Machu Picchu i okolice

Wstajemy wczesnie rano. Udajemy sie na dworzec Quillabamba, skad odchodzi o 8:00 i 8:10 autobus wlasnie do Quillabamby zatrzymujacy sie w Santa Maria. Koszt tego przejazdu to 15 soli. Po 6 godzinach jazdy ladujemy w Santa Maria, skad musimy sie dostac do Santa Teresa. Tu zaczely sie schody, bo to wiocha zakuta dechami, do ktorej jedzie sie przez las 2 godziny, a colectivo odjezdzaja tylko wtedy, gdy zbierze sie wystarczajaca liczba osob. W naszym bylo za malo i za przejazd kierowca krzyknal 20 soli. Zguplo go do reszty. Siedlismy wiec pod murkiem obok drogi do Santa Teresa, wraz Hiszpanami spod Granady i zaczelismy wypatrywac jakiegos transportu. Co jakis czas kierowca namawial nas na te 20 soli i ze juz dzis dotrzemy do Santa Maria i ze nie bedziemy musieli tutaj nocowac i ze nam sie to oplaci. „Grazias, no quieremos” (Dziekujemy, nie chcemy) padala odpowiedz. Po kilku minutach zbiera sie pokazna grupa osob, ktora udaje sie w kierunku Santa Teresa, a dokladniej do miejscowosci w polowie trasy od Santa Maria do Santa Teresa. Taxi. Oficjalnie 5-osobowe. Kto zgadnie ile osob sie zmiescilo? 2 osoby na przednim siedzeniu obok kierowcy, 5 na tylnym siedzeniu + co nas najbardziej ubawilo 1 osoba w bagazniku samochodu typu sedan… Ja wiem, ze rekordy na miasteczku studenckim w Krakowie byly wieksze i to w maluchu, ale nikt nie jechal nim przez godzine po wybojach… My czekamy dalej.


W koncu Toni lapie jakiegos busa. Wola do nas! Podnosic dupy, mamy transport! „A donde” – pytam. Do Santa Teresa. Zlapal jakies busa, ktory jechal w tym kierunku, a ze 5 soli od osoby piechota nie chodzi, wiec zbralinas z checia. Jak sie potem okazalo nie tylko nas;)

Po dwoch godzinach jazdy docieramy do Santa Teresa. Tutaj sa dwie opcje. Nocleg i dalsza podroz do Aguass Calientes dnia nastepnego, albo szybkie znalezienie transportu do Hydroelektrownii i stamtad marsz po torach (ok. 10 km). Zarowno Hiszpanom jak i nam zalezalo na szybkim dotarciu do Aguas Calientes (baza wypadowa na Machu Picchu) i zaoszczedzeniu jednego dnia na noclegu w Santa Teresa. Rozgladamy sie wiec po ulicy i trafia sie jakis rozklekotany minivan. Cena. 30 soli na 4 osoby. Jedziemy. Po 45 minutach jestesmy przy Hydroelektrowni. Gosciowi chyba sie oplacoalo, bo podprowadzil nas pod same tory i dal telefon, gdybysmy potrzebowali transportu w druga strone. Trzeba Wam wiedziec, ze kolo Hydroelektrowni to nie ma nic i o transport tez ciezko, chyba ze a noz sie napatoczy. Wiec robienie trasy (Aguas Calientes => Hydroelektrownia => Santa Maria => Santa Teresa => Cuzco) jest nadwyrac ryzykowne, jesli mamy na nia tylko jeden dzien.

Okolo 16:30 zaczynamy marsz. Do zmroku mamy plus/minus 2 godziny,a do ciemnosci 2 i pol. Czasu wiec malo, ale do zrobienia. 5 km na godzine juz nie raz z Eliza robilismy, wiec jestesmy dobrze nastawieni. Hiszpanie byli na 6-dniowym trekingu w Cordiliera Blanca, wiec tez nie sa leszcze. Idziemy! Po dwoch godzinach juz widzimy z Eliza, ze za dnia nie dojdziemy. Bety troche niedomaga, Toni wiec zwalnia tepa. Zwalniamy wiec i my, zeby sie nie podzielic. Jest latarka, wiec spoko. Tory prowadza prosto do Aguas Calientes, wiec zbladzic nie zbadzimy. Dochodzimy do miasta kolo 19:30. (Ciagle torami, nigdzie nie zbaczajcie nawet jak zobaczycie po prawej wczesniej swiatla.) Z noclegiem trafiamy od razu. Hiszpanie pod tym wzgledem nas zaskoczyli. Znow 10 soli za osobe. Zostawiamy bety, szukamy kolacji i w wyrko. Aaa, wczesniej kupujemy bilety* do Machu Picchu w centrum miasta. Otwarte jest do 22, a na gorze przy wejsciu do Machu Picchu biletow kupic nei mozna, wiec trzeba to zrobic przed wyjsciem z Aguas Calientes.

 

Dzień drugi

Wstajemy o 5 rano. 5:30 wyruszamy w strone Machu Picchu. Gosc z hostelu mowil, ze 2 godziny marszu pod gore. O 7:05 bylismy przy bramkach, choc nie powiem sciezka nas nie rozpieszczala. Tym razem ja z grypa i pelnym nosem – zemsta Elizy za Kanion Colca ;) Ale co tam. Slynne Machu Picchu czeka. Przechodzimy przez kontrole (nie mozna wnosic duzych plecakow oraz jedzenia, bo to miejsce swiete. Jesli ktos jest glodny to bilet pozwala wyjsc z terenu Machu Picchu i zjesc posilek swoj lub zamowiony przy stolikach obok restauracji) i idziemy w strone Wiezy Stroza. I co widzimy? NIC NIE WIDZIMY DO DIASKA! Byla tak piekielna mgla, ze na odleglosc 15 metrow nie bylo nic widac. Kicha wiec ze wschodu slonca, kicha z pocztowkowego zdjecia. Czekamy, czekamy i czekamy. W koncu schodzimy na dol zwiedzac ruiny z bliska, bo co pozostalo. Po chwili zaczelo lac. Znajdujemy jakis ukosny glaz i siadamy pod nim. Dosiada sie do nas jakas Peruwianka, ktora okazuje sie potem przewodniczka po Machu Picchu. Dwie godziny niezmarnowane. Dowiedzielismy sie bardzo duzo, oficjalnych jak i nieoficjalnych informacji o tym miejscu. Nie ma tego zlego…

Okolo godziny 11 slonce zaczelo sie przedzierac przez chmury, a wiatr rozwiewal mgle. Wtedy to widok byl najlepszy. Polazilismy po ruinach z glowa pelna wyobrazen, jak to tu bylo wczesniej, ktore wczesniej przekazala nam znajoma przewodniczka. Okolo godziny 13 rozstalismy sie z Eliza. Ona odczuwajaca jeszcze w lydkach Kanion Colca poczlapala do hostelu, a mnie korcila jeszcze swieta gora Inkow – Huayna Picchu. Godzinka wspinaczki. Znow oznazenie dla ociezalych turystow. 35 minut dobrym tempem i gorka zdobyta. Taaa i co z tego, ze zdobyta, jak 5 minut przed wyjsciem na szczyt mgla wrocila z potrojona sila. Posiedzialem na gorze kolo godziny – nie bylo lepiej, wiec fotek na zaginione miasto nie ma. Co poczac… o tyle jestem spokojny, ze Machu Pichu to obowiazkowe miejsce wszystkich wycieczek, wiec sluzbowo siekiedys zalapie na ladne widoki ;) W koncu rekonesans w Peru na marne nie moze isc… (tutaj apel do polskich biur podrozy poszukujacych pilotow do Peru ;) ). Dobra, dosc z zartami. Schodze w dol i wracam do Aguas Calientes. Schodzac na dol, co jakis czas przebiegaja kolo mnie jak perszingi chlopcy ubrani w kolorowe spodniczki, ktorzy scigaja sie z busikami pelnymi gringo jadacymi z Machu Picchu do Aguas Calientes. Dodam, ze przyjemnosc ta kosztuje 7 usd w jedna strone, wiec my oczywiscie na nogach na gore i na dol. Tniemy koszty i zaprawiamy sie przed dniem nastepnym, ktory byl na prawde katorga, ale o tym za chwile…

W hostelu spotykamy sie z Eliza i idziemy na zasluzona podwojna porcje kurczaka, piwo i coca cole, ktora wyzera systematycznie wszystko, co niestrawne w kuchni peruwianskiej ;)

Co z dniem nastepnym? Juz na dzien drugi byly dwie opcje, ktore zutowaly na dzien nastepny:
1) do okolo 11 lazimy po Machu Picchu, schodzimy na dol i idziemy torami do Hydroelektrownii, a stamtad jak cos bedzie to jedziemy do Santa Teresa i dalej do Santa Maria, skad nocnym autobusem jadacym z Quillabamby jedziemy do cuzco.
2) zostajemy dluzej w Machu Picchu, spimy jeszcze jedna noc Aguas Calientes i nastepnego dnia rano:
a) idziemy torami w strone miejscowosci Chiclay (30 km), skad jedziemy colectiwo do Ollaytantambo, stamtad kolejnym colectivo do Urubamby i kolejnym do Cuzco,
b) pkt 1. od momentu „idziemy torami do Hydroelektrowni”.

