Takie akcje lubimy najbardziej – niezaplanowane, zwariowane i zrobione „po bandzie”, czyli autostopem w środku zimy do norweskiego Zakopanego w celu posłuchania muzyki płynącej z instrumentów wykonanych z LODU.
Tak, jak pisaliśmy Wam w zeszłym tygodniu – po prostu musieliśmy to zobaczyć. No sami powiedzcie – z czym Wam się kojarzy nazwa Festiwal Muzyki Lodowej? Z fortepianem włożonym do chłodni przemysłowej, czy z chórem kościelnym śpiewającym na środku zamarzniętego jeziora? Gdyby tak pomieszczać te dwie opcje, to bylibyśmy bardzo blisko prawdy, choć norweska fantazja jest trochę bardziej bujna, ale od początku…
Gdy wsiedliśmy do samolotu relacji Kraków – Rygge (a nie Oslo, bo to jest prawie 70 km dalej na północ!) to poczułem, że odżyłem. Jezu, jak mi ulżyło, że nie będę dzisiaj siedział 12 godzin przed kompem i jutro też nie i pojutrze… i że za chwilę będziemy łapać stopa! O rety, jak to dawno temu było – ostatniego to chyba łapaliśmy w Tajlandii w drodze z Phuket do Bangkoku prawie dwa lata temu (tuż przed tym jak kupiliśmy rowery). Gapiłem się przez okienko samolotu i wyczekiwałem pierwszego spojrzenia na Norwegię z lotu ptaka. Podekscytowany czekałem momentu, aż zawitamy do zupełnie dla nas nowego kraju.
Pierwszy autostop złapaliśmy jeszcze na drodze wyjazdowej z lotniska. Zabrał nas Litwin, który wyemigrował do Norwegii za chlebem i twierdził, że Norwegowie nie mają fantazji na drodze. „Tylko Polacy i my jeździmy jak trzeba” – mówi. Nie dodał już jednak, że przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym nawet tylko o 1 czy 2 km/h grozi mandatem w wysokości około 1500 zł! Taaakk… ułańska fantazja normalnie.
Dalej zabrał nas szef jednej z największych firm zajmujących się logistyką i transportem w Norwegii. Jego samochód jechał prawie sam! To było jakieś wypasione Volvo w wersji pro, które naszpikowane przyciskami i komputerami. Gdy kierowca dowiedział się, że za kilkadziesiąt dolarów dolecieliśmy do Oslo, zapytał czy znamy jakieś tanie linie, które latają na Ibizę, bo pograłby w golfa w lutym! Umarłem, ale cóż… przecież każdy lubi oszczędzać, prawda?
Stopów złapaliśmy w sumie siedem, więc sporo sobie pogadaliśmy o stereotypach norweskich, o biegach na nartach, o szmuglowaniu alkoholu i papierosów przez polskich tirowców do Norwegii i o fachowości Polaków dotyczącej wykonywanej w Norwegii pracy. Miłe to było i potwierdzało ogólną opinię z Anglii, Irlandii, czy Francji o Polakach tam pracujących.
Najciekawsze miało się jednak wydarzyć na ostatnim odcinku. 50 km od miejsca docelowego, o 23:00 w środku zawiei śnieżnej i na mrozie, czekaliśmy na stopa – ruch był słaby, więc szło jak po grudzie. W końcu daliśmy za wygraną na drodze i przemaszerowaliśmy kilka kilometrów na stację benzynową. W momencie gdy poszedłem do kierowców ciężarówek, Alicję zaczepił młody Norweg i zapytał, czy jakoś może pomóc. „Chcemy dostać się do Geilo” – odparła Alicja. Chwilę później siedzieliśmy już w wypakowanym po brzegi kombi, z dwoma psami i dwójką innych pasażerów. Nasz kierowca nadłożył w jedną stronę ponad 25 km i dowiózł nas do samego centrum miasta. Nie mamy argumentu na to, że w Norwegii autostop nie działa :)
Najciekawsze jednak było dopiero przed nami, bo plan był taki, że musimy znaleźć miejsce na rozbicie namiotu. Ciemno zupełnie, ludzi brak, wiatr wieje, śnieg pada i prawie -15 na termometrze. Idealnie! Złapałem jakieś WiFi z informacji turystycznej i zgrabiałymi paluchami znalazłem kawałek zielonego miejsca poza centrum, pewnie jakiś park. Poszliśmy więc w tamtym kierunku z włączoną funkcją nawiguj pieszo :) Okazało się, że to jakiś zagajnik koło tras narciarskich cross country, po których od samego rana sunęły dziesiątki narciarzy. Wlazłem na pole i zapadłem się po pas w śniegu. Następnie zacząłem wydeptywać i rozgarniać śnieg, a Alicja patrzyła na mnie z politowaniem, gdy ją przekonywałem: No chodź, chodź! To jest naprawdę najlepsze miejsce, jakie teraz możemy znaleźć. Uff, uwierzyła :)
To co już dawno w podróżach odkryliśmy – wolimy -20 stopni i sucho, niż kilka stopni około zera i wilgoć. Śnieg można otrzepać, wejść do namiotu na sucho, a potem zanurzyć się w ciepłych puchówkach i odespać całą podróż, bo kolejny dzień miał być tym, na który czekaliśmy od ponad tygodnia – mieliśmy zobaczyć na własne oczy instrumenty wykonane z lodu i przede wszystkim usłyszeć je… no i poznać tych wszystkich świrów, którzy piłami motorowymi te cuda rzeźbią!
Zanim jednak ten przyjemny moment miał nastąpić, natura postanowiła nas trochę rozgrzać! Trochę nas w nocy przysypało, więc bez porannych ćwiczeń z łopatą w roli głównej obyć się nie mogło…
Czekałam na ten wpis, dzięki Alicja i Andrzej.
Nie moge sie doczekac reszty, mimo ze na zywca slyszalam ;)
Ciebie już niczym nam się nie uda zaskoczyć, no może samym video, które właśnie wgrywa się na YT :)
Czekam z niecierpliwoscia ;)
Super, czekamy na więcej! Zgadzam, się – autostop w Norwegii działa na 5! Ostatnio dla mnie nadłożyli 60km!
O widzisz! A tez Ci kierowcy tam na miejscu mówili, że autostop u nich nie funkcjonuje? ;-)
Wielka zgoda co do mrozu vs wilgoci. Dlatego nienawidzę w góry iść jak jest koło zera.
Pozytywne opinie co do stopa w Norwegii są dla mnie zbawienne, bo bez stopa nie uda mi się zdobyć w miarę tanio Trolltungi w jeden weekend
Jak zobaczyłam tytuł posta, to już pomyślałam, że będzie ciekawie. Nawet bardzo. Czekam na kolejną część!
co za bzdura z tymi mandatami ponad 1-2km za 1500zł
uwielbiam takie historie :))) i zesrani jeżdżą po Norwegii następne dwa tyg.
No dobra, w koronach może być nawet trochę więcej, bo zaokrąglałem w dól :)
Instrumenty robią wrażenie. Wiolonczela wydaje bardzo ciekawy dźwięk miejscami przypominający flet;] takie moje amatorskie odczucie:]
Oj robią, robią! A jeszcze większe wrażenie jest jak widzi się i słyszy je na żywo, nie mówiąc już o podpatrywaniu jak w ogóle powstają.
Nie ma znaczenia czy odczucie jest amatorskie czy nie, każdy może sobie to interpretować jak chce :)
Już myślimy jaki sprzęt zabrać w przyszłym roku…
Kosmos po prostu. Mistrzostwo. Faktycznie hipnotyzujące :-)
Czyli… w przyszłym roku widzimy się w Geilo? :)
Czemu słaby pomysł 6 minut filmu? Beznadziejny moim zdaniem! Powinno być więcej ;)
hehe… no ja mogę to oglądać godzinami :) ale kto ma dziś wolne 6:45 minut, żeby oglądać niszówkę?
Jak nie ma to nie ogląda, nie Twoj problem! Ja robiąc film z zeszłego roku (20min) zostałem kilkukrotnie upomniany, że to za długi i w ogóle ble. Ale co mnie to, skoro żal mi wyciąć połowę tak fajnych wspomnień. Przecież i tak ja to oglądam najczęsciej :D
Rozumiem :)
A jednak zależy mi żeby widz wytrwał do końca :)))
4:15 This is not Africa :)
Yeeeeaaaah! Moje ulubione :D
Jak u Lucasa :-)
W sensie Skywalkera? :>
muzyka z samego początku i końca. czy ktoś zna tytuł?
„A Glimpse Of Light” z albumu „Winter Songs”, który stworzył Terje Isungset.
To było 6 minut??? Chyba 2 ;)
A ja mam takie pytanie techniczne:
mam u was subskrypcję ale tego wpisu mi na emaila nie wysłano..
doszedłem to niego z innego newsa.
Otrzymalem wczesniej tylko relacje z calej imprezy ale tych przygotowan nie dostalem. A wlasnie mnie to ciekawilo jak Wam poszlo 'namiotowanie’ w tych mrozach ;)
Czym to moze być spowodowane?
Cześć,
Ostatnio zmieniliśmy sposób powiadamiania o nowych wpisach i teraz każdy jest pisany indywidualnie, a nie jak wcześniej z automatu zaraz po publikacji na blogu. Ten, o którym wspominasz prawdopodobnie musiałem przeoczyć w ferworze powrotu do obowiązków w Polsce…
To fajnie ze dobrze bawiliscie sie w Norwegii :) My tutaj juz o 6-ciu lat… Sporo sniegu tam na poludniu, bo w tym roku w Trondheim wyjatkowo mamy wiosne w czasie zimy i sniegu tylko troszeczke w gorach jak na lekarstwo… Pozdrawiamy ;)
http://ourvoyages.com/