Po pokonaniu trasy Biszkek – Osz mamy wrażenie, że kraj ten powinien nazywać się Górzystan! Tyle przełęczy, podjazdów i zjazdów to chyba nigdy nasze oczy nie widziały, ale za to trafiliśmy na polskie dusze w Jalal-Abad, które nas bardzo uradowały.
Po pokonaniu trasy Biszkek – Osz mamy wrażenie, że kraj ten powinien nazywać się Górzystan! Tyle przełęczy, podjazdów i zjazdów to chyba nigdy nasze oczy nie widziały, ale za to trafiliśmy na polskie dusze w Jalal-Abad, które nas bardzo uradowały.
Poważnie nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak górzysty jest Kirgistan. To zdecydowanie niezły trening przed Pamirem, szkoda tylko, że jedziemy na wariata, żeby zdążyć do Tadżykistanu przed śniegami. Kirgistan wydaj się być niesamowicie ciekawy, a ludzie otwarci i dla nas zawsze mili. Mamy już za sobą pierwsze opady śniegu, na jednej z przełęczy,a nowe śpiwory przeszły chrzest w około -5 i trzeba przyznać, że się musimy rozpinać, żeby się nie pocić :) Nie ma to jak polski puch!
W Jalal-Abad wdepnęliśmy do polskiej placówki Jezuitów. Trochę pozawracaliśmy im głowę i następnego dnia ruszyliśmy w stronę Osz. Trasa lekka i przyjemna jak na kirgiskie warunki. Dziś wyruszamy w stronę Sary Tash i przed nami pierwsze przełęcze powyżej 350m n.p.m. Poniżej profil tej trasy:
Zdecydowanie najtrudniejszy fragment to Sary Tash – Murghab, bo nie dość, że długi i mozolny podjazd to jeszcze prawie całkowity brak ludzi na tej trasie. Pasterze poschodzili już w dół, więc liczyć możemy głownie na siebie. Mamy tylko nadzieję, że szybko się przyzwyczaimy do wysokości i rozrzedzonego powietrza.
No to pewnie do usłyszenia już z drugiej strony Pamiru.
PS: Właśnie dotarła do nas wiadomość od znajomych Hiszpanów z Biszkeku, którzy też chcą w Pamir jechać, że utknęli w stolicy. Droga z Biszkeku na południe kraju jest zablokowana z powodu dużego opadu śniegu. Tym razem nam się udało…
Trzymam kciuki! Będę teraz z Wami myślami, jak chyba nigdy wcześniej! :) Szerokiej drogi i bezpiecznej przeprawy!
Będziemy szukać Twoich leczniczych ciepłych źródeł…
Kochani! Dacie radę! Ale zima.. nie zazdroszczę Pozdrówcie od Maciągów Dobrych Ludzi w Pamirze Powodzenia! ps. zabierzcie duuuuużo jedzenia (tam latem nie ma go za wiele) zwłaszcza gdy zima Was goni, i jurt pewnie mniej będzie. W Sary Tash zróbcie ogromne zakupy, w Karakul jest mały sklepik i domy, (jest tez miły home stay po prawej stronie, ostatni przy wyjeździe ze wsi), Podczas zjazdu z przełęczy Akbaital, przed niebieską tablicą, po prawej stronie stoi dom lub namiot, ludzie zajmowali się odsnieżaniem drogi, wiec byc może u nich mozna sie schronic, a potem to juz w dół do Murghabu a tam jest bardzo miły home stay! Potem powinno byc lżej i dalej, dalej, byle do Khorogu :) Powodzenia!!!! W razie potrzeby służymy radą, co prawda bylismy tam latem ale nasze serca, zwłaszcza Robba zostały w Pamirze!
Dzięki Ania za wskazówki! Ten odcienk z Sary Tsh do Murghab wydaje nam się drogą przez piekło, ale zakupy zrobione, śpiwory ciepłe są. Teraz włąśnie sączymy herbatę z miodem i patrzymy na ostatnie promieni słońca padające na Pamir. Jutro w drogę!
Ania, a powiedź mi, jakie w sezonie tam są ceny? Te homestaye nawet zimą są dość drogie… nie wyobrażam sobie cen w środku lata z mnóstwem turystów dookoła.
Podziwiam Was! Oby i dalej było równie szczęśliwie! A ja? Cóż… Za wcześnie się urodziłam…
Życzę szczęśliwej drogi i wielu ale samych miłych wrażeń.