Wybralismy wariant 2a. Primo – do 11 byla zla pogoda w Machu Pichhu, wiec nic bysmy z tego pobytu nie mieli. Secundo – oboje bylismy wymeczeni grypa i nie mielismy juz sily na maraton i nieprzespana noc w autobusie do Cuzco.

Zostalismy wiec w Aguas Calientes i okolo godziny 18 juz smacznie spalismy, gdyz nastepnego dnia pobudka byla juz o 3:30 rano. Tzn. tak byla planowana, ale nie wyszlo.

 

Dzien 3.

Wstalismy o 4:30, zeby o 5 ruszyc w strone Chiclay, choc wcale nie wiedzielismy, ze idziemy do Chiclay. O 5:40 pomachalismy z trasy Hiszpanom, ktorzy skusi sie na powrotny pociag do Cuzco za 40 usd, a my szlismy torami, szlismy i jeszcze dluzej szlismy. Okolo godziny 10 slonce zaczelo dawac w kosc. Na szczescie mielismy 5 godzin marszu za soba. Podobno przed nami byla jeszcze 1-2 godzin. Po drodze pstrykalismy fotki, w tunelu, na torach etc. Ooo, np. mijalismy kolejne uprawne tarasy inkaskie dziwiac sie ile to ludzie traca, jak jada pociagiem, my mozemy sie zatrzymac i sie na te cuda pogapic. Gdzies kolo 6 godziny zazely nas zastanawiac tablice bardzo podobne do tej, ktora byla przy wejsciu do Machu Picchu. Mowily one o kolejnych wykopaliskach archeologicznych i o tym, ze nalez one do calego kompleksu Machu Picchu. Okolo 12:30 oczom naszym ukazala sie jakze oczekiwana stacja kolejowa. Zobaczylismy pierwszy samochod – tak koniec marszu. Widzimy tez most i duza tablice, ktora nas wprawila w oslupienie. Oczywiscie cos tam cos tam, archeologic, cos tam, cos tam, Machu Picchu, cos tam, COOOOS TAAAAM, Inca Trail, 82 km!!!! Eliza na mnie. Ja na Elize. reka w worek i po przeowdnik. Nie mozliwe! 82 km? Osiemdziesiaty drugi kilometr….!!! Tu cytat z pamieci, wiec moze byc niedokladnie: „Cztery lub szsciodniowy szlak Inca Trail zaczyna sie na 82 kilometrze od Cuzco, tuz za miejscowoscia Chiclay.” Koniec niedokladnego cytatu. Popatrzylismy na siebie i niedowierzaniem stwierdzilismy: a ludzie na przejscie tego odcinka przeznaczaja 4 dni. Fakt – ida pod gore i z gory etc. majac czasem lepsze widoki, aby 4 lub 6 dnia marszu dotrzec do Machu Picchu na piechote. No coz, my do Macchu Picchu dotarlismy sposobem kombinowanym przez dwie Santa, a wrocilismy odwroconym Inca Trail. Nie ukrywam, wycieci bylismy w 3 dupy, ale jakaz byla radosc na twarzy Elizy, jak doszlo do niej, ze te trase robi sie w 4 dni. Chyba tylko to mnie uratowalo przed linczem na mojej osobie w jej wykonaniu (no co mialo nie byc pod gore – nie bylo) ;)

Potem juz poszlo bardzo sprawnie. Busik z Chiclay do Ollaytamtambo. Stamtad nastepny do Urubamby, gdzie przesiedlismy sie na autobus do Cuzco. A teraz pdliczenia.

Wariant najbardziej popularny: pociag Cuzco – Aguas Calientes – Cuzco (70 usd), busik Aguas Calientes – Machu Picchu – Aguas Calientes (12 usd), wstep do Machu Picchu (40 usd, z ISIC 20 usd). Lacznie dla opcji z ISCI: 102 usd, co daje 306 nowych soli peruwianskich.

Nasz wariant: autobus Cuzco – Santa Maria (15 soli), stop Santa Maria – Santa Teresa (5 soli), colectivo Santa Teresa – Hydroelektrownia (7,5 sola), dwa noclegi w Aguas Calientes (2×10 soli), wejscie* na Machu Picchu (60 soli), colectivo Chiclay – Ollaytantambo (2 sole), colectivo Ollaytantambo – Urubamba (1 sol), autobus Urubamba – Cuzco (3 sole). Reasumujac: 113,5 nowego sola peruwianskiego ;)

Wybor nalezy do kazdego z Was :)

* UWAGA! Dla hardcorowcow o dobrym zdrowiu! Ja chyba sie stazeje, albo faktycznie bylem przytlumiony choroba, bo z tej opcji nie skorzystalem. Wstajemy drugiego dnia o 3 rano. Latarka na glowe i sruu pod gore do Machu Picchu. Okolo godziny 4 jestesmy pod Machu Picchu. Wszyscy spia. Staznicy dopiero zaczynaja stawac na warcie okolo 5:30. Mamy wiec cale 1,5 godziny, aby przedlezc sie przez kawalek dzungli do Macchu Picchu od strony nieogrodzonej. Niestety przejscie jest dosc niebezpieczne. Duza przepasc, weze oraz to co w dzungli. Komu sie uda, oszczedza 20 do 40 usd na wejsciowce do Machu Picchu. Od przedostatniej serpentyny na pod Machu Picchu trzeba isc na prawo (kierunek: z biegiem rzeki plynacej pod naszymi stopami). Po okolo 200-300 metrow przedzierania sie przez krzaczory jestesmy w czesci rolczniej pod dolnymi tarasami Machu Picchu. WAZNE! Po rozmowie z przewodniczka wiemy na co zwracaja uwage straznicy, ktorzy wcale nie musza Was zauwazyc, gdy wchodzicie do Machu Picchu nielegalnie. Moga od Was zadac okazania biletu juz na terenie kompleksu. Primo: mokre i brudne buty oraz nogawki spodni (rano jest duza rosa, a i droga nie jest latwa, wiec blota pelno). Secundo: duzy plecak, ktorego niezdeponowaliscie przed bramkami do Machu Picchu. Mozecie byc pewni, ze ktos podejdzie i zabyta o bilet, jesli takowy bedziecie miec. Rada tio Andresa;) maly plecaczek oraz spodnie i buty w nim na przebranie. Ew. spodnie z odpinanymi nogawkami.

Kto wykorzysta i zaoszczedzi niech pamieta, ze lubimy polskie piwo oraz kazda ilosc zdjec do ogladania przy nim;)

Rada Cioci Elizy (przydomek Spostrzegawcze Oko) ;) Wyzej wspominalem o tym, ze na bilecie do Machu Picchu mozna wejsc kilka razy tego samego dnia (sikanie i jedzenie dozwolone tylko poza terenem kompleksu Machu Picchu). Kazdy bilet jest jednak opisany naszym imieniem, nazwiskiem oraz numerem paszportu (pokazujemy przy wejsciu), a przy pierwszym wejsciu dostajemy pieczatke z data, ze wlasnie tego dnia wykorzystalismy nasz bilet (od momentu zakupu mozemy wybrac, czy wykorzystamy go dnia nastepnego, dwa czy trzy dni pozniej). Gdy wchodzilismy po raz drugi do kompleksu Machu Picchu mielismy nasze bilety przygotowane w rece, ale kobietka nawet nie zerknela na bilet, nie mowiac o dacie czy danych na nim wypisanych. Moral: okolo godziny 11 jest juz normalnym, ze ludzie zaczynaja wchodzic i wychodzic z Machu Picchu i strazniczka ma uspiona czujnosc. Nie sadze, aby taki numer przeszedl o 7, czy 8, czyli niedlugo po tym, jak otwieraja sie bramki do Machu Picchu.

 

Aktualizacja 2011.07.18: Plotki donoszą, że trasa piesza po torach od Hydroelektrowni jest przynajmniej w teorii zamknięta i nie do końca zgodna z prawem peruwiańskim. Nie jest to na 100% sprawdzona przez nas informacja, więc upewnijcie się na miejscu i popytajcie lokalsów, jak to wygląda teraz w praktyce.

O autorze: Andrzej Budnik

Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.

Podobny tekst

Żubry, dziki i tarpany, czyli w poszukiwaniu zimy!

Szczerze? Straciłem wiarę w to, że prawdziwa zima zawita do Polski. Po zeszłorocznej ściemie w postaci jednego tygodnia ze śniegiem, postanowiliśmy …

7 komentarzy

  1. motogringos.blogspot.com

    Trasa z Hydroelektrowni cały czas działa i ma się dobrze. Do samej elektrowni można dojechać motocyklem bez problemów z samego Cuzco i następnie zostawić sprzęt z bagażem u miłego pana Escobara – bynajmniej nie narkotykowego barona : ) pozdrawiam, Artur

  2. Ze względów zdrowotnych nie mogę wejść na żadną z gór. Czy warto iść do samego miasteczka? Da się tam zrobić jakieś sensowne zdjęcia?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *