Dojechaliśmy do Sary Tash. Mało dycha nie wyzionęliśmy na ostatniej przełęczy, ale jakoś się doczołgaliśmy. Trochę tlenu mimo wszystko brakuje a lodowate powietrze z deka mrozi płuca, więc ciężko się zaciągać…
Gdy zjechaliśmy do Sary Tash taki oto widok ukazał się naszym oczom. Pamir – to dla tych zmrożonych gór właśnie się tak spieszyliśmy…
Dziś w Guest Housie, który już chwilę turystów nie widział, a jutro w drogę przez granicę i dalej do Murghab…