Wywiad z koalą

Idę sobie moją ulubioną ścieżką, moim  eukaliptusowym lasem do mojej KOchanej ALI.  Nagle drogę zastępują mi trzy olbrzymy. Stoją w bezruchu z otwartymi paszczami i gapią się na mnie.  Słyszę nieśmiertelne „jaki on słodki!”. Jacy oni brzydcy – myślę sobie.

Idę sobie moją ulubioną ścieżką, moim  eukaliptusowym lasem do mojej KOchanej ALI.  Nagle drogę zastępują mi trzy olbrzymy. Stoją w bezruchu z otwartymi paszczami i gapią się na mnie.  Słyszę nieśmiertelne „jaki on słodki!”. Jacy oni brzydcy – myślę sobie.

Ten dzień nie różnił się niczym szczególnym od innych dni: spanie, jedzenie, wdrapywanie się na gałąź, jedzenie, spanie, czyli dokładnie to, co Koala (i nie jestem żadnym misiem!!!) lubi najbardziej.

Niby nic, a jednak czułem, że coś się dziś wydarzy. No i wydarzyło się: na mojej drodze stanęła trójka tych brzydkich dwunogów, nazywają ich „ludzie”. Myślałem, że to istoty rozumne i znają zasady ruchu drogowego, ale niestety w tym wypadku się pomyliłem. Zatarasowali mój pas i nijak nie mogłem przejść. W dodatku gapili się na mnie i robili mi zdjęcia. Pomyślałem, że zapozuję im chwilkę i może mnie przepuszczą, ale nie… zrobili mi chyba ze sto zdjęć! Jestem ładny, ale bez przesady…

Siedzę sobie na ścieżce, a ci się na mnie gapią...
Siedzę sobie na ścieżce, a ci się na mnie gapią…

Postanowiłem wdrapać się na drzewo, żeby się schować na którejś z gałęzi, ale słabo mi szło, bo kora nie trzymała się drzewa i odpadała za każdym razem, kiedy się jej chwytałem. Poza tym od 10 minut nic nie jadłem i byłem słaby, w dodatku mrówka wlazła mi do ucha. Nie było sensu piąć się dalej, zszedłem z drzewa. Ale co dalej?!

Wspinam się na drzewo, ale słabo mi idzie...
Wspinam się na drzewo, ale słabo mi idzie…

Ludzie wciąż gapili się na mnie, a ja na nich. Staliśmy tak i milczeliśmy. Nie wiem tylko dlaczego pokazywali mi swoje całe uzębienie, nie mają czym się chwalić… Straciłem już nadzieję i chciałem się wycofać, aż tu nagle stał się cud: ludzie zeszli na jedna stronę, dobrze, że prawą i wreszcie mogłem spokojnie przejść. Uff! Oczywiście nie powstrzymali się od robienia dalszych zdjęć, nawet film nagrali i podobno wrzucili go na Facebooka, lansiarze!, No i te „ochy” i „achy” na mój temat. Ile można tego słuchać? Minąłem ich wreszcie i rzuciłem ostatnie spojrzenie, a oni zaczęli coś szeptać, jaki to ja jestem śmieszny! Nie wiem czy widzieli się w lustrze?

Co za dzień! Na szczęście spokojnie dotarłem do mojej KOchanej ALI, ale byłem spóźniony i nie obyło się bez  focha…

O autorze: Andrzej Budnik

Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.

Podobny tekst

Buzkaszi, czyli dlaczego oni gonią za zdechłą kozą?

Czy Wy też tak czasem macie, że jedziecie gdzieś przez kilkanaście godzin, albo kilka dni i jesteście rozczarowani tym, co po drodze? Jest zimno, …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *