Kiedyś ktoś zadał mi pytanie dokąd pojechać, ale tak żeby było: egzotycznie, zielono, bezpiecznie, dobre jedzenie, mało ludzi no i oczywiście… tanio. Wiecie co przyszło mi do głowy? Podlasie. Spełnia wszystkie te kryteria bez żadnego naciągania i koloryzowania. Podlasie to jest to miejsce, o którym zawsze opowiadam z jakimś rozedrganiem. Dlaczego akurat ten region w Polsce tak na mnie działa?
W Białymstoku mieszkałam jako studentka, ale zajęcia na uczelni szczelnie wypełniły mi kilka lat życia. Nie było czasu, woli ani pomysłu, żeby zobaczyć tego, co jest dookoła i odkrywać te wszystkie niespodzianki, które chowają się w pobliskich puszczach, bagnach, wsiach i w ludziach. Bardzo tego żałuję i teraz gdy czasu mam jeszcze mniej próbuję to wszystko trochę nadrobić.
Chcę poznać i odkryć Podlasie dla siebie, bo coś mnie tam cały czas przyciąga. Nie jestem w stanie precyzyjnie powiedzieć co to jest. Za każdym razem gdy tu przyjeżdżam ten region odsłania przede mną kawałek swojej tajemnicy, o której z palącym policzki rumieńcem chcę Wam opowiedzieć.
Natura Podlasia – egzotycznie, zielono, bezpiecznie
Przyroda na pewno jest tym elementem, który sprawia, że ciągle chcę tu wracać. Miło jest zagubić się w gąszczu Puszczy Knyszyńskiej, tropić żubra w Białowieskim Parku Narodowym, albo obserwować ptaki na biebrzańskich bagnach. Spłynąć kajakiem po Narwi, Bugu lub Supraśli. Kontakt z przyrodą jest tu obowiązkowy, a wszystko takie soczyste, pełne i bogate, że można czerpać stąd energię, inspirację i chęci do wszystkiego. Właśnie takiej ogromnej chęci nabrałam, aby wziąć aktywny udział choć w małej cząstce życia tej natury.
Jak to zrobić? Na pomysł wpadłam bardzo szybko. Wolontariat. W ubiegłym roku „w trosce o bagna” pomagałam w Biebrzańskim Parku Narodowym, tym razem pojechałam stanąć oko w oko z królem Puszczy Białowieskiej – żubrem. Jako wolontariusz pracujący w terenie, każdego dnia spędzałam kilka godzin w lesie.
Można było się tego spodziewać, ale jednak zaskoczyła mnie ilość rozmaitych gatunków drzew i mniejszych roślin. Znam nazwy może dziesięciu procent tego, co widziałam. Świadczy to oczywiście przede wszystkim o mojej ubogiej wiedzy w tym temacie, ale też o bogactwie gatunków jakie tam występują.
Nigdy nie było nudno. Każdego dnia puszcza pokazywała mi swoje zielone komnaty. Raz przedzierałam się przez gęste zarośla jak przez zagracony strych babci, chwilę później skakałam po kępach podmokłego lasu olchowego zupełnie jak bym chciała przemknąć przez mocno zalaną łazienkę, żeby tylko dotrzeć na suchy grunt gdzie pną się do nieba sosnowe kolumny i poczuć się jak na prawdziwej sali balowej. Taneczny krok jednak spowalniał i robił się mniej zgrabny na mięciutkich poduchach mchu porastającego brzezinę. Puszcza ogromna jak pałac urządzony na bogato i ja pałętająca się po nim z entuzjazmem małego pieska, który gdy merda ogonem to cały się aż kiwa na lewo i prawo.
Jadalnia była prawie wszędzie, ale nie dla mnie. Zielone krzaczki uginały się pod ciężarem pękatych jagód i kusiło bardzo, żeby się zatrzymać i objeść aż do fioletowości języka, ale to jednak park narodowy i runo leśne pozostawiamy tym, którym należy się ono najbardziej, czyli mieszkańcom puszczy.
To tylko jeden fragment Podlasia. Są przecież jeszcze biebrzańskie bagna, nad którymi toczą się codziennie wielogodzinne spektakle urządzane przez ptaki, a szansa spotkania z łosiem powoduje gęsią skórkę na plecach. Śniadanie można zjeść w towarzystwie nieśmiałego dudka, a przy kolacji docenić, że wszystko jest na talerzu i nie trzeba wraz z chmarą bocianów szukać jedzenia na świeżo skoszonej łące.
Łąka… ech ta podlaska łąka. W pogodny dzień nie da się spokojnie obok takiej przejechać. Kusi zapachem, kolorami i miękką trawką. Jeśli się na niej położysz – przepadniesz. Ja przepadłam. Straciłam poczucie czasu. Schowałam się pod wysokimi trawami a zadziorne chabry mówiły wszystkim, że mnie nie ma. Miały rację. Byłam na prywatnym spotkaniu z zapracowanymi o tej porze roku pszczołami i motylami.
I tak leżałam sobie błogo w tej poetyckiej scenerii, a jak już przyszedł czas, że trzeba się było zbierać do drogi, okazało się, że cała szyja, dekolt i ramiona pokryte były czerwonymi plamkami. Pewnie uczulenie na jakieś zielsko… Nie ma się co zrażać, wszystko znikło po kilku godzinach i może nawet wyszło mi to na zdrowie.
Smaki Podlasia – dobre jedzenie, bezpiecznie
Babka i kiszka ziemniaczana, kartacze, chłodnik, czyli to wszystko, czego trzeba tu spróbować na pewno. Fanem kiszki nie jestem, ale babka ziemniaczana z zestawem surówek już bardziej do mnie przemawia. Za dobre, świeże kartacze oddam wszystko. Co prawda nie pochodzą akurat z Podlasia, tylko z Litwy, ale właśnie piękno tego regionu to mozaika kultur i kuchni.
Od kilku lat prawdziwy renesans przeżywa kuchnia tatarska. Dzięki konsekwentnej pracy Dżennety Bogdanowicz w „Tatarskiej Jurcie” w Kruszynianach można dziś spróbować dań o tajemniczych nazwach: pierekaczewnik, czebureki, kibiny… Sami na miejscu zapytajcie co oznaczają, albo nie pytajcie, tylko po prostu spróbujcie tych potraw.
Największa niespodzianka ostatniej mojej wizyty na Podlasiu to lody w Sokółce, które wysyłają w kosmos. Kręci je Łukasz Dutkowski – młody, ambitny człowiek o promiennym (miało być magnetyzującym, ale może nie wypada) uśmiechu. Myślę, że gdy miksuje te lody, jego uśmiech wpada między składniki i gładko rozprowadza się w lodowej masie. Nie ważne, który smak wybierzesz, orzechy włoskie, laskowe, pistacja, czekolada z chili, bananowe, mango, tiramisu, słony karmel, malina, wszystkie są jednakowo pyszne, pełne aromatu i przyjemnie kremowe. Sukces lodów tkwi na pewno w dobieranych składnikach, na przykład pistacje przyjeżdżają do Sokółki spod samego wulkanu Etna, ale duże znaczenie ma tu pasja Łukasza i dbałość o szczegóły.

Jest jednak jeden smak, który zaskoczył mnie najbardziej, to lawenda. Łukasz kupuje lawendę z małej plantacji w pobliskiej wsi Dworzysk i sam robi ekstrakt do lodów. Smak naprawdę niecodzienny, delikatny i świeży, ale nie za słodki, taki w sam raz.
Nie chciałabym tu umniejszać uroku samej miejscowości Sokółka, ale lody w „Starej Szkole” są teraz dobrym argumentem, żeby wpadać tam częściej. Jeśli nie jesteście fanami lodów może zainteresuje Was chociaż świeża, aromatyczna kawa palona na miejscu…
Ludzie Podlasia – egzotycznie, bezpiecznie
Poza miastami i większymi wsiami nie ma ich tu wielu. Gdy przejeżdżałam przez wsie poutykane gdzieś w lesie niedaleko granicy z Białorusią, czasem nie spotykałam na drodze nikogo. W drewnianych domach mieszkali najczęściej starsi ludzie. Młodzi powyjeżdżali do Białegostoku, potem nawet dalej do Warszawy, za pracą, za lepszymi zarobkami, za łatwiejszym życiem. Tu pracy nie ma. Z lasu się wyżyć nie da, a ziemie orne mają najniższe kategorie: słabe i najsłabsze. Nie opłaca się nic uprawiać.
Młodzi przyjeżdżają tylko w odwiedziny. Drewniane domy, które kiedyś były ich całym światem, dziś są miejscem na weekend lub wakacje. Starsi, którzy tu zostali, wieczorami próbują podtrzymać tradycję siedzenia na ławeczce przed domem. Rozmawiają z sąsiadami, jeśli ich mają, albo wsparci o laskę patrzą niemo w dal, zadumani.
Gdy podróżuję sama, moim towarzyszem w drodze staje się intuicja. Słucham jej podpowiedzi, żeby uniknąć problemów i wiem, że warto jej zaufać, bo gwarantuje sporo niespodzianek i ciekawych spotkań. Tym razem bardzo chciała i robiła wszystko, żeby mnie zaprowadzić do domu w miejscowości Czechy Orlańskie, w którym mieszka rodzina Poleszuków. Nie to nie jest nazwisko, Poleszucy to grupa etniczna, wywodząca się z Polesia, a która zamieszkuje dziś głównie Białoruś i Ukrainę, ale też wschodnie tereny Podlasia, tuż przy granicy.
Pierwszy raz w życiu usłyszałam gwarę poleską. Jest miła, trochę brzmi ukraińsko, trochę białorusko i lekko polsko. Z małymi wyjątkami możliwa do zrozumienia, jeśli się uruchomi system skojarzeń.
Gospodyni, starsza pani, która na miejscu nie może usiedzieć, cały czas się krzątała, coś robiła, przygotowywała i opowiadała jak działa wielki kaflowy piec w jej kuchni. Pieca w tak dobrym stanie już dawno nie widziałam, ale tutaj musiał być sprawny, bo używany przez cały rok. Miał też specjalną komorę do pieczenia bułek, chleba, ciasta i czego tam kto chce, ale trzeba wiedzieć jak w niej palić. Temperatura musi być odpowiednia w zależności od tego co chce się piec: na chleb gorąco, na bułki nie za gorąco – słuchałam instrukcji pieczenia po polesku. Brzmiało to wszystko tak melodyjnie i gładko, jak pieśń. Mogłabym słuchać jeszcze długo i długo.
W takich momentach zastanawiam się po co ja w ogóle jeżdżę gdzieś daleko w kraje, których języka i kultury nie rozumiem, a tu pod nosem mam tak ciekawe miejsca, historie i ludzi o otwartych sercach, którzy są gotowi przyjąć nieznajomego włóczykija rowerowego pod swój dach.
Wcale nie chodzi o kąt do spania i kromkę chleba, bo to jestem w stanie zapewnić sobie sama (choć jestem ogromnie wdzięczna za prawdziwe poleskie śniadanie), ale o wymianę myśli, przeżyć, wiedzy i przekroczenie własnej bariery nieśmiałości i wrytych w głowie konwenansów, które skutecznie potrafią zabić spontaniczność.
Każdy kto choćby krótko gdzieś podróżował do znudzenia powtarza, że największą wartością są kontakty z ludźmi, a nie pocztówkowe pejzaże (akurat uważam, że kontakt z naturą też jest ważny). Banalna prawda odkrywana przez kolejne osoby wyruszające w świat, ale tak właśnie jest. A na Podlasiu ciekawych ludzi i historii jest w bród, ale do tego potrzebny jest czas, otwarta głowa, trochę wiedzy o regionie i najlepiej rower, ale nie koniecznie, choć polecam.
W miłym poleskim gospodarstwie spędziłam późny wieczór, noc i poranek. Wyjeżdżać mi się nie chciało. Rozmowa z gospodynią i jej córką płynęła gładko i miło, jak ich poleski język. Opłacało się wzbudzić uśmiech na twarzy starszej gospodyni, bo nos jej się lekko marszczył i unosił do góry, oczy rozświetlały i płynęła z nich radość i ciepło.
Nie zrobiłam żadnego zdjęcia. Żadniusieńkiego. Trochę żałuję, ale nie chciało mi się wyciągać aparatu, szkoda było mi każdej minuty, bo czasu miałam mało a wolałam jak najwięcej dowiedzieć się o Poleszukach i o tym jak się tu kiedyś żyło. Poza tym czasem w niektórych sytuacjach mam poczucie, że wyciągnięcie aparatu jest jakieś takie… niepasujące do sytuacji.
Czy Podlasie według Ciebie może być egzotyczne? Na pewno jest zielone, bezpieczne, nie ma tam jeszcze tak wielu turystów i można spróbować nowych, nieznanych dotąd smaków. Ile razy zastanawialiście się nad ciekawym miejscem za granicą, w którym można spędzić czas? A ile razy pomyśleliście o Podlasiu? Fakt, że pogoda latem może nas rozczarować, ale wtedy podlaskie pejzaże są jeszcze bardziej interesujące.
Trudno jest mi wszystko opisać w jednym poście na blogu. O Podlasiu mogę opowiadać długo, a zwłaszcza o tajemniczych historiach i licznych w tym regionie cudach. Cuda… Ha! Następny temat, którego nie da się wyczerpać, ale to już w kolejnym wpisie…
W moich żyłach płynie Podlasie :) Szczególnie pod postacią babki ziemniaczanej, na której byłam chowana. Przecudne tereny, zgadzam się!
Z tą babka ziemniaczaną jest tak, że to niby takie proste danie, a jednak nie tak często trafiałam na taką pyszną, soczystą wersję. Często była z lekka przesuszona, może przez wielokrotne odgrzewanie.
Dla mnie chyba jednak kartacze vel cepeliny to chyba numer jeden :)
Wiem, bo mi też nie wychodzi taka dobra jak mojej Babci, ale trochę poćwiczę i kiedyś Ci zaserwuję taką soczystą wersję. Ale mi narobiłaś smaka!
Jutro?
Haha aż tak szybko się nie uczę ;) Muszę poćwiczyć z Babcią najpierw. Jutro możesz wpaść na soczystą kawę
Karina, to ja też się wpraszam bezczelnie na tę babkę do Ciebie. Nigdy nie próbowałem, a Alicja ciągle o tym opowiada i już mnie skręca…
Ok, to zorganizuję taką kolację babkową. Dajcie znać wcześniej, kiedy będziecie w Krakowie
<3 Całe przyszłe dwa tygodnie będziemy w Krakowie i okolicy. Anytime is good :)
Tylko, że ja się z Babcią będę widziała dopiero za miesiąc, a muszę poznać jej sekret, aby babka była idealna ;) Ale zapraszam na kawę
Macie racje Podlasie jest super. Macie tu świetne zdjęcia. Co prawda nie udało mi się dotrzeć tam rowerem, ale kto wie może niedługo.. Na razie za mną podroż rowerem z Włocławka do Gdańska.
Właśnie wróciłam z Podlasia, polecam wszystkim !
Zdecydowanie! Każdy, no może prawie każdy znajdzie tu coś dla siebie :)
Pewno tak, ale osobiście wolałabym, aby ten region Polski jak najdłużej przetrwał najazd „turystyki masowej” :)
Zgadzam się :) Choć sama Białowieża w sezonie już trochę takim miejscem „najechanym” trochę się stała.
Na szczęście są jeszcze okolice, które takiego oblężenia jeszcze nie przeżywają.
I oby pozostało tak jak najdłużej :)
Alicja, znakomity artykuł popełniłeś Przemyślenia warte uwagi, prawdziwe Masz duszę Podlasianki!
:D Czy mam duszę podlaską tak w stu procentach to nie wiem. Taką może posklejaną chyba z różnych łatek bardziej, ale Podlasie może przeważać :)
My się właśnie wybieramy tam na urlop na rowerach, więc na pewno polecane miejsca odwiedzimy, skorzystamy z porad ;)
W takim razie polecam poczytać przewodnik Grzegorza Rąkowskiego „Polska egzotyczna”. Dużo nieoczywistych informacji, choć od czasu wydania tej książki trochę nowych ciekawostek przybyło.
A Podlasie rowerem chyba najlepiej :)
Dzięki! Już zamawiam, do wyjazdu zostało 10 dni tylko ;)
Będziecie jechać Green Velo?
Aż wstyd się przyznać – jeszcze nigdy nie byłam na Podlasiu :O
Chyba nie ma się czego wstydzić… Ja też nie byłam w wielu innych ciekawych zakątkach Polski, tylko ciągle to Podlasie męczę :)
Bardzo się boję jechać na przykład na Roztocze. Byłam tam raz i czuję, że ten region też ma mnóstwo tajemnic, które mnie wciągną od razu.
Z Warszawy na Podlasie przysłowiowy „rzut beretem”, więc koniecznie muszę na Podlasie się kiedyś wybrać… teraz siedzę u rodziców w Szczecinie i przynajmniej mam wymówkę, że „daleko” :D
:D Oooo a w okolicach Szczecina ile ciekawych miejsc…
Alicja Rapsiewicz :)
Roztocze to mój osobisty hit ostatnich lat
Dzięki za dobry tekst! Z przyjemnością wracam myślami do Podlasia. Moja babcia pochodziła z Tykocina. Te okolice są przepiękne, polecam :)
Tykocin jest fantastyczny, a jak z drona genialnie wygląda ten most i rynek! Uff! Perła!
A mozna gdzies zobaczyć te zdjęcia? Byłoby super :)
Dorota, nie mam zdjęć wywołanych, a w sumie powinienem. Od 1:06 w tym wideo jest fragment Tykocina: https://www.facebook.com/CrazyCopter/videos/vb.523275974471011/859549097510362/?type=3&theater
Reszta leży z braku czasu na dysku… :/
Jekieżżesz piekna renoirowskie zdjecie (selfi?)… ach!
Ja też byłem w szoku i w dodatku musiałem je cenzurować!!
ze tam jest cos dalej na dole?????? hm….
Kluczyk, kluczyk, kluczyk! :P
:))))
Tomek na dole to jest piekło :P
Alicja, niektorze nazywają je rajem :P
:D i na tym zakończmy.
Jadziem tam! Z podobnym nastawieniem i dronełem pod pachą :)
Cooo??? Z dronem??? Będziesz cenne podlaskie owady uśmiercał?! :P
Alicja oprócz motyli
i ciem
Jakoś tak się dzieje, że im dłużej nas w kraju nie ma, tym bardziej sobie obiecujemy solidną podróż po Polsce, zaraz po powrocie :) Dzięki za inspirację!
Hihihi, tak to właśnie jest. Gdyby tylko lato trwało u nas odrobinkę dłużej…
O tak, zgadzam się!
Hahaha! My nabraliśmy ochoty na Polskę dopiero po wyjechaniu na dłużej. Zdecydowanie Was rozumiemy!
Moje rodzinne Podlasie jest bardzo magiczne i jest jak zaczarowany swiat. Babka Ziemniaczana moja ukochana. Gdy ja pieke to przenosze się w inny wymiar. Super Wpis! :)
Znam już tyle osób rozproszonych po Polsce i świecie, które pochodzą z Podlasia i zdecydowana większość zawsze z sentymentem i tak ciepło mówi o tym regionie…
Dokładnie zgadzam się, zawsze przyznaję się,że jestem z Podlasia! :)
Ha, a u nas od Podlasia zaczęła się prawdziwa fascynacja Polską (to w przypadku Victora) i rowerowaniem (w przypadku obojga). Wspaniale jeździ się po podlaskich dróżkach i ścieżkach. Ludzie cudni, klimat magiczny, a widoki… miodzio… I absolutnie się zgadzam, że Polskę coraz bardziej doceniamy będąc na obczyźnie. Ile rzeczy do zobaczenia po powrocie!!!!! :D :D
ja się już nie boję :)
A może jeszcze się nie boisz :)
ja się w ogóle nie boję :)
To się jeszcze okaże… :P
Jak tam byłam to, wstyd przyznać, trochę nie doceniłam tego miejsca, więc teraz za nim tęsknię i chcę wrócić za jakiś czas <3
Hahaha, Ty to akurat masz jeszcze mnóstwo czasu na docenianie różnych miejsc w Polsce :D
Wspaniale uchwycone
Dziękuję :) Żałuję, że tego wszystkiego jakoś nie dostrzegałam gdy tam studiowaliśmy. Już bym miała dziś całe Podlasie objechane, a tak to dopiero zaczynam.
widocznie chciałomusiało poczekać byś mogła w pełni teraz to odbierać i cieszyć się i TAK namacalnie nam przekazać:***
Jak pięknie piszesz o tym Podlasiu… Jak o krainie pełnej magii:)
Dziękuję za miłe słowo. To własnie jest taka trochę kraina pełna tajemnic :)
Dzięki za tak interesujący wpis :-)
Miło mi, że się podobał :)
Dzięki za inspirację :) Na początek października zaplanowaliśmy właśnie zwiedzanie Puszczy Knyszyńskiej :) Rowerem i kajakiem. Pozdrawiam serdecznie!
Super pomysł! Kajak i rower to są najlepsze sposoby na poznawanie tamtych terenów. Już zazdroszczę :)
Oby Wam pogoda dopisała!!!
„A ile razy pomyśleliście o Podlasiu?”
Wiele razy :) a w tym roku ciągle przemyka mi myśl, żeby tam spędzić urlop. I proszę najpierw Twój post, potem wpisy Motyli. Jeśli we wrześniu dopisze pogoda to tydzień spędzam na Podlasiu, a jeśli będzie deszczowo to jednak Słowenia. Także trzymaj kciuki za pogodę :)
Ekstra! W takim razie trzymam kciuki za cieplutki i słoneczny wrzesień!!!
Ala, ale fota cudna!!! Jeny!!!! :) :) :) Modelka rewelacja!
hehe no to się polecam w takim razie :P
Daj mi szansę poćwiczyć, a wtedy…. :)
Co Ty jeszcze chcesz ćwiczyć? :P
Odwagę i ustawienie światła i pomysłów szukam :)
Zapraszam na Pomorze Zachodnie :)
Chętnie odwiedzę tamte rejony, ale powiem szczerze, że nawet nie wiem od czego zacząć. Znam głównie Gryfino, z tej okazji, że odbywa się tam fantastyczny Festiwal Włóczykij
Jak bardzo korzystałaś ze szlaku Green Velo, a jak bardzo skręciłaś w stronę swoich pomysłów?
Jeśli chodzi o Green Velo, to co jakiś czas wpadałam na ten szlak, ale nie planowałam trasy wg niego. Mam taką mapę rowerowa Podlasia sprzed kilku lat i to ona była mi pomocna, plus znajomi z Podlasia, którzy polecają mi konkretne miejsca :)
A ja zaraz do Drohiczyna… Lubię!!!
Mogę więcej takich fajnych patentów Ci zdradzić <3
Rozumiem, że będziesz tam szaleć z aparatem :)
Alicja Rapsiewicz juz przygotowany
:)
Alicja Rapsiewicz
no, ale to wyjmij go z pokrowca… :P
Alicja Rapsiewicz a to trzeba wyjmować?!? To dlatego moje zdjecia takie czarne…
no raczej… ;)
Alicja Rapsiewicz sie człowiek całe życie uczy…
Alicja Rapsiewicz za darmola???? Pewnie ;)
Ja mam podobnie z „tym” Podlasiem. Cos tu przyciaga…
…ale Ty miejscowy przecież :P
Tak.miejscowy. Ale na miedzywojewodzkiej emigracji od 14 lat. Wszystko sie zmienia choc ta magia pozostaje. I to ciagnie jak cholera. A poza tym to nie czesto tu bywam :-( dwa razy w roku. Ale wlasnie wtedy gdy bialo i wtedy gdy zielono :-) kiedys na starosc zrobie sobie kurs przewodnika i bede przewodniczyl turystow po podlaskiej ziemi :-) polecam tereny wokol gminy Orla. Architektura,ludzie i krajobraz tworza tam esencje Podlasia. Przynajmnie na te chwile :-)
To może na starość będziemy sąsiadami :)
Gdzie Waszym zdaniem jest ładniej? Na Podlasiu , czy w Australii ? :) :)
Haha, mimo, że zauważyłam pewną analogię między Podlasiem a Australią to raczej nie dotyczy ona krajobrazu :) Są piękne tak samo, mimo, że tak bardzo się różnią. I tu i tu są miejsca niesamowite, przepełnione tajemnicami, piękną przyrodą, ciekawymi ludźmi.
A do którego miejsca masz większy sentyment, lub gdzie byś chciała wracać jak najczęściej ?
Pewnie gdybym dostała bilet za 1 zł do Australii to nie wahałabym się ani sekundy, nawet jeśli miałabym zrezygnować z zaplanowanej podróży po Podlasiu, ale to raczej dlatego, że jest ono blisko i mogę tam pojechać kiedy tylko chcę/mogę. Australia jest jednak na drugim końcu świata i wykorzystałabym każda dobrą okazję żeby tam pojechać.
Sentyment mam większy do Podlasia, ze względu na to, że kultura, tradycje język są mi bliskie, w dodatku pełno tam historii o cudach, które mnie bardzo ostatnio interesują.
Australię pokochałam ze względu na jej niesamowitą przyrodę, zwierzęta, pustkę wielkich przestrzeni, legendy aborygeńskie i ich sposób widzenia świata. Miasta i współczesny styl życia podoba mi się tam najmniej.
A gdybyś miała taką możliwość, to nie miała byś pokusy pomieszkać tam kilka lat? ?
no mnie też torturowała detalami :)
Nie ma litości ;-)
Zapraszam Aga do Sokółki :)
to jeśli zawędrujecie to Wro to koniecznie musicie zajść pod Polish Lody <3
Powiem Ci, że bywamy ostatnio raz na tydzień! Dzięki za miejscówkę. Takie adresy chętnie przyjmujemy :)
o to jeszcze koniecznie na zupe do Zupa <3 :D
Hehe, takie oczywiste te nazwy we Wro :D
Nazwa „Polish lody” mnie rozłożyła na łopatki :D
w Krakowie oczywiście słynne lody na Starowiślnej
Jacek, odwiedzamy je dość często! :) Nie udało nam się bez kolejki jeszcze!
muszą być pyszne, bo miny zadowolone i oczy się śmieją – a we Wrocławiu jest kilka miejsc, gdzie można popróbować nietuzinkowych smaków :) – ja uwielbiam „figę z makiem” oraz „czarny sezam”. Pozdrawiam
Lody w Starej Szkole są przepyszne. Pistacjowe i lawendowe to chyba na razie mój hit.
Lenkiewicz w Toruniu. No ale Alicja to wie :D
A w Kutnie coś polecisz? Byliśmy niedawno, ale nie znalazłem nic sensownego w sieci…
Byliście niedawno i się nie odezwaliście? :P W Kutnie to na pewno warto odwiedzić cukiernię Wasiakowie – lody mają dobre. No i sporo różnych róźanych smakołyków :-)
Paulina, myślałem, żeby Cię zaczepić, ale głupio przeszkadzać w „niedzielnym rosole” ;-)
I też trochę spieszyliśmy się ze zdjęciami, bo się światło szybko zmieniało na szarobure… :/
Lodziarnia i cukiernia Wasiakowie jest super ,centrala w Kutnie na królewskiej a filie Leczyca i łódź na Traugutta 3????
Andrzej Budnik oki. Koniecznie pokażcie co sfociliście w Kutnie :-)
Paulina, wyśle Ci na priv :)
No nie wiem… wydaje mi się, że Lenkiewicz trochę przereklamowany, a już na pewno drogi.
Za 4 złote masz meeeeega wielką porcję lodów :)
A w Sokółce za 2,50 :) i są pyszniejsze :D
Alicja Rapsiewicz sprawdzę przy okazji :)
Koniecznie spróbujcie w Nowym Sączu :-) Cukiernia Argasińscy :-)
Zapraszam na lody w rynku nowotarskim te od Żarneckich dla mnie naj…naj od najmłodszych lat!!!!Jak tylko będziecie w okolicy zaprasza ja stawiam:)z moim synkiem oczywiście
Ania, kiedyś tam byłem, ale chętnie wrócę. Faktycznie dobry adres! No i dam znać, jak będziemy w NT :)
Ja też potwierdzam..najlepsze lody u Żarneckich w N.Targu..Na całym Podhalu..:)
No BA!! nie ma nigdzie takich jak u NOS:)
Koleżanka mieszkająca 50 km od lodziarni potwierdza-najlepsze lody od czasów dzieciństwa! :D
<3
Andrzejku, nie szukaj daleko ;-) Wadowice – lodziarnia Caterina ;-) pozdrawiam Was serdecznie…to co z tą kawą u mnie?..podać adres? ;-) – naaajpyszniejsza w Stryszawie ;-))
A gęsi z drona gdzie, bom bardzo ciekawa.
Bardzo bym chciał pisnąć więcej, ale umowa każe milczeć :/ W Japonii będą je pokazywać, tyle mogę powiedzieć :)
Kolorowa w Poznaniu! Nieustanna kolejka o czymś świadczy :-)
I Wytwórnia Lodów Tradycyjnych na Kościelnej.
Marta moim skromnym zdaniem Kolorowa zwycięża w tym starciu :-)
Trzeba sprawdzić oba adresy :)
Skoro jestescie na podlasiu to zdecydowanie polecam lody w Lody Tradycyjne z Brańska, domowy wyrób, moim zdaniem najlepsze
Następnym razem spróbujemy :)
Zapraszamy do Gliwic obydwie są w okolicach Rynku.
Lody na ulicy Saadowej w Kazimierzu Dolnym, nie maja sobie rownych w intensywnosci owocowego smaku :)
O, to coś dla mnie! Dzięki za adres :)
We Wrocku dużo takich miejsc, a ja polecam niedaleko Wrocławia bo w Trzebnicy niedawno otwarta Lodówka https://www.facebook.co/lodowkalodynaturalne/
Oborniki Wielkopolskie- Lodziarnia Kalinowa
Andrzej, jak zwykle równiutko ;) Pewnie biedne czekały na Ciebie godzinę. P.S. Super wyglądacie.
:D nom… wiesz Julia o co chodzi… Czekałyśmy, oczywiście, że tak!
A co Julia? Przypomniały Ci się „tortury” z naszej wycieczki?
Do yo want to play again? :D
Always ? kiedy wpadacie?
Lenkiewiz, Toruń
Byłam ostatnio na lodach u Lenkiewicza wiosną i nie smakowały mi jakoś szczególnie. Są dobre, ale rewelacji nie ma. Poza tym trochę drogie się zrobiły.
Kiedy mieszkalem w Toruniu cztery lata temu to było coś wbić na naturalne lody o smaku snickersa lub whisky.Teraz w Polsce to juz nic szczegolnego,w samym Wroclawiu jest kilkanascie takich miejsc. Niemniej jednak mi Lenkiewicz wciaz smakuje;) milego Ala
Smaka narobiliście z rana
Jest czym… lody są obłędne.
Alicja Rapsiewicz delicje w Bielsku
Łasuchy
To my :D
A może sporządzić jakąś lodową mapę Polski? Patrząc na Wasze komentarze byłoby z czego :)
Jak pojemy lodów, to może coś do picia. Mapa lokalnych browarów i pijalni piw i/lub win ? :)
Ponoc taka mapa lodów rzemieślniczych juz istnieje swego czasu była dostępna chyba na portalu ilody.pl – poszperajcie w internecie :)
lody lawendowe… pychota
Polecam lody z Ostrzeszowa przy ul Zamkowej, te same lody są w Kawiarnia Baszta. Najlepsze są te z sezonowych owoców, lub… właściwie wszystkie są pyszne ;) https://www.google.pl/maps/@51.4265087,17.9331847,3a,39.3y,105.66h,86.94t/data=!3m6!1e1!3m4!1sIkVh99L8voa2RH1bFFJBlA!2e0!7i13312!8i6656
Nowy Sącz róg Lwowskiej i Jana III Sobieskiego, wystrój trochę z lat ’80, klimatyczny :) Lody przepyszne, ale kawa mrożona powala na kolana i porcje takie że nie do przejedzenia :) https://www.google.pl/maps/place/Nowy+S%C4%85cz/@49.6245228,20.6928227,3a,89.9y,160.92h,88.53t/data=!3m7!1e1!3m5!1sWA7YYtKg3S9pVaCqvs6gVQ!2e0!6s%2F%2Fgeo1.ggpht.com%2Fcbk%3Fpanoid%3DWA7YYtKg3S9pVaCqvs6gVQ%26output%3Dthumbnail%26cb_client%3Dmaps_sv.tactile.gps%26thumb%3D2%26w%3D203%26h%3D100%26yaw%3D81.953323%26pitch%3D0!7i13312!8i6656!4m5!3m4!1s0x473de53cb3f195cf:0x9865e0e4a3f03225!8m2!3d49.6174535!4d20.7153326!6m1!1e1
Super, takie socrealistyczne wystroje lubimy najbardziej :) Dzięki za adres!
ja mogepolecic dobra knajpę z lokalnym i nie tylko jedzeniem w Suwałkach, ale bez lodów
Dąbrowa Górnicza – lodziarnia Vera Vita, smak mojego dzieciństwa :-), może przyjedziecie na Pustynie Błędowską.
Świetny post. Uwielbiam podlasie, to miejsce pełne uroku i magii! Pozdrowiam :D
Szabelski w Pieckach na Mazurach – stara szkoła, tajna receptura z dziada-pradziada, prawdziwie tłuste lody śmietankowe – najlepsze
Niesamowity post. Doskonale opisuje wszystkie zakątki Podlasia.
Alicjo, cieszę się, że promujesz również rowerowe wypady po Polsce. Podlasie to przepiękne miejsce, sama tam często zapuszczam się na rowerze. Aha duży + za piękne zdjęcia!
Jestem z Podlasia (Siemiatycze), a mieszkam na pograniczu lubelszczyzny i mazowieckiego :) Kiszka, babka ziemniaczana, sękacz, bimber, disco polo – to nasze dziedzictwo :)
Ludzie dobrzy, szczerzy, ze swojskim akcentem to coś co zawsze będę mieć w sercu.
Miejsc do obejrzenia zbyt wiele. Ta tematyka zasługuje jeszcze na wiele wpisów :)
Pozdrawiam
Piekna wycieczka, sam dużo jeżdżę po Podlasiu z racji, że aktualnie tu mieszkam. Doradzę dla potomnych z byle jaką ramą rowerową może być miejscami ciężko :)