadziesiąt kilometrów od Yazd znajduje się ciekawe miasto Meybod. Postanowiliśmy dotrzeć tam lokalnym transportem rezygnując z wycieczki taksówką. Po dotarciu na dworzec autobusowy czekaliśmy jeszcze chwilę na przyjazd minibusa. Kierowca podjechał na odpowiednie stanowisko, otworzył drzwi autobusu, a sam udał się w stronę budynku dworca zostawiając pojazd otwarty. Kiedy wsiedliśmy do busa i zajęliśmy miejsca, oczom naszym ukazało się wiaderko pełne pieniędzy, które kierowca zostawił obok swojego fotela. W Polsce prawdopodobnie kierowca już by stracił taki skarb, ale tu wiaderko, a raczej pieniążki były, całkiem bezpieczne. Busik odjechał wtedy, gdy wszystkie miejsca były już zajęte i po godzince byliśmy w Meybod. Senne miasteczko, {joomplu:784}z nieba leje się żar i po zwiedzaniu ruin Narein Castle ukryliśmy się w chłodnych murach eleganckiej restauracji, urządzonej w odrestaurowanym caravanserai. I właśnie tu odkryliśmy najlepszy środek na przeczyszczenie – mikstura o nazwie „duk”. Jest to napój sporządzony ze zsiadłego mleka lub maślanki, wody i ziół. Po wypiciu takiego „duka” następny dzień można zaplanować w toalecie. Andrzej okazał się bardziej wrażliwy – do obiadu wrócił, gdy ten już zupełnie wystygł. To był tzw. „emergency call”!
Nasz ostatni dzień w Yazd to pierwszy dzień miesiąca Ramadanu. Co oznacza to tajemnicze słowo napiszemy już wkrótce.