O jak ja tego nie lubię. Takich świdrujących myśli. Tego aniołka i diabełka, co to skrajne pomysły lobbują. Siedzę i wiem, że muszę, że powinnam, że obiecałam, że krucho z kasą, że odpowiedzialność, że to miało być już dawno zrobione, ale… ciiiiiiiichooooooooo. Kładę palec na ustach, które wyrzucają z siebie racjonalne argumenty, zakładam kurtkę, buty i ostrożnie, unikając dalszych pytań i komentarzy, wychodzę z pokoiku obowiązków. Cichutko zamykam drzwi. A za drzwiami? Aaaaa!!! Jadę tam! Bo muszę to zobaczyć jeszcze raz. Śnieżna kraino, przybywam!
Przebieram już nogami choć to dopiero za całe dwa tygodnie. Jadę do Norwegii, do Geilo, na Ice Music Festival. Znowu? Tak, znowu!
Przysięgam, że próbowałam skupić się na pracy, na ciągłym odrabianiu zaległości, na odpisywaniu na maile, ale im bliżej festiwalu, tym trudniej było mi wytrzymać. Zapowiedzi koncertów, fotki zasypanego śniegiem Geilo, maile wymieniane z koordynatorem, który roztacza wizję świetnej imprezy, w końcu to już dziesiąta – jubileuszowa. To wszystko sprawiło, że nie mogłam tej pokusie nie ulec. Jadę. Mimo, że czas fatalny, mimo, że kilka spraw się poważnie skomplikowało, mimo, że tak naprawdę nie mam kasy, żeby sobie pozwolić na spontaniczny wypad do jednego z najdroższych krajów Europy.
No bo co miałabym tu w Polsce robić w sobotnią noc, gdy będzie się odbywał ten jeden, niepowtarzalny koncert z wszystkimi lodowymi trąbkami, cymbałami, harfą, perkusją i głównym instrumentem, którego kształt i dźwięk zależy od nieograniczonej fantazji artysty? Miałabym iść do kina? Na spacer? Pracować? Jak miałbym to robić myśląc o tych wszystkich fantastycznych rzeczach , które się tam dzieją? Miałabym nie spotkać tych wszystkich świrów, co to odróżniają lód po dźwięku? Dlatego mimo wszystko zdecydowałam, że jadę, bo te cuda odbywają się tylko raz w roku.
Chcę jeszcze raz zobaczyć jak z zimnej, niekształtnej bryły powstaje figlarnie powykręcana trąbka, jak trójka ludzi klęczy nad lodową harfą, próbując ją nastroić ostrożnie, bo fałszywy ruch może instrument pokruszyć na kawałki. Chcę zobaczyć jak Bill Covitz, główny rzeźbiarz festiwalu piłą motorową wytnie z lodu ptaka, słonia, czy co tam sobie znów wymyśli. Z rozdziawioną gębą będę znów patrzeć jak Terje, pomysłodawca festiwalu, dostraja lodowe płytki i składa je w pięknie brzmiący instrument.
Chcę znów zmarznąć na koncercie plenerowym, żeby móc potem pobiec do Centrum Informacji, aby ogrzać się przy ciepłej herbacie i rozmowach z dziennikarzami z różnych stron świata. A potem znów pójść na następny koncert.
I chcę to nagrać, sfotografować, opisać, żeby znów Wam to pokazać.
Wyjeżdżam 5 lutego i jestem pewna, że to będą 4 dni pełne wrażeń, pozytywnych emocji i radości ze spotkań, bo przyjeżdżają tam naprawdę zakręceni ludzie. Przywiozę Wam kilka pamiątek, które wrzucę tu na bloga. Mam nadzieję, że się Wam spodobają… tak jak w zeszłym roku.
Pełen spontan widzę :D
A daj spokój! Aż mnie zazdrość chyciła, że tak sobie czmycha! :)
Możesz sobie coś z Bożydarem zorganizować…
Super czekamy na wieś⌂ci z północy i widzimy się na Festiwal Włóczykij pogadamy przy dobrej herbacie :)
To aż do Szczecina trzeba jechać żeby się z Wami spokojnie herbaty napić :)
Do zobaczenia 5go :-) cieply obiadek bedzie czekal :-)
:)
Nie wylatujesz przypadkiem z Gdańska? Wówczas jadąc na północ mogłabyś wpaść na kawę/herbatę/piwo/wino/kanapki/naleśnika/zapiekankę/pierogi/sałatkę ? :) ~ Dawid
Wylot z Krk… ale będzie jeszcze okazja żeby się spotkać. Na pewno. :)
Słyszałam o lodowym hotelu, ale o koncercie czytam pierwszy raz. Ogólnie wygląda zachęcająco :) Pozdrawiam i czekam na tegoroczną relację!
A to już 10 edycja Festiwalu.
Szczerze powiedziawszy to nawet w Norwegii nie wszyscy o tym koncercie wiedzą :)
Festiwal Muzyki Lodowej?! Czad!
Doświadczanie jest najważniejszą rzeczą w życiu, więc nie ma sensu poświęcać się wbrew woli zajęciom, które są mechaniczne i nic nam nie dają. Też bym wybrała imprezę, zamiast siedzenia w domu.
cześć! łał! extra wypad, że też nie widziałam tego bloga i wpisu wczesniej..planuje wypad w te okolice i nie wiedziałam że robia tam taki fantastyczny festiwal!? wybieram się do geilo niedługo ale zastanawiam nad dojazdem z lotniska z oslo-chcę jechać pociągiem, skoro tą trasę już pokonywałaś nie raz to na pewno znasz dobre możliwości dojazdu np na dworzec z lotniska. W kierunku geilo się nie będę spieszyć więc jakoś dotrę, ale chce kupić bilety powrotne i zastanawiam się ile czasu będę potrzebowała na dotarcie z dworca na lotnisko bladym świtem lub w nocy. Będę bardzo wdzięczna za wskazówki bo jadę sama, i pierwszy raz do norwegii:) pozdrawiam asia
Nie wiem o którym lotnisku mowa (Rygge, Sandefjord, czy Gardenmoen).
My zwykle łapiemy stopa.
Inna opcja to busy, które jeżdżą z lotniska do centrum lub pociąg.
Jeśli na przykład przylatujesz na Rygge i chcesz jechać pociągiem z Oslo do Geilo to na stronie kolei norweskich (https://www.nsb.no/en/) możesz kupić sobie bilet od razu z Rygge do Geilo (przesiadka w Oslo) i cena wtedy jest taka sama jak byś kupowała tylko Oslo-Geilo, czyli odcinek z lotniska na dworzec kolejowy wychodzi za darmo. Jeśli kupisz te bilety osobno to za sam przejazd z Rygge do Oslo zapłacisz 160 NOK.
O rany! Zazdroszczę!
I niecierpliwie czekam na relację!