Ile razy już pisaliśmy, że zakochaliśmy się w jakimś kraju? Spokojnie będzie pięć, jak nie sześć. Dwa z nich, Pakistan i Australia to kraje, w których znaleźliśmy to czego szukaliśmy od początku – dzika natura, pustka, przestrzeń, góry i pustynie. Spodziewaliśmy się, że Kazachstan będzie tylko bramą i wstepem do Azji Centralnej. Chcieliśmy już wyjechać z przeludnionej Azji Wschodniej i cieszyliśmy się, że skończy się bariera językowa. Nie oczekiwalismy zbyt wiele. Jaki jest nasz Kazchstan? Wybuchowy!
Przemierzając kazachski step byliśmy zupełnie sami. My, step i wiatr w twarz. Od czasu do czasu przejechała jakaś cieżarówka lub jak błyskwica przemknęło zdezelowane Audi 100. Odpoczywaliśmy psychicznie od chińskiego zamieszania rowerowego, od ludzi wokół nas. Po prostu pochłanialiśmy kolejne kilometry milcząc i milcząc.
Czasem mijaliśmy małe lub większe wioski. Wpadaliśmy na targ, kupowaliśmy warzywa, CHLEB, BIAŁY SER, KIEŁBASĘ i znów wyjeżdżaliśmy na drogę. Pod wieczór zaszywaliśmy się gdzieś w stepie, z dala od drogi. Rozbijaliśmy namiot,wyciągaliśmy zakupy i patrząc w milczeniu na zachodzące słońce raczyliśmy się kazachskim jedzeniem, które tak bardzo przypomina nam to polskie.
Tak przez sześć dni. Jechaliśmy i oddychaliśmy pustką stepu.
Po drodze do Almaty patrzyliśmy na ośniezone szczyty graniczące z Kirgistanem i marzyliśmy, żeby trochę po nich pochasać. Tak na wariata wystrzelić w jedną z dolin, wjechać jak najwyżej sie da, ukryć rower w krzakach i wdrapać się na sam szczyt. Spojrzeć z góry na kazachski bezkres i zjechać na krechę w dół.
No i powiem Wam, że sobie wywróżyliśmy. W Almaty spotkaliśmy Australijczyka, który ma bzika na punkcie gór, wspinaczki, roweru. Od trzech lat próbuje ukończyć najtrudniejszy na świcie wyścig Patagonian Expedition Race, ale jeszcze mu się to nie udaoł, więc trenuje coraz więcej i coraz ciężej.
Kiedy zabiera kogoś ze sobą, to mówi: chodź, przejedziemy się po okolicy, a dzień kończy się stu kilometrową jazdą na rowerze z przewyższeniami w łącznej liczbie 2100 metrów. Połowę wysokości pchaliśmy rower, przeskakiwaliśmy rzeki z rowerem na plecach – nie było czasu na zmęczenie. A jak uciekł nam ostatni autobus do miasta, to goniliśmy go przez pięć kilometrów… Uff…
Wczoraj wróciliśmy z Płaskowyżu Assi i powiem Wam, że ostatni raz tak bardzo podobało nam się w… Australii. Jazda po śniegu, kolejne przełęcze, stada koni, krążące nad głowami orły, ośnieżone szczyty, pustka i my ze swoimi słabościami. Wieczorem ognisko, noc w namiocie ze śpiworami o komforcie +7, gdy na zwenątrz -5 i myszą, która zrobiła sobie norę pod naszym namiotem, albo my rozbiliśmy namiot na jej norze.
Rano owsianka, przejażdzka na koniu, kilka małych górek, trochę błotka i 4-godzinny downhill do głównej drogi. Łaaaa! To jest to!
Znów czujemy, że oddychamy pełną piersią. Wyrypani fizycznie odpoczywamy mentalnie. Szkoda tylko, że straciliśmy 10 dni z naszej kazachskiej wizy, ale my tu jeszcze wrócimy! Chociażby, żeby napić się w parku darmowego „skocza” ;-)
Wideo z wycieczki w góry nieopodal Almaty
nigdy Kazachstan mnie nie ciekawił. za rok wybieram się na Jedwabny Szlak – czas poczytać więcej o tej pustce…
Tak! Poczytaj! Jest Szczególnie miło, bo lubią tutaj Polaków…
Macie gdzieś mapę trasy jaką pojechaliście ? Jak z noclegiem w tych rejonach? Jak z trudnością tras ?
Czym lecieliscie i jak z rowerami
Nie ma mapki, ale generalnie jechaliśmy od granicy z Chinami na wschodzie do Alma Aty i dalej w stronę Biszkeku.
Noclegi w namiotach, a w Alma Aty na WarmShowers.
Jechaliśmy rowerami z Bangkoku do Polski – Kazachstan to jeden z krajów, przez który akurat przejeżdżaliśmy.
Andrzeju znakomite zdjęcia, ujmujesz super miejsca i niezły kadr ( przepraszam jeżeli to zdjęcia Alicji ), Kazachstan mnie zawsze ciekawił i po prostu Wam zazdroszczę,
pozdrawiam
Sławek
Dzięki Sławek. No ja zdecydowanie najlepiej czuje się z kadrami krajobrazów. Do ludzi jakoś nie mam śmiałości…
Wiedziałem, że ZSRR Was ujmie! ;)
Jabłona, no naczytalismy sie takiego Jednego… nazarażał nas, naopowiadał i z Taszkentu wyjechał…
Cześć!
Trafiłem na Wasz blog bo właśnie planuje tygodniowy wyjazd do Kazachstanu – lecimy do Astany w połowie czerwca. Nigdzie nie mogę znaleźć informacji o tej części kraju, trasach rowerowych czy miejsc wartych zobaczenia. Czy macie doświadczenie w tym regionie? Może podpowiecie coś w temacie pogody i potrzebnego ekwipunku? Będę wdzięczny za pomoc.
Bo tam w okół Astany to za wiele nie ma. Polecam południe w okolicy Almaty oraz góry Ałtaj.
Cześć. Piękne to wszystko.
Mam bilety na najbliższy piątek, na 3.5 tygodnia. Myślałem żeby dawać z Astany pekapem w Almaty i dalej rowerem po południu. Generalnie zrezygnowałem z wyjazdu- powody życiowe, ale teraz, po zobaczeniu tej relacji, bije się z myślami.
Mógłbyś coś więcej napisać o technicznych aspektach pedałowania w tej części kraju? W jakim miesiącu przejezdzaliscie tamtędy?
Może być na priv.
wojteknet@gmail.com
Pozdr.
Wojtek
Hej
Nieśmiało zapytam , czy wyprawa dwóch dziewczyn na rowerach do Kazachstanu będzie bezpieczna ? :-)
Wg mnie jak najbardziej tak. Musicie tylko trzymać się z daleka od często podpitych Kazachów, którzy będą Was podrywać :)