„Wygląda Pani jak arabska księżniczka!” usłyszałam kiedyś z ust szanowanego artysty z Gilgit – Pana Karima. Jak sprawić, że wygląda się jak arabska księżniczka? Sposób jest bardzo prosty i tani!
Jeśli jesteś kobietą, podróżujesz po Pakistanie i masz w plecaku już wszystko, co jest Ci niezbędne i tak skusisz się na bajecznie kolorowy szalwar kamiz! Tak było również w moim przypadku. I tak długo wytrzymałam, bo zdecydowałam się na jego zakup dopiero po miesiącu przebywania w Pakistanie.
Wiele kobiet w Pakistanie ubiera się codziennie w tradycyjny szalwar kamiz, czyli wdzianko złożone z szerokich spodni (szalwar), długiej do kolan bluzy (kamiz) oraz szerokiego i długiego szala, który narzuca się na głowę i ramiona.
Szalwar kamiz jest prawie niedostępny w wersji gotowej, ale mimo to jego zakup jest prosty, prawie prosty. Najtrudniejszą rzeczą jest wybranie materiału, z którego wdzianko ma być uszyte. Wybór jest wprost oszałamiający. Gama kolorów jest bardzo bogata, również wzory i zdobienia na materiale są rozmaite. Materiał sprzedawany jest w zestawach składających się z trzech różniących się nieco od siebie kawałków: jeden jest na szalwar, drugi na kamiz, a trzeci na szal, który często jest już gotowy. Taki zestaw materiału można kupić od ok. 700 rupii pakistańskich (24zł), w zależności od gatunku materiału i zdobień. Mój był bardzo elegancki i kosztował trochę więcej, ale i tak przeliczając na złotówki, zapłaciłam za niego ok. 37 zł. Dużo? Nie sądzę.
Mniej ozdobny szalwar kamiz, ale za to już gotowy, można kupić jeszcze taniej w second handach. Trzeba sobie wtedy wyszukać i dobrać poszczególne części stroju osobno.
Wybór materiału na nowy szalwar kamiz naprawdę nie jest prosty i kiedy musiałam go dokonać, Andrzej dostawał białej gorączki, a potem znalazł sobie inne zajęcie – postanowił to udokumentować :)
Następnym krokiem jest udanie się do krawca. Zwykle sprzedawca poleca dobry zakład krawiecki, których jest tu mnóstwo. Nasz uprzejmy sprzedawca zaprowadził nas do oddalonego o kilkadziesiąt metrów zakładu krawieckiego. Zakład to może za duże słowo, bo była to klitka gdzieś 3 na 3 metry, ale stały w niej trzy maszyny do szycia, stół do krojenia materiału i wisiało mnóstwo gotowych szalwar kamiz. W tym klaustrofobicznym pomieszczeniu pracowało 4 mężczyzn. Zaczęłam poważnie się zastanawiać, jak krawiec weźmie ze mnie miarę, skoro tu, w Pakistanie mężczyzna nie śmie dotknąć obcej kobiety, a co dopiero innowiernej cudzoziemki! Moje obawy zostały szybko rozwiane, bo krawiec po prostu bez żadnego zażenowania zabrał się do profesjonalnego zdejmowania ze mnie miary. I już.
Po 5 minutach było po wszystkim. Ustaliliśmy jeszcze datę odbioru, wzięliśmy kwitek i po 5 dniach można było odebrać gotowy szalwar kamiz. A! Jeszcze cena. Ile to kosztuje? Okazuje się, że uszycie wdzianka jest ponad cztery razy tańsze niż sam materiał… 250 rupii. Można za to kupić 2 porcje grillowanego kurczaka.
Kiedy nadszedł dzień odbioru mojego szalwar kamiz, po prostu nie mogąc się już doczekać, zaraz po śniadaniu popędziłam do krawca z kwitkiem i odliczoną kwotą pieniędzy. Trochę się obawiałam, że będzie zamknięte, bo nie było nawet jeszcze dziewiątej. Jednak kilka metrów od zakładu dało się słyszeć radosny warkot maszyn do szycia, krawcy pracowali chyba od świtu! Mój nowy szalwar kamiz był gotowy! Z wielką radością pobiegłam z powrotem do hostelu. Teraz trzeba przymierzyć… spodnie i kamiz wkładam bez problemu, ale jak się narzuca ten szal? Początkowo szarpię się z tym ogromnym kawałkiem materiału, ale po jakimś czasie i dzięki pomocy Andrzeja udaje mi się jakoś go ułożyć. Szkoda tylko, że nigdzie nie mogę się zobaczyć, bo nie ma tu dużego lustra…
Moim lustrem okazuje się jednak Pan Karim, który stwierdza „Wygląda Pani jak arabska księżniczka!” Nie ukrywam, że zrobiło mi się przyjemnie, ale tę miłą chwilę przerwał nagle głos Andrzeja: „Czy chce Pan kupić tę księżniczkę?”… ;)
Ja juz sie nie moge doczekac na moj stroj . Uszyla mi mama mojego chlopaka :P
Oczywiście wszystko się zmienia, także w Pakistanie. Jestem teraz w Isalabadzie. Wiza, nic prostszego, dostępna na lotnisku „od ręki”. Zakupy, już wyglądają inaczej. Szalwar kamiz można kupiś, nawet przez internet – z dostawą do hotelu. Materiałów „w brud”, inne zakupy również dostępne. Sporo turystów więc wszystko można kupić i pooglądać.
Jestem zdziwiona otwartością miasta, choć wiem, że inne tak nie wyglądają. Tu jest czysto, dość spokojnie, jedzenie dobre i cieszę się każdym dniem.
Tam to jest gama kolorów, wzorów i świecidełek. A w Polsce każdy myśli, że muzułmanki to wszystkie chodzą, jak np. Emiratki, w czarnych abajach. Nic bardziej mylnego.
W przyszłym roku jadę z mężem to sobie kupię wszystkie kolory i przywiozę do Polski. Uwielbiam Pakistan, ten jego bałagan i harmider, bo jest w tym ŻYCIE. Tam ludzie sprzedają kebaba na ulicy, a u nas zaraz biegaj po tysiąc pozwoleń, bo się sanepid przyczepi. Tam nikt się nie przyczepia, ludzie jedzą i żyją.
U mojego męża na wiosce ludzie żyją prawie do 100 lat nie widząc niemal całe życie lekarza.
Ach! Pakistan to moje miejsce na ziemi!