Mam ciarki na plecach, gdy patrzę na geograficzną mapę Australii Zachodniej. Tak ogromna i różnorodna zarazem, że ciężko ująć to jednym postem. Zacznijmy od tego, co kochamy najbardziej – przestrzeń i jej odcienie w wydaniu południowo-zachodnio australijskim, czyli najpiękniejsze atrakcje Australii Zachodniej!
Oczywiście tytuł tego posta jest naciągany jak cholera, bo to zestawienie po pierwsze jest subiektywne, a po drugie, nie jesteśmy w stanie w miesiąc objechać całego stanu tak wielkiego jak pół Europy. Odnosimy się tylko do tego co na południe i południowy-wschód od Perth. To właśnie ten skrawek Australii Zachodniej sprawił, że wsiąknęliśmy dłużej niż planowaliśmy, ale po co jest plan? Po to, aby go zmieniać! Po kolei więc!
Plaże i zatoki
Widzieliśmy już ładne plaże w Australii. Głównie na północ od Brisbane, w stronę Cairns i Cape York. Ładniejsze od tamtych są w Australii Południowej, głównie na Półwyspie Eyre, ale to co przyniosło Hrabstwo Denmark oraz Esperance, rozłożyło nas na łopatki.
Greens Pool koło Denmark to naturalny basen osłonięty od Oceanu skałami, o które rozbijają się… nie, nie… wróć… roztrzaskują się z hukiem odrzutowca kilkumetrowe fale. Kilkanaście metrów dalej tworzy się bajorko o lazurowym kolorze wody, w której aż chce się wyciągnąć i poleżeć na plecach! Gdy wyleciałem dronem, aż mi ciarki przeszły po plecach, zresztą zobaczcie sami…
Cape Le Gand National Park
Jeśli chcielibyście kręcić reklamę, która ma się dziać w raju, to właśnie to jest właściwy adres. Nie bez powodu nazywa się też Lucky Bay. Śnieżnobiała plaża, bardzo szeroka, lazurowe morze, wydmy, leciutkie fale – w sam raz do pluskania się, ale nie do surfingu i najważniejsze – kangury… Tak, to właśnie jest to miejsce, skąd pochodzi większość zdjęć w Australii z kangurami na plaży i wcale nie jest to Kangaroo Island, która leży niedaleko Adelajdy :)
W tym samym parku narodowym znajdują się jeszcze dwie inne piękne plaże. Helfire Bay oraz Le Grand Beach. Ta pierwsza jest rajem dla surferów, a ta druga rajem dla kierowców off-roadów! Deski nie mamy, samochodu 4×4 też nie mamy, ale chyba bym umarł, gdybym nie spróbował na tę plaże wjechać. Najpierw, nauczony już doświadczeniem, zbadałem teren, po którym zamierzałem jeździć, a później odpaliłem Falcona. Drugi bieg i 4-litrowy silnik miło zamruczał, a samochodzik pomknął jak po stole. No dobra, na wydmę nie wjadę, ale co miałem frajdy to moje :)
Ostatnia atrakcja Cape Le Grand National Park to szczyt o nazwie Frenchmans Peak, na którym góruje piękna skała będąca jaskinią zarazem. Z tym szczytem wiąże się aborygeńska legenda, bo gdy spojrzycie dokładniej na poniższe zdjęcie, to możecie sobie wyobrazić, że ta skała to ptak. Siedzi na szczycie góry od kilkunastu tysięcy lat i pilnuje, aby dwie małe wysepki znajdujące się niedaleko Helfire Bay nie zbliżyły się do lądu. Te wyspy to aborygeńskie dzieci, które pewnego dnia idąc przez busz, ukradły z gniazda ptaka dwa jajka i je zjadły. Gdy ptak spostrzegł, że gniazdo jest puste, a wokół rozbite skorupki, znalazł szybko dzieci, które to zrobiły. Chwycił oba dziobem i wyleciał z nimi w morze, a później zrzucił do wody. Gdy tylko dzieci dopływały do lądu, ptak się podrywał i znów wywlekał je w otchłań morza. Te żółte zacieki na skale to łzy rodziców, którzy spostrzegli po powrocie z Walkabout, że ich dzieci nie ma. Ojciec i matka, usiedli na szczycie góry i do dziś opłakują stratę, która ich dotknęła.
Takich legend w Australii jest mnóstwo. Pochodzą z okresu Dreamtime, który dla Aborygenów stanowi punkt odniesienia.
Góry
Mont Pingerup
Najtrudniejszą w Australii kwestią, która jest w stanie zepsuć nawet najpiękniejsze miejsca jest monotonia. Tu jednak znów nauczeni doświadczeniem z poprzedniego pobytu na tym kontynencie, wiedzieliśmy, że nawet najpiękniejsze plaże w opcji naście, nam się opatrzą. Odbiliśmy więc w góry, a te choć w Australii niewielkie, to jednak malownicze. Nic na razie nie jest w stanie przebić Flinders Ranges z Australii Południowej, ale widok z Mont Pingerup sprawił, że zastanawiamy się nad każdą, nawet najbardziej zaniedbaną brązową tabliczką przy drodze.
Było lekko przed 17, już powoli zastanawialiśmy się, gdzie będziemy spać i nagle zauważyłem zjazd na Mt. Pingerup.
– Alicja, co to jest? Masz coś o tym? – już naciskając na pedał hamulca zmusiłem do otwarcia mapy, mojego pilota.
– Nie mam. Nie wiem, ale możemy zjechać, bo droga wygląda ciekawie – spojrzała na mnie z tą iskrą w oku i od razu wrzuciłem wsteczny bieg.
Droga lekko zapuszczona, jakieś gałęzie porozwalane i widać, że nieczęsto uczęszczana. Po kilku minutach byliśmy na jej końcu i zaczęliśmy czytać tablice, które zwykle są na początku szlaków. Godzina marszu przez busz i las. Brzmi jak dobra okazja na zachód słońca. Z mapy wynikało, że to najwyższy szczyt w okolicy z widokiem na tzw. karri forest. Wzięliśmy statyw, zapasowe baterie i ciepłe ubrania i ruszyliśmy przed siebie nie wiedząc co na końcu tej drogi zobaczymy. Ta decyzja była strzałem w dziesiątkę. Od tamtego momentu zatrzymujemy się przy każdej, nawet najbardziej niepozornej i nieznanej nam nazwie, która kieruje gdzieś w bok z drogi głównej. Zakładam, że za parę lat będzie to jeden z hitów południa Australii Zachodniej.
Stirling National Park
Dość oczywisty punkt na naszej trasie, bo to najbardziej znany w południowej części Australii Zachodniej górzysty fragment. Wzgórza fantastycznie pokryte jakby perskim dywanem wykonanym nie z wełny, lecz liściastej pierzynki, która się ciągnie kilometrami i znika lekką fałdą za horyzontem.
Spędziliśmy tutaj trzy dni, które były idealną odmianą dla leniwych dni na wybrzeżu. Przejechaliśmy chyba wszystkie dostępne drogi i wskrabaliśmy się na trzy szczyty. W planach był jeszcze jeden, ale przepędziła nas potworna chmura burzowa, która jak się później okazało ciągnęła się za nami przez kolejne 250 km, a na koniec „obsrała” nas gradem!
W drodze przez Stirling National Park.
Lasy
Karri oraz Tingle to dwa rodzaje lasów, które są charakterystyczne dla południa zachodniej Australii. Wjeżdżaliśmy w nie kilka razy, z różnych stron i drzewa te robią niesamowite wrażenie. Karri Forest niedaleko Margaret River wygląda tak, jakby ktoś ustawił koło siebie rakiety gotowe do wystrzelenia w powietrze. Grube i bardzo strzeliste pnie, a na ich szczycie bujna korona drzewa. Fantastyczny widok, szczególnie gdy jedzie się późnym popołudniem wijącą się jak wstążka drogą, a cienie i promienie słoneczne sprawiają wrażenie, jakby drzewa się przemieszczały. Gdzieś za Pemberton „najechaliśmy” na ogromny pożar, który mocno nas wybił z rytmu i nie był niczym miłym.
Pożar buszu w Australii Zachodniej
Tingle Trees koło Walepole to zupełnie inna bajka. Potężne i często bardzo masywne u podstawy drzewa, które mają po kilkadziesiąt metrów wysokości. Na niektóre z nich można się wspiąć, a do niektórych można wejść do środka.
W środku Giant Tingle Tree!
Spędziliśmy miesiąc krążąc po południu Australii Zachodniej. Dziś wiem, że to i tak było za mało, bo nie podejrzewałem, że tyle i tak szalenie różnorodnych miejsc można tu znaleźć. Przede wszystkim byłem zaskoczony zielenią i obfitością drzew i w ogóle roślin, bo tego to spodziewałem się po Tasmanii, Victorii lub południu Nowej Południowej Walii, ale na pewno nie Australii Zachodniej, a jednak.
Australia Zachodnia praktycznie
1. Holiday Pass do kupienia w większych miastach w punktach informacji turystycznej pozwala wjeżdżać nam przez 4 tygodnie do Parków Narodowych w Australii Zachodniej. Kosztuje 44 AUD i gdybyśmy liczyli ile razy nam się zwrócił, to pewnie byłoby to z 5 razy. Bez niego musielibyśmy za każdy dzień płacić minimum 12 AUD od samochodu w różnych parkach narodowych. W Samym Stirling NP zostawilibyśmy już 36 AUD, a gdzie reszta? Pass jest wystawiany na samochód i co ciekawe można od jego ceny odliczyć nawet wcześniej zakupiony bilet w jednym z parków w Australii Zachodniej. My przed wyjazdem na południe z Perth byliśmy jeszcze w Pinakle Desert i tam zapłaciliśmy za bilet 1-dniowy właśnie 12AUD, ale gdy pokazaliśmy ten bilet przy zakupie Holiday Pass, odliczono nam te 12 dolarów od ceny. Jednakże wtedy te 4 tygodnie zaczyna się liczyć od daty pierwszego odliczanego biletu. W naszym wypadku były to 4 dni.
2. Caravanparki vs. bush campingi vs. rest areas.
To są trzy najtańsze opcje noclegów z tym, że z tej pierwszej nigdy nie korzystaliśmy, bo są wg nas za drogie i zatłoczone. Spaliśmy kilka razy na darmowych bush campach i wiele razy na tzw. rest areas przy głównych trasach przelotowych. Zdarzało nam się też wjeżdżać po prostu w zwykły busz.
Bush campy są darmowe i płatne. Przy bardziej popularnych parkach narodowych jak Stirling czy Cape Le Grand, bush campy są płatne. W mniejszych są albo połowę tańsze, albo wręcz darmowe – trzeba szukać. Można to sprawdzać na stronach internetowych parków narodowych, w informacjach turystycznych lub na stronie www.exploreaustralia.net.au, która jest skarbnicą wiedzy w temacie spania w samochodzie w Australii.
3. Nie spiesz się i zjeżdżaj z drogi głównej.
To nasze australijskie motto, które przyświeca nam od momentu, gdy kilka lat temu przejechaliśmy z Darwin do Cairns za pomocą relocation deal w cztery dni. Ponad 3000 tys. kilometrów i wiele miejscówek, które ominęliśmy, bo się spieszyliśmy. Tak, fajnie jest podróżować za darmo autostopem lub przez relocation deal, ale… czy po to przylatuje się na drugą półkulę, aby się spieszyć?
Rada: Australii nie da się ogarnąć na raz. Nie da się jej też zobaczyć na dwa razy. Warto sobie dawkować i skupiać się na mniejszych fragmentach jeśli mamy np. tylko 2-3 tygodnie. Skakanie po kraju wielkości Europy i zaliczanie go, zabiera nam możliwość cieszenia się wolnością i bezkresem, jaki jest wpisany w słowo Australia. O buszu i Outbacku jeszcze napiszę, więc może wtedy Cię do tego przekonam. Dziś uwierz proszę na słowo, bo nie piszę tego w żaden sposób złośliwie. Piszę to jak jakiś stary dziad, z doświadczenia :)))
Już samo jechanie australijską drogą jest fantastyczne, ale zjeżdżanie z niej, w te małe bite dróżki daje jeszcze większą frajdę. Australia jest bardzo dobrze oznakowana i naprawdę trudno coś pominąć, ale nasz patent na ten ogromny kontynent to: Mapa Google z pozaznaczanymi miejscami, które chcemy zobaczyć. Po przyjeździe do Australii idziemy do sklepu i kupujemy porządny atlas drogowy całego kraju (spinany kółkami, a nie klejony). Nanosimy na niego nasze punkty i uzupełniamy wszystko informacjami od spotkanych ludzi, siwych nomadów, którzy wynajdują fantastyczne miejscówki i wskazówkami od pań z punktów informacji turystycznej. Tak uzbrojeni nie przegapimy żadnych ciekawych miejsc. Słowo!
cudnie tam u Was! :)
Kangury na plaży. Combo! :)
Jeszcze brakuje, żeby siedziały w leżakach :P
A tutaj nawet pingwinow nie ma
Boże jakie to jest cudowne!
Zdjęcia są oszałamiające! A ten zachód słońca aż zapiera dech! Niesamowite
Zachody słońca łamią system w niektórych miejscach. W Stirlingu szczególnie:)
No to dołożyliście do pieca :)
Aaaa, teoszeczke :))
Rewelacja! :)
A na Tasmanie sie wybieracie? Tam tez jest co focic :) Pozdrowienka na Swieta!!!
Był taki pomysł i korci, ale chyba poświęcimy jej kolejnyvwyjazd po prostu. Nie chcemy pędzić, a Tasmania też mała nie jest :)
mala nie jest nie wiem ile jeszcze bedziecie w Oz ale odleglosci sa znacznie przyjemniejsze niz na mainlandzie :) my bylismy 3 tygodnie i calkiem sporo udalo sie zobaczyc :)
Najwyżej moglibyśmy jej poświęcić tym razem tydzień i to imho jest dużo za mało, next time :)
pozwolę sobie zacytować moją świętej pamięci babcię (traktujcie to jako badzo pozytywny wydźwięk z lekka nutką zazdrości ;p) : „A idźcie w pierony!” :) SUPER wpis. Bartek Twarog dopisz do listy must see in Australia :)
Hehe! Babcia dobrze prawiła:)
A Bartek to się chyba będzie musiał teleportować na drugie wybrzeże :D
W styczniu wybieramy sie na miesiac :)
<3 W którą część?
Zachodnia aus. To juz nasz trzeci wyjazd
Bomba! Bawcie się przednio :))
Do kiedy jestescie w AUS?
Cieszcie się wolnością w Australii, bo jak wrocicie do kraju, to możecie być zaskoczeni zmianami
Moja żona Magdalena Bereska
❤️❤️
Świetne fotki. Normalnie „czuc” zapach świeżego powietrza jak je oglądam.
Cieszę sie bardzo, że tak to odbierasz! Wesołych dla całej Waszej rodzinki :)
Wesolych Swiat Wam rowniez! I dzieki wielkie za relacje- mozemy sie upewnic w naszych planach styczniowych ;) Praktyczne rady bezcenne! Wesolych Swiat!!!
Haha! Super! Kupujecie terenówkę czy wynajmujecie?
zdecydowalismy sie wynajac tym razem, nast razem przyjedziemy swoim ;) a wy skad odlatujecie w lutym/marcu? Milego w Grampians bo to fajne miejsce- uwielbialam tam wyjezdzac bo o wiele zimniej zawsze niz w Mel. Raz nawet byl snieg hehe
Wylatujemy z Sydney.
The Grampians są fenomenalne! Piękne treki można tu uskuteczniać i genialne wodospady :)
Radosnych i dla Was!
eee tam co to za kraj co nie można spać w samochodzie….
A przy okazji jak z UAV ? na legalu i jest G do dyspozycji czy ukradkiem bo nie można ?
Wesołych. Tu też brak śniegu :P
Dla Ciebie Australia i tak za monotonna :P
A tak poważnie, UAV w miastach są spore restrykcje i bolesne kary. CASA, czyli taki nasz PAŻP filtruje Internet i wysyła mandaty po 850AUD. Natomiast poza miastami i zdała od lotnisk nie ma nic i latać można do woli. Bardzo zdrowe podejście maja do hobbystów tutaj :)
może i za monotonna ale kangury z tym turkusem pierwsza klasa !! Najlepszego !!
Wszyacy razem I kazdy z osobna , oczami wyobrazni a odwaznym jak „losWiaheros-i” w realu….:-)
Zdrowych, radosnych i gorących Świąt (podobnie jak u nas ;) ), mimo, że na drugiej półkuli łączymy się z wami serduchami, :)
Uwazajcie ma pozary. Czech WA sie pala na maxa
To prawda, jest bardzo sucho ale WA juz za nami. Odkrywamy właśnie Victorie :)
To zapraszam do nas jak macie ochote u nas wypic kawke.
Dziękuje, ale gdzie dokładnie? Jesteśmy w The Grampians NP :)
My kolo Geelong mieszkamy Lara
Ania, gdzie moge znalezc info na temat tych pozarow?
no i jak tam sie czujesz? Szkoda ze tym razem bedziemy tak blisko a nie damy rady sie zobaczyc- moze w PL w nast roku? :)
Anna, tu masz wszystko na ten temat w stanie WA => http://www.dfes.wa.gov.au/safetyinformation/fire/bushfire/Pages/default.aspx
http://www.dfes.wa.gov.au/alerts/Pages/alertsmap.aspx
dzieki
U nas tez sie nie zle pali
http://www.theage.com.au/victoria/great-ocean-road-towns-evacuated-as-fire-hits-coast-homes-20151225-glv0nn.html
Anna, BTW, wysłałem Ci wiadomość na priv :)
Andrzej a Wy sie znacie z Anna? :) czy dopiero sie poznacie?
Nie znamy, ale może uda się poznać :)
Wyglada ze mówimy tu tylko o Południu WA, a jest jeszcze tyle ciekawych miejsc w kierunku Północnym i w głąb stanu…. Niestety żeby wszystko zobaczyć trzeba chyba lat!!
Jest jak piszesz, co tez podkreślam na początku tekstu :)) Północ juz mamy zjeżdżoną, jeszcze rylko środek WA został :)
Australia kusi, kusi tak mocno, że jest na mojej liście „w razie gdyby coś się działo…”
No a te kangury na plaży… :)
Kurczę, Australia to taki piękny kraj. Aż chciałoby się tam teraz być. Fajnie opisane, no i oczywiście piękne zdjęcia!
Świetne zdjęcia. Australia już w najbliższych planach :)
Wow, ale super fotki… Australia znajduje sie na mojej liscie zyczen. Razem z Nowa zelandia. przepiekne widoki i przyjazne kangury.
Pozdrawiam
Krzysztof
Zdjęcia zapierają dech w piersiach. Są cudowne ;)
Cudowne zdjęcia. Aż dech zapiera, takie widoki. Lubię podróżować, niestety nie mam na razie na to czasu. Ale chyba już wiem gdzie pojadę na urlop. A te kangury, jednak takie spotkanie to jest dopiero przeżycie.
Cudowne są małe kangury :)
Jakie piękne zdjęcia! Aż chce się rzucić wszystko i ruszyć do Australii :D
Coś pięknego! Od zawsze marzyłem o wycieczce do Australii. Ba! Chciałbym ta nawet zamieszkać, ale jak słyszę o tych nietypowych zwierzakach, wielkich owadach i pająkach, które są na porządku dziennym jak u nas komary czy muchy… to mi się trochę odechciewa :P To prawda, czy jednak lekka przesada?
Hej;) Czy te zdjecia także robione sony a6000? Pozdrawiam
Tak, wszystkie poza ujęciami z drona :)
Australia jest na prawdę niesamowitym miejscem, mam nadzieję że udam mi się kiedyś tam pojechać. Zdjęcia świetne, zarówno one jak i cały artykuł bardzo mi się podobają :D Pozdrawiam gorąco !
Oj ale zazdraszczam tych pięknych widoków. Te kangury są przeurocze.
Haha! Ta mewa w dziwnej pozycji jest super :) Plaże, słońce.. chciało by się już wakacji.
Czytasz w moich myślach! Nie znoszę tej pluchy i zimna w Polsce, po prostu już mnie trafia przez to, co się dzieje w teraz z pogodą.
Boska relacja i genialne zdjęcia! Tak trzymać!
Pozdrawiam,
Kamil
Witam podróżników :D
Pierwszy raz spotykałam się, że tytuł jest subiektywny, bo nie może być obiektywny, ponieważ nie da się zwiedzić takiego wielkiego kawału kontynentu w cały miesiąc.
Tak przepiękna woda w kolorze lazuru :3
Piękne niesamowite góry oraz lasy, aż się chce tam pojechać, a może jeszcze zostać. Mam dość tej Polski szarej, brudnej, zimnej i chamskiej..
Zazdroszczę wam takich podróży :)
Mam pytanie jak jest tam z szkodnikami np; rano w toalecie jest pająk lub skorpion?
Nie myślałem że kangury są tak oswojone
Australia jest niesamowita. Byliśmy w listopadzie 2018 tylko dziesięć dni a i tak udało nam się liznąć po odrobince wszystkiego co ma o zaoferowania. Wspaniałości dziedzictwa kulturowego w Muzeach Narodowych, nowego ducha sztuki w galeriach oraz na ulicach Fitzroy, majestat nieprzereklamowanego a szarpniętego wiekiem budynku Opery, wyjątkowość ekosystemu podczas leśnych spacerków na trasie Great Ocean Road no i oczywiście niepowtarzalny klimat australijskiego wybrzeża, które jest spełnieniem surferskich fantazji. Koniecznie chcemy tam wrócić, tym razem na kilka tygodni i w towarzystkie mini campera :-) Widoki z Stirling National Park zapierają dech. BAJKA. :-)