Bazar jest nieodłącznym elementem każdego miasta w Iranie. Nie sposób przejść obok niego obojętnie. Wokół bazaru i w jego rytmie toczy się życie wielu osób. Ale niech nie zwiedzie Was nazwa „bazar”, nie można go mylić z naszymi polskimi targami, na których często królują skromne, smutne, czasem przegniłe budki…
W Iranie bazar jest często w centralnym miejscu miasta. Jest to zwykle ogromny budynek składający się z długich korytarzy, tworzących czasem całkiem skomplikowany labirynt. Mimo wrażenia bycia w labiryncie, trudno się tu zgubić, a raczej łatwo odnaleźć, bo sklepiki znajdują się w tematycznych alejkach. To znaczy, że jeśli chce się kupić złote kolczyki, to należy udać się do alejki jubilerskiej, wkładki do butów są w alejce z butami, a młotek w alejce narzędziowej. Proste!
Myślę, że domyślacie się jak takie tematyczne alejki mogą wyglądać i pachnieć… Na przykład alejka z przyprawami {joomplu:655}to feeria kolorów i zapachów, narzędziowa kryje w sobie wiele nieznanych nam urządzeń i narzędzi, które za każdym razem wzbudzają naszą ciekawość. Najbardziej zapamiętaliśmy chyba alejkę krawiecką na jednym z bazarów w Teheranie. Otóż było tam kilka sklepików specjalizujących się w… firmowych metkach. Bez problemu można było kupić sobie zwój tasiemki z metkami znanych marek takich jak Lacoste, Adidas, Nike itd. Swoją drogą pomyśleliśmy, że mógłby to być dobry prezent gwiazdkowy.
Sprzedaż tych metek pseudo-firmowych chyba nie jest do końca legalna, bo jeden ze sprzedawców bardzo się zdenerwował kiedy robiliśmy zdjęcia owym metkom…

Ponieważ handel kwitł na tych terenach już od czasów kiedy długie karawany przemierzały szlak jedwabny, jego tradycja jest bardzo stara, a budynki bazarów są często zabytkowe. Alejki nie są oświetlane sztucznym światłem, w suficie który składa się z szeregu małych kopuł są tzw. okulusy (czyli okrągły otwór w szczycie kopuły), przez które wpada światło słoneczne. Najbardziej niesamowicie wyglądało to na Bazarze w Kaszanie, kiedy w południe nie było nikogo i wyraźnie widać było cały szereg słupów światła tworzonych przez promienie słoneczne. Czasem okulusy są zabudowane okrągłymi, kolorowymi szkiełkami, co wygląda naprawdę pięknie. A tajemniczej atmosfery dodają często kolorowe mozaiki na ścianach.
Bazary są otwarte od rana, ale około południa pustoszeją. Jest wtedy tak gorąco, że nie da się pracować, a i chodzenie po bazarze nie jest wtedy przyjemne. Sklepiki są wtedy zamykane na kilka godzin, otwiera się je późnym popołudniem, kiedy nie jest już tak upalnie. Najlepszą porą na zakupy jest wieczór i wtedy jest też najwięcej ludzi. W południe jednak nieliczne sklepiki są otwarte, albo sprawiają wrażenie otwartych, bo ich właściciele nie idą na sjestę do domu, a po prostu ucinają sobie komara w środku.
Z bazaru nie trzeba nawet wychodzić na obowiązkowe modły, bo w każdym bazarze znajduje się meczet, w którym często można też dostrzec śpiących mężczyzn. Prawdopodobnie są to sprzedawcy zmęczeni ciężką pracą i upałem.

Posiadanie sklepiku na bazarze nie wiąże się tylko ze sprzedawaniem. Trzeba też zatroszczyć się o dostawę towaru. a jak to zrobić, skoro nie ma możliwości podjechania na „tyły” sklepu? Otóż cały towar ładuje się na dwukołowe wózki, które są ciągnięte lub pchane lub jedno i drugie, przez całą alejkę do odpowiedniego sklepu. W myśl zasad ruchu ulicznego obowiązującego w Azji, taki wózek ma pierwszeństwo przed wszystkimi pieszymi. Po prostu trzeba zejść z drogi, bo można wylądować pod stertą kołder albo, co gorsza zgniłych pomidorów.
Często taki bazarowy sklepik jest dla jego właściciela całym jego życiem i wcale nie chodzi o to, że jest źródłem dochodów. W sklepikach tych sprzedaje się rozmaite towary i kwitnie handel, ale są też miejscem spotkań, toczą się tam ciekawe dyskusje i można napić się herbaty z właścicielem sklepiku. Można się też troszkę potargować, ale nie za każdym razem przynosi to oczekiwany skutek.
Pamiętam jak na bazarze w Tabriz kupowaliśmy ciuchy spełniające wymagania hidżabu. Andrzej próbował wtedy się targować z właścicielem, który był starszym panem. Nie udało się. Na szczęście do sklepiku weszła akurat inna klientka, którą zajął się właściciel, a nas „przejął” jego syn – chłopak w naszym wieku. Młodego ekspedienta udało się przekonać do rabatu, co jednak nie spodobało się właścicielowi, który skarcił syna, gdy już dobiliśmy targu i wychodziliśmy ze sklepiku.
Alicja szuka ciuchów spełniających wymagania hidżabu
Mniej szczęścia mieliśmy w jednej z bazarowych drogerii, gdy sprzedawca nie chciał nawet słyszeć o targowaniu się i po naszej propozycji ceny zaczął produkty odkładać na półkę. Daliśmy za wygraną i przystaliśmy na jego cenę, ale potem zastanawialiśmy się, czy to nie była prowokacja z jego strony… tego już się nie dowiemy, ale Wy możecie spróbować jeśli wybierzecie się na bazar w Iranie.