Nie mieliśmy zielonego pojęcia o Indonezji zanim przyjechaliśmy do tego kraju. Wiedzieliśmy tylko, że ma on flagę podobną do polskiej, tylko do góry nogami (czerwono-białą) i składa się z tysięcy wysp (14-16 tys. wg różnych źródeł). Gdyby chcieć na każdej wyspie spędzić choćby jeden dzień to potrzeba na to około 40 lat! Nieźle, co? Do tego różnice kulturowe – praktycznie co wyspa lub archipelag, to inne wierzenia, obrzędy, zwyczaje, język. W tym kraju, wg mnie, najbardziej pociągająca jest różnorodność, ale jak to wszystko ogarnąć?
Drugiego dnia pobytu w Yogyakarcie natknęliśmy się wieczorem na jakieś zbiorowisko ludzi. Ścisk był nieprzeciętny i jak się okazało nie bez powodu. Chwilę później rozpoczął się pierwszy dzień festiwalu folklorystycznego, który skupiał zespoły z najróżniejszych części Indonezji. Była Jawa, Sumatra, Bali, Papua, Kalimantan, Sumba, Alor, Flores, Sulawesi, Archipelag Riau i jeszcze kilka innych. Festiwal miał trwać trzy dni, więc mieliśmy dobrą wymówkę, aby z Jogjy szybko nie wyjeżdżać. Acha, i wejściówki były gratis, co nas bardzo ucieszyło :)
Każdy zespół miał trzy pokazy. Podziwialiśmy śpiew, muzykę, regionalne stroje, taniec, a w przypadku wojowników z Sumby – taniec wojenny. Nie ukrywam – bardzo nam się to wszystko podobało. Po pierwsze świetnie było widać wpływ religii lub lokalnych wierzeń panującej w danym regionie na to, co zespoły prezentowały na scenie. Muzułmański zespół z Aceh czy hinduistyczny z Bali świetnie kontrastowały np. z tańcem oczyszczającym zespołu ze wschodniego Kalimantanu. Dość oryginalnie podeszli do swoich występów Papuasi, którzy poszli w kierunku muzyki pop:
Każdą sekundę tego festiwalu pochłanialiśmy wszystkimi zmysłami, bo w jednym miejscu mogliśmy zobaczyć wiele twarzy jednego kraju. Jasne przecież było, że podczas naszego 2-miesięcznego pobytu w Indonezji uda nam się zobaczyć tylko mały jej fragment. Cieszyliśmy się tym bardziej, że podziwialiśmy zespoły z Sumatry, Papui czy Kalimantanu, czyli z tych części Indonezji, do których raczej nie planowaliśmy dotrzeć – na pewno nie podczas naszej pierwszej wizyty w tym kraju.
Robiliśmy swoje prywatne rankingi, które zespoły podobały nam się najbardziej, aby później porównać do wyników końcowych – nie trafiliśmy. Największe wrażenie wywarły na mnie występy zespołu ze wschodniego Kalimantanu, a w jego wykonaniu taniec oczyszczający. Oczywiście jako jedni z nielicznych białych widzów tego festiwalu mieliśmy kilku doradców w postaci Indonezyjczyków, którzy tłumaczyli nam różne zawiłości kulturowo-religijne. Alicji najbardziej podobał się dość hipnotyzujący taniec zespołu z Bali. Największe brawa publiczności zebrał jednak zespół z Aceh:
Festiwal ten trafił nam się dosłownie jak ślepej kurze ziarno i przez te trzy dni po pierwsze bardzo się „odchamiliśmy”, a po drugie mieliśmy jakiekolwiek pojęcie, czego po danych regionach Indonezji można się spodziewać. Te kilka dni siedzenia na tyłku też znów dobrze nam zrobiły, bo nabraliśmy sporego głodu do zwiedzania.
Czwarty i piaty dzień naszego pobytu w tym mieście poświęciliśmy na świątynie będące w okolicy Yogyakarty – Borobudur i Prambanan. Warto je było na pewno zobaczyć, choć tłumy turystów nie do końca pozwoliły nam się tymi miejscami nasycić. Cóż takie uroki Jawy w sezonie turystycznym. Przyrzekliśmy sobie jednak w tym miejscu, że słynny wulkan Bromo oraz mniej znany, acz coraz bardziej popularny, Ijen odwiedzimy tak, aby tłumy zupełnie ominąć. Czy nam się to udało dowiecie się niebawem.
Dzień dobry, :D
Mam pytanie o to, kiedy odbywa sie ten festiwal w Yogyakarcie?
Pozdrawiam serdecznie zapalonych podróżników :D
Jak zwykle po Waszej relacji od razu chce sie tam jechac! Za poprzedniczka tez jestem ciekawa daty tego szalenstwa..
Pozdrawian
Van