Festiwal Bonawentura, fot. Małgorzata Tomica

„Boisz się o przyszłość?”, czyli refleksje po Bonawenturze

„Czy wy nie boicie się o swoją przyszłość?” – takie pytanie usłyszałem od jednej z osób, już po naszym pokazie w Starym Sączu. Szczerze mówiąc zamurowało mnie i przez dłuższą chwilę musiałem się zastanowić, bo odpowiedź prosta nie jest…

W sumie to mogłem odpowiedzieć, że za dużo o niej nie myślimy, ale… do końca szczere by to nie było. Przecież nie po to myślę o remoncie poddasza, o nowych klientach na pozycjonowanie. Myślę, że po powrocie z Azji Centralnej do Polski na jesień tego roku, nie będziemy wyjeżdżać na dłużej niż 6-8 miesięcy, a przez pozostałe 4-6 miesięcy będziemy „budować” w Polsce coś swojego. Czy to znaczy, że przyszłości zaczęliśmy się bać? Chyba nie, ale ile można ciurkiem jeździć po tym świecie? Polska też fajna jest, choć w Australii to byśmy sobie trochę pomieszkali…

No właśnie, o Australii też było na Bonawenturze. Staraliśmy się ją pokazać bardziej jako tło dla „podróży w głąb siebie” i chyba nieźle to wyszło. Staraliśmy się też przemycić trochę patentów na tanie, indywidualne podróżowanie po tym pięknym kraju, bo to jest jak najbardziej możliwe. Nie ukrywaliśmy jednak, że w razie kłopotów, można stracić sporo pieniędzy. Zaś z trzeciej strony chcieliśmy pokazać jak z opresji finansowych jakimś dziwnym trafem udało nam się wydostać.

LosWiaheros na Festiwalu Bonawentura, fot. Małgorzata Tomica

Całkowicie mieliśmy zaschnięte gardła, gdy zaczynaliśmy prezentację i początkowa część azjatycka poszła tak sobie, ale dalej już udało nam się włożyć emocje w ten pokaz, co słyszeliśmy po reakcji publiczności. Fakt faktem, że film Samsara idealnie wprowadził widownię w klimat naszej prezentacji i wielu kwestii już nie musieliśmy tłumaczyć, tylko można było się do Samsary odwołać. Ja zaś do tego stopnia przeniosłem się w głowie do Australii, że po wyjściu z kina Sokół zasiadłem „za kółkiem” i zacząłem jechać lewą stroną drogi. Powinniście widzieć wtedy minę Alicji!

Fenomenem tego festiwalu jest nienadęta atmosfera. Nie ma nic gorszego, jak „spięte tyłki” organizatorów, co emanuje przez prelegentów na całą publiczność. OK, byli sponsorzy, były media, ale to było jakoś w tle. W centrum było czuć pasję, inspirację, energię i przede wszystkim różnorodność tematów i osobowości – każdy mógł znaleźć coś dla siebie.

Oglądnąłem wszystkie pokazy poza jednym, ale gdy teraz o nich wszystkich myślę, to momentalnie pojawiają się dwa obrazy. Nie jestem w stanie powiedzieć, który pokaz podobał mi się bardziej, bo one po prostu były zupełnie różne. Zacznę więc chronologicznie. Wyspy Owcze, czyli opowieść o kraju, gdzie wszyscy się znają – gdzie kapitan linii lotniczych jest bratem koleżanki, a premier kraju spędza czas w kółku szachowym za rogiem (chyba nie pomyliłem?). Maciej Wasielewski i Marcin Michalski „podróżowali w reporterskim stylu” i wwiercili się w kraj, o ile nie przewiercili go na wylot.

Maciej Wasielewski i Marcin Michalski na Festiwalu Bonawentura, fot. Małgorzata Tomica

Podobało mi się jak podeszli do promocji swojej książki i w odpowiedzi na lekką zachętę prowadzącego do zakupu ich książki, odparli: „My tu przede wszystkim przyjechaliśmy, aby pokazać Wyspy Owcze, a nie żeby sprzedawać książkę.” – gratuluję dystansu i chylę czoła, bo coraz rzadziej takie podejście się widzi. Zaś sposób opowiadania o Wyspach Owczych i o samych Farerach, pasja bijąca od chłopaków, wystarczająco zachęcała do kupienia ich książki („81:1. Opowieści z Wysp Owczych„).

Drugi pokaz, który wbił mnie w fotel to „Oczy Etiopii” Bożeny i Staszka Kotlarczyków. Powiem krótko, nigdy wcześniej na festiwalu podróżniczym łzy mi z oczu nie pociekły…

Powyższy film nie oddaje sytuacji tak dobrze, ale jeśli tylko gdzieś będziecie mieli okazję ten pokaz obejrzeć lub jakoś ich inicjatywę wesprzeć – nie wahajcie się! Warto.

Na pewno ten festiwal był też dla nas swego rodzaju „wyjściem z ukrycia”. Pisząc bloga z i w podróży czujemy, że wirtualnie trochę osób podąża naszymi śladami, komentuje etc. My gdzieś tam siedzimy bezpiecznie schowani za monitorami, a tu jednak wychodzimy w real, podchodzą do nas ludzie i mówią, że… przyjechali na festiwal (dla nas) aż z Lublina lub Wrocławia. To fantastyczne uczucie, które ładuje nam niesamowicie akumulatory. Możemy im uścisnąć dłoń, pogadać, pożartować i wymienić się telefonami. To samo dotyczy osób, które nie przyjechały co prawda z aż tak daleka, ale mówią, że śledzą bloga od dwóch, trzech na nawet pięciu lat i wspominają podróż po Ameryce Południowej, o której ja już dawno zapomniałem. Dajecie niesamowitą energię do dalszego blogowania, choć my dla Was nie mamy dobrych wieści, bo w najbliższym czasie jednak blogowanie w takiej formie jak do tej pory, odstawimy trochę na bok, ale to dopiero w maju.

Było nie było. Bonawentura to świetny festiwal, spędziliśmy tam magiczny weekend, poznaliśmy mega otwartych ludzi i jeszcze raz dziękujemy za zaproszenie. Za rok też do Was przyjedziemy! A co! :)

PS: Zdjęcia dzięki uprzejmości organizatorów Festiwalu. Więcej w galerii na ich profilu facebookowym.

O autorze: Andrzej Budnik

Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.

Podobny tekst

#Wachlarz 7 – subiektywne podsumowanie

Podróżniczych wystąpień kilka już za sobą mam, ale nie ukrywam, że tutaj miałem pewne obawy. Przede wszystkim były one …

6 komentarzy

  1. Zastanawiałm się czy się wybrać na ten wasz pokaz, ale w tym samym czasie odbywał się inny duży festiwal podróżniczy. Szkoda, że organizatorzy się jakoś nie dogadali między sobą, żeby terminy się nie pokrywały.

    • My się bardzo przyjaźnimy z 3Ż, ale tak wyszło wyjątkowo i nie mieliśmy na to żadnego wpływu. W przyszłym roku chcemy być tydzień po sobie, tak jak zresztą było do tej pory.

    • Agni, Żywioły były wyjątkowo w tym terminie. Dawno, dawno dogadaliśmy się z Wojtkiem, miałem nawet współprowadzić Imprezę Ale nagle okazało się, że musimy pożegnać się ze współorganizatorem Żywiołów i znaleźć nowe miejsce, a tego nie da się zrobić w 2 miesiące. W 2014 roku Bonawentura będzie po Żywiołach, wszystko ułożone jak trzeba. Dbamy o młodszego braciszka :)

  2. Miło się czyta takie opinie. Chcemy być nienadęci, chcemy być prowincjonalni i chcemy inspirować innych pokazując takich podróżników i takich ludzi jak Wy.

  3. Jako polonistka daję Wam 6 za cudnie przystępny i na wysokim poziomie przekaz, który odbierało się na widowni przede wszystkim sercem. Zdjęcia mnie urzekły, wątek z Aborygenami wzruszył, ale rzeczywiście – mówienie o zagrożeniach było po prostu uczciwe :) Bardzo, bardzo dziękuję :) Wam i organizatorom oczywiście też :)

    • Faktycznie, staramy się pokazywać świat takim jakim jest, bez ubarwiania, ale przy tym staramy się w pokaz włożyć wszelkie emocje, jakie nam towarzyszyły w danym momencie. Bardzo dziękujemy za Twój komentarz, bo wniosek z tego, że jakoś nam się to udaje. Dziękujemy, że przyszłaś :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *