Teatr lalek na wodzie swoje korzenie ma w tradycji plebejskiej. Z czasem stał się kulturalną wizytówką Wietnamu rozpoznawalną na całym świecie. W Hanoi jest dziś jedną z najpopularniejszych atrakcji dla turystów.
Trochę kultury
Będąc w Hanoi, oprócz zwiedzania miasta i kontemplowania zadziwiającego ruchu drogowego, warto poświęcić czas na poznanie specyficznej tylko dla Wietnamu sztuki lalkarskiej. Teatr lalek na wodzie pojawił się na liście obowiązkowych atrakcji turystycznych dla przyjeżdżających tu zorganizowanych wycieczek, ale nie tylko. My też chcemy to zobaczyć. Po dwóch nieudanych podejściach (raz z powodu braku biletów, raz z powodu spóźnienia) wreszcie udaje nam się wejść na spektakl teatru Thang Long. Sala szybko wypełnia się widzami i po chwili nie ma już ani jednego wolnego miejsca. Przedstawienia grane są 3 lub 4 razy dziennie i prawie za każdym razem wszystkie bilety są sprzedane.
Co tu jest grane?
Nie można powiedzieć, że kurtyna idzie w górę, bo jej tu nie ma. Sceny również nie ma, zastępuje ją basen wypełniony po brzegi wodą. Z boku tej nietypowej, wodnej sceny jest miejsce dla muzyków i to właśnie oni rozpoczynają przedstawienie. Ubrani w barwne, tradycyjne stroje, zasiadają przy swoich instrumentach i dla wprowadzenia odpowiedniego nastroju prezentują kilka utworów muzycznych. Po tym wstępie na widowni zapada ciemność, a nad wodną sceną zapalają się kolorowe światła.
Teraz widzimy w pełnej krasie scenografię, którą tworzy kilka bambusowych ekranów, uwieńczonych dachem z dekoracjami typowymi dla pagody. Przedstawienie składa się z krótkich kilkuminutowych scenek, a całość trwa ok. godziny. Każda scenka, to osobna historia, zwykle ukazująca sceny z życia wsi. Widzimy m.in. rolników pracujących w polu ryżowym, walkę byków, zawody pływackie, tańczące dziewczęta, czy walkę smoków ziejących ogniem. Akcja toczy się płynnie, czasem bardzo szybko, a czasem w spokojniejszym tempie, ale wszystko jest jasne i nie trzeba znać języka wietnamskiego, aby spektakl zrozumieć. Wszystko to, odgrywane jest przez małych drewnianych „aktorów”. Muzyka grana na żywo jest tłem do scenek, wprowadza odpowiednią atmosferę lub dosłownie ilustruje akcję.
Jak oni to robią?
Animatorzy ukryci są za bambusowymi ekranami, a lalki pojawiają się na scenie płynnie wysuwając się zza ekranów lub nieoczekiwanie wyskakując z wody. Każda lalka umieszczona jest na długim drągu zanurzonym w wodzie, drugi jego koniec trzyma aktor, który animuje lalką. Jest to zapewne duży wysiłek fizyczny, który w dodatku wymaga wyczucia i finezji. Każda lalka jest osobnym dziełem sztuki. Niektóre z nich są bardzo proste, jak statyczne figurki, ale niektóre mają skomplikowaną budowę i przystosowane są do wykonywania rozmaitych trików. Mierzą od 30 do 100cm i ważą od 1 do 5 kg (podobno). Lalki są bardzo kolorowe i świetnie prezentują się na tej nietypowej scenie.
Początkowo dobrze się bawimy i z zainteresowaniem oglądamy spektakl podziwiając niezwykły kunszt animatorski lalkarzy i zastanawiamy się jak to wszystko działa. Jednak po ok. 30 minutach, czyli w połowie, zaczynamy się lekko nudzić. Rozglądam się po sali i widzę, że niektórzy przysypiają, bądź oddali się już na całego w ramiona Morfeusza. Widzowie to w większości turyści – uczestnicy wycieczek pakietowych. Zapewne ich plan dnia jest tak napięty, że klimatyzowany teatr z wygodnymi fotelami jest dla nich jedynym miejscem, gdzie mogą odsapnąć po ciężkim dniu. A może spowodowane jest to czymś innym? (Andrzej po spektaklu powiedział mi, że jego turyści na Chińskiej Operze w Pekinie też często zasypiali).
Folklor na pokaz?
Nowoczesny budynek teatru, klimatyzowana sala, fotele lotnicze i basen zamiast sceny… a przecież teatr lalek na wodzie powstał na wsi i odgrywany był w plenerze w naturalnych zbiornikach wodnych.
Dochodzę do wniosku, że to, co nam się tu przedstawia, to taki spektakl reprezentacyjnego, profesjonalnego zespołu folklorystycznego jak np. „Mazowsze”. Zarówno teatr Thang Long jak i „Mazowsze” oczywiście prezentują najwyższy poziom i perfekcyjnie ten folklor pokazują, ale chyba właśnie w tym tkwi sęk. Doprowadzona do perfekcji sztuka, bardziej wyszukana od jej pierwotnej formy, traci urok i pewną naiwność, która jest obecna w oryginalnych, naturalnych pokazach folklorystycznych. Nie kwestionuję oczywiście sensu istnienia takiego profesjonalnego zespołu przestawiającego tradycję i kulturę wsi, bo bez tego nie mielibyśmy pewnie okazji się jej przyjrzeć. Jednak kiedy piękne lalki się już opatrzą, tradycyjna muzyka osłucha, a akcja przestaje wciągać przedstawienie staje się lekko nużące.
Wróćmy do korzeni
Teatr lalek na wodzie ma bardzo starą i bogatą tradycję. Nie można określić do końca jego korzeni, jednak na pewno to wieś wietnamska, zwłaszcza w rejonie rzeki Czerwonej na północy kraju, zachowała i pielęgnowała tę tradycję przez wiele wieków. Pierwsze wzmianki o lalkarstwie wodnym pochodzą z XII wieku, ale uważa się, że teatr powstał długo wcześniej i jest powiązany z rytuałem religijnym.
Rolnicy uprawiający ryż, modlili się do rozmaitych bóstw o obfite plony i deszcz, od którego mocno zależał rezultat ich pracy. W tym celu podczas świąt i festynów wiejskich odprawiano rytuały związane z wodą m.in. mycie posągów Buddy, czyszczenie świątyń, wyścigi wioślarskie i pływackie oraz teatr lalek na wodzie.
Przedstawienia były odgrywane na jeziorach, bagnach i innych naturalnych akwenach, często wśród rosnących tam roślin, które stanowiły naturalną scenografię. Inspiracją do przedstawianych historii były rozmaite techniki uprawiania ryżu, zajęcia dnia powszedniego, tradycje i zwyczaje wiejskie oraz zabawy.
Nie istniało pojęcie profesjonalnego teatru lalek na wodzie w sensie biznesu, który jest źródłem dochodu, gdyż była to tradycja rodzinna przekazywana z pokolenia na pokolenie. Początkowo lalkarzami byli tylko mężczyźni, ponieważ uważano, że kobiety są za słabe fizycznie, aby animować ciężkimi lalkami, a poza tym obawiano się, że mogą one zdradzić tajniki sztuki lalkarskiej rodzinie męża.
Sekretem była również technika budowania lalek, zwłaszcza tych trikowych, a ponieważ wykonywano je własnym sumptem, starano się używać jak najtańszych materiałów. Idealnie nadawało się w tym celu rosnące przy jeziorach i stawach drzewo figowe, które łatwo poddaje się obróbce i jest lekkie. Proste formy były rzeźbione przez niedoświadczonych rzemieślników, ale te bardziej wyszukane potrzebowały wprawnej ręki fachowca. Każda lalka była jednak unikatowym egzemplarzem, dziś produkuje się je niemalże masowo jako pamiątki dla turystów.
Warto, czy nie warto?
Mimo wszystko uważam, że będąc w Wietnamie nie można przegapić tej atrakcji jaką jest teatr lalek na wodzie. Jest to unikalna i osobliwa forma lalkarstwa, charakterystyczna tylko dla tego kraju. Na przedstawienie można wybrać się w Hanoi, Saigonie lub gdzieś w świecie, bo teatr Thnang Long gości na licznych festiwalach lalkarskich za granicą. Jednak wybierając się na spektakl trzeba pamiętać o tym, że jest to tradycja mająca ponad tysiąc lat i chociażby z tego względu jest to ciekawe zjawisko zasługujące na szacunek.