Kolej na wydmy!

Masz już dość siedzenia w domu? Potrzebujesz wyrwać się w naturę? Brakuje ci ruchu? Ten wpis powstał dla wszystkich, którzy chcą wyjechać z miasta i spędzić czas aktywnie np. uprawiając turystykę rowerową!
[cmtoc_table_of_contents]

Sytuacja jaka jest każdy widzi. Chyba już wszyscy mamy serdecznie dość siedzenia na dupie w domu, więc może warto wybrać się gdzieś w Polskę? W obecnej sytuacji to, czego raczej wszyscy potrzebujemy, to ruch i świeże powietrze! Jeśli jeszcze do tego dodać przyrodę, zieleń i sporo wolnej przestrzeni wokół, to tworzy nam się obraz idealne miejsca na TERAZ!

Hotele i kwatery prywatne powoli wracają do normalności, ale jak mnie znacie, to jestem zdecydowanie zwolennikiem kempingów i pól biwakowych. Takie też znajdziecie w tym wpisie, bo wydają mi się idealne na obecną chwilę! Poniżej przygotowałem dla Ciebie małą ściągę, jak sobie taki wyjazd zorganizować od A do Z i co zobaczyć. Cieszmy się tym, co mamy, bo patrząc na to, jak rząd chaotycznie „odmraża gospodarkę”, druga fala wirusowa raczej na pewno jesienią nas nie ominie i znów może się okazać, że będziemy zamknięci! Mnie już nic nie zaskoczy w tym dziwnym czasie!

Logistyka przedwyjazdowa

Jeśli ktoś ma samochód i możliwość przewiezienia rowerów, co jest najprostszym rozwiązaniem, to poniższy akapit można pominąć. Swoją drogą zauważyłem ostatnio sporo pytań wśród znajomych na FB odnośnie bagażników rowerowych, więc trend rowerowy jakby wznoszący :) Super to obserwować!

Drugą opcją jest pociąg, który zawiera wagony z miejscami na rower. Od 1 czerwca 2020 PKP wprowadziły z powrotem obsługę wszystkich miejsc i nie ma już limitów na wagon czy metr kwadratowy. Wybierając się do Słowińskiego Parku Narodowego musimy szukać pociągów albo w kierunku Słupska/Kołobrzegu albo Gdyni. Będąc już w dniu wyjazdu na dworcu, warto przed przyjazdem pociągu sprawdzić sektor, w którym zatrzyma się dokładnie nasz wagon z miejscam do przewożenia rowerów. Pociągi zatrzymują się często tylko na kilka minut, a zapakowanie roweru z sakwami chwilę jednak zajmuje, więc po co się stresować i biegać po peronie w nerwach!

Rowerem w stronę Słowińskiego Parku Narodowego

Celem na pierwszy dzień jest Jezioro Gardno, a dokładnie kemping tuż nad jeziorem i przy samej granicy Słowińskiego Parku Narodowego. Niestety, aby do niego dojechać, część trasy ze Słupska trzeba pokonać drogą wojewódzką 213. Alternatywą są drogi leśne i polne. Po kilku kilometrach jazdy bardzo ruchliwą drogą, decyduję się właśnie na zjazd w pola i lasy. Ustawiam sobie na Google Maps w telefonie jakiś punkt, do którego chcę dojechać i tak co chwilę go zmieniam, bo jadąc polnymi drogami nawigacja głupieje i ciągle próbuje nas wyprowadzić na główną drogę.

Jechanie polnymi drogami i lasami jest o stokroć lepsze niż jazda rowerem ruchliwą drogą!

Wskazówka! Dziś wiem, że zrobiłbym to jeszcze inaczej, bo po prostu w Słupsku wsiadłbym w kolejny pociąg, tym razem regio i dojechałbym nim do Ustki, przez którą biegnie trasa Euro Velo 10, którą w bardzo wygodny sposób, można dojechać do Łeby, czyli serca Słowińskiego Parku Narodowego.

Jezioro Gardno w Słowińskim Parku Narodowym

Jezioro Gardno jest miejscem, gdzie można uprawiać sporty wodne. Całe jezioro jest w obrębie Słowińskiego Parku Narodowego i zdecydowanie jest to wyjątek od reguły, że w takim miejscu można swobodnie pływać kajakami, uprawiać kite-surfing czy wind-surfing. Zresztą miejsce, które upatrzyłem sobie na nocleg, czyli Surf Camp Gardno jest wg mnie najlepszą miejscówką, aby tych sportów wodnych wypróbować. Można tu zarówno wypożyczyć kajaki, jaki i wynająć instruktora kite- lub wind-surfingu i podjąć naukę dot. technicznych aspektów uprawiania tych sportów.

Horyzont pełen kitesurferów nad Jeziorem Gardno

Powiem szczerze, że z wielką frajdą uciekłem na łono natury od wielkiego miasta. Nic bardziej nie cieszy wieczorem niż drewniany pomost z takim widokiem, wcześniej zakupione wino i dobre towarzystwo!

Drugi dzień miał być mega leniwy i zakładał: wyspać, zjeść niespiesznie śniadanie, nie musieć sprawdzać poczty ani odbierać telefonu, spakować namiot, sakwy i przejechać około 30 km przez nadmorski kurort Rowy do Smołdzińskiego Lasu, gdzie miałem upatrzony kolejny fajny kemping na następną noc.

Namiot z najpiękniejszym ręcznikiem turystycznym ever!

Podczas rozmów z właścicielem kempingu nad Jeziorem Gardno, okazało się, że bardzo fajnie jedzie się do Rowów południową stroną jeziora – nie ma w ogóle ruchu samochodowego, a krajobrazy są przepiękne i przy odrobinie szczęścia można spotkać sporo ptactwa. Taka tez zapadła decyzja i już po pierwszych kilku kilometrach wiedziałem, że to był dobry wybór.

Trasa rowerowa wokół Jeziora Gardno
Nieformalny znak drogowy – widać, że pasjonat rowerzysta mieszka w tym domu :)
Ślad, który zostawiły łabędzie :)
O właśnie te łabędzie!
Południowo-zachodnia strona Jeziora Gardno, a tym samym granica Słowińskiego Parku Narodowego - widok z wieży widokowej koło Rowów.
Południowo-zachodnia strona Jeziora Gardno, a tym samym granica Słowińskiego Parku Narodowego – widok z wieży widokowej koło Rowów.

Jadąc sobie niespiesznie w pewnym momencie zdałem sobie sprawę z błędu, jaki zakładał mój plan – po co ja chcę w ogóle jechać do Rowów!?! Przecież tam nic nie ma!? Cóż, ale gdzie można zjeść lepszą smażoną rybkę, jak nie w kurorcie na deptaku? ;-)

Jest morze, musi być rybka!

Nadmorski nastrój w Rowach można wyczuć już kilkaset metrów od plaży. Wszędobylski zapach oleju i ryb przywoływał jedyne wspomnienie z dzieciństwa – urlop nad morzem z rodzicami :) Jedyne, co się zgadzało w moim odczuwaniu lata to japonki, w których jeździłem na rowerze! W ogóle to z tego śmieją się wszyscy moi znajomi – Jak Ty możesz jeździć w japonkach? Przecież to niebezpieczne – mówią! No niby tak, ale jakoś tak się przyzwyczaiłem. Gdy jechaliśmy z Alicją z Bangkoku do Polski rowerami, to w Azji po prostu było tak gorąco, że jedyne buty jakie dało się nosić to były właśnie japonki. Tak mi zostało już do dziś i jak tylko nie jest zimno to po Warszawie też w japonkach pomykam na rowerze ;-)

Fantastyczna trasa rowerowa przez Słowiński Park Narodowy od Rowów do Czołpina

Rowerowa uczta

Wyjeżdżając z Rowów na wschód trasą prawie od razu wjeżdżamy do Słowińskiego Parku Narodowego i to co dzieje się chwilę później to opad szczeny! Trasa przez nadmorski pas lasu zwana też potocznie „trasą trzech jezior” to podróż przez Mierzeję Gardnieńską oddzielającą Jezioro Gardno od Bałtyku. Prześwitujące gdzieniegdzie wydmy i te piękne jeziorka to jest czad! Z każdym kilometrem jechałem coraz wolniej i wykorzystywałem każdą okazję, aby się zatrzymać, bo martwiłem się, że ta trasa (20 km) zaraz się skończy – zresztą sami zobaczcie! Nawet lekki deszczyk nie popsuł humoru, a wręcz stało się bardziej malowniczo wokół!

Jezioro Dołgie Małe
Piękne mchy przy brzegu Jeziora Dołgie Małe
Jezioro Dołgie Duże
Jezioro Dołgie Duże
Czy to nie jest przepięknie poprowadzona ścieżka rowerowa? EV10 przez Słowiński Park Narodowy rocks!

O morfologii czy powstawaniu tych jezior Wam tutaj nie będę pisał, bo się na tym nie znam, ale wejdźcie na stronę parku i tam doczytajcie. W ogóle, to stwierdzam, że pomimo iż byłem w Słowińskim Parku Narodowym z 15 lat temu, to nic z niego nie pamiętam – albo ta część nie była dostępna, albo skupiłem się tylko na wydmach koło Łeby, do których ciągną wszyscy, a ta zachodnia część parku też jest petarda!

Po dniu pełnym bliskości z naturą z niecierpliwością wyczekuję wieczora, aby rozbić namiot. Tym razem mój wybór pada na kemping o nazwie Camp Classic w wiosce Smołdziński Las.

Czołpino i wydmy w Słowińskim Parku Narodowym

Plan na kolejny dzień był szalony, bo chciałem z Czołpina od tzw. Czerwonej Szopy, przejechać plażą rowerem aż do Łeby. Zostawiłem więc sobie na rowerze tylko dwie sakwy, resztę schowałem w namiocie na kempingu i wiśta wio na piaski! Od razu Ci zdradzę, że nic z tego planu nie wyszło – po 300 metrach jazdy rowerem po brzegu morza po prostu trzeba było uznać wyższość natury nad człowiekiem – nie dało się tego przejechać. Skończyło się tym, że padłem na plaży i nie miałem siły się dalej nigdzie ruszać, a że przyjemnie powiewało Bryzą, to nie było bardzo gorąco :)

Plaża w Czołpinie
Plaża w Czołpinie

W niedalekiej odległości od plaży znajduje się też pierwsza z dużych wydm Słowińskiego Parku Narodowego. Wydma Czołpińska, bo o niej mowa to druga obok Wydmy Łąckiej największa wydma, która jest udostępniony turystom na terenie SPN.  Jej zaletą jest fakt, że jest ona zdecydowanie mnie oblegana turystycznie. Wycieczkę warto zacząć na parkingu leśnym i dalej kierując się w stronę wydmy można zatoczyć około 7-kilometrową pętlę, aby wrócić przez plażę koło Czerwonej Szopy. Początkowo idziemy więc przez wilgotny las, który po chwili przerzedza się i czuć lekko pustynny powiew rozgrzanego powietrza.

Naturalna granica

Przed nami kilka wzniesień do pokonania – na drugim poczujemy się jak w środku pustyni, a na ostatnim naszym oczom ukarze się piękny widok na Bałtyk!

Wydma Czołpińska
W drodze to Zatopionego Lasu

Zatopiony Las koło Czołpina

Jest takie miejsce w Słowińskim Parku Narodowym, które można podziwiać od zaledwie kilku lat. Jest to Zatopiony Las koło Czołpina, który został odsłonięty przez może po jednym ze sztormów. Drzewa, które wystają na plaży mają po między 2 a 3 tysiące lat i nie wiadomo, czy zostały „brzydko potraktowane” przez naszych przodków czy strawione przez jakiś pożar. Faktem jest, że jest to ewenement na skalę kraju, a miejsce to sprawia, że naprawdę czuje się dotyk historii, takiej dosłownej.

Pnie Zatopionego Lasu koło Czołpina

Aby dotrzeć do tego miejsca trzeba od parkingu leśnego przy Jeziorze Dołgie Duże udać się w stronę wybrzeża, a następnie będąc już na plaży skręcić w lewo (na zachód). Po około 45 minutach spaceru dochodzimy do przedziwnych form wystających z piasku :)

Ktoś tu miał fantazję! ;-)
Zatopiony Las koło Czołpina

Powrót do Słupska

Ostatni, czwarty dzień wycieczki to już droga powrotna do Słupska. Znów decyduję się jechać polami i lasami, ale tym razem trochę inną drogą. Trafiam na dwa piękne miejsca, których nigdzie nie miałem zaznaczonych, a naprawdę warto je zobaczyć.

Droga przez rzadko odwiedzane fragmenty Słowińskiego Parku Narodowego, na południu od Smołdzina.

Jeziorko, które widzicie na zdjęciu znajduje się tuż koło wioski Siedliszcze. Tutaj zostawiam pinezkę dla chętnych. W okresie letnim jest nad nim sporo ptaków, bo pewnie są żaby. Widziałem czaple, bociany i wydaje mi się, że jastrzębia, ale pewności nie mam.

Druga miejscówka to poniższe bagno – w sumie to zdjęcie nie oddaje jego piękna, ale jak przyjedziecie tam rowerkiem to zrozumiecie o co mi chodzi! :)

Bagno koło Lubuczewa

Pociągiem z rowerem

Wracam do Słupska. Zastanawiam się przede wszystkim, czy będę miał w pociągu miejsce na rower, bo z tym nigdy nie wiadomo. Sam miałem kilka takich sytuacji, że brakowało wolnego haku do powieszenie mojego rowera. No więc wiecie, są emocje. Podjeżdża Posejdon, czyli pociąg relacji Kołobrzeg – Warszawa. Ładuję się do środka i tu na szczęście miłe zaskoczenie – mogę powiesić swój rower na haku. Miłe jst to uczucie, bo zawsze serce bije mocniej, że coś może pójść nie tak.

Podróżując pociągami z rowerem, niestety zdarza się czasem, że nie ma na nasz rower miejsca w wagonie mimo, iż wcześniej bilet na rower kupiliśmy. Drążyłem ten temat dość długo, bo o takich fakapach sporo czytałem na różnych forach i grupach na FB i to co udało mi się ustalić ma swoje, nawet logiczne, wytłumaczenie.

Nawet sobie nie wyobrażałem kupując ten rower w Bangkoku 8 lat temu, że ten rower będę miał tak długo – przejechałem nim już blisko 50 000 km i świetnie się trzyma!
1. Skąd się takie sytuacje biorą / co może być powodem, że dla osoby posiadającej bilet na rower nie ma w wagonie miejsca?  

Po pierwsze zdarza się, że na peron przychodzą osoby z rowerem, które nie mają biletu na rower, bo nie dało się go już kupić. Zgodnie z przepisami wewnętrznymi PKP konduktor w takiej sytuacji może sprzedać bilet. Tutaj nadmienię, że konduktor sprzedając bilet „nie widzi” w systemie ile takich biletów zostało sprzedanych. Czy sprzeda czy nie sprzeda to jest to dobra wola drużyny konduktorskiej, ale generalnie wychodzą oni naprzeciw klientom i takie bilety sprzedają.

W takiej sytuacji najlepiej jest ustawić rower na początku lub na końcu składu pociągu, aby nie przeszkadzał nikomu. Taka jest ogólna praktyka i nawet jeśli nie ma wolnych haków na rower mamy prawo rower wnieść, bo mamy na niego bilet. Nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej!

2. Co w sytuacji, jeśli rowerów będzie za dużo i ze swoim się nie zmieścimy, co za tym idzie, jeśli nie pojedziemy pociągiem, bo przecież roweru nie zostawimy?

Niestety, ale może się to wydarzyć i w takiej sytuacji musimy pozyskać od konduktora „poświadczenie o niewykorzystaniu biletu”, a następnie za pomocą formularza reklamacyjnego dostępnego na stronie PKP Intercity zgłaszamy sytuację przewoźnikowi. Każda reklamacja rozpatrywana jest indywidualnie.

O autorze: Andrzej Budnik

Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.

Podobny tekst

Velo Małopolska – kręci mnie to!

Lubisz jeździć rowerem? Chcesz spędzić weekend albo krótki urlop w zieleni i blisko natury? Masz dość rozglądania się …

6 komentarzy

  1. Zbigniew Rumia

    Fajny prosty, autentyczny i nienadymany tekst. Mam takie same odczucia i wrażenia. Pozdrawiam

  2. Rower u nas gościł od dawna bo uwielbiamy wycieczki rowerowe krótsze i te dluższe, ale w tym roku postanowiliśmy też bardziej na serio podejść do tematu i wybieramy coraz trudniejsze szlaki, coraz dłuższe i bardziej profesjonalnie się do tych wycieczek przygotowujemy :) Fajny wpis!

  3. Wielkie, wielkie, wielkie zazdro! Znam ten ośrodek od surfingu. Zresztą odbierałem tam nauki lub latałem rekreacyjnie (potem w Chałupach, i na Helu) – wrażenia nie-do-zapomnienia. Zdecydowanie polecam!

  4. cześć, a możesz podzielić dokładną trasą? jest tu jakaś mapka ale jakiś error się pojawia, jeśli to to

  5. Chyba nie doczytałeś wszystkiego, bo konduktor nie odsprzedaje twojej miejscówki na rower z dobrego serca. Zazwyczaj bierze za to 50 zł.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *