Ruch uliczny na Bliskim Wschodzie

Jako fan praktycznych rozwiązań nie mogłem sobie darować napisania kilku słów na temat tego, jak wygląda ruch uliczny na Bliskim Wschodzie. Jest on zarówno czasem bardzo zwariowany, o ile nie użyć mocniejszego słowa – niebezpieczny, ale też zarazem niektóre rozwiązania na drogach są bardzo praktyczne i ułatwiające ludziom poruszanie się po ulicach.

To, że w Azji zasad ruchu drogowego nie ma, tzn. w naszym mniemaniu, to pewnie się domyślacie. Tu zasada panuje jedna – kto większy ten ma pierwszeństwo i tak w kolejności jest: ciężarówka, autobus, minibus, pick up, samochód osobowy, motor, skuter, rower i człowiek. Wszystko jasne? Nie do końca! Wyjątkiem od tej reguły są zwierzęta – np. osły, kozy, owce czy inne bardziej egzotyczne, jak np. małpy, które mają pierwszeństwo bezwzględne, bo któż zaryzykuje bliskie spotkanie z rogami wyżej wymienionych? Nikt…

Bardzo ciekawym wynalazkiem, np. w Iranie, a szczególnie w koszmarnie zatłoczonym Teheranie, {joomplu:673} są tzw. moto-taxi. Idziesz na plac, widzisz tam stojących kolesi z motorami, podchodzisz, podajesz miejsce docelowe, negocjujesz cenę (nie ważne, że ani Ty, ani Twój potencjalny kierowca nie wie, gdzie to dokładnie jest – patrz filmik poniżej), dobijasz targu i w drogę. Takim motorem po pierwsze, że taniej to i szybciej – gubią bardzo szybko korki no i oczywiście można łatwo jechać pod prąd, gdy się zbłądziło lub gdy tak akurat jest szybciej. Zresztą zobaczcie sami, jak to wygląda w praktyce – zwróćcie uwagę na dialog naszego kierowcy z innymi uczestnikami ruchu drogowego, na odbierane telefonu i zapalanego papierosa. Wszystko z nami na pokładzie ;)

Autobus po przejściach, jednak dalej wozi pasażerów
Autobus po przejściach, jednak dalej wozi pasażerów

A teraz będzie bardziej praktycznie, czyli trzy triki na to, aby ruch uliczny był bardziej płynny:

  1. zamiast skrętu w lewo na każdym skrzyżowaniu, co zdecydowanie spowalnia częstotliwość  zmiany świateł, za skrzyżowaniami są zawrotki z dodatkowym pasem, po której jest pas do skrętu w prawo (na autostradach zaś zjazdy do miejscowości leżących na lewo od drogi nie mają ślimaków i wiaduktów tylko odpowiednio dalej jest zjazd łukiem z autostrady w lewo i dojechanie od lewej strony do przeciwległego pasa ruchu, co pozwala nam za kilkaset metrów bezkolizyjnie skręcić z autostrady w prawo),
  2. dodatkowy prawy pas oddzielony krawężnikiem tylko dla samochodów skręcających w prawo – bez świateł i z dodatkowym pasem za skrzyżowaniem do bezkolizyjnego wjechania na ulicę,
  3. sekundniki obok świateł na skrzyżowaniu oznajmiające ile czasu jeszcze będzie się świecić światło zielone lub czerwone, co w dużym stopniu ułatwia przewidzenie sytuacji na skrzyżowaniu – nikt nie jest zaskoczony nagle zmieniającym się światłem na czerwone, a nawet jeśli by był, to i tak przejedzie na czerwonym :)
Zjazdy z autostrady w lewo - Iran
Zjazdy z autostrady w lewo – Iran

Te trzy udogodnienia działają zarówno we wschodniej Turcji, w Iraku, jak i w Iranie. Nie zawsze jednak razem. Dodatkowym specyfikiem np. dróg irackich są progi zwalniające co mniej więcej 100-200 metrów, montowane w miastach przed każdym skrzyżowaniem i przejściem dla pieszych, a poza miastami na check-pointach kontrolowanych przez Peszmergów.

Ciekawostką szczególnie dobrze widoczną w Iranie są pasy zieleni oddzielające dwie nitki autostrady {joomplu:1048} od siebie. Pasy zieleni… dobre… powinno się to nazwać raczej nazwać pastwiskami zieleni, lub raczej pastwiskami pustynnymi – dla zrozumienia kliknijcie zdjęcie po lewej. Po prostu pas pomiędzy biegnącymi w przeciwnym kierunkach nitkami autostrady jest tak szeroki, że ledwo czasem widać samochody jadące z naprzeciwka. Szukamy zalety? A no jest, jadąc w nocy nie oślepiają nas światła samochodów jadących z przeciwka. U nas jednak nie jest to możliwe do zastosowania, bo miejsca na tak szeroką drogę nigdzie nie ma, szczególnie na nowobudowanym odcinku Zakopianki ;) Tutaj, w Iranie mają dużo pustyni i na takie cudeńka można sobie pozwolić! :)

Pasy zieleni w Iranie
Pasy zieleni w Iranie

Cóż jednak z tego wszystkiego, skoro na drogach tutaj nie ma prawie żadnej kultury jazdy. Ci, którzy nawet chcieliby, aby było normalniej po pół godziny jazdy zgodnej z przepisami są na tyle zirytowanie swoim wolnym tempem jazdy, że przestają stosować się do przepisów.

W całym tym rozgardiaszu ulicznym jakoś muszą sobie też radzić piesi. Jak to wygląda na PASACH I PRZY ZIELONYM ŚWIETLE DLA PIESZYCH zobaczycie na poniższym filmiku.

Powodzenia! :)

 

PS: Tym artykułem zaczęliśmy nowy cykl wpisów na blogu. Poza zwykłymi relacjami pojawiać się będą od dziś wpisy analizujące i pokazujące dziwne/ciekawe/zwariowane/kuriozalne rzeczy/tematy/zjawiska, które zaobserwowaliśmy podczas naszej podróży w różnych krajach. Mam nadzieję, że się przyjmie. Prosimy o masę komentarzy czy ten pomysł Wam się podoba czy nie.

O autorze: Andrzej Budnik

Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.

Podobny tekst

LosWiaheros w Pytaniu na Śniadanie

To był bardzo niespodziewany telefon. – Dzień dobry. Chciałabym Państwa zaprosić do programu Pytanie na Śniadanie. Będziemy rozmawiać …

Jeden komentarz

  1. Zwiedzam sobie bloga bo nowa tu jestem a ta część świata bardzo mnie ciekawi. Lubię też takie wpisy bo oprócz praktycznych aspektów pokazują spotkanie (aby nie zderzenie?) różnych kultur… Zawsze mnie fascynuje, i przeraża zarazem, jak to możliwe że ten uliczny chaos jakoś działa… i choć wypadki „powinny” się zdarzać na każdym kroku to żadnego nie widziałam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *